- Kocham cię - szepnęłam
- Przecież to wiem - przytulił mnie
- Jakoś tak... Cicho, pusto, smutno...
Przysłuchałam się wietrze.
- Widzę tu zagubienie... - usłyszałam szept
Odwróciłam głowę w stronę Charliego. Ten spojrzał na mnie zdziwiony.
- Coś ci jest, kochanie? - zapytał się
- Ja... Nie słyszysz tych głosów?
- Jakich głosów? Może wrócimy do domu?
Kręciło mi się w głowie. Upadłam. widziałam jak Charlie biegał obok mnie
nerwowo. Wziął mnie na grzbiet i biegł do watahy. reszty nie widziałam,
czułam jego niepokój. Naprawdę mu na mnie zależało? Przecież nie jestem
nikim wyjątkowym. Nie dla wszystkich...
Przez całą drogę byłam nieprzytomna. Śniła mi się wilczyca. Wilczyca
piękna, skrzydlata. Niekiedy kobieta. Biegała, latała, robiła co
chciała. w pewnej chwili zagarnęła do siebie trzy szczeniaki. Spojrzała
na mnie i powiedziała, że będzie moją patronką. Ona - Hera, nie mogłam
uwierzyć.
Obudziłam się w swojej jaskini.
<Charlie?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz