niedziela, 23 września 2012

Od Savany- Tajemnicza rana cz.1

Wstałam o świcie. Z trudem wyszłam z jaskini. Otworzyłam oczy, jasne światło dawało się we znaki. Chłodny wiatr i morze rudych liści nie utrudniały mi wędrówki w stronę wielkiego drzewa. Tam, obok tysiąca kolorowych kwiatów była drobna polana, ale nie na nią przyszłam. Wspięłam się na drzewo. Położyłam się na jednej z gałęzi i zachwycając się widokiem pogrążyłam w marzeniach.
-Ciekawe co by było gdyby nic się nie stało?- pomyślałam
Potrząsnęłam głową próbują oczyścić się z tych myśli.
-Nie ma starej Savany!- wmawiałam sobie z zamkniętymi oczami
Prowadząc ze sobą walkę nawet nie zauważyłam kiedy pod drzewem pojawił się nieznajomy wilk.
-Co tam robisz?- krzyknął
Otworzyłam oczy. Zapomniałam o tym, że od ziemi dzieli mnie kilka metrów. Próba zejścia skończyła się gwałtownym upadkiem. Przez chwilę przytłoczył mnie ból i zapomniałam o wszystkim. Niestety tylko przez chwilę.
-Coś ci jest?- zapytał nieznajomy
-Tak... Nie...- odpowiedziałam wstając z trudem
-Więc tak czy nie?- dopytywał się
Spojrzałam na niego. Jego czerwono-czarna sierść sterczała lekko do góry, a piorunujący wzrok sprawiał wrażenie złego, mściwego i żądnego krwi. Odsunęłam się znacznie - jak zawsze w takich chwilach.
-Słyszysz mnie?- zrobił pytającą minę
-Tak- powiedziałam niepewnie i z lękiem w głosie
-Jak masz na imię?
-Savana, a ty?- obolały grzbiet wprost pulsował
-Rex- spojrzał na mnie- Na pewno nic ci nie jest?
-Nie, zupełnie nic- próbowałam go przekonać
-Nie wygląda to tak dobrze jak mówisz- wskazał na grzbiet
Spojrzałam do tyłu. Nie krwawiłam zbyt znacząco. Spojrzałam w górę. Gałąź na której leżałam nie była położona na tyle wysoko, abym coś sobie zrobiła. Przyczyna musiała być inna.
-Będziesz tak tu stać i krwawić czy mam sprowadzić pomoc?- powiedział Rex z zażenowaniem
-Sama wrócę do watahy- spojrzałam mu w oczy i stanowczo ruszyłam do przodu
Kiedy wkroczyłam dumnie na plac przed jaskinią od razu usłyszałam głos:
-Co ci jest?- stanęła przede mną zdenerwowana wilczyca
Ponownie spojrzałam do tyłu. Rana lekko się powiększyła co można było poznać po strużkach krwi ściekających mi po sierści.
-Chodź za mną!- pobiegła w stronę lasu
-Jestem Savana, a ty?- krzyknęłam próbując ją dogonić
-Valixy- odpowiedziała po czym przyśpieszyła
-Gdzie biegniemy?
-Do szamanki.
Na miejscu zastałyśmy rozpadającą się, drewnianą chatkę.
-To tu- powiedziała Valixy
Weszłam do środka pozostawiając za sobą ścieżkę z krwi. W chatce było duszno. Zapachy oparów i mikstur roznosiły się po jedynym pomieszczeniu. Na drewnianych półkach stały tajemnicze fiolki. Posłanie z liści wydawało się na mnie czekać.
-Witajcie!- powitała nas dość stara wilczyca
Spojrzała na mnie ze zdziwieniem.
-Co ci się stało dziecko?- wskazała posłanie
-Sama nie wiem- położyłam się niepewnie
-Za kilka dni będzie zdrowa jak ryba- zwróciła się do Valixy
Ta bez słowa lecz z uśmiechem wyszła.

CDN


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz