"Nie mam watahy. Nie mam rodziny, no oprócz zaginionej siostry. Nie mam nikogo."
I kiedy tak myślałam nie zauważyłam, że coraz bardziej oddalam się od jaskini. Dopiero kiedy usłyszałam za sobą szelest, zorientowałam się, że zabłącziłam.
" O,o"
Byłam w jakimś mrocznym lesie, ponieważ była mgła widziałam tylko kilkanaście metrów przedemną. Wdepnęłam w jakąś kałużę. To była krew. Pobiegłam.
" Byle dalej"
Zdyszana stanęłam i... coś zaczęło złapało mnie za nogi. Ostatnim wysiłkiem wyrwałam się i upadłam. W gęstwinie znowu coś zaszeleściło.
< Czy ktoś, ktokolwiek, może dokończyć?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz