Naprawdę się przeraziłam Miałam nas uratować? Bałam się... Ale z drugiej
strony... pomyślałam o naszej watasze. O Rose i Narcyzie, o ich ślubie,
o wszystkich, którzy tu przyszli i tych, ktorzy zostali, o Valixy,
która tyle mnie nauczyła... Liczą na mnie, a ja n ich nie zawiodę!
Opanowałam strach i stanęłam pewniej na łapach.
-Trzymajcie za mnie kciuki. -powiedziałam z uśmiechem, po czym odróciłam się i podeszłam do Wielkiego Ducha.
-Już sobie porozmawiałaś? -odezwał się- To możemy już iść.
-Dokąd? I po co?
-To tajemnica.
-Nie ma tajemnic.
Wydawało mi się, że duch drgnął.
-Możemy robić co chcemy i nie powstrzymacie nas.
-Właśnie, że nie. Jeśli nawet nie wiemy co mamy zrobić, to nic nie zrobimy. Więc nas wypuście.
Duch się zaśmiał.
-Myślisz, że tak łatwo jest z tąd uciec? Niedoczekanie! Od tak dawna to
planowaliśmy! Większość roboty mamy za sobą! Musimy tylko dokończyć parę
spraw, a wy jesteście nam do tego potrzebni.
Wilk skinął w stronę strażników, którzy przyprowadzili wilki pod portal.
Była to wielka brama podtrzymywana przez kolumny. W środku świeciły się
trzy światła- zielone, błękitne i szare.
-Powiesz w końcu, co my tu robimy? -kontynułowałam dyskusję.
-To mogę powiedzieć. Z resztą, i tak wam się to nie przyda, bo będziecie martwi!
Strażnicy rzucili się na moich toważyszy, przytrzymując ich przy ziemi, a
pod portal przyprowadzili tylko Blue i Calthaniela. Czułam, jak
wszystko wymyka mi się spod kontroli.
-Tak, teraz możecie już wiedzieć! Chcemy wygrać wojnę z przeszłości!
Wygnać do Nieskończonej Krainy duchy Kryształowej Watahy, naszych
wrogów! Potrzebowaliśmy tylko czterech żywiołów i dwóch ofiar. Ziemię
otrzymaliśmy od waszej przyjaciółki, Wodę odebrały alfie wyrocznie,
które nam pomagały, Powietrze zabraliśmy przed chwilą jednej z was,
jedna ofiara jest z tysiąca leśnych zwierząt. Został tylko Ogień i
potomek Kryształowej Watahy. Żywioł weźmiemy od ciebie -tu wilk spojrzał
znacząco na Calthaniela- A ty, Blue jesteś drugą ofiarą! -strażnicy
przyciągnęli wilki pod portal, a Wielki Duch podszedł do nich.
Calthaniel spoglądałze smutkiem i troską na Blue, wyrywając się ciąglę.
Chyba chciał jej pomóc... To było widać... Ale nie mógł. Stracił swoją
moc. W portalu zapaliło się czwarte, czerwone światło, po czym kolory
zaczęły wirować. Zamek cały się trząsł, duch wyciągnął ostre pazury w
stronę alfy. Tego było za wiele. Rzuciłam się w jego stronę i
przewróciłam ducha na ziemię.
-Zostaw ją! Nie pozwolę na więcej zła, które panoszy się tu przez was!
-Duch się przeraził. Dostrzegłam kątem oka, że Calthaniel przytula
przerażoną Blue- Nigdy więcej! -dokończyłam, a wokół mnie pojawił się
złoty pył, który formował się w... wilki. Talizman nabierał blasku,
poczułam znany mi już przypływ sił... Duchy znów mi pomagają!
Przywódca Czarnej Watahy patrzył na mnie z szeroko otwartymi oczami.
-Jak to? Przecież was uwięziliśmy!
-Wasza moc tu nie działa! -mówiłam, ale nie swoim głosem- To ona!
Starshine ma korzenie w naszej watasze! Zapomnieliście? Błękitny
szczeniak, któremu odebraliście skrzydła! Miała się nigdy o tym nie
dowiedzieć! Ale już wie. To przeznaczenie.
Rzuciłam się ponownie na ducha i... zabiłam go? Jeśli ducha można zabić...
Wszystkie czarne duchy rozpłynęły się z okropnym wrzaskiem.
CDN
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz