niedziela, 23 czerwca 2013

Angel CD Grella XD

Na weselu Grell'a i Lyki bawiłam się cudownie. Wszystko było idealnie zaplanowane. Na dodatek Rose urodziła dwójkę prześlicznych szczeniąt. Zabawa była szampańska. Można powiedzieć, że zdobyłam nowych "przyjaciół" - William'a i pana Tanakę.
W trakcie imprezy przypomniało mi się, że zapomniałam złożyć młodej parze życzeń. Chwiejnym krokiem (Wiem, nie mogę pić...) podeszłam do nowożeńców.
- Drogi Grell'u i Lyko... - Zaczęłam uroczyście z trudem wymawiając poszczególne wyrazy. - Chcę Wam życzyć wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia. Dużo szczeniąt i przede wszystkim szczęścia. - Nie potrafiłam ułożyć nic lepszego, gdyż mój mózg "przestał pracować". W skrócie - byłam pijana. Od tańca poczerwieniałam lekko na twarzy, więc wyglądałam co najmniej komicznie.

<Grell, Lyka? Macie super wesele :3>

piątek, 21 czerwca 2013

Grell CD Lyki

      Uśmiechałem się pod nosem. Szczeniaki Rose były rozbrajające. Len wyglądał słodko i zawadiacko z tym swoim świetlistym spojrzeniem... A Shadow... Na pierwszy rzut oka zapowiada się na tajemniczą, aczkolwiek niebezpieczną waderę. Ale też była słodka. Nie wiedziałem czemu, ale gdy na nią patrzyłem miałem wrażenie, że widzę Axanę z czasów dzieciństwa.
- Gratuluję ci, Rose.. - uśmiechnąłem się alfy.
Ona odwzajemniła uśmiech i poszła się czegoś napić.
Objąłem ramieniem Lykę, nagle dobiegły do mnie jakieś dziwne odgłosy.
Cóż ukazało się moim oczom? ( Ok, to teraz zaczyna się kawałek akcji na życzenie Angel ^w^ ) Pan Tanaka i William śpiewali, a Angel tańczyła razem z nimi.
Zacząłem się śmiać. Już praktycznie wszyscy złożyli mi i Lyce życzenia, przyszło mi coś do głowy.
- Lyka, a może my też pośpiewamy? - spojrzałem wzrokiem niewiniątka w gwieździste niebo.
- A umiesz śpiewać? - Lyka zrobiła pokerface'a.
- Raz zaśpiewałem jedną... eeeee... Piosenkę miotając się z gitarą elektroniczną kilka lat temu jak byłem w Londynie pierwszy raz...
Nim zdążyłem dokończyć zdanie Lyka popchnęła mnie na altanę, gdzie stał mikrofon.
Gdy goście mnie zobaczyli zapanowała cisza, przełknąłem głośniej ślinę. Rose, Shadow i Len odwrócili się czekając na to, co powiem.
Tylko Willy, Angel i Tanaka nie przestawali śpiewać - albo zjedli za dużo sushi, albo nalali sobie za dużo wina. Nie przeszkadzało mi to. Jak impreza, to impreza! :D
- Otóż... Ja... - przełknąłem znów ślinę - ...Chciałem z wami pośpiewać... - wypaliłem z trudem ku uciesze mojej żony - Lub raczej dla was....
Wszyscy spojrzeli na mnie wyczekująco. Ja stremowany spoglądałem na nich. W pewnym momencie Rose, oraz Lyka zaczęły skandować.
- ,,Śpiewaj! Śpiewaj!'' - dopingowały mnie, a do nich dołączyła się Angel, oraz William z panem Tanaką.
Rozglądałem się wokół... I wyciągnąłem moją piłę łańcuchową... I moją magią zmieniłem ją w czerwoną gitarę elektroniczną XDDDD...
Zacząłem mój nadzwyczajny występ ( o! I proszę, niech sie przyjmie że nasz drogi shinigami ma głos jak tutaj XD )

Jest to mało ambitna piosenka, ale takiej nauczyłem się w trakcie szkoleń i robiłem nią furorę...

- ,,W księżycową noc po ostatniej scenie pojawia się kolejna, moje czarne wspomnienia są przeźroczyste
Wykrzywionym rankiem pełnym hańby wypływam na wody zepsucia

Skoro nie zamierzasz odwzajemnić mojego uczucia
To może przynajmniej złączmy się w zaświatach...
Powtarzam to życzenie już tysięczny raz
Jak bestia spragniona twej krwi!

W końcu jestem lokajem aż do ŚMIERCI, pośpieszna odprawa zmarłych i pochówek miłości
Zawsze blisko kurtyny wzywającej do pokrycia ziemi czerwienią
Kinematograficzny Zapis jest filmem dusz i wspomnień
Przygrywam na mych skąpanych krwią złudzeniach i najzwyklej w świecie cię pragnę

Mój dzisiejszy sen się rozpływa: taki kaprys Śmierci
Pod lśniącym księżycem pokażę wam go mym szyderczym ostrzem

Przyjmij stare opowieści i kroplę czerwonego wina
Z mych ust
Pokryję to życzenie krwią
Drętwiejąc w oślepiającej pułapce

W końcu jestem damą aż do ŚMIERCI, jeśli chodzi o strój to mam z czego wybierać
Wbijam paznokcie w nocne niebo, daję się oblewać czerwonymi łzami
[...]
Dryfując w transie zadajemy sobie ból, by na koniec utonąć

W końcu jestem lokajem aż do ŚMIERCI, takim szalonym czerwonym motylem
Moje czerwone westchnienia wypełniają pustkę, wstrząsają firankami i lecą dalej
Uwodząc z uczuciem wbijam ostrze w Kinematograficzne Zapisy;
W chwilowej wieczności całym sercem tęsknię do szkarłatnego snu''


Dostałem gromkie brawa, na koniec jeszcze widowiskowo machnąłem moimi długimi, szkarłatnymi włosami i zbiegłem z naszej prowizorycznej sceny. Swoich sił w śpiewaniu próbowali wszyscy. Nawet urocze dzieci Rose piszczały zabawnie do mikrofonu. Tańczyliśmy pogrążeni w imprezowym szaleństwie. Wszyscy powypijali odrobinę za dużo, ale nie przeszkadzało to w zabawie. Jedynie Rose ze względu na swoje pociechy nieco się pohamowała, co niełatwo jej poszło. Zaśmiałem się uroczo przytulając Lykę. Uwiesiła mi się na szyi i pocałowała. Byliśmy szczęśliwi. Szampańska zabawa trwała na całego.

< Ktoś dokończy? Sorki, że tak długo, ale brakło mi weny, a dzisiaj powróciła z racji melanżu który był jakieś 1,5 godziny temu XD>

poniedziałek, 17 czerwca 2013

Picallo CD Nuit

Faktycznie... zaskoczył mnie ten wilk... Nie wiedziałam co mam zrobić... Nuit podbiegła i mi pomogła... Kilka szybkich ruchów i już rozprawiłyśmy się z wilkiem... Ale jednak uciekł...
- Dzięki... - powiedziałam próbując się uśmiechnąć.

< Nuit ? >

niedziela, 9 czerwca 2013

Cleveleen CD Nuit

- Mam... Miałam zawsze, nawet tam z kąd pochodzę... To naprawdę dziwne, że tutejsze wilki prawie wcale się nie znają. Do tego alfa jest daleko z tąd, w świecie ludzi, jak przypuszczam?
- No...

< Niut? Nie mam pomysłu >

Lyka CD Rose

Zerkałam na Rose niepewnie. Nie była jeszcze w pełni sił, a jednak chciała z nami iść. Nie podobał mi się fakt, zę wciaż nie oddychała normalnie, ale nie miałam wpływu na jej wybór. Przez całą drogę pomagałam jej, gdy co jakis czas jeszcze chwiala sie na nogach. Jej szczeniczki były prze słodkie. Po prostu nie mogłam oderwac od nich wzroku. najbardziej podobał mi sie samczyk. Nie mogłam sie powtrzymać od cochwilowego tykania go w niwny i nietypowy sposób. Jakbym nigdy szczeniaków nie widziała... ale już tak miałam.
-Lyka-spojrzła na mnie karcaco Rose, kiedy w połowie drogi tykałam go chyba 50 raz. Uśmiechnęłam się, na co Grell tez lekko się podśmiewał. Rose dołączyła się do naszego małego śmiechu. Zawirowałam i ustałam normalnie obok Rose. Co chwila wychylałam sie i zerkałam na rozkosznego malucha.
-No dobrze-odparła alfa i podła mi malucha w reke. Przytknęłam go sobie do twarzy.
-Słodki jesteś-zasmiałam sie. Kochałam małe i słodkie rzeczy, a to było małe , słodkie i żyło... po prostu cudność.
Gdy bylis my w gronie gosci. Wszyscy zaczeli nasz ciasno otaczać. jedni składali żyzenia a inni patrzeli na szczeniaki. Len wszedł mi na głowe i wystawił jezyczek. Rose zasmiała sie i pomogła mi go ściagnąc. Maluch polizał ja w policzek. Zrobiło mi sie słodko.

<Grel? Rose? pko pierwsze sorki, ze tak długo ale jakoś z głowy mi wypadło, a po drugie czy nie zadurzu Sweetu w tym opowiadaniu? , a szczeniaki słodziutkie>

Lyka CD Masterczulka


Pomogłam Rose usiaść i zrobiłam to samo. Zakrywlam twarz rękoma. Nie chciałam jej tego zrobi, to był naprawde wielki wypadek. Jedna łza popłyneła mi przez zamknięte oko. Było mi źle.
-Przepraszam-szepnęłam cichutko. Liczyłam w myślach by alfa dosłyszała. Rose złapała mnie za nadgarski i odsłoniła mi twarz.

<Rose? dokończysz? i Masterczulek? masz pomysł to mozesz dokończyc, bo ja nie wiem jak to rozpisac>

sobota, 8 czerwca 2013

Bloodares - ,,Moja Historia"

Powiedz co chcesz o mnie wiedzieć.
Czemu nie lubię mówić o swojej rodzinie?
Dlaczego nie wierzę w miłość?
A może dlaczego jestem taki jaki jestem? Nie miły, oschły...
Gdzie się urodziłem? Sam tego nie wiem...
Czyim jestem synem? Tego też ci nie powiem.. A może..
Urodziłem się.. A raczej tak myślałem do czasu.. W watasze
,,Czarna Krew'' jako syn Alfy, samicy Viti i samca Seradosa,
miałem 2 rodzeństwa: starszą siostrę Vitali pupilkę matki
i jeszcze starszego brata BlackBlood pupilka ojca.
Ja byłem najmłodszy i najbardziej litościwy ponieważ ta wataha..
Jej zasady polegają tak : Bij, atakuj, zabijaj lecz bez żadnych jeńców.
Atakowaliśmy każdą napotkaną watahę, często się kłóciłem z ojcem,
bo gdy kazał mi zabijać, zabijałem ale nie wtedy gdy np. miałem
zabić szczeniaki albo samicę po prostu nie lubiłem i nie lubię,
samca zabiję ale szczeniaki i samicy nie i dlatego zawsze się
kłóciliśmy.. Byłem zakałą rodziny a nawet watahy bo każdy u nas
bez żadnej litości zabijał a tym bardziej mój brat z którym równie
często się kłóciłem.. Tak było i wtedy napadliśmy na jakąś watahę
Ojciec kazał mi i BlackBlood'owi zabić rodzinę Alfy, a blackblood
kazał mi zabić szczeniaki a sam zabił alfy i wtedy się zaczęło:
- A ty co? Na jakieś specjalne zaproszenie czekasz?! Ja szybciej
zabiłem 2 dorosłe wilki alfa a ty jeszcze nie zabiłeś 3 małych
szczeniaków! One mają być martwe tak kaza...[przerwałem mu]
- Jeśli chcesz je martwe to sam je sobie zabij!!
- O nie błagam a ty znów zaczynasz! Zaczynasz?! Te swoje wielce
kazania, to ty nie potrafisz zabić 3 szczeniaków!
- To są nowo narodzone szczeniaki chcesz, to zabij - Wtedy wyszedłem
z jaskini
- Ojcze! Boodares znów zaczyna i nie chce wypełnić twoich rozkazów!
- Ares! [tak na mnie mówili bo walczę znakomicie tylko nie chce
zabijać szczeniąt...] Błagam dlaczego chociaż raz nie możesz zrobić
tego o co cię proszę!! Ty zawsze... [przerwał mu BlackBlood]
- Jesteś jakiś nienormalny by prostego rozkazu nie wykonać
- Tak, to idź i ty to zrób
- A właśnie że zrobię! To samo zrobiłem z twoimi rodzicami!
- Co!
- BlackBlood przestań!!
- Nie niech pozna prawdę! Zabiłem ich własnoręcznie!
nigdy nie byłeś i nie będziesz jednym z nas jesteś jeńcem!
- BlackBlood!!! Mówię coś do ciebie
- Znasz naszą regułkę ,, Bij, atakuj, zabijaj lecz bez żadnych jeńców"
Ojciec ją złamał bo myślał że jesteś 'Wyjątkowy' ta ty.. hehe
- Co? Ojcze powiedz że to nie prawda! [cisza] Powiedz !!!
- Gdy zaatakowaliśmy jedną z watah kazałem jemu zabić
rodzinę alfa. Gdy przyszedłem już chciał cię zabić miałeś
niecałe 2 tygodnie już się zamachną gdy ty zmieniłeś się
w czerwonego smoka i zacząłeś ziać ogniem o włos byś go
spalił a później w kilka inne a co najlepsze gdy BlackBlood
się wkurzył przez to na ciebie i znów chciał cię zaatakować
by cię zabić zahipnotyzowałeś wojownika który cię obronił
- Ta.. ta i tym zaimponowałeś ojcu dlatego cię wziął i zabronił
mi cię zabić lecz nikt się nie spodziewał że będziesz taki...
taki.. aż szkoda gadać skrzydlaty Jeleniu [mówił tak na
mnie ze względu na rogi ]
- BlackBlood! A ty ruszaj się i zabij te bachory!
Wtedy zrobiłem kilka kroków w tył i uciekłem, nie wiem dlaczego
ale to zabolało mnie mocniej niż cokolwiek innego.. A było
tego dużo np. nie szczęśliwa miłość, a raczej nie odwzajemniona
ale to już inna historia. Po tym jak uciekłem przez prawie 1700 lat
byłem sam.. zawsze sam.. musiałem liczyć tylko na siebie
bo gdy komuś zaufałem zawsze zostawiał mnie na lodzie
nigdy nie miałem, nie znałem osoby której mógłbym bezwarunkowo
zaufać...

Nuit CD Picallo


- A tam kto? - warknęłam zjeżona, patrząc na waderę przede mną.
- Picallo. - mruknęła niechętnie.
- Nuit. - rzuciłam i podeszłam bliżej. W tym momencie straciłam wzrok. - Hej! - warknęłam.
- To powiesz, dlaczego za mną łazisz, czy nie? - słyszałam jej głos z prawej, więc powoli się tam odwróciłam.
- Poluję, moja droga, poluję. Co w tym dziwnego? Nie moja wina, że idziesz tropem mojej zwierzyny. - warczałam zjeżona, coraz bardziej polegając na słuchu. Wtedy pojawiła się Antiope, połączyłyśmy umysły i zobaczyłam ją. Picallo czaiła się do skoku, jednak wciąż coś ją rozpraszało. Ktoś jeszcze obserwował nas zza drzew.
- Uważaj! - wykrzyknęłam, gdy wyskoczył na nią inny wilk.
Wilczyca zdekoncentrowała się i odzyskałam własny wzrok. SPojrzałam na napastnika, nie był z naszej watahy. Podbiegłam do wadery i pomogłam jej walczyć.

(Picallo?)

Nuit CD Cleveleen


- No, cóż.. - szepnęłam cicho.
- Hmm? - mruknęła pytająco wadera.
- Wszyscy jesteśmy tu tacy samotni.. Zobacz.. Nie mamy kontaktów z innymi wilkami.. NIby jedna wataha.. A jednak.. - mruczałam zbolałym głosem.
- Eh.. - westchnęła cicho wadera.
- A Ty?
- Co ja?
- Nie masz czasem takiego wrażenia?

(Cleveleen?)

środa, 5 czerwca 2013

Towarzysz Ashiwy.


Imię : Biszkopt.
Wiek : 300 lat (nieśmiertelny).
Rodzaj : Smok.
Płeć : Chłopak.
Moc : zionie ogniem , umie być niewidzialny , i ma 3 głowy z wielkimi zębami.

Od Marlow'a

Biegłem przez las ile sił w łapach. Po kilku minutach wpadłem jak burza do chatki Terry.
-Saya!-krzyknąłem. Zobaczyłem jak moja żona odbiera od Terry dwa przecudowne szczeniaki.-Oh. Saya.
Przytuliłem ją.

<Sayona? >

Masterczulek CD Lyka

-Przecież ona ma złamane zebro!-powiedziałem widząc jak Rose się krzywi.

<Lyka? Coś ty zrobiła? XD Rose?>

Od Picallo

Podczas zwiedzania watahy... Miałam wrażenie, że ktoś mnie śledzi... Usłyszałam szelest zza krzaków.
- Grr... Kto tam? - warknęłam.

< Ktoś z Ciekawym pomysłem ? >

Powitajmy kolejnego wilka!



Imię: Bloodares 
Wiek: 2465 lat (nieśmiertelna)
Płeć: Samiec
Moce: Furia, Włada Ogniem, Hipnoza, zmiana postaci..
Na czym polegają moce: 
~ Furia ~ q wtedy szału, jest o wiele znacznie szybszy, 
silniejszy niż zazwyczaj
~ Włada Ogniem ~ Lata praktyki ~
~ Hipnoza ~ Potrafi zahipnotyzować kogoś (czasowe działanie)
~ Zmiana postaci ~ Potrafi zmienić postać w smoka ale też w kilka
innych postaci















^jako smok^
Żywioł:Ogień
Charakter: Nie ustępliwy i jest typem samotnika choć lub czasem
z kimś porozmawiać. Stara się wszystkich zrazić do siebie dlatego jest
na codzień wredny, uparty i nie miły...
Patron: Ares
Stanowisko: Wojownik 
Zauroczenie: Już nie wierzy w miłość.. Może kiedyś...

Rodzina: Nie lubi się zwierzać .
Talizman:

Sayona

Ból był nie do zniesienia. Leżałam z zaciśniętymi zębami u Terry na skalnej półce. Zimny pot oblał mnie całą. Terra próbowała mnie uspokoić, ale niewiele to pomogło. Dała mi coś na znieczulenie. Niewiele pomogło, ale uspokoiłam się trochę. Bałam się jednak otworzyć oczy. Po godzinie Terra pokazała mi np.dwa szczeniaczki:
Samiczka
Samiec.

Do naszej watahy dołączają kolejne wilki!


Imię: Picallo
Wiek: 3 lata
Płeć: Wadera
Moce:
- sprint,
- zaćmienie,
- mrok,
- oślepienie,
- zabójczy wzrok,
- wspomnienia.
Na czym polegają jej moce:
- sprint - szybki bieg
- zaćmienie - potrafi wywołać zaćmienie słońca lub księżyca
- mrok - może wywołać ciemną mgłę
- oślepienie - oślepia przeciwnika
- zabójczy wzrok - nim zabija
- wspomnienia - kiedy dotknie jakiegoś wilka potrafi zobaczyć jego wspomnienia
Rodzaj wilka: Wilk mroku.
Charakter: odważna, zwinna, agresywna, wredna, szybka, niemiła, bardzo samotna.
Patron: Wierzy w Hadesa - boga śmierci.
Stanowisko: Szpieg
Zauroczona w: nie ufa nikomu... podoba jej się Corvus, ale nie okazuje mu uczuć.
Rodzina: Zaginęła... Picallo myśli, że nie żyje....
Talizman:


----------------------
Imię : Avisha
wiek : 3 lata (nieśmiertelna)
Płeć : dziewczyna
Moce : ma powodzenie w walkach , Panuje nad kwiatami.
Żywioł : Ogień
Charakter : tajemnicza , wielkie poczucie humoru , zaczepnik , romantyczka.
Patron : Afrodyta
Stanowisko : Strażnik
Zauroczenie : Na razie nie ;3
Rodzina : nie zna

sobota, 1 czerwca 2013

Rose CD Lyka ,,Ślub''

Leżałam pod drzewem z trudem łapiąc oddech. Lyka podała mi waderę(chłopca już trzymałam w rękach.) i zapytała:
-Wymyśliłaś już może dla nich imiona?
-Tak.-odparłam.-Chłopiec będzie Len, a dziewczynka Shadow.

Shadow

Len
 Na powrót podałam szczeniaki Lyce i spróbowałam wstać. Udało się. Zrobiłam na próbe jeden krok i znowu wylądowałam na ziemi. Podczołgałam się z powrotem do drzewa. 
-Przepraszam za rozwalenie wesela-powiedziałam.
-Nie przepraszaj nas. To nie jest zależne od ciebie..-zaczęła Lyka.
-Powinnam była przewidzieć że tak będzie.-powiedziłam. Ponowiłam próbe podniesienia sie z ziemi. Znowu się udało. Zrobiłam piewrszy krok, ale tym razem się nie wywróciłam. Co prawda dalej chwiałam się na nogach, a mój oddech przeszedł z urywanego z charczący ale przynajmniej mogłam chodzić. Wzięłam od Lyki Shadow i Lena i powiedziałam:
-Możemy iść.

<Lyka? Grell? Mam nadzieje ze sie nie obrazicie za ten tekst o przepraszaniu. XD Nom... Jak wam sie szczeniaki podobają?>

Grell CD Starshine

     Przechadzałem się właśnie odprężony po mieście. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie pewien fakt.
Gdy wszedłem w głąb parku, zobaczyłem Starshine z trudem łapiącą oddech przy ławce!
Podbiegłem do niej szybko.
- Starshine, co ci jest?! - spytałem przytrzymując ją, bo właśnie miała się przewrócić.
- O! Hej... Grell... powiedziała dusząc się - ...Le... Lemoniada! Otrułam się...!
- Lemoniadą? - spojrzałem na nią pytająco.
Nagle usłyszałem za sobą szyderczy śmiech. Za nami stała... Eden!
- Miałaś nie wracać, wiedźmo! - syknąłem.
- Nie tak łatwo mnie zabić, kotku... - oparła się o drzewo spoglądając na mnie lekceważąco - To ja zmieniłam postać i dałam jej tę truciznę... Ale cóż, to Trupie Wino, już za późno, by cokolwiek zrobić... - rozłożyła ręce i zacmokała z udawanym smutkiem.
Zacisnąłem zęby. Posadziłem Starshine na ławce i wyciągnąłem piłę łańcuchową.
- Zaraz zginiesz, przestań się szczerzyć! - ryknąłem na nią, a przechodnie zaczęli robić to, co dla nich typowe. Strzelać nam focie, dzwonić po reporterów, a także wzywać policję, straż pożarną i pozostałych.
- Asorta diya! Lasciare che il tempo sia! - zawołałem i wprawiłem wszystkich nie wplątanych w zdarzenia ludzi w stan hibernacji.
- Nie pokonasz mnie, a moja śmierć nie odda życia Starshine! - powiedziała wiedźma.
- Zobaczymy! - wrzasnąłem i rzuciłem się na Eden z moja kosą.
Umiejętnie uniknęła mego ciosu. Starshine już nie wyrabiała, powoli zamykała oczy... A ja dalej walczyłem z Eden. Odebrano mi siostrę, Wolpyx'a porwała jego demoniczna rodzinka, a teraz Eden otruła Starshine!
Nie pozwolę, by uszło na sucho tej wrednej babie.
Po piętnastu minutach wyczerpującej walki udało mi się wreszcie zadać śmiertelny cios czarownicy.
Zebrałem jej nagranie i odesłałem Williamowi, który najprawdopodobniej ją utylizuje. Na sam dobry koniec spaliłem wiedźmę, żeby nie miała możliwości ponownego ożycia i narobienia jeszcze większych plugastw.
Stałem zdyszany patrząc na jej prochy, gdy nagle usłyszałem, jak Starshine opada płasko na ławkę. Podbiegłem do niej.

- Starshine, słyszysz mnie? - nachyliłem się nad pobladłą nieszczęśnicą.
Ona otworzyła oczy, na jej ustach zamajaczył drżący uśmiech.
- Zabiłeś ją... Wiesz, że od dawna brałam z ciebie przykład? - wyszeptała.
- Wiem... - zamknąłem oczy, cały ociekałem krwią mojej ofiary. Stróżka czerwonej cieczy, która skapnęła mi z okularów wylądowała na policzku umierającej.
- A teraz umieram... - powiedziała - ...Powiedz wszystkim, że są wspaniali... Do tego napromieniowałam się tym pyłem, który miał być lekarstwem dla Wolpyx'a, ale wątpię, że coś mu pomoże... - kontynuowała ze smutkiem - Życzę tobie i Lyce wszystkiego dobrego, oraz Rose i jej dziecku... - wyszeptała - ...Usiądź tutaj.
Zrobiłem to, o co mnie prosiła. Miałem ochotę płakać, gdy na nią patrzyłem. Ogólnie rzecz biorąc w przeciągu ostatnich dni łzy przelewały się na przemian ze śmiechem.
- Co mogę dla ciebie zrobić? - spytałem, a oczy zabłysnęły mi neonowym blaskiem, rozwiałem wszystko w nicość, w którą zwykłem brać umierających - Mogę darować ci życie i narazić się pozostałym...
Starshine spojrzała na mnie gasnącymi oczami.
- Nie... Ja po prostu chcę, żebyś przeprowadził mnie na drugą stronę... - zaśmiała się cicho - ...Pomyśleć, że przyjaźnię się ze śmiercią... Ale nie martw się, spotkam się z Axaną. Wiem, że umarła...
Zamknąłem oczy i z ciężkim sercem przyciągnąłem jej gasnący płomień życia.
- Nie będę kroił cię kosą, nie poczujesz nawet tego, jak odchodzisz... - ująłem światełko delikatnie w dłonie - Jesteś gotowa? - wstrzymałem oddech, żeby nie wybuchnąć płaczem i się nie wahać.
- Jestem... Żegnaj, przyjacielu...
- Ty zawsze byłaś dobrą przyjaciółką - zamknąłem oczy - Żegnaj... Na pewno dojrzysz światłość. Tam gdzie księżyc kończy swój bieg i nie ma cierpienia - mówiąc to zdmuchnąłem płomień Starshine, która wyszeptała na koniec słowa podziękowania. Jej głowa przechyliła się bezwładnie na bok, a ona sama zmieniła się w wilka. Ciemność się rozwiała, a ja wziąłem martwą Starshine na ręce. Zaczął padać deszcz,
 a czarownica, którą zabiłem wsiąknęła w ziemię. Nie zdjąłem z przechodniów czaru, przez który stracili świadomość. Zaniosłem martwą Starshine pod rzeźbę stojącą w środku parku. Była zadedykowana wszystkim, którzy zginęli nagłą, niespodziewaną śmiercią.
Pochowałem tam waderę. Stałem przy jej nagrobku przez chwilę. Urwałem jedną gałązkę z kwitnącego drzewa wiśni, które rosło obok mnie i położyłem ją na grobie.
- Żegnaj... Starshine... - powiedziałem z ciężkim westchnieniem i ruszyłem przed siebie kontynuować mój majowy spacer w deszczu... Na opustoszałych, cichych jak cmentarz, mokrych ulicach... Ciszę przerywało tylko nostalgiczne bębnienie deszczu o chodnik...

< Starshine, dokończysz jak trafiasz do Elizjum, czy wolisz zostawić zakończenie takie, jakie jest? >