poniedziałek, 1 października 2012

Od Blue C.D. Savana


Spojrzałam na małego szczeniaka ze smutkiem.
- A co się stało?- spytałam
- J-ja...- zająknął się i spuścił głowę.- Nie wiem...- nagle jego oczy zaświeciły jaśniej- Mój brat!- krzyknął i puścił się pędem w drugą stronę.
Nie wiedząc co mam zrobić, rzuciłam się za nim. Rose i Savana pobiegły za mną.
- Co się stało?- krzyknęłam za nim.
- Carlito!- krzyknął tylko.
- Carlito?...
- Tak!
Wilk nagle stanął i ze wzrokiem wbitym przed siebie czekał na nas.
- Co się stało?- powtórzyłam pytanie, ale kiedy spojrzałam przed siebie już wszystko zrozumiałam...
Pod drzewem przed nami leżał starszy od niego, ranny szczeniak.
- To jest Carlito?
Scheron kiwnął głową.
- Mój brat- oznajmił.
Zabraliśmy obu malców do Terry.
- Nie jest z nimi źle...- powiedziała szamanka.- Przez najbliższy czas muszą tu jednak zostać...
Zmarszczyłam brwi... Miałam pewien pomysł...
- Mogę jednego przygarnąć, ale nie dam rady zająć się oboma...- westchnęłam.- Savana?...- spojrzałam znacząco na wilczycę.- Przygarniesz Sherona?
- Ale kiedy wyzdrowiejemy, to musimy stąd iść...- powiedział niepewnie szczeniak.
- A może wam się tu spodoba?- spytałam z nadzieją.
Właściwie to... Gdyby któryś z nich został moim przygarniętym synem mogłabym mieć zastępcę, ale nie partnera... Nie ukrywam, że nie chciałabym mieć chłopaka, ale... Ciągle w mojej głowie brzmiały słowa Savany...
„Nie ufaj tym co będą chcieli znaleźć sobie miejsce w twoim sercu”
Mogłabym adoptować Carlito... Jest starszy i... Miałam wrażenie jakbym go znała, jakby... Na prawdę był moim synem, którego nie widziałam od lat...
Wszyscy milczeli.
- Savana?- odezwałam się- Przygarniesz Sherona?...- w moim głosie czaił się niewiarygodny strach, ale i nadzieja...


< Savana? Przygarniesz tego słodkiego maluszka?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz