poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Grell CD Lyki

Przypadłem do mojej siostry i szarpnąłem nią agresywnie.
- Uprzedzałem cię... - syknąłem - ...Kazałem ci uważać i być bezwzględną!
W oczach Axany zakręciły się łzy.
- Grell, zrozum, oni nie są źli! Ja nie umiem być taka!
Ręce mi opadły, byłem wściekły.
- Spójrz co ci zrobili, to odpowiedz sobie na pytanie, jacy oni są! - pociągnąłem lekko z zwisający kawałek bandaża jaki miała zawiązany na oku. Wzruszyłem ramionami i odwróciłem się do niej plecami. Zapadła cisza. Poczułem, że ktoś podchodzi do mnie od tyłu i czule oplata ramionami. Cichy głos Hannah próbował mnie uspokoić jak za czasów, gdy byłem jeszcze rozkrzyczanym dzieciakiem.
- Proszę zrozum... - mówiła spokojnie - ...Jestem związana od długiego czasu z tym dzieckiem nieśmiertelną przysięgą... Nie zostawię i nie skrzywdzę osób, które kocham...
Ukryłem twarz w dłoniach.
- Rób co chcesz... - wyrwałem się z jej uścisku. Po chwili uśmiechnąłem się lekko - Słyszałem, że jutro jest tu jakiś bankiet, czy coś...? Pomóc w czymś?
- Przydałoby się! - zaśmiała się Axana.
Lyka wyglądała na nieco zagubioną w tym wszystkim, ale cóż... Trzeba było im jakoś pomóc. Bez słowa wyszliśmy i zabraliśmy się do roboty. Rozwieszaliśmy dekoracje, a pozostali krzątali się w kuchni pod okiem... Ech, tego obrzydliwego Claude'a Faustusa! Cały czas patrzyłem na niego kątem oka i starałem się go śledzić. Krzątał się jakby poddenerwowany, a Alois czule go oblegał.
- Claude, jak bardzo jestem dla Ciebie ważny? - pytał robiąc słodkie oczka, przez które wyglądał tak uroczo, że aż nogi się robiły tak miękkie i niestabilne, jakby były z waty. Kamerdyner nie spoglądał nawet na chłopca, nie zwalniał kroku. Mruknął tylko pod nosem.
- Jesteś moim Panem, a ja Twoim oddanym sługą. Nigdy Ciebie nie zostawię, będę Ci wierny aż do śmierci... - brzmiało to prawdomównie i oficjalnie, lecz ja mu nie ufałem, nie potrafiłem sobie wyobrazić, by ktoś z taką szyderą w oczach mówił coś na serio. Postanowiłem go śledzić. Gdy przygotowania do jutrzejszego wydarzenia się zakończyły, a Panicz Axany poszedł spać, wróciłem ze Starshine i Angel do Rose, która cały czas spała. Porozmawialiśmy jeszcze chwilkę, a ja znów ruszyłem w drogę... Powrotną... Akurat wtedy, gdy na nowo byłem przed bramą do rezydencji ( była trzecia w nocy, nie przespałem ponad doby ), zobaczyłem tego demona gdzieś w oknie. Snuł się ze świecami po najrzadziej odwiedzanych korytarzach, tych najciemniejszych, gdzie bali się zapuszczać. Czułem, że coś knuł. Podświadomie znalazłem tylne wejście i puściłem się za nim. Poszedł do jakiejś celi, był tam stół, talerz, dwie białe róże, dwa noże, a także talerze. Po przeciwnych stronach stołu były dwa krzesła, a po kątach samej celi leżały stare, spróchniałe szkielety nieszczęśników, którzy kiedyś zostali tam zamknięci na wieczność. Ciarki mnie przeszły gdy... Zobaczyłem Sebastiana, którego przecież dzisiaj zabiłem moją kosą! On żył! Nie miał na sobie żadnego zadrapania! Parszywy demon! Claude usiadł drugim stołku, naprzeciwko znajomego.
- Zawieramy ten kontrakt? - spytał Sebastian.
- Wiesz w co się pakujesz? Przegrasz umowę i Phantomhive będzie mój... - Claude oblizał sobie usta, co świadczyło, że bardzo pożądał smaku życia tego śmiertelnika. Schowałem się błyskawicznie w cieniu. Zdałem sobie sprawę, że jestem zagrożony, ale zacząłem przeglądać moją księgę śmierci. Ciel Phantomhive! Znalazłem! Czytałem to z przerażeniem w myślach: ,,ciel Phantomhive zawarł do dziś niedopełniony kontrakt z demonem, którego nazwał Sebastian Michaelis. Miał on służyć chłopcu w zamian za możliwość wyssania z niego resztek życia po dopełnieniu się zemsty na wrogach rodziny Phantomhive. Nie odebrał mu życia, bo przeszkodził mu w tym Claude, a kontrakty są już nieważne...''
Gdy oderwałem się od lektury, demony dalej się przedrzeźniały.
- Och Claude, myślisz, że dotkniesz swoimi brudnymi  łapami Ciela? Ty masz Aloisa, czy ta tańcząca w ogniu, a niepłonąca istota z pasją ci nie wystarcza? - mówił Sebastian, jakby wierszem.
- Kocham tę istotę... - przyznał Faustus - ...Bo jest mi bardzo pomocna w zdobyciu najbardziej pożądanej potrawy... Zawierasz ten kontrakt? Jeśli tego nie zrobisz obaj poniesiemy straty, a tak albo obaj coś z tego wyciągniemy, bądź stratę poniesie tylko jeden.
Sebastian przewrócił oczami.
- Niech ci będzie, zaczynajmy... - mówiąc to ujął wprawą dłoń nóż i nadciął sobie nadgarstek i splamił swą krwią białą różę. Potem podał ją Claude'owi - Masz co chciałeś, daj mi swój znak kontraktu. Zawieramy przymierze, by nie głodować... Spróbuj coś zepsuć, to cię zabije...
Claude dosłownie rzucił teraz już nie miała, a czerwoną różą w Sebcia ze wściekłości.
- Łgarzu... - syknąłem przez zęby i zwiałem z lochów, bo mogli mnie zauważyć. Axana sie załamie. Claude kłamie... Kłamie, że Alois coś dla niego znaczy. Jeśli nie ja zabiję tego śmiertelnika... Zrobi to ten demon. Nagle usłyszałem za sobą czyjeś kroki.

< Ktoś był w pobliżu? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz