- Grell... - powtórzyłam przerażona. Nie pomyślałam o tym, jak on zareaguje! Wciągnęłam zdenerwowana Lykę do rezydencji - Jaka sytuacja życiowa... - jęknęłam - ...Sadyści, ludzie i ich porypany świat, w którym istnieją dziwne zasady, dziwne dzieci, demony... Ech.... A do tego jeszcze mściwość mojego brata... Może... Uda się coś zrobić - powiedziałam szybko.
- Wątpię, wszyscy znamy możliwości Grella - powiedziała Lyka.
- Wiem, i to bardzo dobrze... - powiedziałam to, a przed oczami znów pojawił mi się ten okropny obraz, gdy on mnie zadręczał. Jednak w ten sposób nauczyłam się, jak przyjmować wszystko ze spokojem. Nagle coś mi przyszło do głowy. Zaczęłam czytać myśli Lyki.
- Angelina... - zaczęłam znowu.
- Tak...?
- Czemu tak bardzo chcesz, żeby zabili Aloisa?
- A ty czemu tak walczysz o tego rozkapryszonego sadystę-psychola? Hmmmm? Spójrz jak on i Claude traktują Trojaczki! Jak traktują nas! Obaj do siebie bardzo pasują i dobrze, jeśli ten bachor przez którego wszyscy cierpią zginie.
- Nie... - powiedziałam cicho.
- Tak... - odparła Lyka
- NIE! - powiedziałam i przytknęłam sobie dłoń do czoła, bo głowa zaczęła mnie znów boleć... Znó wizja, znów wspomnienie tego małego chłopca - Na mocy przysięgi muszę o niego dbać, nie mogę inaczej... - powiedziałam. Lyka otworzyła szerzej oczy.
- Jakiej przysięgi? - spytała.
- Alois nie może o tym wiedzieć.. - szepnęłam - ...To było jeszcze wtedy, kiedy byłam naprawdę bardzo młoda. Spotkałam małego chłopca. Nazywał się Luca MacCain. Szukał on kogoś, kto pomoże mu w zemście nad tymi, którzy byli dla niego źli, mówię o ludności jednego miasteczka... Spytałam go, czy nie boi się istoty magicznej, a on zaczął się śmiać i powiedział, że dla swojego brata mógłby nawet zginąć w męczarniach. Zawarł ze mną na pewnym piśmie, które gdzieś zaginęło magiczną umowę. Polega ona na tym, że istota magiczna służy człowiekowi do czasu, gdy ich umowa się wypełni. Ja spełniam jego życzenie, jednak on umarł... Bo to jest bardzo, bardzo męczące, żadna istota niemagiczna tego nie wytrzymuje - zakryłam dłońmi twarz, bo zaczęłam płakać - Nie umiem wyrazić słowami tego, jak żałuję Luki, którego zabiła moja moc - urwałam na chwilę i zaczęłam jeszcze głośniej chlipać - ...On to zrobił dla Aloisa, prawdziwe imię tego dzieciaka to Jim MacCain... A gdy Luca umierał, to mi jeszcze podziękował za to, co zrobiłam... Powiedział mi również ostatkiem sił, żebym znalazła jego brata... Właśnie Aloisa...
Lyka otworzyła szerzej oczy.
( Lyka? )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz