Właśnie odbywałam poobiednią drzemkę, kiedy usłyszałam zamieszanie na
Płaskowyżu Króla. Ledwie przytomna wyszłam z jaskini. To prawda, było
bardzo zimno, ale moja ciekawość nie dała mi spokoju. Brnęłam w śniegu,
którego poziom sięgał wysoko ponad mną. W pewnym momecie zaspa ustąpiła i
przefikołkowałamm w pustej przestrzeni. Otworzyłam oczy i przed nosem
zobaczyłam... zieloną trawę. Podnisłam się, otrzepałam resztki śniegu z
fiutra, po czym spojrzałam przed siebeie. Nie uwierzycie co zobaczyłam! A
właściwie kogo. Był to wysoki, smukły wilk. Miał wyszczerzone kły, nie
wyglądał jednak na wrogo nastawionego. Zamiast sierści jego ciało
pokrywało mnóstwo puchatych chmurek. Unosił się lekko w powietrzu. Nie
było wątpliwości - stał przede mną Uranos. Pokłoniłam się, nie ukrywając
zdziwienia, jakie wywołało to spotkanie.
-Nie powiesz mi "dzień dobry"? -spytał bóg nieba.
-O, przepraszam -zawstydziłam się- Witaj, Uranosie. Mogę wiedzieć czemu zawdzięczam pańską wizytę?
-Oczywiście. Otóż, zostanę od tej chwili twoim patronem. Chciałbym ci
pomóc, moja droga. Jesteś wilkiem powietrza, ale nie umiesz latać. Bo
widzisz, gdy byłaś jeszcze szczeniakiem Złe Duchy odebrały ci ten dar.
Teraz chciałbym to naprawić.
-B-Bardzo dziękuję -zdobyłam się na uśmiech.
-No to umowa stoi! -powiedział- Zacznijmy od zmiany wyglądu. On też
został zaczarowany przez Duchy. Wiesz, nie znoszę czarnego koloru.
W tym momencie powiał na mnie mocny wiatr i uniósł mnie w powietrze. Przymknęłam oczy oślepiona jasnym światłem.
Poczułam się jakoś dziwnie... A potem spadłam z powrotem na ziemię.
Popatrzyłam na swoje łapy i... jakież było moje zdziwienie, gdy
zobaczyłam , że są błękitne! Tak jak kiedyś. Zajęta tymi myślami nie
zauważyłam, że z góry leci na mnie wielka zaspa śniegu. Przysypała mnie
całkowicie!
Wykopałam się szybciutko i otrząsnęłam się z szoku. Po Uranosie nie było
śladu. "Dziewne spotkanie"- pomyślałam. Obok mnie leżał szalik, a
ponieważ było mi zimno zawiązałam go sobie wokół szyi.
Dalej brnąc w zaspach... Chwila! Przecież umiem chodzić po śniegu bez
zapadania się! No jasne, ta moja pamięć. Dobra: chciałam jak najszybciej
znależć się przy czymś, gdzie można się przejrzeć. Trafiłam na
zamarzniętą kałużę. Nadawała się idealnie.
-No cóz... może być! -uśmiechnęłam się na widok swojego odbicia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz