środa, 9 stycznia 2013

Wolpyx

Nie mogłem już tego znieść, wybiegłem z pokoju, jeszcze nie całkiem zdrowy.
-Dość tego!- za warczałem -nie będę gnić w tym lodowatym pokoju, i słuchał tylko ciszy! Greill, sory za atak.. jeśli chcesz ... bądź sobie tą śmiercią.- powiedziałem i wybiegłem z chatki, nikt nic nie mówił. stanąłem po kilku minutach i założyłem na szyję Talizman Wyglądu. ,,Wolpyx, od dzisiaj nazywasz się inaczej.. Weed'' szeptnąłem do siebie i zawyłem. W mig zjawili się moi towarzysze - Lyka i Charlie. Przypomniałem sobie, że się zaniedbałem, gdyż dawno nie ćwiczyłem ataków. Zacząłem lecieć na towarzyszce. Nagle ujrzałem podemną potężnego orła. Bez zastanowienia się, skoczyłem na ptaka. Moja ofiara odepchnęła mnie szponami. Upadek był dość bolesny, lecz starałem się nie zwracać uwagi na ból.

 Jednak nie mogłem się podnieść. Jedynie po około 30 sekundach wstałem. Orzeł miał zamiar mnie zgładzić, atakował mnie, lecz ja nie zważałem na niego. Gdy po którymś razie znów kierował się ku mnie; w ostatniej chwili zacisnąłem szczęki, dzięki czemu zabiłem ptaka. To może być niewiarygodne, że taki ptak, aż tak mnie skaleczył.. Byłem pogrążony w nienawiści, sam nie wiedziałem dlaczego.. Usłyszałem czyjeś kroki, odwróciłem się, już miałem zaatakować kroczącą istotę, lecz ją poznałem. To była Saragina, moja siostra.
-S-Saragina, to ty??- zdziwiłem się i zapytałem niepewnie.
-Tak.. to ja, Wolpyx'ie
-Skąd wiesz, że to ja?
-Zbyt dobrze Cię znam.. i te twoje spojrzenie.- odpowiedziała moja.. siostra. Wilczyca spojrzała na zakrwawionego mnie..

 
-To.. Ciebie widziałem w śnie? Czy to tylko była iluzja...?- zapytałem
-Tak.. to byłam ja. I.. i wróciłam :].- odpowiedziała. Zza mnie wyskoczył mój lew Charlie i zaryczał na Saraginę. - Co to?!
-Charlie, spokój! To mój towarzysz o imieniu Charlie- przedstawiłem towarzysza.

<Saragino, dopiszesz coś? :3> 

1 komentarz: