Chodziłem
po lesie. Nie jest to najlepsze miejsce na samotne wędrówki małego
szczeniaka. Jednak nie mógłbym się oprzeć tak wielkiej pokusie zabawy.
Jednak w pewnej chwili usłyszałem dobrze znane mi wycie. Jak najszybciej
pobiegłem w tamtą stronę.
- Mama?! - krzyknąłem
- Sheron! - przytuliła mnie z uśmiechem - Gdzie Carlito?
- W watasze. - odpowiedziałem z dumą
- Watasze?! Znaleźliście watahę?!
- Właściwie ona znalazła nas. - posłałem mamie kolejny uśmiech
- Gdzie on jest?
- Na wprost.
- Prowadź!
- Mogę sam tam pobiec? Nie wiem jaką będzie jego reakcjia. - powiedziałem
- Dobrze, byle szybko.
*********
- Carlito znalazłem mamę! - wydyszałem - Idziesz z nami czy.... zostajesz?
<Carlito?>
- Mama?! - krzyknąłem
- Sheron! - przytuliła mnie z uśmiechem - Gdzie Carlito?
- W watasze. - odpowiedziałem z dumą
- Watasze?! Znaleźliście watahę?!
- Właściwie ona znalazła nas. - posłałem mamie kolejny uśmiech
- Gdzie on jest?
- Na wprost.
- Prowadź!
- Mogę sam tam pobiec? Nie wiem jaką będzie jego reakcjia. - powiedziałem
- Dobrze, byle szybko.
*********
- Carlito znalazłem mamę! - wydyszałem - Idziesz z nami czy.... zostajesz?
<Carlito?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz