-J-jesteś pewna, że t-to dobry p-pomysł? -spytała z niepokojem Kate patrząc odległy cel, tego co chciałam za chwilę zrobić.
-No jasne! -powiedziałam radośnie- To świetna zabawa, mówię ci! Wilczyca nie wyglądała na przekonaną. Cóż... Może zjazd po lodzie na kawałku grubej kory mający początek na szczycie najwyższej góry w okolicy to nie jest rozrywka dla każdego... -Wszystko będzie w porządku -zapewniłam ją. Kate przełknęła tylko ślinę i odsunęła się od krawędzi skarpy. -A ty, Sebastian? -spytałam z nadzieją odwracając się w jego stronę. Pokręcił energicznie głową, choć było to nawet zbędne. Jego oczy mówiły wszystko: "Nieeeee! Prędzej świnie zaczną latać niż tędy zjadę!" -Nie to nie, wasza strata -wzruszyłam ramionami- Do zobaczenia na dole! -powiedziałam po czym weszłam na "sanki" odpychając się jednocześnie tylną łapą. Zabawa się zaczęła! Trasa była idealnie wyślizgana, żadnych nierówności i wybojów. Pozostała tylko cała istota tej rozrywki: prędkość i dreszczyk emocji przy każdym ostrym zakręcie. Na mecie, czyli zamarzniętym jeziorze nie było jeszcze Kate i Sebastiana. Zatrzymałam się na środku pola opanowując śmiech. Dawno się tak nie ubawiłam... Odkąd Carlito, Emily i Sheron odeszli od watahy nie miałam się gdzie podziać. Pozostałe szczeniaki nie mają już takiej rządzy przygód... Nie bawi ich wspinaczka po drzewach, zwiedzanie jaskiń... no i oczywiście szusowanie po lodzie. Ach, to były czasy... Dobra, koniec refleksji na dzisiaj. Przeciągnęłam korę na brzeg jeziora i... Zaczęło się. Minuta, dwie, dziesięć... A ich nadal nie ma. Pewnie rozmawiają o jakiś wiewiórkach albo nowym kamieniu na drodze -pomyślałam z irytacją. Miałam zamiar ich szukać, ale po paru krokach przysypała mnie zaspa. Taaaaa... ciekawe, bo nade mną nie ma żadnego drzewa. -Zapomniałaś już, że miałem cię uczyć? -usłyszałam głos. Ach, no tak. To przecież Uranos i te jego żarty... -Nie, po prostu... Jak właściwie mają wyglądać te lekcje? -To w tej chwili nieistotne. Najpierw idź znajdź sobie kogoś kto będzie chciał się z tobą uczyć, kto umie latać i po prostu chce ci towarzyszyć, kto będzie chciał się z ciebie pośmiać, albo kogokolwiek. Po tych słowach zniknął równie nagle jak się pojawił i zostawił tylko... jeszcze większą zaspę na mojej głowie. -Taaaaa... Świetnie... -westchnęłam <Kto będzie chciał się ze mną uczyć, umie latać i po prostu chce mi towarzyszyć, kto będzie chciał się ze mnie pośmiać, albo po prostu ktokolwiek dokończy?> |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz