Nie minęło dużo czasu , a ja już chodziłam z powrotem po lesie prawie
nie czując bólu. W prawdzie dawna siła i zręczność jeszcze nie wróciły ,
ale to tylko kwestja czasu. Postanowiłam wybrać się na polowanie , w
końcu zjeść coś więcej nisz lekarstwa i króliki. Miałam szczęście - po
paru minutach drogi wyczułam zapach łosia , nie dużego , takiego w sam
raz. Przyczajona w krzakach opserwowałam zwierze czekając na dobry
moment ataku. Skoczyłam w momencie , gdy odwrócił się do mnie tyłem i
jednym szybkim ruchem pozbawiłam go życia.Stanęłam nad łosie i
spojrzałam w jego oczy. Niewiem dlaczego , ale zawsze tak robiłam - w
oczach ofiar było zawarte całe ich życie w streszczeniu , które
potrafiłam przeczytać. Dziwne , ale prawdziwe. Nagle coś chwyciło mnie
za futro na karku i uniosło w powietrze.
-Hej ! - krzyknęlam szamocząc się. Podczas jednego z takich ruchów
zobaczyłam co mnie trzyma i na chwilę zamarłam - zapiast spodziewanych
wilczych lub smoczych łap , trzymana byłam przez ptaka , w dodatku
gigantycznego.
-Puszczaj ! - krzyknęłam , ale jedno spojrzenie w dół i natychmiast
zmienilam zdanie - byłam juz z pewnością 100 metrów nad ziemią , a ptak
ciągle się wznoił. W pewnym momencie zaówarzyłam , ze "zawisł" w
powietrzu. Sekundę wcześniej przewidziałam to , co zaczęło się dziać. Po
pierwsze , ptak zaczął się powoli zmniejszać , a po drugie - runął w
dół. Nie wiem dlaczego , ale pikowanie , czy jak to się nazywało , nawet
mi się spodobało. Uśmiechnęłam się , ale tylko na chwilę , bowiem
przybliżająca się z każdą chwilą ściana drzew gwarantowała zderzenie.
Ptak jagby wyczuł mój lęki i tuż nad ziemią podniósł lot i wrzucił mnie
do jednej z zasp , pozostałości po gęstym śniegu , samemu lądując nieco
dalej. Wygrzebałam się zpod góry śniegu z uśmiechem , który tak rzadko
gościł na mojej twarzy. Wtedy w mojej głowie odezwał się głos.
-Jestem twój. - powiedział ptak. Skąd wiedziałam , że to on ? Bo na
mnie patrzył. Ten wzrok mówił wszystko , co chciałam wiedzieć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz