sobota, 29 września 2012

Od Savany


Poczułam, że się obudziłam. Otworzyłam sklejone oczy i usłyszałam donośnie chrapanie. Wstałam potrząsając głową i rozejrzałam się wokół. Chrapanie pochodziło od potężnej (przynajmniej jak dla mnie), czarnobiałej wilczycy. Szturchnęłam ją. Ta nic, spała jak kamień. Obojętnie odeszłam od niej i zwinnie omijając śpiące wilki wyszłam z jaskini.
Gęsta mgła unosiła się w powietrzu i utrudniała widoczność.
-Zostawisz ich tak?- usłyszałam szept Hery
Oprzytomniałam, pędem wbiegłam do jaskini i obudziłam Blue.
-Co...?- zapytała otwierając oczy
-Idę na wędrówkę, nie wiem kiedy wrócę.- schyliłam się do niej
-Aha...-wygłądała tak, jakby sens tych słów do niej nie dotarł
Zastanowiłam się chwilę czy na prawdę chcę tam iść. Po mimo wielu wątpliwości ruszyłam w stronę teretorium Watahy Minionego Lata. Minęłam drewnianą chatkę Terry która ukrywała wiele tajemnic.
-Gdzie biegniesz?!- krzyknęła stojąca w progu wilczyca
Bez słowa ją minęłam i biegłam dalej.
Chyba zorientowała się gdzie biegnę, bo krzyknęła:
-NIE!
Najwidoczniej ne miała sił żeby mnie gonić. Złapałam głęboki oddech i weszłam na główny plac. Nie było tam nikogo. Z jaskini składowej lała sie krew. Niepewnie tam weszłam. To co tam ujrzałam zszokowało mnie.
Wszędzie zakrwawione ciała wilków z watahy. Z otwartym pyskiem i łzami w oczach dostrzegłam kartkę.
-Możesz być następna...- przeczytałam pełna przerażenia
Jedynym podpisem był ślad łapy zrobiny węglem.
Rozejrzałam się w okół.
-Na Zeusa, co tu się stało?- wyszeptałam do siebie
Cofnęłam czas. Oni mnie nie widzieli. Byłam duchem.
Wszyscy chodzili spokojnie. Zajrzałam do jaskini moich rodziców. Tata pocieszał mamę.
-Nie możesz nic z tym zrobić, weź się w garść i uspokój, zapomnij- mówił do niej jak zawsze poważny i nieczuły
-Tak się nie da Felix, tak się nie da...- rozpaczała
Wyszłam nieszczęśliwa. Jak mogłam?! Jak mogłam sobie tak po prostu odejść?! Usłyszam warczenie i szczekanie wilków. Mój ojciec wybiegł, jego lśniąca, brązowa sieść była najeżona, a zielone oczy zabłysły niepokojem. Matka wyjrzała z jaskini. Pobiegła za ojcem. Ta miała niebieskie oczy i kremową sierść. Pobiegłam za nimi. Moim oczom ukazała się armia potężnych, czarnych wilków - armia Watahy Mroku. Wszyscy zaczeli uciekać w popłochu.
Nie oglądałam już dalej. Dobrze wiedziałam co się wtedy zdarzyło.
Usłyszałam szelest. Rozejrzałam się, to jeden z nich. Biegłam ile sił w nogach.
-Jeszcze cię dorwiemy!- krzyknął odpuszczając
Wbiegłam na teren watahy.

<Chce ktoś dokończyć?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz