Kiedy pożegnałyśmy się z Hermesem, pobiegłyśmy bardzo przejęte z powrotem do watahy.
-Uwierzysz w to!-zawołała do mnie Rose.
-Nie bardzo.-powiedziałam śmiejąc się.
Zmęczone długim biegiem przystanęłyśmy i zaczęłyśmy nasłuchiwać, znowu usłyszałyśmy wycie Blue.
-Chodźmy już jest późno i pewnie Blue zauważyła naszą nieobecność.-powiedziałam.
Rose pokiwała głową na znak, że się z tym zgadza.
Byłyśmy już bardzo blisko watahy gdy nagle zobaczyłyśmy przed nami przywódczynię.
-O jesteście, na szczęście, myślałam, że coś wam się stało.-powiedziała trochę zdenerwowana, ale dało się też w tym wyczuć ulgę.
-Blue, nie uwierzysz spotkałyśmy Hermesa!-zawołała radośnie Rose.
-Hermesa powiadasz, hmmmm... Nigdy go tutaj nie widziałam, muszę go
zanotować w księdze naszych bogów.-powiedziała zadumana. No nic,
Chodźcie, łowcy upolowali nam kolację.-rzekła i poszła w stronę łąki na
której posilamy się.
Wzruszyłyśmy z Rose ramionami i poszłyśmy za nią. Okazało się, że łowcy
bardzo się postarali, bo upolowali ogromnego łosia i trzy jelenie.
-O łoś to jedno z moich ulubionych dań!-ucieszyła się Rose.
-Mój też.-odpowiedziałam i spojrzałam na nią z uśmiechem.
Wilczyca również się do mnie uśmiechnęła.
Po jedzeniu udaliśmy się wszyscy do swoich jaskiń, a Blue do swojego jeziora.
Pożegnałam się ze wszystkimi, po przyjściu do mojej jamy ułożyłam się
wygodnie na posłaniu z liści i zasnęłam wycieńczona dzisiejszym dniem...
(Jak chcesz Rose to dopowiedz coś, chodź nie wiem do jeszcze można dodać
)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz