niedziela, 28 października 2012

Od Gringera

Sen. Piękny sen. Wszystko było takie proste i ułożone. Nie wiem ile śniłem, ile byłem nieprzytomny. Straciłem dużo krwi. Wstałem i rozejrzałem się nieprzytomnym wzrokiem.
- Siostra! - krzyknąłem
Brak odpowiedzi. Najwidoczniej uciekła. Wstałem i pobiegłem w stronę bardziej mi nieznaną. Drobny zanik pamięci spowodował, że nie pamiętałem gdzie leży mój rodzimy dom. Usłyszałem szum potoku. Pobiegłem szybko w stronę dźwięku. Woda nie płynęła tak szybko jak wskazywał na to szum. Magia... czułem magię w powietrzu. Spojrzałem w wodę. Potrząsnąłem głową. Brązowa sierść zamieniła się w czarną, a kawowy brzuch i znaki pod oczami są teraz białe.
- "Magia!" - pomyślałem i pobiegłem dalej
Nad moją głową zamiast drzew pojawiło się lazurowe niebo.
Powiał wiatr. Dostałem czymś w głowę. Zdjąłem to "coś" łapż z pyska. Bez zastanowienia stwierdziłem, że jest to czerwony szalik. Ponieważ nie znam się na modzie (tym bardziej ludzkiej) założyłem go również nie myśląc o tym dłużej. Zbiegłem na polanę. Pożółkła trawa i tony liści. Rozejrzałem się z uśmiechem i skoczyłem na liście. Obudził się we mnie szczeniak. Właściwie to jestem szczeniakiem. Przecież dzisiaj dorosłem.
Dzieciństwo miałem krótkie. Matka na moich oczach popełniła samobójstwo skacząc z klifu. Ojciec nas opuścił zaraz po tym. Jako sieroty zostaliśmy z siostrą wygnani z watahy. Pewnego dnia błąkając się po lesie zaatakowały nas dwa rosłe wilki. Moja siostra uciekła, a ja walczyłem. I przegrałem. Uważają , że nie żyję. Może to i lepiej...?
Zaśmiałem się głośno. Nie chciałem się przejmować przeszłością.
- Dobrze się czujesz? - zapytał ktoś z wyraźnym zniesmaczeniem w głosie
Nim zorientowałem się o co chodzi doturlałem się do tajemniczego wilka.
- Dobrze się czujesz? - powtórzyła (teraz wyraźnie było słychać, że to wadera)
Wstałem i jak najszybciej otrzepałem się z liści.
- Ten szalik to po co? - wskazała na moją nową zdobycz wciąż trzymającą się na szyi
- Ozdoba - odpowiedziałem strzepując z siebie ostatni liść
- Jakoś ci nie pasuje.
- Jestem Gringer. - próbowałem pominąć ten temat
- Seitti - uśmiechnęła się - Robisz tu coś konkretnego?
- Czy tarzanie się w liściach uważasz za konkretne zajęcie? - zaśmiałem się
- Dobra, ale po co tu jesteś?
- Zabłądziłem - starałem się uniknąć wyjawiania prawdy, była za bardzo bolesna
- Aha... - kiwnęła głową rozciągając wyraz - Chodź za mną!
Ufałem jej więc poszedłem za nią.

<Seitti, chcesz dokończyć? Jak nie to ja mogę.>


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz