Uśmiech znikł z mojej twarzy teraz zimnym wzrokiem przemierzałam lokaja
blondynka. Był taki cichy jakby czekał na odpowiedni moment by
zaatakować. Czemu ktoś taki jak on służył takiemu... no cóż dziecku.
Sama nie wiedziałam i jak sie zakładam moi towarzysze także nie
wiedzieli. Jednak Grell powiedził ze mamy sobie sami poradzić a nie
każdy będę tak miły jak ten sprzedawca, który dał nam jedzenie za darmo.
W rezydencji tego hrabii będziemy mieli jedzenie, spanie i może nawed
niezłą zabawe...Spojrzałam sie na Axanę. Uśmiechnęłam sie lekko jednak
nie zdradzajac zbyt wielkiej radosci, która we mnie drzemała.
-Skoro mamy sobei radzić sami to przyda nam sie dom wiec jestem na
tak-powiedziałam cicho. Axana pokiwała głową a Alois machnął ręką
odwrócił się i zaczał zmierzac do brązowej karocy. Szliśmy za nim
posłusznie. Wśród ludzi słyszałam szmery i pogłoski. Nagle obok nas
przeleciała strzałka. Jakby ktoś specialnie chciał w nas wycelować.
Lokaj osłonił harbie a ja korzystajac i okazji złapałam wirujacą
strzałkę w dwa palce. Szybko spostrzegłam obadajacy liść i jednym
gładkim ruchem trafiłam w sam środek liscia i kroy drzewa to której owy
lisc został przybity. Alois patrzał na mnie zdziwinym wzrokiem. Nie
usmiechałam się wcale. Znów zmierzalismy do karocy. Wśrpod ludzi
słysłżma większe pogłoski. Poczułam jak ktos sie podsuwa.
-Nie wiedziałam ze tak umiesz-powiedizła Axana uśmiechajac sie do mnie.
Lekko wrecz minimalnie uśmiechełam sie i podziękowała dziewczynie.
Wreście bylismy przy pojeździe. Lokaj pomógł hrabii wziaś cdo srodka.
Axana i Wolpyx tak jak i ja stalismy ajk słupy. Lokaj usiał na jakimś
dziwnym siedzeniu na zewnatrz pojazdu i trzymał w rękach ... no ten...
ah nie ważne.
Axana i Wolpyx niepewnie usiedni obok niego ale dla mnei nie starczyło miejsca. Zoabczyłam niedaleko konia.
-Moge pożyczyć?-zapytałam jakies kobiety. Eh znałam ja. To była ta sama kobita która pomagała mi z ręką.
-Witam-usmiechnęłam sie do neij. Ona przyjżała mi sie z zaciekawieniem i
równierz isę miło przywitała. Podła mi do ręki uzda a ja obiecłam ze
oddam zwierze. Wziałam na jego grzbiet i nie wiedzac co robić spojrżłma
na nia z prośbą.
-Wio-powiedizła do ucha konia a ten wystartował jak proca. Po chwili
jechcłam obok Axany spokojnie kłusujac. NAwed powiem szczerze to
umiałam. Po 15 minutach bylismy pod rezydencja. Zernęłam na ogormny
budynek.
(Axana? Wolpyx?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz