Skakałem po dachach w Londynie niezauważony. Było spokojnie... W miarę... Ale wszystko się skończyło, gdy usłyszałem kilka tych znajomych trzasków, a potem... Znów te zapłony! Tym razem zostawiłem tamtych ludzi z ich problemami... Może Undertaker, lub moi znajomi z instytutu - William, Ronald, Alan, oraz Eric się nimi zajmą... Albo jacyś nowicjusze, których wyrzucą po teście jak mnie? Ja podążałem tam, gdzie była moja obecna zapisana ofiara. I nagle... Zobaczyłem kobietę, która biegła z aparatem i strzelała do ludzi! To było takie dziwne, za każdym razem robiła i zdjęcie i... Z aparatu wylatywała kula ognia! Przetarłem oczy, srebrny proszek, który rozrzucała... Dostawał mi się do oczu, całe szczęście, że jako shinigami jestem w miarę odporny na mocne uderzenia... Biegłem za kobietą, która zmierzała w stronę jakiejś wieży i śmiała się psychopatycznie:
- Będę szczęśliwa! Tak! Szczęśliwa! - nagle ucichła, usłyszałem śmiech jakiegoś chłopca i głos jakiegoś dorosłego mężczyzny we fraku.
- Sebastian, masz ją złapać! - wrzeszczał... Hmmmm... Dwunastolatek...
- Yes, my Lord... - powiedział ( hu hu! Kamerdyner! ).
Stałem tak w mroku, w ciszy... Przyglądałem się poirytowany walce. Sebastian a to przepychał Panicza Ciela z zasięgu morderczego aparaciku wariatki która myślała, że zdobędzie szczyt szczęścia i ukochanego mordując wszystkich jakimś staromodnym aparatem. W końcu wylazłem zza kolumny.
- Rozłazić się ludzie, ja mam robotę do wypełnienia!!! Uspokój się babo, jest piętnaście po dwunastej w nocy, zaraz umrzesz!!! - ryknąłem i zrobiłem ładny unik przed ogniem rozwścieczonej kobiety.
- Co to za kretyn! Sebastian, zabij go! - wrzasnął Ciel.
Zacmokałem pobłażliwie.
- Nie wiesz chłopcze kto przed tobą stoi, jestem... Shinigami'm!
Wtedy to mały szatynek się zaśmiał.
- A Sebastian to też nienormalna istota, do tego magiczna, zrobisz mi coś?
- Odejdź, mamy ważną sprawę do załatwienia... Musimy ująć tę zbrodniczą babę - wtrącił się Sebastian.
Otworzyłem szerzej oczy.
- To mam powód by cie zabić, skarbie... - powiedziałem do Sebusia.
- Spróbuj później... - lokaj machnął ręką.
Ja bez słowa rzuciłem się na ofiarę szlachcica i lokaja, ale...
- Co to ma być do holery! - wrzasnąłem, bo wtedy to kobieta sama sobie strzeliła zabójczą focię. Zaczęła wrzeszczeć i zataczać się. Wyglądała jak gruba, tłusta klucha przypalająca się na palniku w kuchence gazowej.
- Co żeś ty narobił głupku, kazałem ci ją łapać! - chłopak chlasnął Sebastiana po twarzy, ale mnie to guzik obchodziło.
- Ofiara mi się przepala... - jęknąłem i spojrzałem na Big Bena który był daleko, ale można było jeszcze dojrzeć godzinę - ...Zaraz dwadzieścia po godzinie 00:00, gadaj co ci odwaliło!
- Mężczyzna o złotych oczach... Obiecał mi szczęście! Nie będę samotna! Będę kochana! Szczęśliwa!
Ryknąłem śmiechem i wsadziłem jej w klatkę piersiową moją piłę łańcuchową, która jak już więkrzość osób wie jest moją kosą śmierci.
- Obrałaś złą drogę... - powiedziałem patrząc z uśmiechem na jej filmowe nagranie. Była od początku niezadowolona ze swego czterdziestoletniego małżeństwa, ona i jej mężczyzna pracowali w zakładzie fotograficznym. Nie była zadowolona z życia, nie posiadała dzieci. Aż w końcu spotkała wysokiego mężczyznę o złotych, skośnych oczach, wyglądał na znacznie młodszego od niej. Zakochała się i... On jej nagadał, że będzie z nim szczęśliwa jeśli zabije wielu ludzi aparatem... Rozrzucała substancję wsypywaną do tych XIX wiecznych aparatów i wszystko się dzięki temu zapalało, gdy naciskała spust w swoim morderczym urządzeniu. Zabiła męża, oraz wiele nieznajomych osób. Ciekawe, gdzie trafi pośmiertnie... Osoba która tak zazdrośnie pragnęła miłości, że zaczęła niszczyć, a na koniec uczucie, zazdrości i nienawiść spaliły...
...Ją samą...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz