Wyszłam
z jaskini. Rozejrzałam się. Pogoda nie dopisywała - mżawka i chłodny
wiatr zniechęcały mnie do spaceru. Na szczęście (lub nieszczęście)
przezwyciężyłam wielką chęć zaszycia się w jaskini w kręgu przyjaciół i
znajomych.
Szłam polną drogą. Usłyszałam spokojny i troskliwy głos: -Zostawisz ich tak? Odwróciłam się szybko. Za mną nikogo nie było, na około też nie wiedziałam żywej duszy. -To ja...- pojawiła się przede mną ruda, skrzydlata wilczyca -Kim jesteś?- zapytałam niedowierzając -Jestem Hera, bogini rodziny.- uśmiechnęła się troskliwie Zrobiłam zdziwioną minę. -Nigdy o mnie nie słyszałaś? -Słyszałam ale... Dlaczego do mnie przyszłaś? -Bo twoja rodzina jest w niebezpieczeństwie. -Ja nie mam rodziny- spuściłam głowę -Nie oszukuj się, wiesz, że masz Zapadła cisza. -Musisz im pomóc- powiedziała Hera odlatując -Może naprawdę coś im jest... Muszę tam iść, ale nie teraz.... Nie, nie teraz.... |
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz