Po chwili usłyszałam tętet kopyt. Spiełam całe ciało , gotowa do skoku.
Na polanę wpadł rozpędzony łoś. Zaówarzył mnie , ale było już za późno.
Biegł prosto na mnie , a ja w ostatniej sekundzie skoczyłam. Był to mój
niemal wyśniony ruch. Moje łapy lekko uderzyły w łosia , a w następnej
sekundzie wbiły w niego pazury - nie tak mocno , żeby zabić , na tyle
głęboko , żeby nie zostać zrzuconą. Potem czułam się jak na rodeo , o
którym tyle już słyszałam - z tą różnicą , że tam ludzi zrzucają byki , a
tu mnie usiłował pozbyć się łoś.
-Uważaj ! - krzyknęła Meyrin.
-Nie mam najmniejszch nawet zamiarów ! - okrzyknłam , schylając głowę
pod jedną z gałęzi. Szaleńczy rajd trwał jeszcze chwilę , ale po pewnym
czasie łosiowi znudziło się targanie mnie na plecach. W biegu mocno
wierzgną , a ja przececiałam przez jego grzbiet , aż na kępę krzaków.
Łoś odbiegł , a Meyrin podeszła do mnie.
- Mówiłam , żebyś uważała. - powiedziała , a ja posłałam jej mordercze spojrzenie. Pomogła mi wstać.
- Możesz mi powiedzieć , gdzie jesteśmy ? - zapytałam.
- Niedaleko Chatki Terry ! Chodź ! - pełna nagłego entuzjazmu wzięła
mnie na siebie i pobiegła w kierunku jakiegoś domu z drewna. Dzięki
wyrzeźbionemu nad drzwiami liściu zorientowałam się , że to
najprawdopodobniej chata szamanki. Odetchnęłam z ulgą - być może jeszcze
trochę pomęczę wilki w tym świecie , zanim przejdę do zmarłych
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz