Stałam, dysząc ciężko. Odkryłam swoją moc... ciekawe. Podeszłam do
miejsca, w którym zniknął strzelający do mnie mężczyzna. Był tam
wypalony, mały, czarny krąg z gwiazdą pośrodku. Mój... znak?
Odwróciłam się i spojrzałam z klifu w dół. Zobaczyłam las i polanę. Po
niej biegało... niemożliwe... czyżby to były WILKI?! Napełniona energią
zbiegłąm poskałach i biegłam do utaty tchu na polanę. Kiedy dobiegłam,
ponownie poczułam ból w świeżej ranie na barku i padłam wycieńczona na
ziemię tuż przed nosami dwóch innych wader...
<Sayona, Valixy, dokończycie?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz