No tak. Eden nie żyje od dobrych kilku dni,a ja dalej mam wrażenie, że
jednak coś dalej knuje i to nie koniec. Mam przeczucie, że dalej będzie
próbowała uprzykrzyć nam życie. Leżałam w swojej jaskini gdy nagle
tanecznym krokiem wbiegła do niej Starshine. Jednak już od progu humor
jej się zmienił i natychmiast podbiegła do mnie z pytaniem:
-Rose, co się stało?
No tak. Więź. Druga ,,połówka" zawsze czuje cierpienie pierwszej.
-Nic. Tak sobie myślę... Czy Eden czasem nie zaklęła kawałka siebie w
tym moim medalionie? Mam takie przeczucie, że jeszcze żyje...
-Dlaczego miałaby to zrobić? I kiedy miałaby to zrobić? Przecież ty cały
czas masz go na sobie.-nie rozumiała. Ach! Przecież ona nie wie...
-Posłuchaj mnie Starshine. Ten medalion dostałam na urodziny od pewnej
wilczycy w mojej starej watasze, do której należał też Narcyz. Kiedy go
spotkałam powiedział mi kim ona była. Okazało się, że to Eden. Czy teraz
rozumiesz dlaczego mam takie przeczucie?
-Tak...-odpowiedziała.-Hmmm... To by wyjaśniało dlaczego jak zaginęłyśmy
ten wilk atakował także ciebie... I wyjaśniało by to też dlaczego w
ogóle się zgubiłyśmy.
-Może i masz rację. A teraz czy mogłabyś zostawić mnie samą? Nie czuję się na siłach i chciałabym się przespać.
-OK. Będę przed wejściem. Jakby co to krzycz.
-Spoko.
I na tym zakończyła się nasza rozmowa, a ja zasnęłam głębokim snem.
<Starshine jak masz ochotę to możesz coś dopisać>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz