,,Zapłacisz mi za to szubrawcze!''
Zamknąłem oczy... A więc chce wojny? Będzie ją miał... Włączyłem czar czytania myśli. Była w nich nienawiść, był w nich żal, coś jak nóż wciśnięty prosto w serce.
- On jest chory... - szepnąłem. Podniosłem się. Bandaże opadły. Nie czułem już bólu.
- Chcesz walki? TO BĘDZIESZ JĄ MIAŁ! - powiedziałem ostro. Znów obudził się w mnie morderca. Obaj jesteśmy naznaczeni przez krew, przez coś, co sprawia, że zmieniasz się w krwiożerczą bestię. Nie boję się... Jego nigdy, ewentualnie siebie samego i swoich odruchów. Wybiegłem przed chatkę. Terra pewnie to zauważy. Ale teraz mam ważniejsze sprawy na głowie. Rozpędziłem się i dogoniłem szalejącego Wolpyxa.
- Uspokój się! - wrzasnąłem.
- Nigdy! Nigdy nie będę sie kogokolwiek słuchał! - darł się wilk na całe gardło i w odpowiedzi ugryzł mnie wściekle w przednią łapę. Trysnęła krew...
- Teraz ty zaczynasz? - powiedziałem nieswoim głosem, jakby dochodzącym z zaświatów.
- Terra! Rose! - wrzasnął ktoś rozpaczliwie.
- Nie będzie gicio, nie miałem zamiaru nawet czegoś takiego robić. Chciałem zachować jednak resztkę mojej godności do samooceny!
Wolpyx nic sobie nie robił, rzucił się na mnie. Błyskawicznie zmieniłem się w człowieka. Czemu w rękach miałem kosę? Nie wiem, ale szczęście, że coś miałem. Wilk miał mi się wgryźć w gardło, ja jednak osłoniłem się i ugryzł tylko rękojeść kosy.
- Ty paskudny, ludzki fantomie! - wrzasnął Wolpyx.
- Racja, jestem jak widziadło! - powiedziałem i odepchnąłem go jakiś kawałek. Jakieś wilki chciały nas rozdzielić, ale ja wrzasnąłem, żeby się nie mieszały.
- To walka o honor, o coś niewyobrażalnego, o coś ważniejszego od świata... To walka na skalę większą niż życie! - wrzasnąłem. No co? Samoobrona, ja chciałem na spokojnie, a on co sobie robi?
- Zabiję! - wrzeszczał wilk jak ja niedawno.
- Bardzo pięknie, będzie - bardzo dużo krwi... - powiedziałem.
- TAK! - wrzasnął przeciwnik i znów natarł na mnie. Tym czasem nie zdążyłem osłonić się bronią. Runęliśmy na ziemię. Dalej mocowałem się z rozszalałym Wolpyxem moją kosą. Pogryzł mnie w ręce, próbował rozszarpać mi gardło. Wreszcie uznałem, że fajnie byłoby wypróbować ostrze morderczego narzędzia. Udało mi się. Zahaczyłem o bok wilka. Na moje ręce i ubrania trysnęła struga krwi.
- Zabiję cię cholerniku, zabiję! - wrzasnął na całe gardło i podniósł się.
- Zwariowałeś! Nie masz dan sobą kontroli! - wrzasnąłem. Ale on nie zwracał na nic uwagi. Nastawiłem się do niego z kosą... Nie to była pamiętna piła! Pcha się w zaświaty to jego sprawa! NAstawiłem się by jak najlepiej odbić atak, uśmiechając się żeby go jeszcze bardziej rozjuszyć.
- TY! - krzyknął tylko i pięknie wyminął cios. Na szczęście udało mi się drasnąć go po pysku przy oczach, co go trochę unieszkodliwiło. KREW! KREW! KREW! Czułem, że jestem w swoim żywiole. Walka na śmierć i życie, ale o stawkę większą niż wszystko! Dla mnie to zabawa, tym bardziej, że znów odczułem chęć mordowania dla przyjemności. To wbrew kodeksu, ale cóż... On przez chwilę miotał się w miejscu obryzgując mnie krwią.
- Za moją matkę!!! - ryknął na mnie. Nagle przybiegła Axana.
- Przestańcie! - krzyknęła.
- Nie twoja sprawa! Nie mieszaj się! - krzyknąłem agresywnie. No ładnie, okazało się, że udaje mi się zmieniać przedmioty służące do walki. Teraz miałem kosę. Całą ociekającą krwią. Nie wiem co mnie podkusiło, by ku zniesmaczeniu wszystkich świadków liznąć spływającą stróżkę czerwonej, słonej cieczy... Krwi... Wolpyx rzucił się na mnie z wściekłością, ale ja nadszarpnąłem mu ucho. Cienkie, wilcze ucho... Tak łatwe do rozerwania... Z niego, po szyi Wolpyxa ściekała stróżka krwi. Pozbawiłem go małego kawałka ucha. Cóż, muszę bronić swego życia, gdy ktoś biega i drze się jak opętany, a na dodatek próbuje mnie zabić. Wolpyx odczuł utratę skrawka ucha.
- Śmierć...! - powiedziałem wibrującym głosem, zadowolony z samego siebie...
Mój ton był lekceważący i irytujący, a mówiony w ten sposób sprawiał mi
nieokiełznaną rozkosz. Wolpyx dalej ponawiał ataki. Sam zachowywałem się
przerażająco. Albo zadawałem mu następne rany, albo rozmazywałem krew
po twarzy, czy na przykład rzadziej usilnie zniesmaczałem innych
zlizywaniem krwi z kosy. Wiedziałem, że to obrzydliwe, ale sam
wyczuwałem zapach śmierci, która buszowała jak szalona wokół. Kocham
walkę! Kocham krew na ustach, na rękach! Do tego on jeszcze chce krwi,
chce tego co ja... Zmieniłem się w wilka. Całą sierść miałem pozlepianą
przysychającą krwią. Wolpyx wykorzystał chwilę mojego rozkojarzenia i
skoczył na mnie od tyłu. Uwiesił mi się na plecach i wgryzł
niemiłosiernie w kark. Ugięły się pode mną łapy, w oczach ciągle płonęła
zieleń. Zawsze przybierały ten kolor, gdy miałem mordercze przebłyski.
Muszę przyznać, że Wolpyx z tym talizmanem wyglądał moim zdaniem
niepozornie, słabiutko, ale to ciało miało mocniejsze mięśnie. Cóż to
dla shinigami? Przyszło mi coś do głowy. Lyka wkurzy się na mnie, jeśli
go zabiję, ale... Gdyby wiedziała, że to on teraz zaczął, oraz co nim
zawładnęło, czym się kieruje, oraz znała jego myśli i przeszłość jak ja,
załamałaby się i skoczyła z klifu. Nic co stracone, nie wróci... Więc
muszę dbać również sam o siebie. Mogę się wydawać na pozór mało
inteligentny, lecz jest to mylne... Bardzo... W takich sytuacjach nie
można mieć irracjonalnych pomysłów. Kretyństwem byłoby zmienić się teraz
w człowieka. Szarpałem się. Ale zęby Wolpyxa coraz mocniej wbijały się
we mnie coraz mocniej, jak on to robił...? Bolało piekielnie, nie mogłem
powiedzieć słowa... Byłem zmęczony. Jeszcze mocniej! Jakie on ma
szczęki! Jak on to robi?! Wreszcie zebrałem wszystkie siły, skoczyłem do
tyłu i wywróciłem się na niego. To mnie uratowało, ale i tak z karku
płynął potok krwi. Jestem dość kościsty, więc wbiłem mu się w żebra
łopatkami, że aż zawył. Szybko podniosłem się i odskoczyłem. Wolpyx
ruszył za mną. Próbował za wszelką cenę wymusić ode mnie ucieczkę, by
zacząć morderczą pogoń... Ale ja nie dałem się sprowokować, dopiero się
rozkręcam! Z całej siły uderzyłem szaleńca tępą stroną kosy...
( Wolpyx, mój wrogu? )
( Wolpyx, mój wrogu? )
A uprzedzałem U_U
OdpowiedzUsuń~Greill
Takie życie. Niektórzy po prostu to lekceważą.
OdpowiedzUsuń~Rose