czwartek, 27 września 2012

Od Valixy C.D Rose

Biegłyśmy równo łapę w łapę ile tylko miałyśmy sił.
-Jestem Vaixy. Powiedziałam w biegu.
-A ja Rose. Uśmiechnęła się do mnie. Miło mi.
-Mi też. Odpowiedziałam także się uśmiechając.
Nim się spostrzegłyśmy byłyśmy już na miejscu. Patrzyłyśmy ze zdziwieniem i przerażeniem na białego jak śnieg wilka otulonego jasną, niebieską poświatą bawiącego się... gwiazdą?
Wyglądał on tak:

 http://img103.imageshack.us/img103/5282/wilk101gv9.jpg
 Nie mogłyśmy wydusić słowa. Nagle wilk się odwrócił w naszą stronę i uśmiechnął się do nas.
-Witajcie! Jestem Hermes- boski posłaniec. Kim jesteście?
-Eeee...yyy...Zacięła się Rose.
Spojrzałam na nią błagalnie żeby w końcu coś powiedziała. Niestety nie odezwała się ani słowem. Hermes patrzył na nas dziwnym wzrokiem.
-Yyy...Ja jestem Vaixy, a to Rose. Powiedziałam trochę się zacinając wskazując na siebie, a potem na Rose.
-To zaszczyt...Zaczęłam mówić kłaniając się i pchnęłam Rose żeby zrobiła to samo.
-Co? A tak, tak... Wydusiła i również się ukłoniła.
-Może powiecie mi coś o sobie, strasznie tu nudno. Mam dzisiaj dzień wolny i przybyłem na Ziemię by trochę się zrelaksować. Powiedział Hermes przeciągając się i kładąc na ziemi.
-Oczywiście. Jak już wspomniałam nazywam się Valixy, pochodzę z rodu ,,Dark memories" mój ojciec był przywódcą wojowników, a matka najlepszą w watasze łowczynią, niestety nie posiadam rodzeństwa... Dawno temu moją rodzinę i całą watahę zabili kłusownicy, ja na szczęście zdołałam uciec i schronić się w lesie na dłuższy czas mojego życia. Wędrowałam i wędrowałam, aż spotkałam Blue, przywódczynię naszej watahy o nazwie ,,Wataha Żywiołów" i spytała mnie czy jeśli nie należę do żadnej watahy to czy nie zechciałabym dołączyć do watahy którą właśnie założyła. Byłam w niej pierwszą członkinią. Powiedziałam tonem dzieciaka które jest tak przejęte, że ledwo łapie oddech. Tak bardzo wciągnęłam się w tą opowieść o moim życiu, że mówiłam do Hermesa jak do kumpla z dawnych lat. Chciałam teraz opisać wszystkie dni które spędziłam w watasze z najmniejszymi i nieistotnymi szczegółami, aż w końcu Rose pchnęła mnie dając mi znak, że już wystarczy.
-Oj przepraszam trochę się zagalopowałam. Powiedziałam przepraszająco, myśląc, że posłańca może to już trochę przynudzać.
-A więc teraz moja kolej...Zaczęła Rose.

(Rose dokończysz?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz