-Nie powiesz mi "dzień dobry"? -spytał bóg nieba.
-O, przepraszam -zawstydziłam się- Witaj, Uranosie. Mogę wiedzieć czemu zawdzięczam pańską wizytę?
-Oczywiście. Otóż, zostanę od tej chwili twoim patronem. Chciałbym ci pomóc, moja droga. Jesteś wilkiem powietrza, ale nie umiesz latać. Bo widzisz, gdy byłaś jeszcze szczeniakiem Złe Duchy odebrały ci ten dar. Teraz chciałbym to naprawić.
-B-Bardzo dziękuję -zdobyłam się na uśmiech.
-No to umowa stoi! -powiedział- Zacznijmy od zmiany wyglądu. On też został zaczarowany przez Duchy. Wiesz, nie znoszę czarnego koloru.
W tym momencie powiał na mnie mocny wiatr i uniósł mnie w powietrze. Przymknęłam oczy oślepiona jasnym światłem.

Poczułam się jakoś dziwnie... A potem spadłam z powrotem na ziemię. Popatrzyłam na swoje łapy i... jakież było moje zdziwienie, gdy zobaczyłam , że są błękitne! Tak jak kiedyś. Zajęta tymi myślami nie zauważyłam, że z góry leci na mnie wielka zaspa śniegu. Przysypała mnie całkowicie!
Wykopałam się szybciutko i otrząsnęłam się z szoku. Po Uranosie nie było śladu. "Dziewne spotkanie"- pomyślałam. Obok mnie leżał szalik, a ponieważ było mi zimno zawiązałam go sobie wokół szyi.
Dalej brnąc w zaspach... Chwila! Przecież umiem chodzić po śniegu bez zapadania się! No jasne, ta moja pamięć. Dobra: chciałam jak najszybciej znależć się przy czymś, gdzie można się przejrzeć. Trafiłam na zamarzniętą kałużę. Nadawała się idealnie.
-No cóz... może być! -uśmiechnęłam się na widok swojego odbicia.


Brak komentarzy:
Prześlij komentarz