- Co?... Gdzie ja jestem?...
- U Terry.- odpowiedział nowy wilk.
- Ale... Walka!- chciałam się zerwać na równe łapy ale szamanka i Fick mnie powstrzymali.
- Musisz odpoczywać...
Później powiedział mi jeszcze, że on i Angel zanieśli mnie tu.
" Walka... Nie mogę ich tak zostawić!"- myślałam.
- Mam gdzieś, co się stanie. Idę walczyć u boku moich przyjaciół!
Terra i Fick już nie mogli mnie zatrzymać.
Ruszyłam walczyć.
Ale...
Czarne wilki się nie ruszały... Ale wilki z naszej watahy nie miały z tym problemów.
- Co się stało?- spytałam Sayony.
- Zaklęcie.- rzuciła- Co teraz?
Spojrzałam na wszystkich.
Na ziemi leżało kilka wilków... W tym Rex, Jackob, Starshine i... Co zaniepokoiło mnie najbardziej Juan.
- Nie można ich przenieść?- spytałam patrząc na czarne wilki stojące nieruchomo... Bardziej przypomniały posągi, nie żywe istoty...
Sayona pokręciła przecząco głową.
- Więc... Pozostało nam tylko przenieść rannych do Terry i... Kontynuować walkę...
Kiwnęła głową.
Po chwili wszyscy ranni znajdowali się już u Terry.
< Terra opiszesz leczenie?>
Później wróciliśmy na pole bitwy.
- Sayona?- zaczęłam niepewnie.- Musisz ich odczarować...
< Sayona?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz