czwartek, 24 kwietnia 2014

Powitajmy nowego członka naszej Watahy!

Imię: Othello
Wiek: 6 miesięcy
Płeć: samiec
Moce: dopiero je odkrywa, próbuje nauczyć się psychokinezy
Żywioł: ziemia
Charakter: tchórzliwy na ogół, jednak jest on duszą towarzystwa
Patron: wierzy w reinkarnację
Stanowisko: szczeniak
Zauroczenie: -
Rodzina: nie zna
Talizman: -
Jako człowiek: -

wtorek, 22 kwietnia 2014

Alice CD Grell

Ze snu wyrwało mnie nagle szturchnięcie. Zerwałam się na cztery łapy i odskoczyłam zaniepokojona do tyłu. Przed sobą ujrzałam istotę z jaką jeszcze nigdy nie miałam do czynienia. Domyśliłam się, że jest to jeden z tych... ludzi. Alfa wspomniała, że mogę się niekiedy na nich natknąć i jest to na porządku dziennym od kiedy pojawił się tu jakiś czas temu szalony gość, który potrafił zmieniać wilki w inną postać. Mówiła, że jesteśmy poniekąd do siebie podobni. Nie miałam pojęcia, co to miało oznaczać, niebezpiecznie jednak zbudziło moją ciekawość. Niewielki sukces jej opanowania zrujnowała jednak obecna sytuacja. Wygląd osoby, która stała przede mną zgadzała się z opisem podanym przez alfę.
Zganiłam się w środku za nieuwagę. Nie powinnam dopuścić do takiej sytuacji, by ktokolwiek znalazł się tak blisko mnie. Za blisko. W każdej chwili mogę stracić kontrolę nad sobą i zaatakować. A tak bardzo nie chcę nikomu robić krzywdy!
Nieznajomy przywitał się i, o dziwo, pamiętał moje imię.
-Zgadza się, mam na imię Alice. -odpowiedziałam starając się zachować spokój. W zaledwie kilkanaście sekund zdążyłam wiele razy przemyśleć możliwość ucieczki. Wątpliwości co do tego, jak mam się zachowywać, które męczyły mnie przez tak długi czas musiałam przezwyciężyć właśnie teraz. Wybierałam pomiędzy chęcią zaprzyjaźnienia się, co mogło się skończyć kolejną tragedią a ucieczką do samotności, co uchroniłoby jego lecz raniłoby mnie.
W ten sposób pulsujący ból głowy narastał z każdą chwilą zastanowienia i powoli po moim ciele zaczęło rozchodzić się nieprzyjemne ciepło. Nie mogłam już tego powstrzymać. Zaraz... zaraz pewnie go zaatakuję, pewnie będzie się bronił... Może skutecznie, kto wie? Z ludźmi nie miałam do czynienia. Nie znam ich możliwości. Może mają więcej siły niż wszystkie wilki, które zostały przeze mnie zagryzione i tym razem to ja polegnę?. Tak pewnie byłoby lepiej.
A jeśli nie? W każdym razie nie mam ochoty żyć dalej z kolejną osobą na liście. Więc jeśli z tej sytuacji pełnej niewiadomych miałyby wyjść żywo obydwie strony, najlepiej, żeby... Żeby po prostu do niczego nie doszło.
.Przy resztce świadomości zdążyłam jeszcze krzyknąć "Uciekaj!" i spojrzeć w jego stronę. Miałam nadzieję, że uda mu się zniknąć, a mi... go nie zabić... Szkoda by było, gdyby to spotkanie skończyło się inaczej. Szkoda by było...
Wsłuchana w swoje myśli, które zwykle w takich chwilach zostają wyłączone obudziłam się z transu. Nic się nie zmieniło. Staliśmy dokładnie w tych samych miejscach.
-Dlaczego? -spytał.
-Dlaczego, co? -zdziwiłam się.
-Dlaczego miałbym uciekać?
Więc rzeczywiście do niczego nie doszło. Pierwszy raz udało mi się wyrwać z tego dziwnego stanu. Tylko... jak? Wzięłam głęboki oddech pełen chłodnego powietrza.
-Właśnie przed chwilą mogłam cię zabić. -oświadczyłam niepewnym głosem. Taką informacją raczej nie jedna się przyjaciół, lecz nie mogłam nic poradzić, że była to prawda. Zastanawiałam się jak na to zareaguje. Pierwszy raz mam do czynienia z żywą osobą dłużej niż kilka sekund.

<Grell? Miło mi poznać! I przepraszam, że tak długo to trwało... Tak na prawdę nie chcę Cię zabić, wiesz? XD Przyjmuję pomoc!>

środa, 16 kwietnia 2014

Wielkanoc...

Doszły mnie słuchy, że zbliżają się Święta Wielkanocne. Z tej okazji chciałabym wszystkim życzyć udanych, rodzinnych świąt, smacznego jajeczka i spełnienia marzeń.

~Rose

piątek, 4 kwietnia 2014

Od Franka i Danny'ego Chenderlane'a - "Jak tu dotarliśmy"

Od Franka:
Mieszkałem w małej watasze, w której było spokojnie. Bawiłem się, uczyłem i robiłem wiele innych rzeczy. W końcu nastała wojna z sąsiednią watahą. Każdy walczył jak mógł, ale mi kazali uciekać. Mimo wszystko próbowałem pomóc. Na szczęście nic mi się nie stało, ale rodzice nie żyją. Zabili ich na moich oczach... Ja uciekałem, kiedy po drodze znalazłem pociąg, który się wykoleił. Z niego wypadł człowiek. Miałem wrażenie, że jest do wilków przyjaźnie nastawiony. Uratowałem go, po czym obudziłem...
Od Danny'ego:
Mieszkałem w małym miasteczku położonym przy lesie. Niestety był wielki pożar miasta. Rodzice zginęli, a ja przeżyłem. Po jakimś czasie znalazłem dom w innym mieście. Pracowałem w lokalnej spółce kolejowej jako maszynista. Niestety pewnego feralnego dnia mój pociąg się wykoleił, a ja wypadłem z pociągu. Gdyby nie to, że wilk, który mnie znalazł, mi pomógł, to mógłbym nie przeżyć...
Od Franka i Danny'ego:
Frank do mnie powiedział:
- Wstawaj... Jeszcze żyjesz...
- Co się dzieje...? - wymamrotałem
- Uff... - westchnął Frank. - Sam nie wiem...
- Jak się nazywasz? Ja jestem Danny...
- A ja Frank...
- Miło poznać.
- Mi też.
- To chodźmy bo się ściemnia.
- Racja, tylko gdzie?
- Może poszukać miejsca do zamieszkania?
- Dobry pomysł...
I poszliśmy razem szukać miejsca do zamieszkania. Po około godzinie znaleźliśmy tą watahę. Przywitaliśmy się ze strażnikami, a oni nam zaproponowali, abyśmy dołączyli. Tak, nam, ponieważ ludzi też przyjmowali.

<Ktokolwiek?>

środa, 2 kwietnia 2014

Grell CD Alice

     Przechadzałem się po watasze. Lubiłem wiedzieć, że wokół wszystko jest dobrze...
Skąd można wiedzieć, czy nie grasują tu znów jakieś demony?
Trzeba bardzo uważać.
Chodząc tak ze znudzeniem wokół, spojrzałem w niebo przewracając oczami.
Nuda... Nic się prawie nie dzieje. Zaprawdę dziwny był ten incydent z kurkiem. Zastanawiało mnie, gdzie on mógł teraz być.
Zmieniłem się w człowieka. Przeczesałem palcami swoje długie, szkarłatne włosy.
Tak długo je zapuszczałem, żeby wyglądać po ludzku. Oblizałem swoje trójkątne kiełki i zdjąłem okulary.
Cóż, nic nie było bez nich widać. Dla Shinigamiego okulary to priorytet. Ale ja zawsze ignorowałem wszelkie zasady, przeczyłem im na każdym kroku. Gdyby wszyscy ich przestrzegali, byłoby nudno.
Przeciągnąłem się. Czułem każde drgnięcie na moim ciele.
- Jestem chudy... - zaśmiałem się cicho rozpinając sobie koszulę i przejeżdżając palcem po wystających żebrach.
Kiedy wróciłem do zwykłej pozy, efekt ten zniknął. Poprawiłem sobie ubrania. Było mi strasznie ciepło.
Zazwyczaj ubieram się w ciemne stroje, a to tylko potęguje siłę, z jaką naświetla mnie słońce.
Nic nie widziałem, wszystko było zamazane... A jednak...
Znalazłem drogę do skał i w jakiś sposób znalazłem drogę do skał. Przynajmniej one mogą być w miarę chłodne.
Jak dobrze, że już stopniał śnieg...
Wlazłem na jedną i klapnąłem na nią wachlując się dłonią. Spojrzałem na nią.
Nadgarstkiem była zapewne ta cielista plama, a rękawiczką spory, czarny punkt zlewający się z poprzednim.
Miałem się położyć, gdy nagle uderzyłem plecami o coś kudłatego.
Wzdrygnąłem się i spojrzałem za siebie.
Zapewne jakiś wilk.
Oczy błysnęły mi zielenią, jak zwykle, gdy byłem nieco zdezorientowany, zdenerwowany, bądź miałem zacząć bawić się moją kochaną, niezastąpioną piłą łańcuchową.
Szybko nasadziłem na nos okulary.
W mojej ''podpórce'' rozpoznałem waderę, którą widziałem przelotnie, tylko raz szukając Rose.
Jej było na imię Alice... Chyba tak... Przynajmniej tak raz słyszałem.
- W...Witaj, przepraszam... - przechyliłem lekko głowę - ...Ty jesteś Alice, prawda?
Odsunąłem się od niej nieco.
Ciekawiło mnie, dlaczego siedzi w samotni ukrywając się przed pozostałymi wilkami. Nie przedstawiła się praktycznie nikomu.
Ach... Do dziś pamiętam, jak to trafiłem do watahy... Zamordowana rodzina, potem spotkanie z nieobecną już Valixy...
A potem... Potem ta furora, że umiem przybierać ludzką postać. Szał i sprawdzanie, kto jaki będzie w takowej postaci.
Wolpyx... Wolpyxa już nie ma... Dopiekłem mu w życiu. Jakby nie patrzeć, zabrałem mu dziewczynę, oraz kilka razy usiłowałem zabić. Tyle krwi rozlanej na białym śniegu. Tyle bólu ze strony każdej strony.
Wspomnienie cierpień z młodości. Nikt z mojej poprzedniej watahy nie chciał przygarnąć pod swoje skrzydła Śmierci... Tak... Tej śmierci, która wyprawia innych na tamten świat, bądź decyduje o powrocie umierających na ziemię.
Zabicie kilku krewnych przekreśliło mój los. Potem okazało się jeszcze, że to ja byłem winien śmierci Wolpyxa... A nim zacząłem panować dan samokontrolą nie wiedziałem, co tak właściwie więc działo.
Krew na ścianach jaskiń. ,,Śmierć doścignie również posyłającego ją'' - pisałem niekiedy na miejscach dramatycznych wydarzeń krwią mych ofiar.
Jestem Grell - śmierć. Po prostu śmierć, która sama byłaby jakby przez chwilę martwa.
Potem przyszła Axana... Moja siostra.  Zabrałem wszystkich do świata ludzi. Działy się tam straszne rzeczy.
Ona tam została. Wyzwoliła spod ucisku kilka dusz swą miłością. Pokochała swoich wrogów.
Zawsze była dla mnie cierpliwa... Nawet gdy umierała, kierowała się miłością do nas wszystkich.
Ona była jedną z moich pierwszych ofiar. Nawet teraz potrafię przypomnieć sobie jej błagalny szept i odgłos jej łamanych kości.
Teraz boli mnie to wspomnienie.
W świecie ludzi zmarła niestety moja przyjaciółka. To było dzień po moim i Lyki ślubie... Potem wróciliśmy.
A ja zapadłem w dziwny sen o samorealizacji. Gdy wróciłem, mojej ukochanej nie było. Nie było połowy bliskich mi osób. Wróciłem. Wróciłem z Kraju Umarłych. Czy to było karą za wszystkie moje wykroczenia?
     Przyglądałem się z zainteresowaniem nowej waderze. Po jej minie mogłem stwierdzić, że była nieco zagubiona w tej sytuacji.
Miałem jednak nadzieję, ze się nie przestraszyła.
Niektórzy reagowali na mnie czasem... W nieco histeryczny sposób...

<Alice? Ja się nie boję, też byłem w tej watasze psychopatą! ~*^*~ I JA CI POMOGĘ! =w=>

wtorek, 1 kwietnia 2014

Do naszej watahy dołącza nowy wilk i człowiek!


Imię: Frank
Wiek: 4 lata (nieśmiertelny)
Płeć: Basior
Moce: Psychokineza
Na czym polegają moce?: Link: http://pl.wikipedia.org/wiki/Psychokineza
Żywioł: Powietrze
Charakter: Miły, przyjacielski, kulturalny, szybko poznaje nowe wilki (ludzi też). Nie lubi walczyć, ale jak trzeba pomóc przyjaciołom to może oddać nawet życie za nich.
Patron: Apollo
Stanowisko: Zwiadowca
Zauroczenie: Szuka tej jedynej...
Rodzina: Nie żyje
Talizman: Nie ma
Jako człowiek: -
--------------------------------
Imię: Danny Chenderlane
Wiek: 20 lat
Płeć: Chłopak
Moce:
- Rozmowa ze zwierzętami
- Niewidzialność
Umie także:
Kierować pociągami, naprawiać różne rzeczy, tworzyć coś z niczego.
Na czym polegają moce?:
- Rozmowa ze zwierzętami: Umie z nimi rozmawiać i je rozumie.
- Niewidzialność: Znika i nikt go nie widzi.
Żywioł: Powietrze
Charakter: Jest spokojny, tajemniczy, niezbyt wylewny. Lubi przebywać ze zwierzętami.
Patron: Apollo
Stanowisko: Zwiadowca
Zauroczenie: Szuka kogoś... Wie, że to musi być ktoś wyjątkowy...
Rodzina: Nie żyje
Talizman: Nie ma
Jako wilk: -
Dom: