Szłam... Charinn siedziała mi na plecach i skubała jakiś owoc leśny,
który chyba bardzo jej smakował. Ostatnimi czasy znacznie się zmieniłam -
sierść mi pociemniała, wyglądam teraz znacznie doroślej, nie zmieniłam
się jednak bardzo... Nadal ten, kto znał mnie przedtem rozpoznałby mnie
bez trudu. Moja historia nie była zmyt wesoła - pół roku temu na moją
watahę napadły obce wilki i wszystkich wymordowały - tylko ja i Charinn
ocalałyśmy. Ta mała popielica była moją jedyną jak do tej pory wierną
przyjaciółką. A teraz? Teraz podróżuję sobie i szukam domu.
Jakiejkolwiek watahy, wilk nie może żyć bez pobratymców. NAgle weszłam
na pewną ładną polanę. Przypomniała mi się chwila z dzieciństwa, kiedy
to poznałam wilka, który nigdy nie był mnie wart... Kiedy to moje życie
się zmieniło, gdy poraz pierwszy wyszłam z jaskini. Miałam wrażenie, że
czas się cofnął. Położyłam się więc na trawie i zamknęłam oczy. Zaczęłam
przypominać sobie moich poprzednich znajomych i... Do oczu napłynęły mi
łzy. Zbyt za wszystkimi tęskniłam. Wstałam i powiedziałam Charinn, że
musimy iść dalej. Kiedy szłam, zaczęłam nucić sobie jedną z moich
ulubionych piosenek:
,,Prosto z serca aż do stóp
Jednak pokój był tak cichy...
I mimo tego, że nie traciłam* zmysłów
To chór (refren) był tak wzniosły
Lecz pokój jest zbyt cichy...''
Musiałam przerwać, bo nagle usłyszałam czyjeś rozmowy. To były... Wilki!
Stanęłam jak wryta, nie wiedziałam co zrobić. I tak już było z późno.
Zza krzaków wyszłą jakaś wilczyca i wilk, którzy z czegoś się bardzo
śmieli.
- Rajser! To był takie dobre, jak Rex powiedział ten żart o tygrysie i
wilku! - zaśmiewała się wilczyca, zdawało się, że za chwilę się udusi z
tej radości.
- Tak Valixy, tak! Ale... Kto to? - spytał jej rozmówca. Wilczyca
podeszła do mnie ostrożnie. Spojrzała na mnie i pisnęła z zachwytu.
- Jej! Ale masz słodkiego zwierzaczka! Ooooo... Jak się nazywa? I kim ty jesteś? - spytała mnie z entuzjazmem.
- Ona jest popielicą...
- Przecież widzę... - przerwała mi wilczyca, dalej nieskazitelnie
radosna i zadowolona. Zgromiłam ją spojrzeniem. Natychmiast ucichła.
- Ona ma na imię Charinn, a ja jestem Granmammare. Nie należę do żadnej
watahy. - powiedziałam z uśmiechem, mój głos zdradzał jednak smutek.
Wilczyca chwile namyśliła się, po czym chwyciła mnie za łapę i zaczęła
nią otrząsać z nieziemskim entuzjazmem.
- Ja jestem Valixy, a ty? To jest Rajser! I my się teraz śmiejemy z
tego, co opowiadał nasz kolega Rex! Rety, jakie on zna kawały! Mówiłaś,
że nie należysz do watahy, dołącz do naszej watahy żywiołów! Blue cię
przyjmie! Zobaczysz!
Potem bez słowa popchnęła mnie i kazała iść za sobą. Szybko
opowiedziałyśmy sobie o naszym życiu i poczułam, że pod wieloma
względami Valixy jest mi bardzo bliska... Mam nadzieję, że znalazłam
najlepszą przyjaciółkę. Na to wyglądało. Ta myśl, że znalazłam wilczycę,
z którą mogłabym być szczera, przeżywać z nią różne przygody i ogólnie
być jej przyjaciółką od serca ( a ona moją ) była cudowna! Jednak moją
uwagę przykuł również Rajser. Szedł za nami bez słowa, wyglądało na to,
że nie zaufał mi od razu jak Valixy. Miał w sobie jednak coś, co
sprawiało, że bałam się jego spojrzenia, a jednak chciałam żeby zwracał
na mnie uwagę. Gdy dotarliśmy do Blue, Valixy opowiadziała jej całą moją
historię, potem jak ona i Rajser mnie znaleźli. Blue zgodziła się, by
dołączyła i pokazała mi, w której jaskini mam mieszkać. Nasza alfa była
bardzo fajna. Valixy została jeszcze ze mną trochę czasu. Gdy poszła do
swojej jaskini (znajdującej naprzeciwko ), od razu zasnęłam. Moja
Charinn zresztą również.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz