tak nagle.. z wielkiej nienawiści do siebie i niemal śmierci.. do..
pustki..byłem.. radosny... od kilku tygodni tak się nie czułem.
Spojrzałem na kałużę krwi. Po woli wstałem.. zamknąłem oczy.. (zawsze
tak miałem, zamykając oczy widziałem różne rzeczy..) widziałem siebie..
niszczącego swój talizman przemiany. Otworzyłem oczy. Zrzuciłem z szyi
talizman. Wiedziałem, co mam zrobić.. Resztkami mej tymczasowej siły
rozszarpałem stalowy wisiorek. Nie wiedziałem, co mówić. Wstałem, prawie
zacząłem biec. Spojrzałem zza ramienia na podnoszącego się z ziemi
Greilla. Zerwałem zębami mój amulet... dzięki niemu, ''ktoś'' unosił
mnie na duchu.. Podszedłem do człowieka z amuletem w pysku. Puściłem na
ziemię przedmiot.
-Jedyne, co mogę dla Ciebie zrobić.. - powiedziałem i podałem jemu mój
talizman. Westchnąłem - Z..Zostanę twym obrońcą, poddanym, zrobię dla
Ciebie WSZYSTKO, Zgodziłbym się nawet na bolesne i krwawe mordowanie
mnie, bylebym się odwzajemnił. Pokornie Błagam. Jeśli chcesz.. odejdę z
watahy, rzucę się twemu największemu wrogowi do gardła!.. zrobię
wszystko, mój Panie..
Powiedziałem i pokłoniłem się
<Greill?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz