Wędrowałam przez las ku Polanie Zmarłych, jednak po drodze coś przykuło mój wzrok. W niewielkiej odległości ktoś za mną wędrował, jednak gdy odwracałam się, nie mogłam go dostrzec.
- Antiope - szepnęłam - stań się moimi oczami.
Ruszyłam do przodu, jednak przez połączenie umysł z orlica widziałam tylko, co działo się za mną. Po chwili go ujrzałam. Był doprawdy imponujący. Jego sierść lśniła w promieniach wschodzącego słońca, a czerwony pióropusz kontrastowały się z otoczeniem. A jednak, coś w moim sercu zadrżało na jego widok. Odwróciłam się nagle, odzyskując własny wzrok.
- Kim jesteś? - warknęłam.
Zaczął nagle rozmywać się i przemieniać - stał się demonem.
- O nie, mój drogi - warknęłam - Tym mnie nie przestraszysz. Artemido! Pomóż mi!
Poczułam wlewającą się w moje łapy siłę bogini. Wyskoczyłam w powietrze i zaatakowałam, po czym wezwałam duchy. ' Odpędźcie demona!' - wykrzyknęłam w myślach rozkaz. Po chwili basior zaczynał wyglądać normalnie. Wskoczyłam mu na grzbiet, przewróciłam i przytrzymałam łapami.
- Dlaczego mnie śledziłeś? - warknęłam
(Deniro?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz