Obudziłam się. Jedną łapą byłam jeszcze w mojej krainie snów, a drugą
już w teraźniejszości. Wstałam i przeciągnęłam się ziewając przeciągle.
Obudziłam Charinn i poszłam do Valixy. Moja przyjaciółka była już dawno
na nogach i chodziła w te i z powrotem. Spytałam jej, czy coś się stało.
- Nic... - odpowiedziała - ...ja jestem tu dowódcą wojowników i myślę, jakie ćwiczenia moglibyśmy dzisiaj robić.
Zaczęłam podziwiać Valixy jeszcze bardziej. Dowódca wojowników musi być
wilkiem silnym i odważnym. Valixy taka jest. Spytała się mnie, czy
mogłabym poddać jej jakiś pomysł. Próbowałam, jednak nic przydatnego,
czy choćby praktycznego wymyślić nie umiałam. Co ja na to poradzę, że
kompletnie nie nadaję się do walk! Gdy zaczęłam poddawać się, nagle
prztbiegła jakaś obca wilczyca ze złotym futrem.
- Ty jesteś Granmammare? - spytała.
- Tak. - odpowiedziałam. Wilczyca uśmiechnęła się i powiedziała, że ma
na imię Savana, i że Blue ma mi coś ważnego do powiedzenia. Pobiegłam za
Savaną do Blue. Dowiedziałam się od niej, jaką będę miała pozycję w
watasze. Będę opiekować się szczeniętami! Blue przedstawiła mi mojego
pierwszego podopiecznego - Scheron. Carlito był trochę starszy od
Scheron'a, a obaj wyglądali mi na bardzo miłe, pocieszne wilczki.
Dzisiaj akurat nie miałam noc do roboty, bo Savana miała czas by zająć
się swoim przybranym dzieckiem. Charinn, która siedziała mi cały czas na
plecach lub chodziła po mnie ( robi tak zawsze ), zaczęła nagle
niecierpliwie podskakiwać i piszczeć coś do ucha.
- Granmammare! Nudzę się! Idźmy pozwiedzać teren!
- Dobrze, lubię poznawać nowe miejsca.
Całą sytuację rozmowy z Charinn widział Raiser. Patrzył na mnie szeroko otwartymi oczyma.
- Ty... Rozumiesz to piszczenie? - spytał z niedowierzaniem.
Uśmiechnęłam się, i przytaknęłam. On odwrócił wzrok i spytał, czy
widziałam cały teren watahy. Odpowiedziałam mu zgodnie z prawdą - nie.
Spytał się więc, czy mógłby mi pokazać tereny należące do watahy.
Zaniemówiłam. Uśmiechał się do mnie. Pokiwałam głową. Poszłam więc wraz z
Raiserem na mój pierwszy w życiu obchód terenu. Pierwszym miejscem
jakie mi pokazał, był wodopój. Potem zaprowadził mnie na Górę Strachu.
On rzeczywiście miał wystraszoną minę, ja jednak się tem nie bałam.
Ostry, zimny wiatr tylko wprawiał mnie w dobry nastrój i dodawał
energii.
- Tobie może się to podoba Granmammare - powiedział Raiser - To miejsce
do testów wilków powietrza. Ty jesteś najlepszym przykładem powietrznego
wilka.
Zrobiło mi się go żal. On rzeczywiście niespecjalnie lubił wspinać się
po górskich, lodowatych stokach. Zeszliśmy więc na dół i poszliśmy w
miejsce, które spodobało mi się najbardziej. Molo - ach, cóż to za
urokliwe miejsce. Ja i Raiser poszliśmy na sam jego koniec ( całe
szczęście, że Charinn przestała się nudzić, więc siedziała cicho ).
Staliśmy tam cicho, bez słowa... Nagle Rajser spytał się:
- Jak uważasz... Czy... Czy życie tutaj jest proste?
Pomyślałam chwilę.
- Tak... Kiedy ma się przyjaciół i kogoś, kto nas kocha można przetrwać wszystko...
Raiser spuścił wzrok. Zadecydował, że powinniśmy już wracać. Pozostałe
miejsca powinnam odkryć sama. Gdy wróciliśmy do watahy, Valixy z
kamienną miną podbiegła do Raisera.
- Odkąd to opuszczamy ćwiczenia, co?
- Ja... Tylko pokazywałem Granmammare najlepsze miejsca w naszej
watasze, chyba nowe wilki jakie przychodzą do nas są ważniejsze?
- To twój pierwszy i ostatni raz opuszczania szkoleń. - powiedziała
zdecydowanie Valixy - Opuszczanie swoich obowiązków jest
nieodpowiedzialne. - po chwili Valixy uśmiechnęła się życzliwie -
Dzisiaj ci odpuszczę. Ale pamiętaj, że będę mieć cię na oku...
Raiser uśmiechnął się i uznał swoją winę. Tymczasem ja i Valixy
poszłyśmy do wodopoju, gdie uprzednio poszłam ja i Rajser.
Plotkowałyśmy, bawiłyśmy się kijami leżącymi w trawie. Gdy bawiłyśmy się
w chowanego, zupełnie jak małe szczenięta, ja schowałam się tak dobrze,
że Valixy miała spory problem z odnalezieniem mnie. Ciągłe tkwienie pod
krzakiem było po pewnym czasie nieciekawe. Nagle poczułam dziwny
zapach. Bałam się tego, co nieznane. Ruszyłam jednak z miejsca i
zaczęłam podążać za tą obcą wonią. Pamiętałam skądś ten zapach. Tak
pachniał... Człowiek! Chciałam zawrócić do Valixy, poinformować ją i
pozostałych, ale było już za późno. Przede mną stała ( tak na oko )
piętnastoletnia dziewczyna. Wyglądała mniej więcej tak:
Patrzyła się na mnie z zainteresowaniem. Nie wyglądała na wrogo
nastawioną. Ja jednak zaczęłam się trząść ze strachu. Ona to zauważyła i
uśmiechnęła się do mnie pogodnie.
- Witaj, mam na imię San, - powiedziała w naszym wilczym języku.
Myślałam, że popłaczę się ze strachu i oszołomienia. Dziewczyna podeszła
da mnie bliżej. Zrobiła to ostrożnie, tak, by mnie bardziej nie
straszyć.
- Nie chcę ci nic zrobić. - powiedziała. Ja jednak jej nie ufałam.
Wzięłam głęboki oddech i zawołałam jak tylko najgłośniej i rozpaczliwiej
mogłam:
- Valixyyyyyyyyyyy!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Moja przyjaciółka przybiegła od razu. Gdy zobaczyła San zjeżyła sierść i
pokazała zęby warcząc groźnie. Dziewczyna zareagowała szybko.
- Zaczekaj! - ( gdy Valixy usłyszała, jak doskonale San zna wilczą mowę,
zrobiła taką minę, jak ja, gdy to usłyszałam ) - Ile mam powtarzać, że
nie chcę dla was źle? Ja właśnie pomagam wilkom!
Wytrzeszczyłam na nią oczy.
- Ale... Ty jesteś człowiekiem!
- To teraz się przekonałaś, że nie wszyscy chodzimy ze strzelbami
czyhając na wilcze życie. - powiedziała San z lekkim wyrzutem. - Twoja
przyjaciółka nazywa się Valixy? Tyle tylko zrozumiałam...
- Ja mam na imię Granmammare. - powiedziałam. Dziewczyna podeszła teraz jeszcze bliżej. Usiadła obok mnie.
- Jesteś pewnie w jakiejś watasze? - spytała z uśmiechem.
- Tak...
- A więc masz dom! - powiedziała uradowana San - To pewnie wbrew waszym
prawom ale... Ja nigdy nie miałam domu i nigdy tak naprawdę nikt mnie
nie kochał... Nie miałam rodziny... I... Czy ty Granmammare mogłabyś
zostać moją przybraną mamą?
Otworzyłam oczy jeszcze szerzej i otworzyłam pysk. San zachowywała się
prawie jak wilk, była dla nas dobra... To było niesamowite! Musiałam
chwilkę pomyśleć.
Valixy była niemniej zdumiona. Nie odzywała się. Czekała na to, co ja
powiem. Czułam, że San nie udaje, że jest dobra, smutna i sama. Miała
rację, że to wbrew zasadom, ale... Zgodziłam się. Dziewczyna przytuliła
się do mnie uradowana. Niewzruszona Valixy powiedziała jednak, że to już
decyzja Blue.
< Valixy, dokończysz?
>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz