wtorek, 26 marca 2013
Lyka CD Axany
-Punktualnie o piatej-powtórzyłam robiac śmieszne gesty rękoma i przedrzeżniajac pana lokaja. On spojrzał na mnie karconco na co ja machnęłam tylko ręką. Hanna patrzała na mnie jakby ze złością.
-No co-powiedziałam wzruszajac ramionami. Zaczęłam kierować sie ku głównym schodom. Szłam blisko ściany nieraz o nia ocierajac reką. Szłam powoli i coraz bardziej oddalałam sie od Hanny i WolfGanga. Powoli zostawałam z tyłu i coraz bardziej zwalniałam a czasem nawed stawałam. Wreście oni byli juz na schodach i nie zauważyli mojego zniknięcia. Uśmiechnęłam sie lekko i idąc w strone drzwi wejsciowych obracałam sie co chwila aby sprawdzic czy nikogo nie ma. Wrescie byłam na zewnatrz. Wiatr mocno zamiał ponodujac ze poczułam sie wolna. Westchnęłam radosnie i pobiegłam do koni. Musiałam cos załatwic. Skoro nie mogłam jeśc tutaj to musze zkąś sobie wziąsc jedzenie. Ale mi nie chodziło o normalna zupe czy mieso... chodziło o SŁODZYCZE
Oooo tak juz czyłam smak tych delikatesów w buzi. Było to takie słodkie że wytrzymac sie nie dało. Czekolada, karmel, cukierki szklane... każdy rodzaj to niebo w gębie.
A wiec cel wycieszki jest ustalony, teraz czas na mały transport. Podbiegłam do pożyczonego konia. Usmiechnełam sie gdy zwierze położyło swoja głowę na moim ramieniu. Jako ze ja sie na siodłach nie znam tylko wiem co to jest. Wiec jechałam na oklep dla dobra sprawy. Wskoczyłam wiec na konia i zaczeła sie podróż. A wiec jest cel i transport teraz problem gdzie dostac słodycze i to może tanie bo kasy jako takiej nie mam. Mam tylko jakieś groszaki, które w miedzy czasie znalazłam. Jechałam barrdzo szybko i moze nawed załapałam o co w tym chodzi. Kiedy na moje nieszczęscie jeden z trojaczkow wyszedł na droge. Próbowałam zatrzymać zwierze ale czy ja sie na jezdzie konno znam... Był tylko jeden znany mi sposób na zzatrzymanie konia. Dmuchnęłam zwierzeciu powietrzem przed oczami. Koń zdenerwowany ustał deba po czym znów stał jak powiniem.
-przepraszam-powiedziałam. I pojechałam dalej. Po poł godziny byłam juz na miejscu. W miescie w którym roiło sie od ludzi. "Bez magii" powtarzałam sobie w myslach. Weslam z konia i zaczełam go prowadzic przez uliczki i aleje. Szukałam jakiegoś skleu czy czegos ze slodzyczami. Wrescie znalazłam stary sklep, w którym było mnóstwo pysznych, słodkich słodyczków. Weszłam do srodka małego sklepu zostawiajac konia na zewnatrz.
-Dzień dobry-powiedziałam
-Dzień dobry, czego bys sobie życzyła?-zapytał sklepikach z lekka znudzony. Podeszłam do blatu najblizej jak mogłam.
-Poprosze czekolade, karmle, wate cukrową i cukierki-uderzyłam piescią o blad, który sie wrecz zatrzunsł.
-Juz-szybko zaczał zbierac smakowitości. Wszystko kładł na blad, który po chwili był zapełniony po brzegi.
-Dziekuje-odparłam wziełam zakupy a sklepikarzowi dałam pieniadze. On zaczał brzebac w kasie.
-Bez reszty-dodałam i wyszłam na zewnatrz. Wsiadłam na konia i zaczełam jechać do rezydencji. Gdy po tym samym upływie czasu byłam juz na miejscu zasmiałam sie psychopatycznie z lekka i zaczełam sie skradac do pokoi. Jednak szybko znalazłam moja sypialnie która była obok moich przyjacieli. Zapukałam do towarzyszy który wyszli zdzwieni na zewnatrz. Oboje byli w piżamach.
-Chodzie mam słodycze-powiedizłam radośnie.
<Axana? Wolpyx? Imprezka xD?>
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz