Spojrzałam na około. Widziałam ludzi. Najpierw mnie to zszokowało. Teraz.... zdążyłam się przyzwyczaić. Choć nie było to łatwe.
- Charlie? - zagadałam go
- Tak, kochanie?
- Dlaczego są ludzie w watasze?
- To wilki
- Mi chodzi o ludzi - spojrzałam na niego
- To wilki zamienione w ludzi.
- Jak?
- Greill ich zamienia.
- Aha - powiedziałam w zamyśleniu - Chciałabyś być człowiekiem?
- Sam nie wiem. Musiałbym się dłużej nad tym zastanowić.
- Ja... trochę bym chciała, ale boję się ujrzeć siebie w tej drugiej postaci.
- Możliwe... Idziesz na spacer?
- Jasne! - odpowiedziałam z uśmiechem
Już przy wyjściu z jaskini napotkaliśmy zaspę śniegu. Moim żywiołem jest ogień i zima mi nie służy. Jednak cieszyłam się jak szczeniak, że wreszcie spadł.To oznaczało święta. Mama zawsze powtarzała mi że wraz ze śniegiem przychodzi wiele świąt. Właściwie... jakbym podsumowała to jest to największy śnieg jaki widziałam w całym moim życiu. Pewnie dlatego że widziałam go niewiele razy.
Przy wyjściu z jaskini poszliśmy kilka kroków przez siebie i skręciliśmy do lasu.
- Spójrz przez siebie - powiedział cicho Charlie
- Po co? - zapytałam zdziwiona
- Po prostu spójrz....
Podniosłam głowę i spojrzałam w głąb ścieżki. Na pierwszy rzut oka nie wydała się ciekawa. Może była to autosugestia...
Jednak kiedy patrzyłam się na nią dłuższy czas wydawała się coraz bardziej urocza. Wokół ośnieżone, łyse drzewa, a na środku ledwo widoczna ścieżka. Padał śnieg.
<Charlie?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz