W myślach przeklęłam własną głupotę. No tak, do tego zdolna mogłam być już tylko ja. Wtedy mój wzrok padł na apetyczną sarnę leżącą nieopodal. Żołądek zaczął uporczywie dopominać się o jedzenie.
- Jest Twoja - powiedział basior, podążając za moim wzrokiem.
Spojrzałam na niego z wdzięcznością i zabrałam się do uczty. Kiedy zostało już z niej tylko kilka ogryzionych kości, znowu przypomniałam sobie o mojej głupocie.
- Oh, Benchmade, przepraszam, nie zaproponowałam Ci...
- Daj spokój - przerwał mi basior - Ja juz zjadłem, Ty bardziej tego potrzebowałaś.
- Oh, no dobra, to co.. wracamy? - zapytałam nieśmiało, bo poczułam, że wracają mi siły.
- Jasne, kiedy tylko będziesz w stanie. - uśmiechnął się.
- No to.. hop! - powiedziałam i wstałam. A przynajmniej tak mi się wydawało, bo po chwili znowu upadłam na pysk.
- Nuit?!
- Spokojnie - mruknęłam, rozcierając bolące miejsce - Chyba jednak będziesz mi musiał pomóc...
(Benchmade?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz