Samotne wędrówki po mieście stały się dla mnie w ostatnich dniach regułą. Rose zniknęła i choć zostawiła wcześniej wiadomość, żebyśmy się o nią nie martwili, nadal zastanawiało mnie dlaczego i dokąd się udała, a przede wszystkim - kiedy ma zamiar wrócić.
Szukanie jej na własną rękę nie miało większego sensu biorąc pod uwagę znaczącą wielkość miasta. Nie pozostało mi nic innego jak tylko cierpliwie czekać i zająć się czymś ciekawym.
Tym razem miejsce mojej "wyprawy" wypadło na park. Po ostatnich przykrych doświadczeniach z działaniem światła słonecznego, starałam się go unikać na tyle na ile pozwalały mi na to okoliczności. Spacerowałam po zacienionych uliczkach usiłując zapomnieć o tęsknocie nie tylko do przyjaciółki, ale i do towarzyszki, która została na terenach Watahy pod opieką Terry. Jaka szkoda, że jej tu nie ma...
Bo nie wiadomo, kiedy się znów zobaczymy...
Przede mną znajdowało się stoisko z lemoniadą. Podeszłam do sprzedawcy, który podał mi wypełnioną po brzegi szklankę.
-Nie trzeba! -uśmiechnął się przyjaźnie, gdy sięgnęłam do portfela.
Zerknęłam na niego podejrzliwie. Gdybym nie była tak bardzo spragniona, zachowałabym więcej ostrożności i poszukała innego sklepu. Lecz nie tym razem. Wypiłam całą lemoniadę i odstawiłam na blat puste naczynie.
-Dziękuję - uśmiechnęłam się nieznacznie i zaraz po tym odwróciłam się i poszłam dalej. Cieszyłam się słysząc jak ptaki śpiewają fruwając z wiatrem po parku. Słyszałam je bardzo wyraźnie...
Dlatego serce zabiło mi mocniej gdy w jednej chwili zapadła cisza. Zamazanym wzrokiem zdążyłam zobaczyć, że świat się nie zmienił. To coś ze mną było nie tak. Ostatkiem sił oparłam się o ławkę.
<He he ... Otrułam się lemoniadą xD DZIĘKUJĘ WAM WSZYSTKIM ZA DOBRĄ ZABAWĘ ;3 Żegnajcie! >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz