- Dziękuję wam... - przytuliłam się do niej i Rose.
Czułam się słaba, smutna, a zarazem szczęśliwa. Teraz mam jeden cel - pomóc Claude'owi i Trojaczkom, a Alois i Luca już są ze mną... Nie mogę się doczekać, gdy wszyscy razem pokochamy ten okropny, splamiony krwią świat. Nagle znów trzasnęły drzwi. Otworzyłam szerzej oczy, przyszedł Claude.
- Wiemy, że ty to zrobiłeś! - wrzasnęła Lyka.
- Też go nienawidziłaś, prawda? - uśmiechnął się demon.
Otworzyłam szerzej oczy. Po raz pierwszy ujrzałam uśmiech Claude'a! Miałam ochotę płakać. On się jeszcze cieszył!
Wyszeptałam jego imię najciszej jak umiałam, wtedy spojrzał na mnie zadowolony.
- Chodź, musimy omówić pewne sprawy... - mówiąc to pociągnął mnie za rękę.
Zaprowadził mnie do jakiejś ukrytej sali i niedbale rzucił na wolne krzesło obok Trojaczków.
- Coś się tu zmieniło, prawda? - powiedział.
Trojaczki nic nie wiedziały i poddawały różne dziwne pomysły. Wyglądało to jak jakiś teleturniej. Byłam zażenowana...
- Hannah? Może ty cokolwiek kumasz? - powiedział Claude wchodząc na stół.
- Błękit zmienił się w granat, kamerdynerze... - powiedziałam. Chyba o taką przenośnię mu chodziło, bo zeskoczył zadowolony ze stołu.
- Dokładnie, macie więc robić co wam karzę... Bo wiem, że zaraz to się stanie, oni tu są. - uśmiechnął się. Podświadomie wiedziałam, że mówi o Cielu.
Snułam się po rezydencji, aż w końcu wyszłam do ogrodu. Chciałam być sama z moim kochanym Aloisem, oraz jego młodszym bratem... Wsłuchać się w ciszę. Nagle usłyszałam wściekły wrzask Ciela. Poszłam w tamtą stronę i dostałam od niego laską. Padłam na ziemię, a on odwrócił się. Spojrzałam mu na krótką chwilę w oczy. Miał chyba wyrzuty sumienia, myślał, że to przez niego Alois umarł... To było w połowie prawda w połowie fałsz.
- Bij mnie dalej panie, jestem zwykłą pokojówką... - powiedziałam.
Dziecko przewróciło oczami i podało mi dłoń.
- W tej rezydencji są sami nieuprzejmi ludzie... Wstań... - powiedział ponuro, lecz uprzejmie i spokojnie. Przez chwilę prześledziłam jego wspomnienia. Claude zrobił mu coś dziwnego - wytaplał go w jakiejś magicznej wodzie i odebrał go Sebastianowi. Potem był pewien incydent z myciem zębów, w trakcie którego demon dostał kopniaka w twarz. Wstałam. Wiedziałam, że chłopak nie ufał Faustusowi, powiem nawet, że odczuwał niechęć do bez granic rozkochanego w jego duszy demona.
- Chciałbyś odpocząć paniczu? - spytałam. Wiedziałam, że tym samym, gdy zostanę sama z Cielem pomogę wszystkim - i Cielowi, i Aloisowi, oraz Claude'owi i Trojaczkom. Wiedziałam, ze najbardziej poszkodowany zostanie Sebastian.
- Przydałoby się... - powiedział chłopiec. Oprowadziłam go okrężną drogą, a nie tam, gdzie leżał mój martwy panicz. Po drodze spotkaliśmy Claude'a.
- Co robisz Hannah? Paniczem zajmę się lepiej ja... - zaczął swój zazdrosny monolog, lecz Ciel mu przerwał.
- Pozwolisz, że pójdzie ze mną Hannah... Kamerdyner powinien słuchać rozkazów, nieprawdaż? - powiedział dwunastolatek.
Claude był nieco speszony, gdy Ciel się odwrócił, demon zmierzył mnie od stóp do głów swymi złotymi oczami, a ja uśmiechnęłam się pod nosem.
Pomogłam się chłopcu przebrać, ułożyłam go wygodnie na łóżku. Nie chciałam dla niego źle, nie chcę dla nikogo...
- Zostań przy mnie...- powiedział, a ja uklękłam obok łoża.
Chłopiec położył mi delikatnie dłoń na policzku. Uśmiechnęłam się do niego ciepło i położyłam na jego dłoni swoją własną.
- Tak paniczu? - spytałam.
- Jesteś jedyną normalną osobą tutaj... Odnoszę wrażenie, że mogę ci ufać, a Claude'a się boję... - mówił Phantomhive, który po raz pierwszy wykazywał oznaki zagubienia.
Uśmiechnęłam się lekko.
- Panie, spójrz mi w oczy... - powiedziałam spokojnie. ciel zrobił to co mu kazałam i wtedy zaczęłam czary. Chłopak podskoczył przerażony, wiedziałam, że używam szokujących zaklęć... Powodowały zwidy, ale tylko przez chwilę. Otwarłam usta i wzięłam głęboki oddech... Byłam na tyle blisko ucha chłopca, że nic mi nie mogło przeszkodzić. Teraz na pewno dokona się moja i Aloisa umowa. Czułam, że mój pan przejmuje kontrolę nad Cielem. Teraz ich dusze będą walczyć o to ciało. Wypuszczając powietrze do ucha chłopca wpuściłam do jego ciała duszę Aloisa, a jako że w jednym ciele nie może być dwóch duchów... Chłopcy będą siedzieć na zniszczonej szachownicy i walczyć o ciało Ciela.
Chłopiec opadł bezwładnie na pościel, jego oddech powoli się uspokajał.
- Przepraszam panie... - powiedziałam.
- Hannah... - szeptał - To nie moje wspomnienia... - przyłożył sobie dłoń do czoła.
- To wspomnienia Aloisa Trancy... - powiedziałam.
- Masz rację, to moje wspomnienia! - Ciel poderwał się nagle - Ubieraj mnie i idziemy do labiryntu! Tam poznam prawdę i tam dopełni sie nasza umowa - zeskoczył z łóżka. Wiedziałam, że teraz Alois odebrał Cielowi władzę nad jego własnym ciałem i teraz z bólem serca będę musiała patrzeć na to jak wszyscy cierpią.
***
Czekałam już na końcu labiryntu wspomnień Aloisa. Chłopak wrzeszczał na całe gardło do Sebastiana.
- Sebastian! Nigdy nie dostaniesz Ciela! Zgubisz się! - nagle przerwał mu Ciel - Sebastian! Pokaż, że jesteś PRAWDZIWYM LOKAJEM! Przyjdź tu! Po moją duszę! Chcesz zmarnować swoją pracę trwającą cztery lata?! Czekam!!!
Teleportowałam się do Claude'a i Sebastiana ( bo Claude właśnie przybył ).
- Jakie są reguły tej walki, Hanno? - spytał.
- Trawiliście do labiryntu wspomnień Aloisa Trancy, na końcu czekają on i Ciel, jeśli przejdziecie przez ten labirynt uwolnicie Phantomhive'a, lecz ta droga jest trudna... - wróciłam do panicza. Lokaje rozmawiali o czymś, podczas gdy ja pojawiłam się przy ''Cieloisie'', który krzyczał na całe gardło stojąc na krawędzi platformy.
- Claude! Zaraz spadnę i się zabiję! A jak to zrobię to nie dostaniesz ani mnie, ani Ciela!
Zmrużyłam oczy. Jego paliła jeszcze nadzieja, że Claude go chce...
W końcu demony ruszyły do labiryntu. Alois grał po swojemu. Na poszczególnych stacjach w labiryncie były karteczki z pytaniami na temat jego życia, lecz reguły ustawiał on. Specjalnie, by każda odpowiedź mogła być sfałszowana, by Claude wygrał. A cały ogród był pilnowany moją mocą, która na mocy umowy miała karać za każdą błędną odpowiedź pułapkami. Doszło do tego, że kiedy Sebastian był w środku labiryntu Claude dotarł do ostatniej stacji, gdzie pytanie brzmiało: ,,Czemu Claude Faustus zabił Aloisa Trancy?''
- Powiedz to, co wiem, że powiesz i to co chcę usłyszeć! - chłopiec podskakiwał z niecierpliwością. Położyłam mu dłonie na ramionach, bo zaczął samo okaleczać ciało Ciela.
- Proszę, nie rób tego, mój panie... - wyszeptałam.
W oczach dziecka zapłonęło wściekłością Alois w ciele Ciela przewrócił mnie na ziemię i zaczął kopać.
- Co mi przez to chcesz powiedzieć, co?! Ten głupek zrujnował mi życie! Szkoda ci go!!! Nawet ty jesteś przeciwko mnie!
Zaczęłam pluć krwią.
- To nie tak, mój panie, jeśli zabijesz teraz Ciela, tobie też to nie wyjdzie na zdrowie...
- Ach tak, rozumiem... - chłopak momentalnie przestał.
Wstałam. Claude po chwili namysłu udzielił odpowiedzi na pytanie.
- Zabiłem Aloisa, bo kochałem tę duszę... - mówił spokojnie, na co Alois zaczął płakać ze wzruszenia - ..Kochałem ją, bo mogła mi posłużyć do zdobycia Ciela, a zabiłem go, gdy już nie był mi potrzebny.
Alois ryknął płaczem. Kilkanaście razy odsyłał Claude'a w to miejsce, a on w końcu polecił szlachcicowi, by przestał, bo odpowiedź od zawsze była i będzie taka sama...
Chłopiec płakał przejmująco. Wtedy przyszłam do niego i przytuliłam go czule.
- Hannah, Hannah! Czemu!? Jakim prawem!? - płakał.
- Mój panie, zawsze próbowałam uświadomić ci to, że on jest niegodny twych uczuć... I pokazać ci, że ja cię kocham...
Chłopiec spojrzał na mnie lekko zmieszany.
- Kochasz mnie?
Uśmiechnęłam się do niego niczym matka do swojego dziecka, które się zgubiło i odnalazło po żmudnych poszukiwaniach.
- Tak... I znam cię od bardzo dawna... - gładziłam czuprynę dziecka - Niedługo pochowamy twoje prawdziwe ciało, wiesz? Niedługo upuścisz Ciela i będziemy żyć w wiecznej światłości... - uśmiechałam się do niego szczęśliwa. Chłopiec wtulił się we mnie mocniej.
- Miłość... To takie dziwne uczucie, prawda? I sprawia, że jest tak ciepło... - wyszeptał szczęśliwy.
Czułam, jak Ciel się do niego dobijał, lecz nie mógł... A mój kochany panicz słabł.
- Chodźmy, widzę, ze jesteś zmęczony... - powiedziałam i zaprowadziłam Aloisa do mrocznej sali w platformie. Chłopiec wziął mnie za rękę, wiedziałam, ze pomimo swoich czternastu lat bał się ciemności, więc rozświetliłam moją magiczną energią mrok. Nasze serca się cieszyły.
Nagle usłyszeliśmy głosy Sebastiana i Claude'a.
- Zrób coś Hannah... Czy raczej Axana... - powiedział Alois.
- Mam ich... - zaniemówiłam na chwilę - ...Mam ich zabić? - moje oczy na chwilę zapłonęły szkarłatem.
- Nie, spraw tylko, by było dobrze... Kocham cię... - spojrzał na mnie zmęczony i uśmiechnięty.
Nagle w jednej chwili poczułam coś dziwnego. Coś zaraz się stanie...
Claude i Sebastian wbiegli do sali, Alois spojrzał z miłością i smutkiem na Claude'a.
- Dowiedziałem się tą okrutną prawdę... Ale ja nigdy nie przestanę cię kochać... Robiłem wszystko tylko dla tego, żeby być dla ciebie kimś ważnym... Zawsze... Zapamiętaj to Claude... - móiąc to chłopiec zemdlał... Ciało Ciela już nie wytrzymywało takiego nawału kontraktów, a do tego jeszcze umowa ze mną... Złapałam chłopca, zanim dotknął ziemi.
Kamerdynerów wmurowało w glebę.
- Hannah, co to ma znaczyć? - spytał Claude z lekka zszokowanym tonem.
Uśmiechnęłam się i poczułam, że siła mojego i Aloisa uczucia zaczyna rekompensować wszystkie moje uszczerbki na zdrowiu, oko, któe straciłam odrodziło mi się...
- Hannah, co to ma znaczyć? - głos Claude'a zdradzał ego lekki szok, podczas gdy jego twarz nie zdradzałą żadnych uczuć.
- Alois Trancy... Jej zakład wygrał... - powiedział Sebastian - ...Oddajcie mi Ciela!
- Wszystko w swoim czasie, znacie zasady gry w Danse Macabre... - wyszeptałam pokornie spuszczając głowę i biorąc Aloisa w ciele Ciela na ręce. Nagle coś mi się przypomniało.
- Pamiętacie legendarną Wyspę Expire? Jest całkowicie zniszczona przez nienawiść, miejsce, w którym będziecie mogli dokończyć swój pojedynek. Próbowałam ją naprawić, ale nie dałam rady w całości... Pójdźcie tam ze mną...
- Dokończyć pojedynek powiadasz? - powiedział Sebastian - To całkiem dobry pomysł, Claude.... Poza tym, kobietom w takich sprawach się nie odmawia.
Faustus przewrócił jedynie oczami. Poszliśmy do łodzi, którą mężczyźni mieli popłynąć ze mną na legendarną wyspę nienawiści. Tam dopełni się przeznaczenie... Moje, Aloisa, Sebastiana, Ciela, Claude'a oraz Trojaczków... Nas wszystkich,a wyspa nienawiści zmieni się w wyspę miłości, czułam w sobie siłę, ale i smutek.
Trzymałam panicza na kolanach bojąc się, że coś może mu się stać. Mieliśmy odbijać, gdy nagle usłyszałam czyjeś krzyki.
- Czekajcie... - zakomenderowałam.
Lokaje posłuchali się mnie w obawie, że zrobię coś, co przesądzi o ich niedalekiej przyszłości. Prawda jest taka - oni sami się skazują.
- Axana!!! - krzyczały Rose i Lyka, a gdy dobiegły zrozumiały, że powiedziały przy niepowołanych osobach moje prawdziwe imię, zaczęłam się śmiać i powiedziałam, że oni już dawno je poznali. Dziewczyny usiadły obok mnie i patrzyły na śpiące oblicze Ciela... Obiliśmy, gdy byliśmy w połowie drogi zaczęłam śpiewać kołysankę, którą kiedyś usłyszałam... Nosiła ona tytuł ,,Suo Gan''.
Zdawała się ona koić wszystkie te straszne uczucia...
Słyszałam myśli Claude'a.
- Co knuje ta kobieta? - zadawał sobie pytanie...
- Dusza mojego panicza w jej rękach... Nie do pomyślenia... - mruknął Sebastian.
Gdy byliśmy na wyspie, przekazałam ciało Ciela w ręce Rose i Lyki.
- Dokończcie tu swój pojedynek... Będziecie kwita... - powiedziałam.
- Hannah... - powiedział do mnie Claude i spojrzał na mnie niedwuznacznie, wiedziałam, że oni potrzebowali miecza, który w sobie nosiłam. Claude poszedł ze mną do pewnego kamienia, na którym usiadł, a potem wziął na kolana i przytrzymał, żebym się przypadkiem nie wyszarpnęła. Lyka i Rose spoglądały na sytuację z przerażeniem i zafascynowaniem.
Sebastian podszedł do mnie i zdjął sobie rękawiczkę, natomiast Claude przycisnął mocniej do siebie. Było to nawet przyjemne, lecz wiedziałam, że nie służyło to ani ukojeniu bólu, ani okazaniu uczuć.
Sebastian zbliżył mi do ust swoją dłoń i otworzył je szerzej, zaczął wyciągać miecz...
,,Sabastianie! Boli!'' - jęczałam w jego myślach, a nareszcie nastała ta upragniona chwila... Wyciągnął miecz... Z trudem łapałam oddech. O dziwo... Claude mnie jeszcze mocniej wtedy przytulił! Poczułam się nieswojo i delikatnie odepchnęłam jego silne ramiona.
- Tak więc zaczynajcie! - powiedziałam i dałam im sygnał, by zaczęli walkę i pobiegłam do przyjaciółek wziąć od nich ciało Ciela. Zaczęłam przybliżać Rose i Lyce rozmowę dwóch szlachciców, którzy już znali zasady mojej i Aloisa umowy.
Ciel: ,,Głupie demony, po co walczą?''
Alois: ,,Nie cieszysz się? Biją się o CIEBIE, kochają cię...''
Ciel: ,,Nie znasz Sebastiana, on traktuje mnie jak smakowitą potrawę, moje życie do tej pory toczyło się tylko po to, by on mógł dostać zapłatę za swój kontrakt...''
Alois: ,,Ale teraz, gdy zawarłem umowę z istotą światła, Hanną...''
Ciel: ,,Ten cel został stracony...''
Z tego wszystkiego wyrwał mnie ogromny huk. Sebastian uderzył Leviatanem o twardą jak kamień ziemię, a cała wyspa zaczęła pękać. Claude na niego nakrzyczał, a ja, Lyka i Rose zaczęłyśmy uciekać z walącej się jaskini, w której zdarzenia miały miejsca. Claude na pajęczynie, a Sebastian na czarnych skrzydłach wzbili się w górę. Doskonale walczyli mieczem, obydwaj byli szybcy, silni i niebezpieczni... Ta walka była wyrównana. Opuściłam Lykę i Rose, byłam zmęczona, stanęłam z paniczem na rękach na krawędzi klifu, gzdie wpadli z rykiem Sebastian i Claude, bo upuścili miecz Leviatan. Znów słyszałam rozmowę ciela i Aloisa.
Alois:,,Skoro taj jest, to znaczy, że...''
Ciel: ,,Są głupi''
Alois: ,,Walczą w walce, w któej i tak żaden nie wygra...''
ciel: ,,Dokładnie i... Gdzie tu jest sens? Jak można wygrać walkę bez wygranej?''
W tamtej chwili obaczyłam, jak Claude opada przypadkiem za sprawa jakiegoś poślizgu na bardziej kruchą skałę, która pękła pod jego ciężarem i upadł. Sytuację wykorzystał Sebastian. Otworzyłam szerzej oczy, podobnie jak Claude, który widział, że Michaelis uniósł miecz do góry.
Po chwili śmiercionośne ostrze wbiło się w serce Claude'a, któremu z ust wyrwał się urywany, cichu jęk.
- Spójrz, jak skończyłeś... - powiedział Sebastian siadając okrakiem na swojej ofierze - Już nie zniszczysz duszy panicza.
- Dusza... Panicza... - wyszeptał Claude - Słodka dusza panicza nas połączyła...
- Dusza panicza? Śmieszne - uśmiechnął się się szyderczo Sebastian - Dusza Aloisa Trancy wyśmiała cię i spisuje cię na straty...
Lokaj wyszeptał imię Aloisa, a z jego ust popłynęła struga krwi.
- ...Byłeś mu oddany do samego końca, przestań się okłamywać... - kontynuował Sebastian.
Claude przez chwilę leżał cicho wbijając nieobecny wzrok w swojego mordercę.
- Jeśli to on, Alois Trancy... Wywołał poruszenie wody ( przenośnia, dotycząca poruszenia uczuć ) w tak długim, próżnym życiu demona... Ach... Tak więc może dusza Aloisa Trancy jest warta mego zniszczenia... - wyszeptał.
Łzy szczęścia zakręciły mi się w oczach.
- Aloisie, mój panie, Claude cię zaakceptował! - zaczęłam płakać ze szczęścia, ciekawa byłam jak zareagowały Lyka i Rose.
- Dziwię ci się, że możesz jeszcze mówić z taką raną - powiedział Sebastian do Claude'a.
- Mogę, to oczywiste, ale koniec jest już bliski... A w takiej chwili śmierć emanuje jeszcze bardziej kuszący zapach... Podaj mi moje okulary, powinienem je mieć w prawej kieszeni...
Sebastian zrobił co nakazał mu pokonany Claude i wsadził to kamerdynerowi na nos.
Lokaj spojrzał w górę na mnie trzymającą w rękach ciało Ciela, a potem znów skierował swój wzrok na Sebastiana... Powiedział swój tekst, który zawsze go prowadził...
- ,,Zmienić pasję w zdradę - mówił Claude drżącym głosem osoby konającej - fałsz w prawdę, bezpańskiego psa w hrabiego - to jest... lokaja...'' - mówiąc to opadł bezsilnie z sił i zaczął tracić świadomość.
Płakałam po nim. Wiedziałam o co mu chodziło... Na początku zdradził Aloisa... Na koniec zmienił swój fałsz w prawdę, a bezpańskiego, zaszczutego ''psa'' - Aloisa, zrobił wielkim szlachcicem. Przyznał się do nas wszystkich. Wiedziałam, że lada chwila wszyscy będziemy szczęśliwi. Sebastian nagle pojawił się przy mnie.
słyszałam rozmowę Aloisa i Ciela.
Ciel: ,,To już koniec''
Alois: ,,Tak... To już koniec''
Ciel: ,,Szczęśliwy?''
Alois: ,,Jak mogłoby być inaczej? Chociaż sam już nie wiem... A tak właściwie... Dobrze mi z tym, że nic nie wiem...'' - uśmiechnął się smutno. wiedział, co za chwilę się stanie.
- Co dalej Hanno? - spytał Sebastian.
Nie zwróciłam na niego uwagi.
- Szczęście między nami trwało tak długo mój panie... - szeptałam, a potem spojrzałam na Sebastiana - ...Na mocy umowy z moim panem Ciel Phantomhive odżyje, ale stanie się dla ciebie bezwartościowy, a ty zaprzestaniesz być demonem, wrócisz do czasów, gdy byłeś zwykłym człowiekiem... Żegnajcie..'' - szepnęłam i rzuciłam się z klifu. Spadałam, a Sebastian spojrzał na mnie z przerażeniem i w locie zabrał uwolnione już od Aloisa ciało Ciela. Czułam, że Alois i mały Luca są ze mną! Byli głęboko! W moim sercu! Byliśmy razem! Ich dusze, moja dusza! Ocaliłam nas! A jak ocalę Claud'a, to ocalę automatycznie Trojaczki! Wpadłam do wody i zmieniłam się na chwilę w wilka... A z resztą... Zapewne już ostatni raz. Z klifu dochodziło rozpaczliwe wołanie moich przyjaciółek za mną i Sebastianem a także Cielem. Wyszłam z wody i szybko podbiegłam do prawie martwego Claude'a.
,,Alois Trancy... Hannah Anafeloz.... Luca MacCain... Claude Faustus, czy raczek Claude Stroud... Wszyscy razem...'' - to była jedyna myśl, jaka huczała mi w głowie. Wiedziałam, ze w międzyczasie spowodowałam, że Sebastian przestał być demonem, a Ciel stał się nieśmiertelny jak magiczny wilk, przez co nikt nie odpierze mu duszy... Podeszłam jeszcze bliżej do Claudea i wypowiedziałam łągodnie jego imie. Otworzył delikatnie oczy, a drżącymi ustami uśmiechnął się lekko.
Uklękłam obok.
- Wyzwoliłam Aloisa i Lucę... Teraz czas na Trojacki i ciebie... Prawda, że jeśli uczynię cię człowiekiem i cię oczyszczę, to będzie jak dawniej i wszyscy będziecie ludźmi?
Mężczyzna jedynie skinął prawie niezauważalnie głową.
Pamiętam, że jako małe szczenię miała przepowiedziane, że jeśli oddam swój pierwszy pocałunek komuś, kogo prawdziwie pokocham i to z wzajemnością, to wtedy zniszczą się wszystkie jego winy i odwrócę jedną wybraną rzecz z jego życia. Pochyliłam się nad Claudem i uśmiechnęłam się przez łzy. Zbliżyłam się do niego twarzą na tyle, by stykać się z nim nosem, a potem już tylko wpiłam mu się w usta... Drżącymi dłońmi przycisnął mnie do siebie, a wokół pojawiła się tajemnicza aura, która pokonywała ciemność. Czułam uciechę Aloisa, Luki, oraz Trojaczków, oraz moją i... Samego Claude'a... Położyłam się obok niego opierając głowę o jego ramię, ujęłam go delikatnie za rękę, nasze place splotły się razem. Koniec jest bliski... Nasz koniec tutaj... Rana jaką zrobił mi Grell powoli mnie zabijała, a wstrząs wywołany upadkiem do wody z zawrotną szybkością z ogromnej wysokości spowodował jeszcze większe zniszczenie w moim słabym ciele... Może i ciałem byłam i jestem słaba... Ale ducha mam silnego i nic tego nie zmieni... To jest najważniejsze... Miałam przez chwilę wizję jak Grell zabija Trojaczki. Uśmiechnęłam się ze smutkiem.
Koniec był bliski. Moje serce biło coraz wolniej, podobnie jak Claude'a.
- Alois, Claude. Luca, Timber, Catenburry, Thompson... Spotkamy się w wiecznej światłości... - spojrzałam na Claude'a, po którym było już widać, że jest martwy. Moim ciałem wstrząsną dreszcz, przez chwilę wszystko bardzo bolało...
- Kocham cię Grell, kocham was wszystkich... - wyszeptałam i zamknęłam oczy. Już nic nie czułam. Ja, Alois, Luca i Claude z Trojaczkami trafiliśmy do Elizjum...
Hades uśmiechnął się do nas pod nosem i nawet nic nie powiedział...
Ja, oraz osoby które kocham... Już zawsze będziemy razem! Już nie będziemy cierpieć! Już nigdy nie będziemy samotni!
Nas już nie ma z naszymi znajomymi na ziemi... Ale oni nas nigdy nie zapomną... Zostaną po nas wspomnienia...
< Axana odeszła - umarła... Rose, Lyka, co będzie dziać się dalej? ;_; >
- Mój panie, zawsze próbowałam uświadomić ci to, że on jest niegodny twych uczuć... I pokazać ci, że ja cię kocham...
Chłopiec spojrzał na mnie lekko zmieszany.
- Kochasz mnie?
Uśmiechnęłam się do niego niczym matka do swojego dziecka, które się zgubiło i odnalazło po żmudnych poszukiwaniach.
- Tak... I znam cię od bardzo dawna... - gładziłam czuprynę dziecka - Niedługo pochowamy twoje prawdziwe ciało, wiesz? Niedługo upuścisz Ciela i będziemy żyć w wiecznej światłości... - uśmiechałam się do niego szczęśliwa. Chłopiec wtulił się we mnie mocniej.
- Miłość... To takie dziwne uczucie, prawda? I sprawia, że jest tak ciepło... - wyszeptał szczęśliwy.
Czułam, jak Ciel się do niego dobijał, lecz nie mógł... A mój kochany panicz słabł.
- Chodźmy, widzę, ze jesteś zmęczony... - powiedziałam i zaprowadziłam Aloisa do mrocznej sali w platformie. Chłopiec wziął mnie za rękę, wiedziałam, ze pomimo swoich czternastu lat bał się ciemności, więc rozświetliłam moją magiczną energią mrok. Nasze serca się cieszyły.
Nagle usłyszeliśmy głosy Sebastiana i Claude'a.
- Zrób coś Hannah... Czy raczej Axana... - powiedział Alois.
- Mam ich... - zaniemówiłam na chwilę - ...Mam ich zabić? - moje oczy na chwilę zapłonęły szkarłatem.
- Nie, spraw tylko, by było dobrze... Kocham cię... - spojrzał na mnie zmęczony i uśmiechnięty.
Nagle w jednej chwili poczułam coś dziwnego. Coś zaraz się stanie...
Claude i Sebastian wbiegli do sali, Alois spojrzał z miłością i smutkiem na Claude'a.
- Dowiedziałem się tą okrutną prawdę... Ale ja nigdy nie przestanę cię kochać... Robiłem wszystko tylko dla tego, żeby być dla ciebie kimś ważnym... Zawsze... Zapamiętaj to Claude... - móiąc to chłopiec zemdlał... Ciało Ciela już nie wytrzymywało takiego nawału kontraktów, a do tego jeszcze umowa ze mną... Złapałam chłopca, zanim dotknął ziemi.
Kamerdynerów wmurowało w glebę.
- Hannah, co to ma znaczyć? - spytał Claude z lekka zszokowanym tonem.
Uśmiechnęłam się i poczułam, że siła mojego i Aloisa uczucia zaczyna rekompensować wszystkie moje uszczerbki na zdrowiu, oko, któe straciłam odrodziło mi się...
- Hannah, co to ma znaczyć? - głos Claude'a zdradzał ego lekki szok, podczas gdy jego twarz nie zdradzałą żadnych uczuć.
- Alois Trancy... Jej zakład wygrał... - powiedział Sebastian - ...Oddajcie mi Ciela!
- Wszystko w swoim czasie, znacie zasady gry w Danse Macabre... - wyszeptałam pokornie spuszczając głowę i biorąc Aloisa w ciele Ciela na ręce. Nagle coś mi się przypomniało.
- Pamiętacie legendarną Wyspę Expire? Jest całkowicie zniszczona przez nienawiść, miejsce, w którym będziecie mogli dokończyć swój pojedynek. Próbowałam ją naprawić, ale nie dałam rady w całości... Pójdźcie tam ze mną...
- Dokończyć pojedynek powiadasz? - powiedział Sebastian - To całkiem dobry pomysł, Claude.... Poza tym, kobietom w takich sprawach się nie odmawia.
Faustus przewrócił jedynie oczami. Poszliśmy do łodzi, którą mężczyźni mieli popłynąć ze mną na legendarną wyspę nienawiści. Tam dopełni się przeznaczenie... Moje, Aloisa, Sebastiana, Ciela, Claude'a oraz Trojaczków... Nas wszystkich,a wyspa nienawiści zmieni się w wyspę miłości, czułam w sobie siłę, ale i smutek.
Trzymałam panicza na kolanach bojąc się, że coś może mu się stać. Mieliśmy odbijać, gdy nagle usłyszałam czyjeś krzyki.
- Czekajcie... - zakomenderowałam.
Lokaje posłuchali się mnie w obawie, że zrobię coś, co przesądzi o ich niedalekiej przyszłości. Prawda jest taka - oni sami się skazują.
- Axana!!! - krzyczały Rose i Lyka, a gdy dobiegły zrozumiały, że powiedziały przy niepowołanych osobach moje prawdziwe imię, zaczęłam się śmiać i powiedziałam, że oni już dawno je poznali. Dziewczyny usiadły obok mnie i patrzyły na śpiące oblicze Ciela... Obiliśmy, gdy byliśmy w połowie drogi zaczęłam śpiewać kołysankę, którą kiedyś usłyszałam... Nosiła ona tytuł ,,Suo Gan''.
Zdawała się ona koić wszystkie te straszne uczucia...
Słyszałam myśli Claude'a.
- Co knuje ta kobieta? - zadawał sobie pytanie...
- Dusza mojego panicza w jej rękach... Nie do pomyślenia... - mruknął Sebastian.
Gdy byliśmy na wyspie, przekazałam ciało Ciela w ręce Rose i Lyki.
- Dokończcie tu swój pojedynek... Będziecie kwita... - powiedziałam.
- Hannah... - powiedział do mnie Claude i spojrzał na mnie niedwuznacznie, wiedziałam, że oni potrzebowali miecza, który w sobie nosiłam. Claude poszedł ze mną do pewnego kamienia, na którym usiadł, a potem wziął na kolana i przytrzymał, żebym się przypadkiem nie wyszarpnęła. Lyka i Rose spoglądały na sytuację z przerażeniem i zafascynowaniem.
Sebastian podszedł do mnie i zdjął sobie rękawiczkę, natomiast Claude przycisnął mocniej do siebie. Było to nawet przyjemne, lecz wiedziałam, że nie służyło to ani ukojeniu bólu, ani okazaniu uczuć.
Sebastian zbliżył mi do ust swoją dłoń i otworzył je szerzej, zaczął wyciągać miecz...
,,Sabastianie! Boli!'' - jęczałam w jego myślach, a nareszcie nastała ta upragniona chwila... Wyciągnął miecz... Z trudem łapałam oddech. O dziwo... Claude mnie jeszcze mocniej wtedy przytulił! Poczułam się nieswojo i delikatnie odepchnęłam jego silne ramiona.
- Tak więc zaczynajcie! - powiedziałam i dałam im sygnał, by zaczęli walkę i pobiegłam do przyjaciółek wziąć od nich ciało Ciela. Zaczęłam przybliżać Rose i Lyce rozmowę dwóch szlachciców, którzy już znali zasady mojej i Aloisa umowy.
Ciel: ,,Głupie demony, po co walczą?''
Alois: ,,Nie cieszysz się? Biją się o CIEBIE, kochają cię...''
Ciel: ,,Nie znasz Sebastiana, on traktuje mnie jak smakowitą potrawę, moje życie do tej pory toczyło się tylko po to, by on mógł dostać zapłatę za swój kontrakt...''
Alois: ,,Ale teraz, gdy zawarłem umowę z istotą światła, Hanną...''
Ciel: ,,Ten cel został stracony...''
Z tego wszystkiego wyrwał mnie ogromny huk. Sebastian uderzył Leviatanem o twardą jak kamień ziemię, a cała wyspa zaczęła pękać. Claude na niego nakrzyczał, a ja, Lyka i Rose zaczęłyśmy uciekać z walącej się jaskini, w której zdarzenia miały miejsca. Claude na pajęczynie, a Sebastian na czarnych skrzydłach wzbili się w górę. Doskonale walczyli mieczem, obydwaj byli szybcy, silni i niebezpieczni... Ta walka była wyrównana. Opuściłam Lykę i Rose, byłam zmęczona, stanęłam z paniczem na rękach na krawędzi klifu, gzdie wpadli z rykiem Sebastian i Claude, bo upuścili miecz Leviatan. Znów słyszałam rozmowę ciela i Aloisa.
Alois:,,Skoro taj jest, to znaczy, że...''
Ciel: ,,Są głupi''
Alois: ,,Walczą w walce, w któej i tak żaden nie wygra...''
ciel: ,,Dokładnie i... Gdzie tu jest sens? Jak można wygrać walkę bez wygranej?''
W tamtej chwili obaczyłam, jak Claude opada przypadkiem za sprawa jakiegoś poślizgu na bardziej kruchą skałę, która pękła pod jego ciężarem i upadł. Sytuację wykorzystał Sebastian. Otworzyłam szerzej oczy, podobnie jak Claude, który widział, że Michaelis uniósł miecz do góry.
Po chwili śmiercionośne ostrze wbiło się w serce Claude'a, któremu z ust wyrwał się urywany, cichu jęk.
- Spójrz, jak skończyłeś... - powiedział Sebastian siadając okrakiem na swojej ofierze - Już nie zniszczysz duszy panicza.
- Dusza... Panicza... - wyszeptał Claude - Słodka dusza panicza nas połączyła...
- Dusza panicza? Śmieszne - uśmiechnął się się szyderczo Sebastian - Dusza Aloisa Trancy wyśmiała cię i spisuje cię na straty...
Lokaj wyszeptał imię Aloisa, a z jego ust popłynęła struga krwi.
- ...Byłeś mu oddany do samego końca, przestań się okłamywać... - kontynuował Sebastian.
Claude przez chwilę leżał cicho wbijając nieobecny wzrok w swojego mordercę.
- Jeśli to on, Alois Trancy... Wywołał poruszenie wody ( przenośnia, dotycząca poruszenia uczuć ) w tak długim, próżnym życiu demona... Ach... Tak więc może dusza Aloisa Trancy jest warta mego zniszczenia... - wyszeptał.
Łzy szczęścia zakręciły mi się w oczach.
- Aloisie, mój panie, Claude cię zaakceptował! - zaczęłam płakać ze szczęścia, ciekawa byłam jak zareagowały Lyka i Rose.
- Dziwię ci się, że możesz jeszcze mówić z taką raną - powiedział Sebastian do Claude'a.
- Mogę, to oczywiste, ale koniec jest już bliski... A w takiej chwili śmierć emanuje jeszcze bardziej kuszący zapach... Podaj mi moje okulary, powinienem je mieć w prawej kieszeni...
Sebastian zrobił co nakazał mu pokonany Claude i wsadził to kamerdynerowi na nos.
Lokaj spojrzał w górę na mnie trzymającą w rękach ciało Ciela, a potem znów skierował swój wzrok na Sebastiana... Powiedział swój tekst, który zawsze go prowadził...
- ,,Zmienić pasję w zdradę - mówił Claude drżącym głosem osoby konającej - fałsz w prawdę, bezpańskiego psa w hrabiego - to jest... lokaja...'' - mówiąc to opadł bezsilnie z sił i zaczął tracić świadomość.
Płakałam po nim. Wiedziałam o co mu chodziło... Na początku zdradził Aloisa... Na koniec zmienił swój fałsz w prawdę, a bezpańskiego, zaszczutego ''psa'' - Aloisa, zrobił wielkim szlachcicem. Przyznał się do nas wszystkich. Wiedziałam, że lada chwila wszyscy będziemy szczęśliwi. Sebastian nagle pojawił się przy mnie.
słyszałam rozmowę Aloisa i Ciela.
Ciel: ,,To już koniec''
Alois: ,,Tak... To już koniec''
Ciel: ,,Szczęśliwy?''
Alois: ,,Jak mogłoby być inaczej? Chociaż sam już nie wiem... A tak właściwie... Dobrze mi z tym, że nic nie wiem...'' - uśmiechnął się smutno. wiedział, co za chwilę się stanie.
- Co dalej Hanno? - spytał Sebastian.
Nie zwróciłam na niego uwagi.
- Szczęście między nami trwało tak długo mój panie... - szeptałam, a potem spojrzałam na Sebastiana - ...Na mocy umowy z moim panem Ciel Phantomhive odżyje, ale stanie się dla ciebie bezwartościowy, a ty zaprzestaniesz być demonem, wrócisz do czasów, gdy byłeś zwykłym człowiekiem... Żegnajcie..'' - szepnęłam i rzuciłam się z klifu. Spadałam, a Sebastian spojrzał na mnie z przerażeniem i w locie zabrał uwolnione już od Aloisa ciało Ciela. Czułam, że Alois i mały Luca są ze mną! Byli głęboko! W moim sercu! Byliśmy razem! Ich dusze, moja dusza! Ocaliłam nas! A jak ocalę Claud'a, to ocalę automatycznie Trojaczki! Wpadłam do wody i zmieniłam się na chwilę w wilka... A z resztą... Zapewne już ostatni raz. Z klifu dochodziło rozpaczliwe wołanie moich przyjaciółek za mną i Sebastianem a także Cielem. Wyszłam z wody i szybko podbiegłam do prawie martwego Claude'a.
,,Alois Trancy... Hannah Anafeloz.... Luca MacCain... Claude Faustus, czy raczek Claude Stroud... Wszyscy razem...'' - to była jedyna myśl, jaka huczała mi w głowie. Wiedziałam, ze w międzyczasie spowodowałam, że Sebastian przestał być demonem, a Ciel stał się nieśmiertelny jak magiczny wilk, przez co nikt nie odpierze mu duszy... Podeszłam jeszcze bliżej do Claudea i wypowiedziałam łągodnie jego imie. Otworzył delikatnie oczy, a drżącymi ustami uśmiechnął się lekko.
Uklękłam obok.
- Wyzwoliłam Aloisa i Lucę... Teraz czas na Trojacki i ciebie... Prawda, że jeśli uczynię cię człowiekiem i cię oczyszczę, to będzie jak dawniej i wszyscy będziecie ludźmi?
Mężczyzna jedynie skinął prawie niezauważalnie głową.
Pamiętam, że jako małe szczenię miała przepowiedziane, że jeśli oddam swój pierwszy pocałunek komuś, kogo prawdziwie pokocham i to z wzajemnością, to wtedy zniszczą się wszystkie jego winy i odwrócę jedną wybraną rzecz z jego życia. Pochyliłam się nad Claudem i uśmiechnęłam się przez łzy. Zbliżyłam się do niego twarzą na tyle, by stykać się z nim nosem, a potem już tylko wpiłam mu się w usta... Drżącymi dłońmi przycisnął mnie do siebie, a wokół pojawiła się tajemnicza aura, która pokonywała ciemność. Czułam uciechę Aloisa, Luki, oraz Trojaczków, oraz moją i... Samego Claude'a... Położyłam się obok niego opierając głowę o jego ramię, ujęłam go delikatnie za rękę, nasze place splotły się razem. Koniec jest bliski... Nasz koniec tutaj... Rana jaką zrobił mi Grell powoli mnie zabijała, a wstrząs wywołany upadkiem do wody z zawrotną szybkością z ogromnej wysokości spowodował jeszcze większe zniszczenie w moim słabym ciele... Może i ciałem byłam i jestem słaba... Ale ducha mam silnego i nic tego nie zmieni... To jest najważniejsze... Miałam przez chwilę wizję jak Grell zabija Trojaczki. Uśmiechnęłam się ze smutkiem.
Koniec był bliski. Moje serce biło coraz wolniej, podobnie jak Claude'a.
- Alois, Claude. Luca, Timber, Catenburry, Thompson... Spotkamy się w wiecznej światłości... - spojrzałam na Claude'a, po którym było już widać, że jest martwy. Moim ciałem wstrząsną dreszcz, przez chwilę wszystko bardzo bolało...
- Kocham cię Grell, kocham was wszystkich... - wyszeptałam i zamknęłam oczy. Już nic nie czułam. Ja, Alois, Luca i Claude z Trojaczkami trafiliśmy do Elizjum...
Hades uśmiechnął się do nas pod nosem i nawet nic nie powiedział...
Ja, oraz osoby które kocham... Już zawsze będziemy razem! Już nie będziemy cierpieć! Już nigdy nie będziemy samotni!
Nas już nie ma z naszymi znajomymi na ziemi... Ale oni nas nigdy nie zapomną... Zostaną po nas wspomnienia...
Zakończenie - Gdy Axana, oraz najdroższe jej osoby poszły tam, gdzie już nie ma cierpienia, Sebastian i Ciel popełnili samobójstwo - skoczyli z klifu nie widząc sensu życia... Ale również trafili tam, gdzie jest dobrze... Lyka i Rose czekały jeszcze jakiś czas z innymi w rezydencji Trancy.... Zdążyli pogrzebać ciało Aloisa, ale nigdy nie odnaleźli miejsca, w którym umarła szczęśliwa Axana - u boku mężczyzny, którego kochała, połączona z dziećmi, za które oddała życie... Axana, czy raczej może Hannah udowodniła swoim życiem, ze nie potrzeby jest ogrom siły fizycznej i magicznej mocy by zwyciężać - ona zgniotła kark złu za pomocą swej silnej duszy, wierności, dobrego serca, cierpliwości, miłości, braku zazdrości, zawiści.... Pokazała, że kochać można również swoich oprawców, którzy wyrządzili tyle zła... A jak się okazuje - oni też nie byli od początku źli i wrócili na dobrą drogę.... I niech tak będzie zawsze... Grell miał długo wyrzuty sumienia i miotał się ze świadomością, że był bezsilny w tej sprawie, na duchu podtrzymywała go z góry jego siostra, a także wiedza o tym, że wszyscy skończyli dobrze... Kochać można bezgranicznie i ciągle...
Bo po to się żyje....
< Axana odeszła - umarła... Rose, Lyka, co będzie dziać się dalej? ;_; >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz