Szczerze mówiąc, prawie zawału dostałam kiedy Emily spadła w dół nie mając zamiaru się wcześniej zatrzymać. Szmat czasu minął kiedy ostatnio ktoś chciał zrobić ze mną coś szalonego. Zwykle dbałam tylko o siebie, ale podczas wypraw z nowymi szczeniakami musiałam pilnować, żeby nie zrobiły sobie czegoś nieprzyjemnego. Dopiero się uczyły, co to znaczy prawdziwa przygoda... Więc odruchowo wpadłam w panikę.
-Nie mam pojęcia ile to było... Ale wiem, że dobrze się z tobą bawi -powiedziałam powstrzymując śmiech gdy wilczyca znów pojawiła się koło nas.
-Wiem! -odpowiedziała przymrużając oko. Zrobiła parę fikołków w powietrzu po czym poszybowała nad lasem w linii poziomej. Po chwili ogoniłam ją z Sayoną.
-To niesamowite, jak szybko nauczyłaś się latać -zauważyła starsza wilczyca zwracając się do mnie.
-Tak... -uśmiechnęłam się- Ale to może dlatego, że kiedyś miałam skrzydła... Nie wiem za dużo na ten temat, tylko tyle że zostały mi odebrane.
-Pamiętam, jak mnie prosiłaś, żebym pokazała ci twoją przeszłość -ciągnęła dalej- A potem to tyle się zdarzyło... Cała ta afera z duchami. Do tej pory nie rozumiem za bardzo o co właściwie chodziło...
-Może to dziwnie zabrzmi... ale ja też -powiedziałam przyglądając się swojemu medalionowi.
Leciałyśmy nad lasem, Łąką Spokoju... Słońce zachodziło, ale chmury były jak zwykle szare i smutne. Przymrużyłam oczy, gdy na twarz wpadła mi cała masa śnieżynek. Zwolniłam, żeby zderzenie z nimi nie było takie nieprzyjemne, ale wtedy... Leciałam już za wolno, żeby utrzymać się w powietrzu więc zaczęłam spadać. Słyszałam, jak Sayona i Emily krzyczą coś, ale nie mogłam ich zobaczyć przez tą śnieżycę. Na ponowne wzbicie się w powietrze też było za późno, nie ćwiczyłam nagłych zwrotów, a drzewa były już tak blisko...
Wtedy poczułam jak ktoś na mnie wpada, a po chwili stałam już na ziemi dziękując mojej towarzyszce za ratunek.
-Co ty byś beze mnie zrobiła? -kręciła głową.
-Najprawdopodobniej roztrzaskałabym się o kolczaste gałęzie! -podniosłam łapy do góry, żeby ją wystraszyć, ale smoczyca siedziała niewzruszona- No nie mów, ty też nie umiesz się bawić? -przewróciłam oczami.
-Albo ty nie umiesz rozbawiać -sprostowała Lu- Ale teraz nie czas na zabawy, musimy wrócić do jaskini zanim na prawdę się rozpada!
-A co z Sayoną i Emily?
-Spokojnie, Lejsi po nie poleciała. A teraz chodź szybko!
Kiwnęłam głową i pobiegłam ścieżką do Wspólnego Mieszkania. A gdy już tam doszłam wyglądałam jak żywy bałwanek, tak mnie śnieg obsypał. Nie mogłam znaleźć moich przyjaciółek, więc położyłam się na swoim miejscu i zatopiłam się dręczących mnie ponurych myślach.
<Sayona? Emily? Żyjecie? ;)>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz