Ukłoniłem się jej.
- Dobrze, jak sobie życzysz... - powiedziałem błyszcząc niebezpiecznie swoimi zielonymi oczyma - Mam naostrzyć najlepszy nóż, żebyś sama mogła go dobić.
- Pomyślę nad tym, na razie nie mów mi o zabijaniu, umieraniu i tym podobnych... - płakała Rose.
- Dobrze... - powiedziałem i skinąłem głową - ...W końcu niezawodny umie być jedynie kamerdyner na zabój... A może chcesz, żebym wrócił do watahy ma krótki czas i spróbował cokolwiek złapać w tej spawie? - spytałem troskliwym tonem.
( Rose? )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz