piątek, 17 maja 2013

Lyka CD Axany


Chodziłam nerwowo po pokoju. Obijałam sie o prawie każdy przedmiot, który był w tym pomieszczeniu ale nie obchodziło mnie to.Jedno było pewne byłam zamartwiona jak nigdy. Znikł Alois, Claude, Grell i Axana. Połączenie tych czterech osób w jednym miejscu i o nizbyt sprzyjających okolicznościach nie bylo zbyt dobre.
-Lyka-usłyszłam kojacy głos Rose, która siedziałam na łóżku próbujac mnie uspokoic. Spojrzałam na nią spod grzywki, ktora spadła mi na lewe oko. Pokreciłam głowa. Gdyby nie ostatnie zdarzenia nie martwiłabym sie o  nich, jednak wiedzac,że Claude tylko wykorzystuje Aloisa i o miłości Axany do wszystkich tych mieszkańców nie byłam porzekonana czy ich spotkanie wyjdzie bez szkód.
-Nie, nie uspokoje sie!-wybuchłam nagle- Oni są tam razem! i z tego co zauważyłam nic w tej przekletej rezydencji nie dzieje sie po naszych myślach!
Krzyczałam na cały pokój a nawet dalej. Rose patrząła na mnie zdzwiona. Gdy doszło do mnie,że darłam sie jak opetana oparłam sie o sciane. Powoli zaczełam zjerzadzac w dół dopóki nie dotkenałm podłogi. Powoli usiadłam i schowałam twarz w dłoniach.
-Przepraszam-szepnełam cicho. Usłyszłam jak alfa wstaje z łożka. Podeszła do mnie i ubieła. Poczułam sie dziwnie ale z drugiej stronie było mi od razu lepiej. Zaśmiałam sie, kiedy po korytarzach rozległ sie dwiek otwieranych drzwi. Na poczatku uważałam,że to trojaczki znow sie kreca po całej okolicy ale  to było coś innego. To nie były drzwi od żadnego pokoju. Stałam a Rose od razu wyskoczyła przez drzwi. Posżłamm  jej śladem i wyszłam z pokoju. Alfa ustaal kiedy przed nia były dwa zakrety. Srednio znała droge a to można było wywnioskowac z jej dosyc dziwacznego wyrazutwarzy.
-Choć-wyprzedziłam ja i zaczełam kierowac sie do holu. Przez cały czas byślałam o tym co moglo wywować taki hałas. To napewno nie wiatr, którego mieliśmy brak i jedynymi opcjami byly albo trojaczki albo ktoś przybył do rezydencji. Gdy byłyśmy już na dole. Przed drzwiami była kałuża krwi, która ciagnęła sie do sali, w której jeszcze niedawno walczył Ciel z Aloisem. Skierowałyśmy się w tamta strone. Drzwi do sali były uchylone a w środku było słychac płacz. Ustaalm spokojnie spogadajac do środko. Po czym zostawiajac Rose na zewnatrz cicho wparowąłm do srodka.Szłam jak najciszej sie da ale kiedy zrozumiałam ze to Axana chciałam sie na nia chucić  radościa. Przeszkadząła mi jedna rzecz. Axi płakała pochylajac sie nad ciałem zmartwego Aloisa. Dzieciak miała głowe jakby ktoś mu ja zgniutł.
-Axi-szepnęłam i połozyłam jej dłoń na ramieniu. Przez chwile miałam wizje z walki. Widziam jak Claude z łatwoscia zgiata głowe tego dziednego dziecka. Moze i go nie lubiłam ale takiego końca nie życzyłam nikomu. Przytułam Axane, która sie jeszcze mocniej rozpłakała. Słyszałam jej krzyk,który tłumiła w sobie, w śrdku. Usidąłm obok niej puszczajc ją. Ona cicho coś szlochała, ale nie potrafiłam tego dosłyszeć.
-Nie chce zebyś płakała-powiedzialam smutno-Na pewno da sie to jakos naprawić-mowiłam. Chciałam ją pocieszyc ale sama nie mogłam sobie wyobrazić jej bólu. Po stracie bliskiej osoby.
-Już sie nie ta-odparła najciszej jak sie dało. Zamknełam oczy i mi poleciała łza. Obiecłam jej że ochronie Alouisa z całej siły, a nie zrobilam tego. Nie obronilam go przed najgorszym. Obietnica dana Axanie przepadła bez śladu w wielkiej rzece przeznaczenia. Wszystko to zostało zabite i nigdy nie powróci. Rozejrzłam sie wokół.
-Gdzie Grell?-zapytałam nie widzac go nigdzie. Axana na te słowa znow sie rozpłakłaa. nie kumałam co sie działo, ale po reakcjach nei hyło to nic dobrego.


<Axi?Rose?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz