Musiałem się wygadać, a Istiss jak na złość nie było w pobliżu. W sumie
to do niej niepodobne tak znikać... Ale to przecież Istiss, poradzi
sobie. Zawsze sobie radzi.
Pytanie brzmi, czy ja sobie poradzę.
Przez całe moje dotychczasowe życie moimi problemami była ucieczka przed
znienawidzoną watahą i utrata tych, na których mi zależało. Bywałem
głodny, przemarznięty, pokiereszowany i zagubiony, ale moje ciało jest
silne i zawsze potrafiło sobie dać radę. Przetrwałem niełatwe
dzieciństwo, a młodość spędziłem wędrując i szukając swojego miejsca na
tym świecie - i chyba znalazłem. Życie, jakie wiodłem teraz, było dla
mnie czymś zupełnie nowym. Współpracować z innymi zamiast konkurować z
nimi, kochać i być kochanym, dbać o innych i czuć, że inni dbają o
mnie... To było dziwne uczucie. Wszystko to było dziwne.
No i pozostawała jeszcze jedna ważna kwestia. Co miałem zrobić ze swoimi
uczuciami? Dla mojej rodziny uczucia były czymś, co nas osłabiało, ale
nigdy nie potrafiłem myśleć o tym w ten sposób. Bałem się i czułem się
zagubiony, bo nigdy do tej pory nie doznałem czegoś takiego i nie miałem
najmniejszego pojęcia, jak sobie z tym poradzić samotnie. Przydałaby
się Istiss, ale ostatecznie będę musiał sam dać sobie radę - sam
pokonać lęk przed odrzuceniem.
A potem podjąć decyzję.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz