Stałam jak zwykle na granicy i pilnowałam żeby nikt nieproszony nie
wkradł się na tereny watahy. Przez cały czas myślałam o Juanie. Żeby
tylko szybko wrócił do zdrowia... Czarno-biały wilk skaczący po liściach
zupełnie mnie zaskoczył, tak jakby wyrósł nagle z podziemi! Mimo
wszystko to był mój błąd... co zepsuło mi humor jeszcze bardziej. No bo
nie poowinnam myśleć o niczym innym niż o bezpieczeństwie granic. Choćby
nie wiem co się działo. To bardzo duża odpowiedzialność...
Podeszłam do wilka i wymieniłam z nim kilka słów. Zabłądził... No tak,
trzeba będzie go wziaść do Blue i zapytać co z nim zrobić. Gwizdnęłam
trzy razy. To był umówiony sygnał, że ja muszę gdzieś iść a zwiadowca
obok będzie do czasu jak wrócę pilnować też na "mojej" części granic.
Prowadziłam Gringera do Blue nie odzywając się wcale ale nie spuszczając
z niego wzroku. Kto wie, jakie ma zamiary obcy wilk, który ni stąd ni z
owąd pojawia się podczas wojny. Nawet jeśli wygląda i zachowuje się tak
niewinnie...
Byliśmy już blisko celu- w domu Terry było zamieszanie...
-Seitti, co się tu dzieje? -spytał Gringer.
-Wojna...-westchnęłam.
-Aha... A ten wilk jest do ciebie podobny!
-Tak... Bo to mój brat. Bliźniak.
-Masz brata? A ja mam siostrę! No... Jeśli jeszcze żyje...
Popatrzyłam na wilka. Zrobiło mi się go żal... Ja przynajmniej wiem co
się dzieje z Juanem a on nawet nie wie czy siostra żyje... Przerwałam
myślenie, gdy zauważyłam brązową wilczycę.
-Blue? Pewnie jesteś zajęta, ale Gringer... Zabłądził. Co z nim zrobić?
<Blue?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz