niedziela, 23 grudnia 2012

Starshine

Właśnie odbywałam poobiednią drzemkę, kiedy usłyszałam zamieszanie na Płaskowyżu Króla. Ledwie przytomna wyszłam z jaskini. To prawda, było bardzo zimno, ale moja ciekawość nie dała mi spokoju. Brnęłam w śniegu, którego poziom sięgał wysoko ponad mną. W pewnym momecie zaspa ustąpiła i przefikołkowałamm w pustej przestrzeni. Otworzyłam oczy i przed nosem zobaczyłam... zieloną trawę. Podnisłam się, otrzepałam resztki śniegu z fiutra, po czym spojrzałam przed siebeie. Nie uwierzycie co zobaczyłam! A właściwie kogo. Był to wysoki, smukły wilk. Miał wyszczerzone kły, nie wyglądał jednak na wrogo nastawionego. Zamiast sierści jego ciało pokrywało mnóstwo puchatych chmurek. Unosił się lekko w powietrzu. Nie było wątpliwości - stał przede mną Uranos. Pokłoniłam się, nie ukrywając zdziwienia, jakie wywołało to spotkanie.
-Nie powiesz mi "dzień dobry"? -spytał bóg nieba.
-O, przepraszam -zawstydziłam się- Witaj, Uranosie. Mogę wiedzieć czemu zawdzięczam pańską wizytę?
-Oczywiście. Otóż, zostanę od tej chwili twoim patronem. Chciałbym ci pomóc, moja droga. Jesteś wilkiem powietrza, ale nie umiesz latać. Bo widzisz, gdy byłaś jeszcze szczeniakiem Złe Duchy odebrały ci ten dar. Teraz chciałbym to naprawić.
-B-Bardzo dziękuję -zdobyłam się na uśmiech.
-No to umowa stoi! -powiedział- Zacznijmy od zmiany wyglądu. On też został zaczarowany przez Duchy. Wiesz, nie znoszę czarnego koloru.
W tym momencie powiał na mnie mocny wiatr i uniósł mnie w powietrze. Przymknęłam oczy oślepiona jasnym światłem.

http://fc01.deviantart.net/fs35/f/2008/237/8/f/8f74fd5a44024f233618faf4e65fe4bc.jpg

Poczułam się jakoś dziwnie... A potem spadłam z powrotem na ziemię. Popatrzyłam na swoje łapy i... jakież było moje zdziwienie, gdy zobaczyłam , że są błękitne! Tak jak kiedyś. Zajęta tymi myślami nie zauważyłam, że z góry leci na mnie wielka zaspa śniegu. Przysypała mnie całkowicie!
Wykopałam się szybciutko i otrząsnęłam się z szoku. Po Uranosie nie było śladu. "Dziewne spotkanie"- pomyślałam. Obok mnie leżał szalik, a ponieważ było mi zimno zawiązałam go sobie wokół szyi.
Dalej brnąc w zaspach... Chwila! Przecież umiem chodzić po śniegu bez zapadania się! No jasne, ta moja pamięć. Dobra: chciałam jak najszybciej znależć się przy czymś, gdzie można się przejrzeć. Trafiłam na zamarzniętą kałużę. Nadawała się idealnie.
-No cóz... może być! -uśmiechnęłam się na widok swojego odbicia.
 http://fc05.deviantart.net/fs71/i/2010/115/c/e/look_on_by_Ryushay.png
 http://th02.deviantart.net/fs38/PRE/f/2008/336/5/7/the_twelfth_month_by_Ryushay.jpg

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz