sobota, 27 kwietnia 2013

Od Nuit do Benchmade, Swiftkill, Assuva

Swiftkill odbiegła do swojego basiora, a ja przyjrzałam się mojemu partnerowi. Nie wiedziałam, czy po odrzuceniu propozycji Benchmade wciąż mnie uważa za swoją wilczą partnerkę.
- Bench?
- Tak? - zapytał, podnosząc wzrok na mnie.
- Coś się stało?
- Niee.. - odrzekł bez przekonania.
- Przeciez widzę, ze jakiś przybity jesteś.. - mruknęłam smutno.
- Nie, no co Ty - spróbował się uśmiechnąć
- Nie wyszło Ci to całe udawanie, jesteś kiepskim aktorem, mój drogi - uśmiechnęłam się i trąciłam basiora nosem. Roześmiał się niemrawo. - Bench?
- Tak?
- Czy.. - zatrzymałam się i spojrzałam wilkowi w oczy - Czy wciąż uważasz mnie za swoją partnerkę?

(Benchmade?)

Powitajmy nową waderę!

 
Imię : Brittany
Wiek : 2 lata 3 miesiące ( Nieśmiertelna )
Płeć : Wadera
Moce : Uwodzenie, niewidzialność, wszystkie związane z ogniem
Na czym polegają :
*Może uwodzić innego wilka
*Może stać się niewidzialna
*Może robić z ogniem co chce
Żywioł : Ogień
Charakter : Miła, zabawna, szczera, inteligentna, mądra, marzycielka, delikatna, wojownicza, waleczna, odważna, nie wrażliwa, sprytna, ryzykantka, stawia zawsze na swoim, tajemnicza, "czasami" wredna
Patron : Artemida
Stanowisko : Wojowniczka
Zauroczenie : Brak
Rodzina : Nie żyje
Talizman :

Jako człowiek :

Rose CD Grell'a

Przewróciłam oczami. Tak typowa reakcja Grell'a.
-Chodźmy już bo zaraz będziemy w stanie uratować jedynie zwłoki Aloisa... -powiedziałam.-A co do niebezpieczeństwa... Lubię naginać granice.

Grell?

Swiftkill CD Nuit, Assuva, Benchmade

- Jest już weselej niż było na początku! -Powiedziałam z uśmiechem. -To ja już wrócę do Assuvy.
- Ok. -Mruknęła lekko urażona.
- Już jestem .-Powiedziałam wesoła.
- Super! -Roześmiał się.
- Assuva. -Powiedziałam. - Przyśpieszymy bo widzę, że chcą porozmawiać.
(Nuit? Assuva? Benchamde?)

czwartek, 25 kwietnia 2013

On Axany - ,,Wizja''

    

     Dzisiejszy wieczór był ciężki. Rano muszę być w pełnej gotowości na rozkazy Panicza... Prędko położyłam się spać. Sen był twardy, ale śniły mi się dziwne rzeczy. To jakiś koszmar... Od początku wiedziałam, że to wizja tego, co się niedługo zdarzy. Stałam w deszczu... Był czysty, aż nagle stał się czerwony. Wytknęłam język, by zobaczyć co to... To była krew. To nie ustawało, a nagle pojawiła się przede mną szubienica i gilotyna, na którą prowadził mojego pana... CLAUDE! Ruszyłam biegiem w ich stronę, płakałam, krzyczałam. Alois był cały poobijany, z jego oczu biło jednak zaufanie do jego oprawcy.
- ,,Paniczu! Błagam! Nie! On Cię prowadzi na skazanie! On Cię powoli zabija!'' - wrzeszczałam jak opętana i zaczęłam bić demona. On zdawał się być nieczuły na moje ciosy. gdy uderzyłam go w twarz wyciągnął długi sztylet i przebił nim Panicza i mnie na wylot za jednym zamachem. Otworzyłam szerzej oczy i chwyciłam w ramiona osuwającego się na ziemię panicza. O dziwo ja stałam, pomimo miecza w brzuchu...
- ,,Czemu?'' - szepnęłam ze łzami w oczach. Claude zamknął wtedy oczy.
- ,,Nie od początku byłem demonem... Zostałem oszukany i wybuchła we mnie bomba nienawiści... Więc teraz jestem tym czym jestem, wiecznie nieszczęśliwym i wyklętym przez świat... Nie pragnę szczęścia mego pana...''
Zacisnęłam zęby.
- ,,Czemu! Co w sobie ma ten Ciel Phantomhive, że tak nienawidzisz tego dziecka!'' - spojrzałam rozgoryczona na martwego Aloisa.
- ,,Ta dusza ma dobry posmak...'' - powiedział Claude - ,,...Ale jest zbyt kochająca, by mnie zadowolić, nienawiść Ciela bardziej mi odpowiada, to dziecko jest tylko narzędziem do zdobycia panicza, którego zawłaszcza sobie Sebastian Michaelis''
- ,,NIE POZWALAM NA TO!'' - krzyknęłam - ,,Pomogę wam obu! Pomogę wam wszystkim! Kocham was!'' - drżałam rozpaczając.
Na ustach Claude'a pojawił się lekki uśmiech.
- ,,Rób jak chcesz, sama najprawdopodobniej przypłacisz to życiem, ale próbuj... Nie wierzę, żeby ci się udało, ale próbuj nędzna istoto...''
Tym zakończył się mój sen. Otworzyłam oczy, obudziłam się... Jako wilk! Ale teraz wyglądałam inaczej!
     Nade mną stali Trojaczki.
- Wojowniczka... - szepnął Timber.
- Róża, która zadusi kolcami klątwę... - Catenburry zakrył usta rękami.
- To ta zapowiedziana... Wyzwoli nas spod tego okrutnego uroku... Hannah, wstań, zaraz zaczną zjeżdżać się goście!
Patrzyłam na nich zmieszana.
- Nie boicie się mnie jako wilka?
- Nie, jesteśmy demonami, lecz nie z własnej woli. To wina Claude'a, ale on też ma jakieś problemy ze sobą!
- Wizja... - szepnęłam.
Chłopcy spojrzeli na mnie jak na wariatkę. Przyłożyłam sobie palec do ust na znak, że powiem im o wszystkim później. Pobiegłam do sypialni Panicza, bo usłyszałam, że mnie woła. Obok niego stał nasz żandarm - ''przemądrzała lokainka'', jak to mówiła Lyka. Spuściłam wzrok i spytałam cicho Panicza, czego ode mnie żąda, a on... Kazał mi się rozebrać. Spojrzałam na niego przerażona.
- Al...Ale czemu? - otworzyłam szerzej oczy.
- Ciel nie może mnie rozpoznać, potrzebuję babskich ciuchów, a ty jedyna masz nadające się do mojego planu. Zdejmuj...
Spojrzałam raz na Claude'a, raz na panicza.
- To moglibyście chociaż wyjść?
- NIE! - ryknął Alois - To zabierze nam więcej czasu! Dawaj!
Westchnęłam tylko, spuściłam głowę... Jak oni mogą tak za wszelką cenę walczyć o majątki? Przecież to i tak nie da im wiecznego szczęścia, kiedyś poumierają i do widzenia... Mniejsza o to. Stałam na środku pokoju w samiutkiej bieliźnie. Wtedy panicz wziął śmiejąc się serdecznie moje ubrania i z radością pobiegł się przebrać za: ,,Kuszącą kobitkę, która powinna omamić Ciela i będzie mógł go zabić''. Natomiast Claude'owi kazał wytrzasnąć dla mnie jakąś dobrą wieczorową sukienkę, żebym nie przyniosła rodzinie Trancy wstydu. Tym bardziej, że miałam grać tego wieczoru na jakiejś hipnotyzującej harmonii, czy czymś... Lokaj zgiął się lekko w pół w kierunku swego pana i przyniósł mi czarną, dopasowaną sukienkę. Podziękowałam mu, a on tylko przewrócił oczami i wyszedł bez słowa. Muszę przyznać, że prezentowałam się całkiem nieźle... Zbiegłam na dół. Krzątali się tam moi przyjaciele - Lyka, Wolpy, Grell, a także.. Rose! Ona tak uroczo wyglądała z brzuszkiem!
- Witaj Rose! Witajcie! - podeszłam do nic. Przywitali mnie lekko zatroskanymi uśmiechami - ..Rose, ślicznie wyglądasz! - powiedziałam zachwycona.
- Ty też dzisiaj po prostu lśnisz... Wiem co się stało i jakie panują tu zasady, Grell mi trochę opowiadał! - alfa puściła do mnie oko.
- A wiesz, ze ja i Grell bierzemy ślub!? - zawołała Lyka i uradowana chwyciła mnie za ręce, po czym zaczęłyśmy się kręcić w kółko. Śmiałam się, byłam szczęśliwa. Przybywało coraz więcej gości. Cieszyli się potrawami, dobrze się bawiliśmy. Na początku panicz przyszedł przebrany za wampira. Po jakimś czasie zniknął i wrócił w stroju dziewczyny. Wyglądał bardzo przekonująco. Zauważyłam, jak zaczepia Ciela i gdzieś go ciągnie, podobnie było z Claude'm i Sebastianem. To dziwne, Lyka była niespokojna, gdy tylko patrzyła na Czarnego Kamerdynera. W końcu nadszedł czas na mój występ. Podeszłam do Harmonii Hipnozy, usiadłam na stołku i oblizałam sobie palce u rąk. Tylko wilgotnymi palcami można wydobyć dźwięk z tego instrumentu. Zaczęłam grać... A cała sala była wpatrzona we mnie...


< ...Kto dokończy co było dalej? Jakby co, to mogę na stałe zmienić wygląd jako wilk? ;3 >

Od Nuit C.D. Assuva&Swiftkill&Benchmade

- Polana Tysiąca Westchnień! - wykrzyknął Benchamde
- Wodopój! - wykrzyknęłam równocześnie
Zrobiliśmy głosowanie - wygrała moja opcja. Zadowolona z małego zwycięstwa ruszyłam, prowadząc nową parę. Szliśmy dwójkami : Assuva i Swiftkill oraz ja i Benchmade.
- Co tam, Bench? - rzuciałam.
- Nic ciekawego - mruknął - rano miałem beznadziejne polowanie..
- Ja próbowałam polować na ryby dzisiaj.
- O! - zaciekawiłam go - i jak Ci poszło?
- To nie dla mnie - roześmiałam się
- Ja bym chętnie spróbował - mruknął.
- To moze jutro?
- czemu nie?
- Zapytam tamtej dójki - uśmiechnęłam się i zrównałam z zakochanymi - Hej hej hej, zakochańce, mozę jutro urządzimy sobie dośc nietypowe polowanie..
- na co? -zapytał podejrzliwie Assuva
- Na ryby - rozesmiałam się. - Umiecie pływać?
- jasne - odparli chórkiem.
- To swietnie - uśmiechnęłam się - A teraz wybacz, Assuva, ale zabieram Ci Swiftkill na chwilę..
- No skoro musisz - Udawał obrażonego
- Muszę - rozesmiałam się i zwolniłam razem z wilczycą, zęby basiory szły przed nami. - I jak, Swiftkill, podoba Ci się już w tej watasze? Taki bliski wilk jak Assuva powinien Ci uszczęśliwić dni. Strasznie się cieszę z waszego powodu - mówiłam uśmiechnięta,.


(Swiftkill? Assuva? Benchamde?)

Grell CD Rose

     Westchnąłem.
- Chodź, ale to demony, pamiętaj... Mogą zagrażać nawet mi... - powiedziałem i niechętnie odwróciłem się w stronę lochów. Rose poszła za mną.
- Co się tu tak właściwie wyda... - zaczęła, a ja gwałtownie przycisnąłem ją i siebie do ściany widząc, że Sebastian i Claude idą... W naszą stronę. Bałem się odezwać, chociażby telepatycznie... Skończyło się na tym, że ci dwaj ostatecznie nie zauważyli nas stojących w cieniu jednej z kolumn opływającej zielonym szlamem. Gdy przeszli gdzieś dalej, pociągnąłem Rose za rękę i wpadłem z nią do lochu, gdzie były jeszcze narzędzia, którymi ci dwaj zawarli przymierze.
- Czemu tu jest tyle krwi? Zjedli kogoś? - moja towarzyszka spojrzała na mnie pytająco.
- Oni tu zawarli kontrakt krwi... Nie rozumiem o co im chodzi, ale wiem jedno... Alois Trancy niedługo umrze... - oczy momentalnie zabłysnęły mi neonową zielenią.

< Rose? >

Rose CD Starshine

Usłyszałam śmiech. Odwróciłam się i zobaczyłam Eden. Miała w rece tan sam kawałek zelaza co w moim  śnie. Wiedziałam o co jej chodzi. Stanęłam wyprostowana na przeciwko niej. Moi towarzysze nie wiedzieli o co chodzi. Jedyny Grell coś tam węszył. Coż w końcu to shiningami.
-No proszę. Znowu się spotykamy.-zachichotała Eden.
-Eden ty stara wiedźmo.-warknęłam.
-Wiesz o co mi chodzi, prawda? Wiesz co teraz zrobię?
-Zamnij się.-powiedziałam wyciagając sztylet z pochwy.-Nie podchodźcie. Jeśli komus ma się stać dzisiaj krzywda to tylko mnie.
-Tak nie podchodźcie człowieczki bo skończycie jak ona!-warknęła i rzuciła się na mnie. Walczyłysmy dobre pół godziny zanim mój sztylet trafił ja w policzek. Machnęła wtedy niedbale swoim orężem i zniknęła.
Spojrzałam na moje ręce. Na jednej z nich, od nadgarstka aż do łokcią ciągnęła się cienka szrama. Podeszłam do apteczki i wyjęłam co potrzeba. Nagle brzegi rany zrobiły się żółte. Szybko zalałam ją woda utlenioną, wzięłam do zdrowej reki bandarz i gazę i zapytałam z usmiechem:
-Pomoże mi ktoś to opatrzyć?

<To co? Pomoże ktoś?>

Rose CD Grell'a

-Jestem TYLKO wilkiem i nikim więcej.-powiedziałam.-Alfa to tylko stanowisko, które zajmuję w watasze. A tu w koło wszyscy traktuja mnie jak jako. Rose nie bo oczekujesz dzieci... Nic mi nie wolno. Mam tego dość! Jestem takim samym wilkiem jak każdy inny i nic tego nie zmieni, dlatego nie obchodzi mnie co tamci potrafią. Idę z tobą.

Grell?

środa, 24 kwietnia 2013

Od Nuit

Wstałam i przeciągnęłam się.
'Gdzie ja jestem?' zapytałam samą siebie.
I wszystko nagle mi się przypomniało.
Polowanie. Duży jeleń. Poroże. Uderzenie o drzewo. Ciemność.
Uderzyłam się łapą po pysku, po chwili tego żałując. Zaskomlałam cicho. 'Jak mogłam być tak głupia?' - wyrzucałam samej sobie - 'Najpierw poluję na kogoś, z kim mam niewielkie szanse, daję się rzucać o drzewa, tracę przytomność, a potem jeszcze sama robię sobie krzywdę'. Na głowie miałam kilka siniaków, to w nie trafiłam łapą. Nie wiedziałam, ile czasu spędziłam nieprzytomna w lesie, byłam głodna. Naprawdę głodna. Ale nie byłam w stanie polować.
- Ałć, ałć, ałć - mruczałam, lekko utykając na przednią łapę. Nie byłą złamana, ale bolało, kiedy próbowałam chodzić. - Byle do wodopoju, tam mnie ktoś znajdzie - mruczałam pod nosem. - Tam ktoś mi pomoże.
Z trudem wyczołgałam się z Księżycowego Lasu, a z jeszcze większym dotarłam nad wodopój. W końcu dotarłam, jednak wysiłek był niesamowity. Łapy załamały się pode mną, upadłam na pysk.
- Pomocy.. - szepnęłam, bo nie miałam siły na nic więcej.
I znowu zemdlałam.

(Pomoze ktoś? )

Assuva CD Swiftkill & Nuit

- Tak! -Powiedziałem i Swiftkill żuciłą mi się w ramiona. - Z tej okazji napiszę dla Ciebie wiersz zaczekaj chwilę.
- Dobrze. -Rzekła, a ja napisałem jej wiersz.
- Ach, kocham ciebie łzami i płomieniem,
Tyś moje życie i szczęście, i świat -
Kocham, a nie wiem, ile chwil czy lat,
Jak kocham ciebie...

Ach, kocham ciebie na wieczność, na wieczność,
I nie przez stałość, ale przez konieczność,
Kocham - sam nie wiem, dlaczego i jak,
Jak pluska ryba i jak lata ptak,
Tak kocham ciebie!

Chwilami szczęścia moje życie znaczę,
Z nicości wstaję, kiedy cię zobaczę,
Nic nie chcę widzieć, oprócz twoich lic,
Nie chcę widzieć ani kochać nic,
Lecz kochać ciebie!

Ach, kocham ciebie każdym serca tchnieniem,
Ach, kocham ciebie łzami i płomieniem...
Chciałbym wynaleźć wiele słodszych słów,
Na próżno szukam - i powtarzam znów:
- Ach, kocham ciebie!
- Dziękuję! To jest piękne! -Powiedziała.
- Fajnie, że Ci się podoba! -Powiedziałem.
- Nuit! Nuit! -Krzyczeliśmy.
- Tak? - Wynurzyła się z wody.
- Patrz tam jest orzeł! -Krzyknęła Swiftkill. I zaczęła nucić, a już potem śpiewać.

My zaczęliśmy razem z nią śpiewać. Obok przechodził Benchmade i dołączył do nas.
- Pójdziemy razem my i ty z Benchmadem? -Zapytaliśmy. - Tylko nie wiemy gdzie.
(Swiftkill? Nuit? Benchmade?)

Grell CD Rose

     Otworzyłem szerzej oczy.
- Mówisz o tych demonach? - powiedziałem z przerażeniem. 
Rose pokiwała głową.
- Tak, trzeba coś z nimi zrobić, mam złe przeczucia... - wzruszyła ramionami.
Zdenerwowałem się.
- Rose! Oni podobnie jak Eden mają po swojej stronie siły, jakich ty sobie nie możesz wyobrazić! Pozwoliłbym na to, żebyś mi pomogła, gdybyś nie oczekiwała dzieci, ale teraz to jest zdecydowanie zbyt ryzykowne... Alfa przewróciła oczami.
- Grell, ja tu jestem, żeby wam pomagać, a widzę co się święci... - zaczęła, ale ja jej przerwałem.
- Angel i Starshine cię tak puściły? 
Rose zrobiła do mnie oczy zbitego szczeniaka. 
- One nic o tym nie widzą, odsypiają...

< Rose? XD >

wtorek, 23 kwietnia 2013

Rose CD Grell'a

Nie mogłam tak dłużej. Kiedy Grell się odwrócił podeszłam do niego.
-Skad ty się tu...?-zaczął, ale mu przerwałam:
-Potem ci powiem. Na razie zajmijmy się tymi tam.-powiedziałam wskazując na górę.

Grell? Zaskoczony..?

poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Od Sophie CD Corvusa

Będąc na polanie, zobaczyłam wilka. Ale nie należał do watahy. Wyglądał przyjaźnie więc podeszłam aby się przywitać.
- Cześć! Jestem Sophie, a ty?
- Corvus. Jest tu jakaś wataha? - zapytał
- Tak, wataha żywiołów. Chciałbyś dołączyć?
- No... Dobrze.
- To chodź, zaprowadzę cię do alfy. Potem może pokazałabym ci tereny? Co ty na to? - powiedziałam spokojnie. Ten wilk... Był... Inny. Tak pozytywnie inny. Może się zaprzyjaźnimy?


Corvus?

Grell CD Lyki

Przypadłem do mojej siostry i szarpnąłem nią agresywnie.
- Uprzedzałem cię... - syknąłem - ...Kazałem ci uważać i być bezwzględną!
W oczach Axany zakręciły się łzy.
- Grell, zrozum, oni nie są źli! Ja nie umiem być taka!
Ręce mi opadły, byłem wściekły.
- Spójrz co ci zrobili, to odpowiedz sobie na pytanie, jacy oni są! - pociągnąłem lekko z zwisający kawałek bandaża jaki miała zawiązany na oku. Wzruszyłem ramionami i odwróciłem się do niej plecami. Zapadła cisza. Poczułem, że ktoś podchodzi do mnie od tyłu i czule oplata ramionami. Cichy głos Hannah próbował mnie uspokoić jak za czasów, gdy byłem jeszcze rozkrzyczanym dzieciakiem.
- Proszę zrozum... - mówiła spokojnie - ...Jestem związana od długiego czasu z tym dzieckiem nieśmiertelną przysięgą... Nie zostawię i nie skrzywdzę osób, które kocham...
Ukryłem twarz w dłoniach.
- Rób co chcesz... - wyrwałem się z jej uścisku. Po chwili uśmiechnąłem się lekko - Słyszałem, że jutro jest tu jakiś bankiet, czy coś...? Pomóc w czymś?
- Przydałoby się! - zaśmiała się Axana.
Lyka wyglądała na nieco zagubioną w tym wszystkim, ale cóż... Trzeba było im jakoś pomóc. Bez słowa wyszliśmy i zabraliśmy się do roboty. Rozwieszaliśmy dekoracje, a pozostali krzątali się w kuchni pod okiem... Ech, tego obrzydliwego Claude'a Faustusa! Cały czas patrzyłem na niego kątem oka i starałem się go śledzić. Krzątał się jakby poddenerwowany, a Alois czule go oblegał.
- Claude, jak bardzo jestem dla Ciebie ważny? - pytał robiąc słodkie oczka, przez które wyglądał tak uroczo, że aż nogi się robiły tak miękkie i niestabilne, jakby były z waty. Kamerdyner nie spoglądał nawet na chłopca, nie zwalniał kroku. Mruknął tylko pod nosem.
- Jesteś moim Panem, a ja Twoim oddanym sługą. Nigdy Ciebie nie zostawię, będę Ci wierny aż do śmierci... - brzmiało to prawdomównie i oficjalnie, lecz ja mu nie ufałem, nie potrafiłem sobie wyobrazić, by ktoś z taką szyderą w oczach mówił coś na serio. Postanowiłem go śledzić. Gdy przygotowania do jutrzejszego wydarzenia się zakończyły, a Panicz Axany poszedł spać, wróciłem ze Starshine i Angel do Rose, która cały czas spała. Porozmawialiśmy jeszcze chwilkę, a ja znów ruszyłem w drogę... Powrotną... Akurat wtedy, gdy na nowo byłem przed bramą do rezydencji ( była trzecia w nocy, nie przespałem ponad doby ), zobaczyłem tego demona gdzieś w oknie. Snuł się ze świecami po najrzadziej odwiedzanych korytarzach, tych najciemniejszych, gdzie bali się zapuszczać. Czułem, że coś knuł. Podświadomie znalazłem tylne wejście i puściłem się za nim. Poszedł do jakiejś celi, był tam stół, talerz, dwie białe róże, dwa noże, a także talerze. Po przeciwnych stronach stołu były dwa krzesła, a po kątach samej celi leżały stare, spróchniałe szkielety nieszczęśników, którzy kiedyś zostali tam zamknięci na wieczność. Ciarki mnie przeszły gdy... Zobaczyłem Sebastiana, którego przecież dzisiaj zabiłem moją kosą! On żył! Nie miał na sobie żadnego zadrapania! Parszywy demon! Claude usiadł drugim stołku, naprzeciwko znajomego.
- Zawieramy ten kontrakt? - spytał Sebastian.
- Wiesz w co się pakujesz? Przegrasz umowę i Phantomhive będzie mój... - Claude oblizał sobie usta, co świadczyło, że bardzo pożądał smaku życia tego śmiertelnika. Schowałem się błyskawicznie w cieniu. Zdałem sobie sprawę, że jestem zagrożony, ale zacząłem przeglądać moją księgę śmierci. Ciel Phantomhive! Znalazłem! Czytałem to z przerażeniem w myślach: ,,ciel Phantomhive zawarł do dziś niedopełniony kontrakt z demonem, którego nazwał Sebastian Michaelis. Miał on służyć chłopcu w zamian za możliwość wyssania z niego resztek życia po dopełnieniu się zemsty na wrogach rodziny Phantomhive. Nie odebrał mu życia, bo przeszkodził mu w tym Claude, a kontrakty są już nieważne...''
Gdy oderwałem się od lektury, demony dalej się przedrzeźniały.
- Och Claude, myślisz, że dotkniesz swoimi brudnymi  łapami Ciela? Ty masz Aloisa, czy ta tańcząca w ogniu, a niepłonąca istota z pasją ci nie wystarcza? - mówił Sebastian, jakby wierszem.
- Kocham tę istotę... - przyznał Faustus - ...Bo jest mi bardzo pomocna w zdobyciu najbardziej pożądanej potrawy... Zawierasz ten kontrakt? Jeśli tego nie zrobisz obaj poniesiemy straty, a tak albo obaj coś z tego wyciągniemy, bądź stratę poniesie tylko jeden.
Sebastian przewrócił oczami.
- Niech ci będzie, zaczynajmy... - mówiąc to ujął wprawą dłoń nóż i nadciął sobie nadgarstek i splamił swą krwią białą różę. Potem podał ją Claude'owi - Masz co chciałeś, daj mi swój znak kontraktu. Zawieramy przymierze, by nie głodować... Spróbuj coś zepsuć, to cię zabije...
Claude dosłownie rzucił teraz już nie miała, a czerwoną różą w Sebcia ze wściekłości.
- Łgarzu... - syknąłem przez zęby i zwiałem z lochów, bo mogli mnie zauważyć. Axana sie załamie. Claude kłamie... Kłamie, że Alois coś dla niego znaczy. Jeśli nie ja zabiję tego śmiertelnika... Zrobi to ten demon. Nagle usłyszałem za sobą czyjeś kroki.

< Ktoś był w pobliżu? >

niedziela, 21 kwietnia 2013

Lyka CD Grella


-Chodźmy -zasmiałam sie cicho łapiac Grella za ręke. Chciałam odejśc jak najdalej od tego miejsca chciałam zeby to wszystko sie nie stało, ale jednak stało sie i to jeszcze w taki sposób. Obiecałam Axanie,że nic nie powiem nikomu a przeważnie Grellowi o tych zdarzeniach walkach itp. zdarzeniach, które tutaj miały miejsce, a jednak powiedziłam. Nie dotrzymałam obietnicy danej Axanie. Czułam sie z tym okropnie. Ciagnełam Grella za soba zwalniajac za każdym krokiem.
-Co jest?-usłyszałam trosliwy głos Grella gdy mój chud zmiejszył sie prawie do stania.
-Nic-szepnęłam i znów zaczełam mknąc do przodu. Nic mnie nie zatrzymywało. Minełam trojaczki, które na mój widok tylkozaczeły coś szeptać. Weszłam z hukiem do rezydencji. Wszyscy bli na górze wiec it am pociagnełam Grella, który posłusznie za mną dreptał. Nie zwalniałam juz prawie wcale. Omijałam kolejne korytarze, które ciagneły sie wrecz bez konca. Po 15 minutach wrecz bładzenia bo moja orientacja była minimalna dotarliśmy wreście do mojego pokoju. Wrzusiłam do niego mojego narzeczonego, który upadł na łóżko.
-Axana, Angel i Sharshine przyjdzie do mnie!-krzyknęłam walac piescią w drzwi. Weszłam do własnego małego koncika usiadłam na łózku i czekałam. Po minucie do pokoju wparowali wszyscy,których zawołałam. Schowąłam wzrok.
-powiedziałaś mu?!-zapytałam z lekka wkurzona. Grell podszedł do swojej siostry i zaczał jej coś wyjaśniac. Nie wiedziłam co zrobić. Czułam sie jak w kołowrotku nie ważne ktora ze stron wybiore i  tak trafie na sam początek.

<Grell?Angel?Starshine?Axana?>

Od Corvusa


Ruszyłem przed siebie , na plecach trzymając śpiącego Kruka. To on , a nie ja trzymał ostatnią wartę w nocy , więc mu się należy , zresztą wolę wybierać drogę bez jego ciągłych komentarzy. Zjechałem po ubłoconej części pagórka , niemal w całości pokrywając się brudem. Jakimś cudem , a dokładniej za pomocą umiejętności niezwykłych jedynie Kruk i miejsce wokół niego pozostało czyste. Z uśmiechem wszedłem do lasu , biegając w każdą stronę i szukając - czegokolwiek właściwie. Po godzinie latania w każdą stronę po terenie udało mi się znaleźć dwa dziwnie pachnące kwiatki , fioletowego muchomora , biały kamyczek , który wygląda jakby połknął jajko oraz kawałek kartki z jakimś rysunkiem , którego nie mogę zrozumieć - wszystko wylądowało w mojej torbie.
-Gdzie ty nas zgubiłeś ? - zapytał Kruk , budząc się i dziobiąc mnie w ucho. Uśmiechnąłem się.
-Też miło mi cię widzieć. - powiedziałem - Nigdzie nas nie zgubiłem ! Tam są jakieś wilki ! - dodałem po chwili.
-Co z tego ? -
-Usiądziemy , popatrzymy ? - powiedziałem.
Zrezygnowany ptak , siadając mi na ramieniu , wspólnie ze mną przyglądał się kilku wilkom.


<Inne wilki , dostarczy ktoś rozrywkę ? >

Powitajmy Corvusa!


Imię: Corvus
Wiek: 2 lata ( Wolniej się starzeje )
Płeć: Basior
Moce: Iluzja , Krucze skrzydła , Ptasi przyjaciele , Rozmowa ze zwierzętami / ludźmi
Na czym polegają moce?:
*Iluzja - tworzy niezwykle realne przedmioty , stworzenia , a nawet otoczenia ! Takie , że "jabłka" można nawet zjeść ...
*Krucze Skrzydła - w sekundę potrafi sprawić , że jego ( normalnie niewidoczne ) skrzydła pojawiają się i ... są. Zwyczajnie "wyrastają" mu krucze ( tyle , że z 3x większe ) skrzydła , w przyspieszonym tempie.
*Rozmowa ze zwierzętami/ludźmi - jako człowiek umie rozmawiać ze zwierzętami , jako wilk z ludźmi , potrafi porozumieć się z każdym stworzeniem.
Żywioł: Mrok
Charakter: Cichy , skryty , przyjacielski , ogólnie wszystko zależy od towarzystwa ...
Patron: Hades
Stanowisko: Strażnik
Zauroczenie: A kto by chciał ?
Rodzina: Zostawili go , jako najsłabszego z miotu. Zajęły się nim ptaki , kruki , do dziś jego rodzina.
Talizman:

Jako człowiek:


Towarzysz :

(Obrazek na zdjęciu wilka)
Imię: Kruk
Wiek: 2 lata
Rodzaj: Ptak , kruk
Płeć: On
Moce :
*Ptasi Przyjaciele - potrafi wezwać każdego ptaka na pomoc z zasięgu ok. 2-3 km.
*Mowa - umie mówić , jak Corvus - zrozumiale dla każdego.
*Przemiana - przemienia się w czarnego lisa , zachowując swoje moce :



Od Nuit C.D. Swiftkill, Assuva

Patrzyłam, jak Swiftkill z nadzieją patrzy na basiora, w jej oczach widac było prawdziwą miłość. Zeby dac im odrobinę prywatności, skoczyłam do wody - moja obecność raczej nie była tam potrzebna. 'Mam tylko nadzieję, ze mnie zawołają, jak skończą' - pomyślałam i zanurkowałam.

(Swiftkill? Assuva? Jak z Wami będzie? :3 )

Od Nuit C.D. Benchmade

- Tak - mruknęłam i wysłuchałam wilka. - Nie, Benchmade, to nie była gra. Po prostu wszystko stało się dla mnie zbyt szybko.
- Cos jeszcze? - zapytał smutny.
- Nie traćmy nigdy wiary w uczucia - zacytowałam jego wiersz.
- A czy jest w co wierzyć? - zapytał, patrząc mi w oczy.
- Tak - odparłam zarumieniona - Ale musisz mi dać trochę czasu.
W jego oczach zajaśniała nadzieja, a ja pomyślałam, że jest naprawdę uroczy i liznęłam go w policzek.

***

Gdy pojawiłeś się na mej drodze
Jak anioł jasny z nieba
Zrozumiałam, czego brak w mym życiu
Czego do szczęścia mi trzeba

Jesteś balsamem dla mojej duszy
Gwiazdą i drogowskazem
Pragnę, byś został moją ramą
A ja Twym będę obrazem

Postaw więc pieczęć na moim sercu
I uczyń mnie swą poddaną
To czego pragnę to kochać Ciebie
I być przez Ciebie kochaną

Starshine CD Rose

Podczas gdy pozostali zajęli się płaczącą Rose, ja zaczęłam powoli odsuwać się do tyłu. Krok po kroku odległość między mną a grupą stawała się coraz większa. Nie miałam pojęcia co teraz zrobić. Byłam w tej chwili zupełnie niepotrzebna... Na nic się zdadzą moje marne moce, zawadzałabym tylko w walce. To nie była ucieczka, nie stchórzyłam... To coś innego. Do tej pory nikt nie zauważył, że się oddalam. Ponieważ w każdej chwili mogło się to zmienić, obróciłam się plecami do przyjaciół a przodem do obranego kierunku, żeby móc biec i... Tuż przed sobą zobaczyłam stojącą Eden. Zaskoczona cofnęłam się nieznacznie.
-Znowu się spotykamy -uśmiechnęła się złośliwie. Dopiero po chwili udało mi się wydobyć z siebie jakikolwiek dźwięk. Krzyknęłam przerażona najgłośniej jak tylko mogłam i w tym momencie moi przyjaciele odwrócili się w moją stronę.
-Co jest? -spytali niemalże jednocześnie. Byli zupełnie spokojni, tak jakby... nie widzieli Eden?
-Tu jest... Chwila -przerwałam rozglądając się dookoła w  poszukiwaniu wrogiej postaci. Zupełnie zniknęła... - Już nic, nieważne-odpowiedziałam zdezorientowana tym co się działo.
Angel pomogła Rose podnieść się z ziemi i grupa zaczęła szukać jakiegoś bezpieczniejszego miejsca. Ja poszłam w drugą stronę. Zatrzymałam się, gdy w jakiejś odległości przede mną znów pojawiła się wiedźma. Już nie zwracałam na nią uwagi. "Nie mogę się bać! Nie mogę! To tylko przywidzenie!" -wmawiałam sobie zbliżając się do wroga. Eden trzymała w ręce mały, znajomo wyglądający nóż. Z wzrokiem wbitym w ziemię szłam nadal do przodu. A gdy w pewnym momencie spojrzałam do góry... Usłyszałam charakterystyczny dźwięk, kiedy przedmiot leci z dużą szybkością a potem poczułam jak owy przedmiot rozcina mi skórę na policzku. Rana nie była szczególnie głęboka, ale czułam ją wyraźnie. Wytarłam wierzchem dłoni spływającą po twarzy krew.
-Przykro mi, nie trafiłaś! -krzyknęłam do Eden śmiejąc się.
Moi przyjaciele obrócili się po raz kolejny, żeby zobaczyć co znowu wyprawiam, ale tym razem na ich twarzach widać było zdziwienie.
-Tam jest -wskazałam uśmiechnięta przyjaciołom na zdenerwowaną swoim niepowodzeniem wiedźmę.

<Zajmiecie się nią? >_< Wątpię w swoje siły>

Swiftkill CD Nuit





- Słuchaj jeśli o mnie chodzi. To mogę Cię pocieszyć wierszem. -Powiedziałam.
- Jakim? -Zapytała.
- Wszyscy jesteśmy przyjaciółmi i to nie byle jakimi,
nie zwykłymi, lecz najlepszymi,
nie tylko Ty i ja, jest jeszcze osób parę,
z którymi do grobowej deski zostanę.

Lojalni, pomocni, jest takich osób kilka,
w końcu wilk siłą watahy, wataha siłą wilka,
razem, w jedności wszystko przetrwamy,
każdą przeszkodę z łatwością pokonamy.

Jesteśmy szczeniakami, lecz w końcu dorośniemy,
dostrzegamy co jest ważne, sens zrozumiemy,
przyjacielem nie jest ten co pieniądze nam dał,
tylko ten co od zawsze nas wspierał.

Jeden za wszystkich, tworzymy rodzinę,
będąc jej członkiem, wiem że nie zginę.
Na koniec dodam słów ode mnie kilka,
Pamiętaj: Wilk siłą Watahy, Wataha siłą Wilka. -Wyrecytowałam.
- Kto to skomponował? -Zapytała.
- Rive. On jest z innej watahy. -Poweidziałam.
- Aha... Zobacz jakiś wilk iidzie! -Powiedziała.
A był to czerwono- czarno- biały wilk. Podbiegłam do niego razem z Nuit.
- Witaj! -Przywitałam basiora.
- Witaj! -Za mną powiedziała Nuit.
- Witajcie! -Powiedział. -Mam na imię Assuva.
- Ja Nuit, a to Swiftkill. -Przedstawiła mnie.
- Chcesz z nami pozwiedzać? -Zapytałam.
- Pewnie! -Powiedział.
- Co wolisz? -Zapytałam. -Wodopój czy Molo?
- Wodopój. -Powiedział.
- Doszliśmy na miejsce.
- Oto i wodopój. -Oznajmiłam.
- Nuit mam odpowiedź na tamto pytanie. Wpadł mi w oko Assuva. -Powiedziałam.
- Jak to?! -Powiedziała. -Przecież ledwo go znasz, a jesteście nieśmiertelni.
- I co? -Powiedziałam.
- Zresztą to twoja sprawa. -Powiedziała.
- Assuva? -Zapytałam.
- Tak? -Zapytał.
- Wiem, że dopiero się poznaliśmy, ale i tak bardzo mi się spodobałeś. Czy chciałbyć no zostać moim chłopakiem? -Zapytałam. Wiedziałam co mówię bo to jest miłość od pierwszego wejrzenia.
- Wiesz co... -Niedokończył.
- Swiftkill! Assuva! -Krzyknęła Nuit.
- Co?! -Zapytałam.
- Chodżcie na Molo. -Powiedziała.
Byliśmy na miejscu.
- Chwila Nuit. -Powiedziałam.
- To jak? -Zapytałam.
( Nuit? Assuva?)

Benchmade CD Nuit

W moim sercu była kompletna burza. Uczucia mieszały się miłość była smutkiem i żalem. W moim sercu sam układał się wiersz.
Nad taflą wody pochylona
Usiadła miłość niespełniona
Spogląda smętnie w swe odbicie
Wspomina smutne swoje życie.
W serduszku pełnym złej goryczy
Ukryła blask i czar słodyczy
Już nie potrafi iść swą drogą
Będzie siedziała nad tą wodą.
W swym wielkim smutku i rozpaczy
Pragnie spełnienia, czy je zobaczy?
Nad lustrem wody się pochyla
Odbiciem pragnień jest ta chwila.
Podczas zadumy nad swym losem
Płacze łez deszczem, pociąga nosem
Jak kwiat spragniony wody życia
Miłość chce znowu wyjść z ukrycia.
W źródełku wody znaleźć wiarę
Wraz ze spełnieniem stworzyć parę
I iść we dwoje w ten świat rozkoszy,
Czy myśl przecudna ten żal rozproszy?
Niech jej nadzieja towarzyszy,
Może serduszka głos usłyszy
Nie będzie w wodzie się przeglądać
Z tęsknotą, żalem w dal spoglądać.
I tak to miłość niespełniona
Siedziała sama, rozmarzona
Nad swym spełnieniem zadumana,
Może nie będzie kiedyś sama,
Może znów kochać będzie mogła,
Może nadzieja by radość wzmogła
Nie traćmy nigdy wiary w uczucia
Wiara dodaje sił i poczucia,
Że jeszcze wszystko w życiu przed nami
Choć czasem znika grunt pod stopami,
Lecz warto w sobie miłość rozgrzewać
Wtedy spełnienie znów będzie śpiewać. -Myślałem.
- Prysły moje marzenia
Nie są już do spełnienia
Powiedz miła co się stało
Że nie czujesz do mnie nic
Czy twa miłość i kochanie
To chwilowe zabawianie.
Obiecałaś tak wierzyłem
Cóż, się strasznie pomyliłem
Miej odwagę przyznaj szczerze
To była gra, teraz w to wierzę
Lecz zostaną wspomnienia
I żal w sercu nie do wyleczenia. -Mruknąłem cicho.
- Co powiedziałeś? -Zapytała.
- Nic. -Powiedziałem.
- Nie na pewno coś powiedziałeś. -Powiedziała.
- Nie to zupełnie nic. -Odpowiedziałem.
- To był wiersz prawda? -Zapytała.
- Chcesz wiedzieć co to było? -Zapytałem.
(Nuit? Nie mam pomysłu -.-)

czwartek, 18 kwietnia 2013

Rose CD Greill'a

-Na Zeusa...-szepnelam. Polozylam sobie reke na brzuchu. Poczulam kopniecie. Z oczu pociekly mi lzy.

<Greill? Angel? Starshine? Nightrun?>

Od Nuit C.D. Benchmade

Dotarliśmy. Jezioro Zachodu Słońca powinno teraz odsłonić przed nami tajemnice naszych serc. Pocałowałam go. Wciąż miałam wątpliwości. 'Zgodzić się.. Nie zgodzić.. Zgodzić.. Nie zgodzić..' kołatało mi się w głowie. I nagle poczułam to głęboko w sercu.
- Benchmade, nie mogę się zgodzić na te oświadczyny - mruknęłam cicho, a po chwili dodałam głośniej - Chyba nie jesteśmy sobie przeznaczeni..
- Jesteś tego pewna? - zapytał zraniony.
- Tak. - spojrzałam basiorowi w oczy - Ale nie oznacza to, ze będziemy wrogami. Wciąz chcę się z Tobą spotykać. Tylko nie bierzmy tego slubu. Myślę.. Myślę, że za krótko się znamy..
- Tylko przyjaciele, tak? - zapytał z ostatnią nadzieją w głosie. 'No tak' - pomyślałam 'w końcu nadzieja umiera ostatnia'
- Tak, Benchmade, tylko przyjaciele.

(Benchmade?)

Od Nuit C.D. Swiftkill

- Jasne, czemu nie? - uśmiechnęłam sie i poprowadziłem ją w kierunku molo.
Na miejscu skoczyłam do wody, chwilę później zrobiła to takze wilczyca. Jednak nie miałam ochoty na zabawę, sprawa Benchmade i mnie nie dawała mi spokoju.
- O czym tak myślisz? - zapytała wilczyca
- Wciąz o tym samym.. - mruknęłam.
- Cóż, skoro aż tyle o tym myślisz.. To moze nie powinnas? - mruknęłam cichutko.
- nie wiem, Swiftkill, naprawdę nie wiem...

(Swiftkill? Wybacz, totalny brak weny x.x )

środa, 17 kwietnia 2013

Grell CD Rose

  Uśmiechnąłem się niebezpiecznie i skłoniłem jej lekko.
- Tak Rose, tak będzie... - oczy zaczęły mi błyszczeć na zielono i przywróciłem się do mojej jaskrawej postaci - Nareszcie jakaś godna przeciwniczka... - zaśmiałem się upiornie.
Obecnym przeszedł dreszcz po plecach. Czułem, jak rozbudza się we mnie ta piękna, mordercza, bezwzględna pasja.
- Zmienić kamień w szmaragd, srebro w złoto, śmierć w życie, a umiłowanie w nagrobek... To właśnie to, co powinni robić shinigami! - powiedziałem. Poniosło mnie tak, że zacząłem rozsiewać tę moją śmiertelną aurę nicości, w której dryfowały płomienie życia.

 Zamknąłem oczy i siłą woli przywołałem płomień Eden. Oblizałem sobie usta. Zacząłem ją dręczyć... Wsadzałem palce w niebieski ogień i ściskałem, co musiało powodować u wroga przynajmniej zaburzenia w oddychaniu. W myślach powtarzałem mojej ofierze:
,,To już koniec skarbie, pamiętaj, śmierć się do ciebie uśmiecha, pamiętaj ladacznico...'' - uśmiechałem się pogardliwie w stronę płomienia. Nagle przyszła ta upragniona wizja. Stałem natchniony i widziałem co się dzieje. Ogarnęło mnie przerażenie, otrząsnąłem się i wszystko zniknęło. Dziewczyny odetchnęły z ulgą. Otworzyłem szerzej oczy.
- Rose, ona jest gdzieś w tym domu wśród nas... - powiedziałem.

< Rose, lub ktokolwiek z obecnych? >

Rose CD Greill'a

-Aha... Ale skad mamy pewnosc, ze ona nie przeszla za mna do swiata ludzi?
-Zadnej...-powiedzial. Zapadla cisza.
- Greill... Pamietasz jak nie pozwolilam ci zabic napastnika?
-Mhmmm.
-Skoro Starshine nie dala rady jej zabic... To chyba tylko ty jako shiningami dasz rade. Zabij ja, ale potem pozwol mi wbilc noz Narcyza w jej serce.

<Greill?>

wtorek, 16 kwietnia 2013

Grell CD Rose

  Zamyśliłem się na chwilę.
- Wizja... - powiedziałem cicho - ...On cię zastrasza Rose, wiedziałem, że to coś poważniejszego...
- A wiesz kim jest ta Eden? - spytała Angel.
- To... Wiedźma, najzwyklejsza czarownica... - powiedziałem machając ręką - ...Może zmieniać się w mężczyznę lub kobietę gdy chce, więc dokładnie nie wiem, jakiej płci jest to stworzenie... Ale w każdym razie to niebezpieczne, bardzo... - spojrzałem  z troską na Rose.
Przez chwilę panowała cisza.
- Rose... - powiedziałem po chwili - ...Nie możesz wrócić do watahy, dopóki nie urodzisz dzieci... Jeśli we śnie przekazano ci, że wyjęła ci żołądek... Ona może chcieć zabić nie tylko Narcyza, ale również ciebie i twoje potomstwo... - powiedziałem wzruszając w geście bezsilności ramionami.

( Rose? )

Grell CD Lyki

  Doznałem wstrząsu... Ten głupi demon... Na moją kosę śmierci, jak ja ich nienawidzę. Wtuliłem się mocniej w Lykę.
- Nic ci nie jest? - spytałem troskliwie.
- Nie wiem... Chyba, chyba nic... - moja narzeczona odparła cicho.
Spoglądałem nienawistnym wzrokiem na Claude'a Faustusa.
- Lyka, powiedz mi, że to on urządził tak... Axanę? Powiedz mi, co się właściwie stało?
Angelina ( Lyka ) zamknęła oczy i westchnęłam
- Axi będzie zła, ale muszę ci to powiedzieć. Alois wydłubał jej lewe oko przy śniadaniu a Trojaczki je opatrzyli, oni też wyglądają na demony... Ale proszę, nie rób nic temu blondynkowi, ja chcę żeby umarł, ale to z kolei złamałoby serce Hannah.
Zrobiłem jednego wielkiego pokerface'a.
- Zabija go... Kiedyś... - warknąłem.
- Nie rób tego, ja i tak jestem szpiegiem Sebastiana i Ciela...
Wzdrygnąłem się.
- Ja zabiłem Sebastiana jakąś godzinę temu!
Lyka otworzyła szerzej oczy.
- Znasz ich?!
- A znam, to muszę przyznać...
Lyka nagle ryknęła śmiechem.
- Ja już mam dosyć tych demonów i ich rozwydrzonych panów, lepiej, żeby oni wszyscy zginęli, ale przypomniam - nie rusz Aloisa Trancy'ego... Chodźmy już do pozostałych, bo pan Mądry Pajączek Lokajski zaraz zepsuje im wieczór. Zostaniecie na jutro? Będzie tutaj bal, na którym mają być wszyscy z okolicy, w tym Sebastian i hrabia Phantomhive.
- Musiałbym spytać Rose o to, czy pozwoli zostać Angel i Starshine...

< Lyka? >

Marlow CD Sayona

Poczulismy kolejne kopnięcie, tym razem poprzedzone jednak ruchem.
-Tak.-powiedziałem.-A drugie moze będzie szpiegiem?

Saya?

Rose CD Angel

-Cześć.-powiedziałam kiedy zobaczyłam jak nadchodzą.-Właśnie miałam do was jechać. A i.... Greill to ci się może przydać w śledztwie.
-Słucham.-odparł.
-Miałam sen... w tym śnie byłam na polance i był tam Narcyz. On siedział nad rzeką w ludzkiej postaci i coś pisał... i przyszła kobieta... Eden... I przyłorzyła mu do piersi cos brzęcącego.. i zerwała medalion.. a on juz nie żył...-kiedy tak mówiełam z oczu pociekły mi łzy.-A potem Eden podeszła do mnie i wyjęła kawałek żelaza... zardzewiały i poszarpany... i wepchnęła mi go w brzuch.. i kręciła.. a pokilku minutach wyjęła go i.... i... tam na tym żelazie był mój żołądek...-ostatnie zdanie wręcz wyszeptałam.-Eden wyglądała jakoś tak.-powiedziałam i pokazałam im sporządony przeze mnie rysunek:


<Greill? Angel, Starshine i Nightrun jak chcecie to też możecie dokończyć.>


Imię: Assuva
Wiek: 3 lata (nieśmiertelny)
Płeć: Basior
Moce:
*Lata -Lata mimo, że nie posiada skrzydeł.
*Trąba ognia- Posyła trąbę ognia, która może wyrzucić wilka w powietrze.
*Posyła błyskawice ognia- Posyła błyskawice, która może spalić porazić wilka.
*Moc uroku i klątw -Posyła rożne uroki i klątwy.
*Słyszy daleko od siebie- Słyszy na dalszą odległość i lepiej od innych wilków.
Żywioł: Ogień
Charakter: Jest wrażliwy, upartym, często obrażającym się . Można zranić go jednym słowem, lecz nie daje po sobie tego poznać. Jeżeli ktoś zdobędzie jego zaufanie dopiero wtedy widzi jaki jest naprawdę... przyjacielski, pełny życia. Kiedy obdarza kogoś zaufaniem i przyjaźnią to na zawsze. Bierze odpowiedzialność za swoje czyny.
Patron: Demeter
Stanowisko: Opiekun szczeniąt
Zauroczenie: Kocha Swiftkill
Rodzina: Benchmade, ale chyba On o tym nie wie.
Talizman:

Jako człowiek:

poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Angel C.D. Nightrun'a


- Właśnie do niej wracamy. Ostatnio miała trudne przeżycia. Musimy teraz ją wspierać i jeszcze ta ciąża...
- Rose jest w ciąży?!
- Tak z Narcyzem, ale on odszedł... z resztą wszystkiego dowiesz się w drodze. Ktoś Ci wyjaśni. - Ruszyliśmy w stronę chatki. Rose zastaliśmy przy jej koniu. Nightrun podszedł bliżej.

<Nightrun? Rose?>

Bemchmade CD Nuit



W drodze chciałem jej coś zaśpiewać.
 
 - Co to za piosenka? -Zapytała.
- Sam ją napisałem dla Ciebie. -Powiedziałem.
- Naprawdę? Bardzo mi się podoba! -Powiedziała.
- Super! Auuuuu! -Zawyłem.
Doszliśmy na miejsce.
*cmok* *cmok* *cmok* *cmok*
(Nuit?)



Swiftkill CD Nuit


- Nikt. Ty masz prawdziwe szczęście Benchmade Ci się oświadczył. Ja na twoim miejscu bym się zgodziła jest bardzo ładny i fajny.-Powiedziałam.
- Ja nie wiem. Znamy się za ledwie kilka dni. Uważasz, że to przetrwa miesiące, lata, wieki? - Zapytała.
- Moim zdaniem tak. -Powiedziałam.
- Nie wiem... Nie poruszajmy tego tematu. -Powiedziała.
- Okay. -Odpowiedziałam.
- Nuit a jest tu jakiś most a może Molo? -Zapytałam.
- Tak. -Odpowiedziała.
- Pójdziemy na Molo? -Zapytałam.
(Nuit?)

Revi CD Echo


- No naprawdę śmieszne -Powiedziałam.
- Ciszej Terra idzie! -Szepnęła mi do ucha Echo.
- Wiejemy! -Krzyknęłam.
- Pobiegłyśmy nnad Jezioro Zachodu Słońca.
- Ale była zabawa! -Krzyknęłam.
- Ciszej tam są wilki. -Powiedziała szeptem.
- Co one robią? -Zapytałam.
- Nie wiem. -Powiedziała.
- Oddalmy się. Chodźmy na Polane Tysiąca Westchnień co ty na to? -Zapytałam.
(Echo?)

niedziela, 14 kwietnia 2013

Echo CD Revi


- Jasne! - powiedziałam z uśmiechem - Tylko gdzie?
- Chodźmy się pobawić nad domem Terry!
- Dobra! A gdzie to?
- Nie wiem...
Zaśmiałyśmy się.
- Popytamy się później - powiedziała moja towarzyszka.
Podbiegłyśmy do pierwszego napotkanego wilka. Drobna, aczkolwiek dość mroczna wilczyca wskazała nam drogę i powiedziała, że Terra ma dość specyficzny charakter i lepiej z nią nie zadzierać. Nie przejmując się jej słowami (których i tak nie zrozumiałyśmy) pobiegłyśmy we wskazanym kierunku. Przystanęłyśmy na mostku. Spojrzałam na strumień.
- Śmieszne te ryby... - powiedziałam przerywając ciszę.

<Revi?>

Od Nuit C.D. Benchmade

- Benchmade.. Ja.. Nie wiem.. - mruknęłam - Za mało się znamy..
- Jak to? Nie wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia? - zapytał zdziwiony.
- W zakochanie. Ale nie w miłość. - odparłam basiorowi.
- Czym to się różni? - odparł zdezorientowany.
- Miłość jest na całe życie, Benchmade, a ja jestem wieczna.
- Ja też!
- Benchmade.. Chodźmy nad Jezioro Zachodu Słońca..
- Ale .. po co..?
- Jest pewna legenda.. Jeśli się tam przyjdzie i pocałuje ukochaną lub ukochanego można się dowiedzieć, czy to prawdziwa miłość..
- Potrzebujesz tego? - zapytał zraniony.
- Bardzo.

Więc ruszyliśmy. W głowie wciąż siedziała mi piosenka, którą śpiewał Benchmade. Chociaż miał świetny głos, zdecydowanie wolałam oryginał. Zaczęłam nucić pod nosem.

















- Co to jest? - zapytał zdziwiony.
- Oryginał, Benchmade, oryginał.. - mruknęłam i wróciłam do śpiewania.

(Benchmade? )

Od Nuit C.D. Swiftkill

- Dlatego, bo poznałam Cię i należysz do mojej watahy. Jesteśmy teraz jak rodzina. A rodzina musi się wspierać - uśmiechnęłam się do wadery - No już, rozchmurz się, przestań płakać!
- Ale po co? - mruknęła zapłakana.
- Nigdy nie poznamy całego dobra, jakie może dać zwykły uśmiech. - zacytowałam.
- Czyje to?
- Nie wiem, gdzieś usłyszałam, ale bardzo mi się spodobało - uśmiechnęłam się. - Może opuśćmy to smutne miejsce. Znasz jakieś fajne?
- Nie, nie miałąm z kim zwiedzać - jej pysk znów posmutniał.
- Hej, więc właśnie dostałaś prywatnego przewodnika, moze nie zna wszystkich terenów, ale jest świetny! - zasmiałam sie i odrzuciłam grzywkę.
- No skoro tak - nieśmiało się uśmiechnęła
- Pierwsze miejsce, które odwiedzimy to Jezioro Zachodu Słońca - powiedziałam tonem prawdziwego przewodnika i ruszyłyśmy przed siebie - Ktoś mi kiedyś mówił, że jeśli się tu przyjdzie i pocałuje ukochaną albo ukochanego wilka, to można się dowiedzieć, czy to prawdziwa miłość. Ale podobno nie wszyscy chcą to wiedzieć. Nie chcą zniszczyć wspaniałego życia, rodziny...
- Nie dziwię im się.
- Ja też, ale co poradzić? Różnie na świecie bywa.
- A chciałabyś z kimś tu przyjść?
- Tak.. Chciałabym przyjść tu z Benchmade'm. Wiesz, oświadczył mi się i nie jestem pewna, czy się zgodzić...
- To powinno być dobre rozwiązanie. - uśmiechnęła się.
- No widzsz? Już masz przyjaciółkę w watasze - roześmiałam się - jesteś pierwszą osobą, która o tym wie.
- Naprawdę? - zdziwiła się
- No jasne - odparłam uśmiechnięta - A Tobie ktoś wpadł w oko?

(Swiftkill?)

Uwaga!

Oświadczam, że wilki znajdujące się na liście poniżej zostały wypisane z watahy, ponieważ nie pisały opowiadań!!

  •    Sebastian
  •     She
  •     Amanta
  •     Kiara
  •     Raydan
  •     Akiki
  •     Kifo
  •     Severus
  •     Mack
  •     Toshhiba
  •     Cola
  •     Coel
  •     Saragina
  •     Luck
  •     Undertaker
  •     Deniro

sobota, 13 kwietnia 2013

Swiftkill CD Nuit


- Jak widzisz jestem zieloną waderą. -Powiedziałam.
- Tak widzę. -Powiedziała.
- Jestem też nieśmiała. -Powiedziałam.
- Aha... -Powiedziała.
- Nie mam co opowiadać. -Powiedziałam płacząco.
- Nie martw się. Nie płacz. -Powiedziała.
- Przecież jestem nic nie znaczącą waderą! Nikt mnie nie lubi! Nikt mnie nie zna i nie chcę żeby mnie ktoś znał! Będą się ze mnie śmiali! -Płakałam.
- Nie płacz proszę Cię. Wiem, że Ci smutno. Ja jestem tu i Ci pomogę jeśli tylko chcesz. -Powiedziała i pogłaskałą mnie po plecach.
- Ty ze mnie pocieszasz z litości czy dlatego bo mnie trochę znasz?
(Nuit?)



Lyka CD Greilla


-Tak!!-krzyknęłam podskakując. Byłam chyba najradośniejsza dziewczyną w całym tym zakichanym Londynie. Grell podnósł się z kleczka, a ja od razu rzuciłam sie na jego szyje. Nie mogłam uwierzyć w to co sie właśnie stało. To było...hm... coś NAJWSPANIALSZEGO.  Pocałowałam go delikatnie w usta po czym póściłam z mojego uścisku. Zaśmiałam obkrecajac. Nie patrzłam gdzie się kieruje po prostu wirowałam gdzie sie da. Czułam sie tak wspaniale jak nigdy wcześniej. Nawet na chwile nie robiło mi sie niedobrze. Byłam przyzwyczona do obrecania sie we wzgledu że robiłam to często gdy byłam w powietrzu. Momentami unosiłam sie nad ziemie jednak obiecujac sobie ze nie bede używała magii za każdym razem znów stałam na bezpieczniej ziemi. Słyszłam śmiech Grella. Nie przejmowąłm sie niczym. Nawet zapomniałam o tej okropnej nocy, w która to walczyłam z panem krawatem. Jak na słość własnie sie pojawił. Wirujac wpadłam na niego a on złapał mnie za reke swoja żelazną reką. Poczułam jak podnosi mnie nad ziemie.
-Lyka!!-krzyk Grella pojawił sie zqa moimi plecami. Lokainka nie pusczał mnei ze swojego uścisku, a jak na złość ścisnał ręke jeszcze mocnej. Przeklnęłam pod nosem. Wyrywałam sie ale to na nic.
-Znazała sie nasza mała zguba-zasmił mi sie w twarz po czym ja kolanem walnęłam go w brzuch. Na ułamek sekundy zgiał sie z bólu ale na moje nieszczeście to demon.
-Puszczaj ją!!-Grell wrzeszczał na całe gardło. Odwróciłam się na wpół. W oku zakreciła mi sie łza.
-Jak sobie życzysz-lokainka zaczał mną chuśtać. Pokreciłam głową. Wiedziłam dokładnie co chciał zrobić. W pewnym momencie pusił mnie a ja nie używajac magii walnęłam o drzewo. Nie mogłam sie ruszać. Oczy miałam na wpół zamkniete.
-Yka-poczułam jak Grell rozpaczliwie mna trzacha.
-Greill-szepnęłam wyczerpana po czym zamknęłam oczy. Czułam jak padam na ziemie. Słyszałam odgłosy walki jednak nic nie mogłam poradzic. Byłam w wielkiej kropce. Przed oczami miałam wizje wszystkich tych zdarzeń od kąd przyjechaliśmy do tej rezydencji. Zacisnęłam pieść "Nie poddam sie" powtarzłam cobie w głowie. Podniosłam sie chwiejac na nogach. Zakreciło mi się w głowie wiec szybko złapałam  sie drzewa, której miałam obok. Zaczłema zbliżać sie do walczących.
-Ty gnojku!-Grell jak zwykle wrzeszczał na rozbawionaga lokainke, który złatwościa omijał ego ciosy.
-Stop!!!-wydarłam sie ja i Alois,który nagle pojawił sie po drugiej stronie ogrody. Kłoda ukłonił sie po czym poszedł za soim małym przełożonym. Czułam jak Grell mnei ściska.

<Grell?>

Benchmade CD Nuit

Chciałem zaśpiewać jej piosenkę i tak zrobiłem.
- Mam dla Ciebie dwa prezenty. -Oznajmiłem.
- Jakie? -Zapytała z błyskiem w oczach.
- Oto jeden z nich. -Powiedziałem.

- Wow! Nie wiem co powiedzieć! -Powiedziała.
- To nie wszystko! -Powiedziałem.
- Jak mówiłem "Czy zostaniesz moją partnerką?" to było pytanie czy zostaniesz moją dziewczyną a to jest co inne. -Powiedziałem
- Nuit czy uczynisz mnie najszczęśliwszym basiorem na całym świecie? Czy zostaniesz moją żoną? -Zapytałem i dałem jej to.


(Nuit? I jak podobałą się piosenka?)

Od Revi

Pierwszy dzień w watasze. Tyle nowych wilków do poznania i oczywiście Alfa.
- Halooooooo! Jest tu ktooooś? -Krzyknęłam.
- Jeeeeeestttttt! -Krzyknął tajemniczy głos.
- Aaaa ktoooo? -Krzyknęłam.
- Wiilkkkkkk! -Krzyknąłe tajemniczy głos.
- Aaaaaa gdzieeee jeeesteeeś? -Krzycząco zapytałam.
Podszedł do mnie ten wilk do którego krzyczałam.
- Hej. Ja jestem Revi. A ty? -Zapytałam.
- Echo. -Oznajmiła wilczyca.
- Znasz trochę terenów? -Zapytałam.
- Nie za bardzo. -Powiedziała. -Ale może pójdziemy poszukać jaskini Alfy co ty na to?
- Pewnie! To chodźmy! -Powiedziałam.
- A którędy? -Zapytałam.
- Nie wiem. -Mruknęła. Może po drodze zapytamy jakiegoś wilka?
- To chodźmy już! -Krzyknęłam.
Po drodze spotkaliśmy wilka.
- Wiesz gdzie jest jaskinia Alfy? -Zapytałam.
- Nie musicie jej szukać. -Powiedziała.
- Jak to?! -Powiedziałyśmy razem.
- Ja jestem Rose Alfa Watahy Żywiołów.
- A...Alfa? -Zapytałyśmy chórem.
- Tak. -Oznajmmiła.
- Aha... Dziękujemy i dowidzenia! -Porzegnałyśmy się.
- Żegnajcie! Pa!
Poszłyśmy trochę dalej.
- Nie było tak źle. -Powiedziałam.
- No fakt. -Powiedziała.
- Może pójdziemy na wycieczkę? -Zapytałam.
(Echo?)

Od Nuit C.D. Swiftkill

Akurat zmierzałam w stronę wodopoju, gdy zobaczyłam nad jego brzegiem niedawno spotkaną wilczycę.
- Hej! Swiftkill!
- Hej.. - odparła zasmucona.
- Co się stało? - zapytałam
- Niee, nic..
- Kogo mam pogryźć, co? -warknęłam.
- Nie, nie, nikogo! Serio.
- To dlaczego tutaj siedzisz tak sama? Nie rozumiem..
- No bo wiesz.. Niby jestem w tej watasze już trochę, ale jestem dośc.. samotna..
- Wiesz? Tez tak miałam.
- Serio? - zdziwiła się - A Banchmade? Riven?
- Riven poznałam, gdy tak jak Ty teraz siedziałam sama, tyle ze nad Wodospadem Smutku. Było mi strasznie samotnie.. Z Riven trochę pobiegałyśmy, poznałyśmy się.. A potem Wy dołączyliście we trójkę w tym samym czasie - uśmiechnęłam się, wspominając - Banchmade, Echo i Ty.
- A teraz każdy z nas jest daleko od siebie.
- Wyjdź do wilków! Daj się poznać! Na pewno jesteś super!
- Skąd ta pewność? - mruknęła
- No dawaj, opowiedz mi coś o sobie - uśmiechnęłam się.

(Swiftkill?)

Od Nuit C.D. Banchmade

Spojrzałam w oczy basiora. Nie o to chciałam zapytać, zasadniczo chodziło mi o 'Czy zostaniesz moim nauczycielem pływania', bo woda była czymś, czego od zawsze się bałam.
Szczerze mówiąc, Banchmade zaskoczył mnie swoim pytaniem. Znaliśmy się tak krótko, czy to możliwe, żeby to mogło przetrwać lata?
- Banchmade?
- Tak?
- Czy masz świadomość, ze wilki dobierają się raz na całe życie?
- Tak. - odparł z przekonaniem.
- A że my jesteśmy nieśmiertelni?
- Tak.
- I że będziemy spędzać razem kolejne miesiące, lata, wieki...?
- Owszem. Niczego innego nie pragnę, Nuit, - uśmiechnął się basior.
Nie myślałam nad tym, co odpowiedzieć. Zamknęłam oczy i wsłuchałam się w bicie swojego dotychczas samotnego serca.
- Tak, Banchmade, zostanę Twoją partnerką.

(Banchamde?)

piątek, 12 kwietnia 2013


Imię: Revi
Wiek: 1,5 (nieśmiertelna)
Płeć: Wadera
Moce: Lata, niewidzialność, zmiana koloru, ogłuszenie, rozmowa ze zwierzętami, przywołanie towarzysza
Na czym polegają moce?:
~Lata- Choć nie ma skrzydeł potrafi latać.
~ Niewidzialność- Potrafi zniknąć.
~Zmiana koloru-Potrafi zmienić kolor futerka na każdy kolor.
~Ogłuszenie- Gdy jest niewidzialna może ogłuszyć przeciwnika na 1 min. nie wychodząc z trybu niewidzialności.
~Rozmowa ze zwierzętami- Może rozmawiać z każdym zwierzęciem.
~Przywołanie towarzysza- Przywołuje swojego towarzysza.
Żywioł: Ziemia
Charakter: Miła, ładna, wierna, silna, mądra, kochana, gotowa oddać życie, agresywna
Patron: Artemida
Stanowisko: Gdy dorośnie chce zostać łowcą
Zauroczenie: Za młoda...
Rodzina: Nie cierpi jej. Gdy się urodziła była już kulą u łapy. Została porzucona gdy miała 1 tydzień.
Talizman:

Jako człowiek: Nie cierpi ludzi. Z tej Watahy jakoś ich zniesie.


Towarzysz:

Imię: Coby
Wiek: 1 rok (nieśmiertelna)
Rodzaj: Tygrys
Płeć: Samica
Moc: Super szybkość, żelazne pazury
Na czym polegają moce:
~Super szybkość- Ma taką moc która dodaje jej szybkości.
~Żelazne pazury- Łamie nimi różne rzeczy.

Od Swiftkill

Siedziałam samotnie przy wodopoju mocząc łapę w nieruchomej tafli jeziora. Cieszyłam się, że dołączyłam do watahy, ale teraz jest mi smutno siedząc tak widziałam rozbwione i wesołe wilki bawiące się razem. Ja siedziałam sama bez nikogo z kim mogłam porozmawiać.
Poszłam na Molo moczyłam mojązupełnie już szarą mokrą łapę. Wtedy usłyszałam kroki jakiegoś wilka.
<Jakiś miły wilk dokończy?>

Nightrun CD Angel


-Ach to... To nic takiego-zaśmiałem się zakłopotany, odsuwając łapę w tył.
-A wrócisz do watahy, czy zostajesz ze swoimi przyjaciółmi...? -spytała Angel pomijając na szczęście temat gipsu.
Zmarszczyłem brwi.
-Chyba żartujesz! -odpowiedziałem szybko na co Angel nieco zbladła. Mówiłem jednak dalej- Nie ma innej możliwości. Albo wracam... Albo wracam. Jeśli tylko alfa się zgodzi. Rose, tak? A właściwie, to jak się miewa?... Bo jak się zgodzi to... A jest z wami może? -mój potok słów zdawał się nie mieć końca. Nie wiem, czy ktoś mnie w ogóle słuchał, ale jeśli nawet, nie usłyszałby ode mnie żadnej wzmianki o zostawaniu z moimi przyjaciółmi z zaprzęgu. Nie marzyłem o niczym innym tak bardzo jak o powrocie do watahy- To jak, jest tu gdzieś Rose?

<Nie chcę rządzić, ale kilka takich spraw organizacyjnych. Te zdarzenia teraz to chyba lepiej, żeby się działy po Waszej nocnej wyprawie. Tzn. właśnie wracacie do Rose z miasta.
A druga, to Rose się zgodziła na mój powrót .
 Czas na zakończenie: Angel?>

czwartek, 11 kwietnia 2013

Od Fantasia


Biegłam przez las. Uciekałam przed wilkami z sąsiedniej watahy. Wbiegłam na polanę. Zobaczyłam tam wilczycę.
- Oj, przepraszam to chyba twój teren - powiedziałam. - Kim jesteś?
- jestem Rose, samica Alfa Watahy Żywiołów.
- Mogłabym dołączyc?


( Rose, dokończysz? )

Od Bloodspilla cz.2 "Prawdziwy koniec"


Swiftkill wszystko widziała. Ja leżałem już martwy, ale w wielkiej nicości leżałem i podsłuchiwałem rozmowę Bogów.
- Ja uważam- Mruknął Hades -Że on powieniem trafić do Elizjum.
- Brawo dorze mówisz! -Powiedział Bóg Apollo.
- Kto tak uważa łapa w górę! -Krzyknął Posejdon.
- Wszyscy! Dobrze! -Powiedziała Artemida.
- Więc Bloodspillu powstań! -Krzyknął Apollo.
Obudziłem się w pięknej krainie zwanej Elizjum.
 
 
Odszedł od nas Bloodspill za zgodą właścicieła

Benchmade CD Nuit


-Tak bardzo mi się podobasz auuuuuu! -Powiedziałem.
- Mam pytanie... -Powiedziała Nuit.
- Jakie? -Zapytałem.
- Choć na Molo a Ci powiem. -Powidziała.
- Okey. -Powiedziałem.
Szliśmy dobrą godziny i doszliśmy.
- Jak tu pięknie auuuuu! -Zawyłem.
- Też tak uważam. -Powiedziała.
- To jakie to pytanie? -Zapytałem.
- Czy zo... -Niedokończyła pytania.
- Nie! To niedorzeczne żyby wilczyca pytała oto basiora. Przynajmniej dla mnie!
- Żyje się tylko raz! -Krzyknąłem w myśłach.
- Czy... Czy z...zostaniesz moją partnerką? -Wydusiłem z trudem.
(Nuit?)

środa, 10 kwietnia 2013

Od Bloodspilla cz.1 "Koniec"


Ruszyłem na moją ostatnią wycieczke po watasze. Zobaczyłem dwa wilki przy wodopoju.
- Hej Bloodspill! -Krzyknął Benchmade.
- Witaj. -Powiedziała Nuit.
- Coś taki ponury? -Zapytał Benchmade.
- Właśnie? A i Swiftkill cię szukała. -Powiedziała .
- Chciałem zobaczyć ostatni raz tereny watahy i wilki.
- Jak to?! -Krzyknął Benchmade.
- Nie możesz zrobić tego Swiftkill. -Powiedziałą Nuit.
- Czego nie robić Swiftkill? -Zapytałem.
- Bo ona się w tobie podkochuje. I nie znosła by tego. -Powiedziałą Nuit.
- Ale ja nie mogę tu dłużej zostać. Znalazłem zaginioną siostrę i dlatego odchodzę.-Powiedziałem.
- Jesteś tego pewien? -Zapytał Benchmade.
- Tak. Pójdę jej powiedzieć. -Powiedziałem.
Znalazłem Swiftkill przed jaskinią alfy.
- Swiftkill! -Krzyknąłem.
- T... tak? -Zapytała Swiftkill.
- Wiem że się we mnie kochasz, ale muszę odejść z watahy. -Powiedziałem i zanim coś wydusiła pobiegłem w las. Zatrzymali mnie Benchmade, Nuit i Echo.
- Gdzie tak pędzisz? -Zapytała Echo.
- Auuuuuu! -Zawyłem i pobiegłem, ale Benchmade złapał mnie za ogon i nie chciał puścić.
- Co się z tobą dzieje Bloodspill? -Zapytał.
- Nic! Zostaw mnie! Puszczaj! -Krzyczałem.
- Zostaw go proszę cię Benchmade. -Powiedziała Nuit.
Nie przypuszczałem, że oni mnie złapią i będą chcieli mnie zanieść do Terry.
- Terra! Terra! -Krzyczała Nuit.
- Tak? -Zapytała Terra.
- Bloodspillowi coś jest! -Powiedział Benchmade.
- Spokojnie. Już sprawdzam. -Powiedziała Terra.
- Bloodspill ma chore serce. Jego dawna miłość zginęła. -Powiedziała.
- Jedynym lekarstwem jest śmierć wilka.
- J... Jak to?! ŚMIERĆ! -Krzyknąl Benchmade.
- Niestety. Musi gdzieś zginąć. -Powiedziała ze smutkiem w oczach Terra.
- Zaprowadzę go tam gdzie znajdzie lekarstwo. Jeśli chcecie możecie iść z nami. -Powiedziała Terra.
- Ja idę! -Powiedział Benchmade.
- Ja też! Echo nie ma pewnie już poszła. -Krzyknęła Nuit.
- Pobiegnijcie na Najwyższą Górę w Okolicy.
Doszliśmy na miejsce.
- Auuuuuu! -Zawyłem.
- Wie co ma zrobić oddalmy się. -Powiedziała Terra.
Skoczyłem bez namysłu w locie słyszałem płacz Swiftkill. Przyszła zobaczyć co zrobię...

Angel C.D. Nightrun'a

- Na pewno miałeś jakiś powód. - Mówiłam półszeptem. - Ale teraz nie ma to znaczenia. Cieszę się, że mogłam Cię jeszcze zobaczyć. - Posłałam mu blady uśmiech. - A może chciałbyś wrócić do watahy? Do niczego Cię nie zmuszam, ale byłoby miło, ale... co się stało z Twoją łapą? - Usiadłam obok na krawężniku i spojrzałam na gips.

<Nightrun? Wrócisz?>

Od Nuit C.D. Banchmade


Spojrzałam uważnie na basiora.
- A dlaczego miałabym Cię nie lubić? - mruknęłam - znam Cię od kilku godzin!
- No nie wiem, tak jakoś pytam.. - zarumienił się. - A... Co z nim..?
- Z kim? - nie rozumiałam.
- Z no.. tym.. Deniro.. - basior usilnie unikał mojego spojrzenia.
Strasznie mnie to rozbawiło, po chwili nie mogła powstrzymać chichotu i zaczęłam trząść się ze śmiechu.
- Hej! - zawołał urażony.
- Wybacz - doprałam tłumiąc chichot - Ja? Ja i Deniro? - znów się roześmiałam - Ten basior nawet nigdy na mnie nie spojrzał!
Chyba wilkowi ulżyło, rozluźnił się, a po chwili mój śmiech się mu udzielił i razem tarzaliśmy się przy wodopoju, próbując złapać oddech. Kiedy daliśmy rade się opanować, odezwałam się do nowego kompana.
- Mam pytanie.
- Może zagramy w trzy pytania?
- Ekstra pomysł. Ale Ty zacznij.
- Zacznę od jakiegoś prostego.. Ulubiony kolor?
- Czarny i fioletowy - uśmiechnęłam się. - A Twój?
- Zielony.. Bordowy... Niebieski.. - zastawiał się.
- Tak ogólnie też moze być. - puściłam oczko do basiora.
- O, to swietnie - uśmiechnął się. - Moja kolej.
- no dawaj.
- Hm.. Ulubione mięso?
- Sarna - roześmiałam się, bo akurat zaburczało mi w brzuchu. - Moze pójdziemy na polowanie?
- To Twoje pytanie?
- Tak.
- Z przyjemnością - mruknął.
Pobiegliśmy w kierunku lasu, po chwili każde z nas złapało trop i podążało za inna zdobyczą. Po chwili oboje spotkaliśmy się z dorodnymi sarnami. Usiedliśmy pod drzewem i zaczęliśmy jeść.
- Hym. teraz znowu moja kolej.. To moje ostatnie pytanie tak? - upewnił się basior.
- W tej grze tak - roześmiałam się.
- Kto jest Twoją patronką?
- Artemida. - uśmiechnęłam się i odparłam z szacunkiem. 'Teraz moja kolej, raz się żyje..' pomyślałam i zadałam swoje ostatnie pytanie - Podobam Ci się?

(Banchmade?)

Towarzysz Benchmade'a

Imię: Omega
Wiek: 150 lat
Rodzaj: Gryf (powietrza)
Płeć: Samiec
Moc: Cofanie i przyspieszanie czasu, wachlarz powietrza
Na czym polegają moce:
*Cofanie i przyspieszanie czasu- Może cofnąć się w czasie by poprawić błędy popełnione przez wilki, ludzi i towarzyszy.
*Wachlarz powietrza- Odpędza deszcz, burze i inne zjawiska nie sprzyjające wilkom, ludziom i towarzyszom, ale może też popędzić zjawiska pogodowe.

wtorek, 9 kwietnia 2013

Oraz Break

Imię: Break
Wiek: 3 lata 5 miesięcy
Płeć: Basior
Moce: leczenie, rozmowa ze zwierzętami, moc przyczepienia, łażenie po drzewach i wszystko inne związane z naturą, wodne tornado, potrafi zamienić wodę w lód, wszystko co związane z wodą
Żywioł: ziemia
Charakter: miły, rzadko agresywny, odważny, sprytny, silny, z poczuciem humoru, lubi przebywać w grupach, wysportowany, przyjacielski, zacięty
Patron: Gaja
Stanowisko: zwiadowca
Zauroczenie: -
Rodzina: brak
Talizman: 
Jako człowiek: 
 



W nasze szeregi wstępuje Fantasia


Imię: Fantasia
Wiek: 2 lata (nieśmiertelny)
Płeć: wadera
Moce: gwiezdny pył, czaromowa, chodzenie po chmurach, latanie, układanie gwiazd, panowanie nad pogodą
Na czym polegają moce?:
czaromowa - może namówić każdego wilka żeby spełnił jej życzenia
gwiezdny pył - po śmierci może umieścić wilka wśród gwiazd
Charakter: miła, szczera, radosna, wesoła, pełna życia, rodzinna, odważna, odpowiedzialna, towarzyska
Patron: Uranos
Stanowisko: szpieg
Zauroczenie: Mack
Rodzina: Cleveleen, ale ona chyba jeszcze o tym nie wie...
Talizman:
 

I jej towarzyszka:

Imię: Chione
Wiek: 1dzień
Rodzaj: smok
Płeć: samica
Moc: zionie ogniem, smocza magia
Na czym polegają moce:
smocza magia...jest nieprzewidywalna

Maxie CD Cleveleen


Najpierw postanowiłam przejść się nad molo. Było to jedno z tych miejc , w których jeszcze mnie nie było , a słyszałam , że jest tam całkiem ładnie. Weszłam na mostek. Dopiero po chwili zóważyłam , że na końcu siedzi jakiś wilk. Podeszłam bliżej.
-Cześć.- zaczepiłam. - Jestem Maxie , a ty ? -
-Cleveen.- powiedziała wilczyca. Uśmiechnęłam się do niej.
-Jesteś tu chyba nowa.-powiedziałam.- Jak ja. Jeżeli chcesz mogłabyś razem ze mną wybrać się do Dżungli. Chcesz ? -

<Cleveen ? >

Banchmade CD Nuit


Szliśmy łapa w łapę choć znałem trochę terenów dzięki Bloodspillowi to i tak chicałem z nią pójść bardzo mi się podobała. Doszliśmy do Wodopoju.
- Ale tu ładnie auuuu! -Zawyłem.
- Auuuuuu! -Odpowiedziała.
Przez chwilę nic nie mówiliśmy, ale powiedziałem coś głupiego.
- Czy ty mnie lubisz? Słyszałem, że podkochujesz się w Deniro. -Zapytałem.
- Skąd to wiesz od Bloodspilla?! -Zapytała.
- Nie chciałem go wydać, ale to on mi powiedział. -Powiedziałem smutno.
- Ja tego Bloodspilla ach... nie! Nie zrobię tego on jest trochę dłużej w watasze, ale jest młodszy. -Powiedziała.
- Aha... To jak lubisz mnie? -Zapytałem.
(Nuit?)



Odchodzą

Z watahy postanowili odejść Avalon, Shaman i Chestnut

Greill CD Starshine&Lyki

Ruszyliśmy na przód. Ciekawe, jak radzą sobie Lyka, Axi i Wolpyx. Gdy szliśmy tak przez opustoszałe, nocne ulice Londynu, a śnieg padał, udało mi się dopaść jedną kwiaciarnię i kupić tam niebieskie i czerwone róże.
- Po co ci to? - spytała Angel.
- Zobaczysz... - przycisnąłem kwiatki lekko do siebie i westchnąłem rozmarzony.
Starshine uśmiechnęła się lekko, jakby wiedziała o co mi chodzi. Dziwnie było spacerować w cichym, i mrocznym mieście. Nikogo nie było na ulicach.
,,Axana, Lyka, Wol, idziemy do was...'' - powiedziałem do moich przyjaciół za pomocą telepatii. Szybko otrzymałem odpowiedź... Od Lyki.
,,O! Grell! Cudownie, ze przyjdziesz!!!'' - Lyka odparła radośnie i... nerwowo? Nagle odezwała się Axana.
,,O! Braciszku! Przyjdź szybko... Ale... Etto... Nie przestrasz się, dobrze?''
Warknąłem na siostrę.
,,Co żeś narobiła?''
,,To nie ja...'' - odparła.
,,To ten blond-gówniarz!!!'' - ryknął Wolpyx. Zbladłem.
,,Odzywajcie się jako tako, o kim wy mówicie?'' - spytałem.
,,To jest... GRELL! GRELL! On ma na imię Aloi...'' - zaczęła Lyka ale Axi jej przerwała.
,,Musimy kończyć, pa!'' - urwała Axi.
Przewróciłem oczami. Co oni znowu narobili?
Śnieg opadał powoli, a ja, Angel i Starshine szliśmy w ciszy. Nagle jednak coś mnie zaniepokoiło.
- Stójcie... - powiedziałem do moich towarzyszek.
- Co się stało? - spytała szybko Starshine.
- Nie wiem - powiedziałem. Próbowałem przeszyć wzrokiem ciemny zaułek, z którego wychodził wysoki mężczyzna, którego oczy lśniły na czerwono. Angel przysunęła się bliżej mnie. Zmieniłem się na powrót w moją klasyczną, czerwoną wersję.
Gdy facet podszedł jeszcze bliżej, zobaczyłem, że... To ten Sebastian, z którym musiałem wojować o moją ofiarę.
Sebastian zaśmiał się ironicznie.
- Tak więc, Grellu Sutcliff, znów się spotykamy.
Przewróciłem oczami.
- Czego znowu?
- Panicz kazał mi zemścić się na Tobie, bo przeszkadzałeś nam w rozwiązywaniu ważnego śledztwa.
- Pfffff... Jak ty możesz usługiwać takiemu bachorowi...? - powiedziałem.
Nagle rozległ się dość agresywny chłopięcy głos.
- Na mocy kontraktu on wyssie ze mnie resztki życia, to samo ma mój wróg, Alois Trancy, do którego domu teraz właśnie zmierzasz...
Zmarszczyłem brwi.
- Rozumiem Sebusiu, że jesteś demonem? - powiedziałem.
- Oczywiście, a ty jesteś shinigami. - uśmiechnął się Sebastian. Przwróciłem oczami.
 Angel i Starshine nie rozumiały o co chodzi.
- Potrzymajcie mi te kwiaty... - powiedziałem i poirytowany wyciągnąłem z powietrza moją piłę łańcuchową <3.
- Myślisz, że mnie pokonasz? - parsknął lekceważąco demon - Twoje marne lata nie mogą się liczyć z moimi, ja pamiętam jeszcze czasy faraonów.
,,Rety, jakie przechwałki...'' - pomyślałem i zanim ktokolwiek zdążył zareagować uruchomiłem mą ''niesankcjonowaną kosę'' jak to William powiedział. ,,Zapomniałeś chyba...'' - powiedziałem do Sebastiana telepatycznie - ,,...Że shinigami mają większy refleks niż wy...''.
Angel i Rose wbiło w ziemię, tak więc muszę uważać, żeby którejś nie trafić. Rzuciłem się na demona z piłą. On przygotował się i chwycił kosę blokując mnie, wręcz odbijając tak mocno, że odskoczyłem na drógą stronę. Nasz drogi Sebastianek potrafił chodzić po ścianach budynków jakby przyssawki na butach, ale niech się z tym wali, bo shinigami biegają jak na dopingu i skaczą! Tak więc ja i Sebastian groziliśmy sobie, mało tego! W pewnym momencie zniknąłem mu z pola widzenia, jednocześnie popychając go tak, że zaczął ślizgać się na szorstkim chodniku, a potem zaatakowałem go z zabójczą szybkością od tyłu! Prawie stracił ramię! Widownia ( Angel i Starshine ) przerażone patrzyły na tę krwawą walkę, w której ucierpiał.. Sebastian... Co ja gadam! On cierpiał na okrągło!
Mweheheh... Może był ode mnie wyższy, ale na pewno mniej wytrzymały!
W końcu przycisnąłem go do muru. Próbował powstrzymać mnie swoją zastawą kuchenną, którą pięknie zerżnąłem kosą. Chociaż i ta mogła być niebezpieczna w rękach demona ( zastawa, o kosie powiem później ). W końcu przycisnąłem Sebcia ( lubię robić innym wnerwiające zdrobnienia imion ) do ściany, próbował zatrzymać moją kosę, ale ni udało mu się... Teraz dokończyłem pozbawianie go ramienia.
Był tak pięknie przerażony, tak go bolało, był taki bezradny, zdezorientowany. Była calutki we krwi. Po chwili już bez trudu przewróciłem go na ziemię i rozpłatałem mu brzuch moją kosą śmierci. Angel i Starshine stały w ciemnym zaułku... Przerażone. Gdy dokończyłem rzeź moja kosa zniknęła, a ja sam przywróciłem się do tego spokojnego, niejaskrawego stanu. Wziąłem od dziewczyn kwiaty i poszedłem z nimi dalej. Nikt nic nie mówił. Byliśmy już daleko...
- Grell, ale... Czemu ten demon wyglądał.... Tak niewinnie? - zaczęła Starshine.
- Emily to też demon, a jakoś również niewinnie wygląda, nieprawdaż? - powiedziałem.
- Racja... - pokiwała głową Angel - ...Powinniśmy wrócić, zanim Rose się obudzi.
- Mamy jeszcze całą noc dziewczyny, jest dwudziesta trzecia - parsknąłem śmiechem.

 ***********************W TYM SAMYM CZASIE NA MIEJSCU WALKI Z SEBASTIANEM... ( kurcze, to brzmi prawie jak w serialu XD )********************************************

 Sebastian leżał martwy... Martwy? Trudno powiedzieć... Shinigami są mistrzami w szybkich i brutalnych atakach, ale demona może uśmiercić tylko specjalny miecz... Kosa żniwiarza może wprowadzić jego ciało jedynie w stan ''hibernacji'' ( od autorki - nie mogłam znaleźć innego określenia XD. Wiem, masakra, burza mózgu XD ). Tak więc, ktoś mógłby pomyśleć, że Sebastian leży na ziemi martwy... Z szeroko otwartymi oczami, które patrzą przerażone w gwiazdy, a ustami lekko otwartymi, płynęła z nich krew... On cały był we krwi. Ale jednak... Nagle, jedna jego ręka zacisnęła się w pięść.
- Sutclifff... - warknął przez zęby - ...Nigdy nikt nie doprowadził mnie do aż takiego stanu... Tak długo jak żyję... - kamerdyner powoli podnosił się - Boli... Ale i tak mnie tym nie zabije... - uśmiechnął się pod nosem i powłócząc nogami skierował stronę posiadłości Phantomhive...

********************************************A co działo się tym czasem u nas? XD************

 Byłem trochę podminowany po spotkaniu z Sebastianem, ale szybko się uspokoiłem.
,,Axana, gdzie jesteście?'' - spytałem się na odległość.
,,W posiadłości Trancy...'' - odparła Axi.
,,Dziękuję...'' - powiedziałem. Byłem rad, że to niedaleko ,,...Uprzedźcie tamtejszych mieszkańców, że nadchodzimy...'' - uśmiechnąłem się.
,,Oj! Dobrze, szybko to zrobimy!!!'' - wcięła się Lyka, względem której miałem dzisiaj pewne urocze plany.
Pomogła nam skierować się dokładnie w miejsce ich przebywania. Gdy znaleźliśmy się na dziedzińcu ( och jakże wielkiej! ) rezydencji główne drzwi się otworzyły, a ja i Angel oraz Starshine stanęliśmy w miejscu. Widziałem już, jak Axana biegnie mi na spotkanie. Rzucając mi się na szyję prawie mnie wywróciła na ziemię.
- Jesteś!!! Ale proszę, nie bój się, ta przepaska na oko jest tylko w ramach przygotowania się na bal przebierańców odłożony na jutro!!! - zawołała Axana. Uśmiechnąłem sie pobłażliwie.
- Dobrze, dobrze... A gdzie... LYKAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!! - zawołałem uradowany. Ona również się puściła w moją stronę i padła mi w ramiona.
- Ratuj! Zabierz mnie stąd! Pan zarozumiała lokainka nas zadręcza pracą!!! - jęknęła. Zacząłem się śmiać.
- Zobaczę co się da zrobić... - powiedziałem z uśmiechem, a potem odwróciłem się do Axany - ...Zabierzesz do posiadłości Angel i Starshine? A gdzie Wolpyx? I powiedz Trancy'emu i ,,Panu Lokaince'', że ja i Lyka dojdziemy za chwilę...
- Dobrze... - pokiwała głową Axana - ...A Wolpyx właśnie wycierał kurze z Trojaczkami... To bardzo mili chłopcy...
- Doskonale... - pokiwałem głową z entuzjazmem, i objąłem ramieniem Lykę w pasie... Zaprowadziłem ją w sam środek wielkiego ogrodu, który znajdował się przed rezydencją. Był piękny i tajemniczy o tej porze... Angelina ( Lyka ) wyglądała na zadowoloną. Nagle zastąpiłem jej drogę i lekko się zarumieniłem. Dopiero teraz serce podskoczyło mi do gardła z powodu stresu. Moja najukochańsza istotka spojrzała na mnie nie rozumiejąc o co mi właściwie chodzi. Uklęknąłem przed nią na jednym kolanie, wręczyłem kwiaty, a na palec włożyłem pierścionek z oczkiem mieniącym się wieloma kolorami...
- L...Lyka... - zacząłem zakłopotany trzymając ją za ręce - ...Czy... Czy wyjdziesz za mnie?

( Lyka? )

Lyka CD Axany


Odetchnęłam uspokajac sie. Jak dla mnie to za dużo informacji ale cóz...
-Masz szczescie ze nic mu nie zrobilam, bo to juz nie było by takie miłe-szepnęłam zerkajac na nia pół okiem. Nagle poczułam jak boli mnie głowa. Skuliam sie lekko. Miałam wizja. Grell,Angel i Starshine zmierzali w naszą strone. Chciałam zobaczyc cos wiecej ale nagle wizja ustała. Podniosłam sie szybko zerknęłam na Axane.
-Grell... idzie-powiedziałam szybko.
-Co?-w głosie Axany czuc było załamanie.
-Grell,Angel i Starshine zmierzaja w naszą strone na małe odwiedziny problem jest z ranami-odparłam. Pokazujac pałą zadrapana reke od w sumei wszystkiego co sie stało.

<Axana? Angel?Starshine Grell? Jak podróż?>

Nightrun CD Angel

Otworzyłem szeroko oczy ze zdziwienia. Do moich uszu dobiegło parę znajomych głosów. Odwróciłem się natychmiast w stronę zamieszania, jakie nagle powstało. Z wyglądu poznałem tylko jedną osobę. Tak, Greilla nie można zapomnieć ani pomylić z nikim innym.
-Angel! No chodź już! -powiedział wyciągając z masy ludzi... No właśnie: kogo? Angel... Ale ta dziewczyna wygląda zupełnie inaczej. Choć mogła od naszego ostatniego spotkania wypić jakiś eliksir czy co tam sprzedawali w watasze... W każdym razie skoro jest możliwość, że to TA Angel, to nic mnie nie powstrzyma...
-A ty gdzie?! -krzyknęła Lurani wgryzając się w mój ogon. Dalej mówiła nieco niewyraźnie z racji tego, że ogon to mam dość puchaty- Znów cię gdzieś niesie?! Zaraz mamy zdjęcia! Nie może cię zabraknąć!
-Owszem, MACIE -mruknąłem próbując dalej iść do przodu, ale Lurani nie ustępowała ani trochę. Przewróciłem oczami- Ale ja nawet nie brałem udziału w wyścigach.
-Jesteś w drużynie to nie ma znaczenia.
-Ale tam jest Angel! -krzyknąłem zaniepokojony, bo członkowie watahy zniknęli już za rogiem ulicy.
-Taaaa, przywidziało ci się -odpowiedziała moja przyjaciółka- No już! Chodź!
"Aha, z nią się nie dyskutuje" -pomyślałem- "Ale znam inny sposób..." Przestałem ciągnąć do przodu i zawróciłem w "odpowiednią" (dla Lurani) stronę. Ona nie odczepiła się ode mnie tylko szła obok z zadowoloną miną. Z trudem ukrywałem uśmiech. "Jakby nie domyślała się co mogę zrobić!" Więc chwilę później trąciłem łapą moją "strażniczkę" w bok, a ponieważ ma łaskotki, w jednej chwili otworzyła pyszczek jednocześnie mnie uwalniając. Jeszcze zanim zorientowała się, co właśnie się stało, ja już biegłem w stronę ulicy, gdzie straciłem z pola widzenia moich znajomych. Pogoń wyglądała trochę jak tamtego dnia, gdy uciekałem przed złymi człekokształtnymi. Z tą różnicą, że nie jestem teraz w lesie, tylko w tłumie tych istot, które w przeciwieństwie do drzew depczą po łapach... Pomijając te pewne niedogodności wypadłem w końcu na prawie pustą ulicę na której drugim końcu (na szczęście nie tak odległym) stały poszukiwane przeze mnie osoby.
-Heeej! - krzyknąłem, na co... trójka? Tak doszła jeszcze jakaś dziewczyna. No, w każdym razie obrócili się a ja mogłem ich w końcu dogonić.
-Tylko szybko, bo się spieszymy -machnął ręką Greill gdy tylko się zbliżyłem na co kiwnąłem głową.
-Jak tylko się da. Chciałem przeprosić cię, Angel, że wtedy odszedłem bez pożegnania -spojrzałem jej w oczy czekając na odpowiedź.
Przez chwilę się wahała po czym powiedziała...

<Angel? Co powiedziałaś?>

Od Cleveleen

Siedzę sobie samotnie na molo. Patrzę na nieruchomą taflę jeziora. Cieszę się, że dołączyłam do tej watahy, ale jednak czegoś mi brakuje...
Nagle słyszę kroki.
< jakiś wspaniały wilk dokończy >

Od Nuit


Wędrowałam jak zwykle po naszych terenach. Nagle zobaczyłam kilka nieznanych wilków. 'Nowi.' - pomyślałam - 'Trzeba się przywitać. Moze poznam kogoś fajnego.'
- Hej, jestem Nuit, a Wy?
- Swiftkill - odparłam lekko zielona wadera.
- Echo - odezwała się mała wilczyca.
- Banchmade - mruknął dośc potęzny basior.
- Ekstra - uśmiechnęłam się. 'Znac ich imiona to zawsze coś, ciekawe co będzie z tego dalej'. Najbardziej zaintrygował mnie basior. Wydawał się sympatyczny. Mimo wszystko propozycję złożyłam wszystkim
- Moze chcecie się przejść po terenach? Jestem całkiem niezłą przewodniczką - uśmiechnęłam się.
- Umm.. - mruknęłam Swiftkill - Ja szczerze mówiac już się z kimś spotkałam, lecę do Rose, hej! - odpowiedziałam i zniknęła w lesie.
Echo gdzieś się rozpłynęła, więc zostałam tylko ja i on.
- Noo, to jak? - zapytałam z uśmiechem.
- Cóz, okay. - usmiechnął się do mnie. - prowadź.
- to moze na poczatek Polana Tysiąca Westchnien. Albo wodopój jak wolisz?
- Wodopój. Miło byłoby sie napić po podróży.
- Jak chcesz - uśmiechnęłam sie do basiora.
Ruszyliśmy łapa w łapę przed siebie.


(Banchmade?)

niedziela, 7 kwietnia 2013

Angel C.D. Nightrun'a


Odłączyłam się od grupy. Trwały właśnie zawody psich zaprzęgów. Podeszłam bliżej aby lepiej widzieć sytuację. Z tego miejsca mogłam zauważyć zwycięzców. Podszedł do nich jeden pies. Wydawał się znajomy, ale to nie mógł być on... przecież odszedł dawno temu a ja zdążyłam o nim zapomnieć. Przyglądałam mu się uważnie kiedy jakiś mężczyzna na mnie wpadł. Zrobił mi awanturę. Krzyczeliśmy na siebie a wszyscy obserwowali nas z rozbawieniem. Krzyki było słychać bardzo dobrze i dzięki temu Greill mnie znalazł.
- Angel! No chodź już! - Pociągnął mnie za rękę "ratując" od człowieka wymachującego za nami rękoma.

<Nightrun? A może ty mnie usłyszałeś? )

Sayona CD Marlow


Coś mnie kopneło. Mocno. Marlow trzymając ałpę na moim brzuchu też to poczuł.
-Będzie wojownikiem...lub wojowniczką.- powiedziałam.- W każdym razie, któreś będzie...może ty wymyślisz jednemu z naszych skarbów zawód?


Marlow?



Od Choce


Pamiętam tylko jak się przebudziłam. Porzucona, samotna, smutna i wystraszona. Sama w wielkim lesie. Zaczęłam biec. Bałam się praktycznie wszystkiego... w końcu byłam w całkowicie nieznanym mi miejscu. Jedyne z czego się cieszyłam to widok jeziora. A było naprawdę piękne. Biegłam w jego stronę. Kiedy już się zbliżałam i chciałam się napoić, zaczepiła mnie pewna wilczyca...:
-Yyyy. Kim jesteś?-zapytałam ze zdziwieniem, nigdy w tej okolicy nie widziałam innych wilków- To Twoje terytorium?
-Witaj. Jestem Rose. Spokojnie pij sobie-w tym momencie sama pochyliła głowę i zaczęła pić- Tak to nasze terytorium.
-Nasze? Czyli nie jesteśmy tutaj same?-zaczęłam pić.

<Rose dokończysz?>