Kiedy
obie wadery upadły, Sayona, znalazła się niebezpiecznie blisko Eden.
Niestety nie mogła uciec bo straciła przytomność... To ja rzuciłam się
na rozwścieczoną alfę. Byłam bardzo słaba. Eden wbiła mi swoje kły w
grzbiet, oprócz tego ugryzła mnie w szyję i przednią łapę. Wykrwawiałam
się, a do tego dochodził jeszcze ból głowy i grzbietu po uderzeniu w
drzewo... Ocknęłam się. ,,Rose. To nie jest czas na użalanie się nad
sobą"-pomyślałam. Kuśtykając odepchnęłam rozwścieczoną waderę na bok. I w
tym momencie Eden zrobiła coś czego się nie spodziewałam. Dostrzegła
srebrny księżyc na mojej tylnej łapie. Wierzgnęła i... ugryzła mnie
dokładnie tam gdzie się on znajdował zrywając mi przy tym fragment skóry
z znakiem. Zaskoczona zawyłam z bólu i jednocześnie wiedziałam że
dzięki łączącej nas więzi Starshine usłyszy moje zawodzenie. W tym samym
momencie Eden podcięła mnie i upadłam jak długa na ziemię. Niestety
wylądowałam na odsłoniętej ranie co jeszcze zwiększyło moją agonię. Ból
był nie do zniesienia i w dodatku straciłam dużo krwi. Wszystkie te
czynniki prowadziły do tego, że ja także straciłam przytomność...
<Starshine dokończysz to opowiadanie?>
<Starshine dokończysz to opowiadanie?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz