wtorek, 9 kwietnia 2013

Greill CD Starshine&Lyki

Ruszyliśmy na przód. Ciekawe, jak radzą sobie Lyka, Axi i Wolpyx. Gdy szliśmy tak przez opustoszałe, nocne ulice Londynu, a śnieg padał, udało mi się dopaść jedną kwiaciarnię i kupić tam niebieskie i czerwone róże.
- Po co ci to? - spytała Angel.
- Zobaczysz... - przycisnąłem kwiatki lekko do siebie i westchnąłem rozmarzony.
Starshine uśmiechnęła się lekko, jakby wiedziała o co mi chodzi. Dziwnie było spacerować w cichym, i mrocznym mieście. Nikogo nie było na ulicach.
,,Axana, Lyka, Wol, idziemy do was...'' - powiedziałem do moich przyjaciół za pomocą telepatii. Szybko otrzymałem odpowiedź... Od Lyki.
,,O! Grell! Cudownie, ze przyjdziesz!!!'' - Lyka odparła radośnie i... nerwowo? Nagle odezwała się Axana.
,,O! Braciszku! Przyjdź szybko... Ale... Etto... Nie przestrasz się, dobrze?''
Warknąłem na siostrę.
,,Co żeś narobiła?''
,,To nie ja...'' - odparła.
,,To ten blond-gówniarz!!!'' - ryknął Wolpyx. Zbladłem.
,,Odzywajcie się jako tako, o kim wy mówicie?'' - spytałem.
,,To jest... GRELL! GRELL! On ma na imię Aloi...'' - zaczęła Lyka ale Axi jej przerwała.
,,Musimy kończyć, pa!'' - urwała Axi.
Przewróciłem oczami. Co oni znowu narobili?
Śnieg opadał powoli, a ja, Angel i Starshine szliśmy w ciszy. Nagle jednak coś mnie zaniepokoiło.
- Stójcie... - powiedziałem do moich towarzyszek.
- Co się stało? - spytała szybko Starshine.
- Nie wiem - powiedziałem. Próbowałem przeszyć wzrokiem ciemny zaułek, z którego wychodził wysoki mężczyzna, którego oczy lśniły na czerwono. Angel przysunęła się bliżej mnie. Zmieniłem się na powrót w moją klasyczną, czerwoną wersję.
Gdy facet podszedł jeszcze bliżej, zobaczyłem, że... To ten Sebastian, z którym musiałem wojować o moją ofiarę.
Sebastian zaśmiał się ironicznie.
- Tak więc, Grellu Sutcliff, znów się spotykamy.
Przewróciłem oczami.
- Czego znowu?
- Panicz kazał mi zemścić się na Tobie, bo przeszkadzałeś nam w rozwiązywaniu ważnego śledztwa.
- Pfffff... Jak ty możesz usługiwać takiemu bachorowi...? - powiedziałem.
Nagle rozległ się dość agresywny chłopięcy głos.
- Na mocy kontraktu on wyssie ze mnie resztki życia, to samo ma mój wróg, Alois Trancy, do którego domu teraz właśnie zmierzasz...
Zmarszczyłem brwi.
- Rozumiem Sebusiu, że jesteś demonem? - powiedziałem.
- Oczywiście, a ty jesteś shinigami. - uśmiechnął się Sebastian. Przwróciłem oczami.
 Angel i Starshine nie rozumiały o co chodzi.
- Potrzymajcie mi te kwiaty... - powiedziałem i poirytowany wyciągnąłem z powietrza moją piłę łańcuchową <3.
- Myślisz, że mnie pokonasz? - parsknął lekceważąco demon - Twoje marne lata nie mogą się liczyć z moimi, ja pamiętam jeszcze czasy faraonów.
,,Rety, jakie przechwałki...'' - pomyślałem i zanim ktokolwiek zdążył zareagować uruchomiłem mą ''niesankcjonowaną kosę'' jak to William powiedział. ,,Zapomniałeś chyba...'' - powiedziałem do Sebastiana telepatycznie - ,,...Że shinigami mają większy refleks niż wy...''.
Angel i Rose wbiło w ziemię, tak więc muszę uważać, żeby którejś nie trafić. Rzuciłem się na demona z piłą. On przygotował się i chwycił kosę blokując mnie, wręcz odbijając tak mocno, że odskoczyłem na drógą stronę. Nasz drogi Sebastianek potrafił chodzić po ścianach budynków jakby przyssawki na butach, ale niech się z tym wali, bo shinigami biegają jak na dopingu i skaczą! Tak więc ja i Sebastian groziliśmy sobie, mało tego! W pewnym momencie zniknąłem mu z pola widzenia, jednocześnie popychając go tak, że zaczął ślizgać się na szorstkim chodniku, a potem zaatakowałem go z zabójczą szybkością od tyłu! Prawie stracił ramię! Widownia ( Angel i Starshine ) przerażone patrzyły na tę krwawą walkę, w której ucierpiał.. Sebastian... Co ja gadam! On cierpiał na okrągło!
Mweheheh... Może był ode mnie wyższy, ale na pewno mniej wytrzymały!
W końcu przycisnąłem go do muru. Próbował powstrzymać mnie swoją zastawą kuchenną, którą pięknie zerżnąłem kosą. Chociaż i ta mogła być niebezpieczna w rękach demona ( zastawa, o kosie powiem później ). W końcu przycisnąłem Sebcia ( lubię robić innym wnerwiające zdrobnienia imion ) do ściany, próbował zatrzymać moją kosę, ale ni udało mu się... Teraz dokończyłem pozbawianie go ramienia.
Był tak pięknie przerażony, tak go bolało, był taki bezradny, zdezorientowany. Była calutki we krwi. Po chwili już bez trudu przewróciłem go na ziemię i rozpłatałem mu brzuch moją kosą śmierci. Angel i Starshine stały w ciemnym zaułku... Przerażone. Gdy dokończyłem rzeź moja kosa zniknęła, a ja sam przywróciłem się do tego spokojnego, niejaskrawego stanu. Wziąłem od dziewczyn kwiaty i poszedłem z nimi dalej. Nikt nic nie mówił. Byliśmy już daleko...
- Grell, ale... Czemu ten demon wyglądał.... Tak niewinnie? - zaczęła Starshine.
- Emily to też demon, a jakoś również niewinnie wygląda, nieprawdaż? - powiedziałem.
- Racja... - pokiwała głową Angel - ...Powinniśmy wrócić, zanim Rose się obudzi.
- Mamy jeszcze całą noc dziewczyny, jest dwudziesta trzecia - parsknąłem śmiechem.

 ***********************W TYM SAMYM CZASIE NA MIEJSCU WALKI Z SEBASTIANEM... ( kurcze, to brzmi prawie jak w serialu XD )********************************************

 Sebastian leżał martwy... Martwy? Trudno powiedzieć... Shinigami są mistrzami w szybkich i brutalnych atakach, ale demona może uśmiercić tylko specjalny miecz... Kosa żniwiarza może wprowadzić jego ciało jedynie w stan ''hibernacji'' ( od autorki - nie mogłam znaleźć innego określenia XD. Wiem, masakra, burza mózgu XD ). Tak więc, ktoś mógłby pomyśleć, że Sebastian leży na ziemi martwy... Z szeroko otwartymi oczami, które patrzą przerażone w gwiazdy, a ustami lekko otwartymi, płynęła z nich krew... On cały był we krwi. Ale jednak... Nagle, jedna jego ręka zacisnęła się w pięść.
- Sutclifff... - warknął przez zęby - ...Nigdy nikt nie doprowadził mnie do aż takiego stanu... Tak długo jak żyję... - kamerdyner powoli podnosił się - Boli... Ale i tak mnie tym nie zabije... - uśmiechnął się pod nosem i powłócząc nogami skierował stronę posiadłości Phantomhive...

********************************************A co działo się tym czasem u nas? XD************

 Byłem trochę podminowany po spotkaniu z Sebastianem, ale szybko się uspokoiłem.
,,Axana, gdzie jesteście?'' - spytałem się na odległość.
,,W posiadłości Trancy...'' - odparła Axi.
,,Dziękuję...'' - powiedziałem. Byłem rad, że to niedaleko ,,...Uprzedźcie tamtejszych mieszkańców, że nadchodzimy...'' - uśmiechnąłem się.
,,Oj! Dobrze, szybko to zrobimy!!!'' - wcięła się Lyka, względem której miałem dzisiaj pewne urocze plany.
Pomogła nam skierować się dokładnie w miejsce ich przebywania. Gdy znaleźliśmy się na dziedzińcu ( och jakże wielkiej! ) rezydencji główne drzwi się otworzyły, a ja i Angel oraz Starshine stanęliśmy w miejscu. Widziałem już, jak Axana biegnie mi na spotkanie. Rzucając mi się na szyję prawie mnie wywróciła na ziemię.
- Jesteś!!! Ale proszę, nie bój się, ta przepaska na oko jest tylko w ramach przygotowania się na bal przebierańców odłożony na jutro!!! - zawołała Axana. Uśmiechnąłem sie pobłażliwie.
- Dobrze, dobrze... A gdzie... LYKAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!! - zawołałem uradowany. Ona również się puściła w moją stronę i padła mi w ramiona.
- Ratuj! Zabierz mnie stąd! Pan zarozumiała lokainka nas zadręcza pracą!!! - jęknęła. Zacząłem się śmiać.
- Zobaczę co się da zrobić... - powiedziałem z uśmiechem, a potem odwróciłem się do Axany - ...Zabierzesz do posiadłości Angel i Starshine? A gdzie Wolpyx? I powiedz Trancy'emu i ,,Panu Lokaince'', że ja i Lyka dojdziemy za chwilę...
- Dobrze... - pokiwała głową Axana - ...A Wolpyx właśnie wycierał kurze z Trojaczkami... To bardzo mili chłopcy...
- Doskonale... - pokiwałem głową z entuzjazmem, i objąłem ramieniem Lykę w pasie... Zaprowadziłem ją w sam środek wielkiego ogrodu, który znajdował się przed rezydencją. Był piękny i tajemniczy o tej porze... Angelina ( Lyka ) wyglądała na zadowoloną. Nagle zastąpiłem jej drogę i lekko się zarumieniłem. Dopiero teraz serce podskoczyło mi do gardła z powodu stresu. Moja najukochańsza istotka spojrzała na mnie nie rozumiejąc o co mi właściwie chodzi. Uklęknąłem przed nią na jednym kolanie, wręczyłem kwiaty, a na palec włożyłem pierścionek z oczkiem mieniącym się wieloma kolorami...
- L...Lyka... - zacząłem zakłopotany trzymając ją za ręce - ...Czy... Czy wyjdziesz za mnie?

( Lyka? )

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz