- Dlatego, bo poznałam Cię i należysz do mojej watahy. Jesteśmy teraz
jak rodzina. A rodzina musi się wspierać - uśmiechnęłam się do wadery -
No już, rozchmurz się, przestań płakać!
- Ale po co? - mruknęła zapłakana.
- Nigdy nie poznamy całego dobra, jakie może dać zwykły uśmiech. - zacytowałam.
- Czyje to?
- Nie wiem, gdzieś usłyszałam, ale bardzo mi się spodobało -
uśmiechnęłam się. - Może opuśćmy to smutne miejsce. Znasz jakieś fajne?
- Nie, nie miałąm z kim zwiedzać - jej pysk znów posmutniał.
- Hej, więc właśnie dostałaś prywatnego przewodnika, moze nie zna
wszystkich terenów, ale jest świetny! - zasmiałam sie i odrzuciłam
grzywkę.
- No skoro tak - nieśmiało się uśmiechnęła
- Pierwsze miejsce, które odwiedzimy to Jezioro Zachodu Słońca -
powiedziałam tonem prawdziwego przewodnika i ruszyłyśmy przed siebie -
Ktoś mi kiedyś mówił, że jeśli się tu przyjdzie i pocałuje ukochaną albo
ukochanego wilka, to można się dowiedzieć, czy to prawdziwa miłość. Ale
podobno nie wszyscy chcą to wiedzieć. Nie chcą zniszczyć wspaniałego
życia, rodziny...
- Nie dziwię im się.
- Ja też, ale co poradzić? Różnie na świecie bywa.
- A chciałabyś z kimś tu przyjść?
- Tak.. Chciałabym przyjść tu z Benchmade'm. Wiesz, oświadczył mi się i nie jestem pewna, czy się zgodzić...
- To powinno być dobre rozwiązanie. - uśmiechnęła się.
- No widzsz? Już masz przyjaciółkę w watasze - roześmiałam się - jesteś pierwszą osobą, która o tym wie.
- Naprawdę? - zdziwiła się
- No jasne - odparłam uśmiechnięta - A Tobie ktoś wpadł w oko?
(Swiftkill?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz