Kiedy się obudziłam było jeszcze ciemno. Rozejrzałam się dookoła. Cała wataha jeszcze spała.
Na palcach, powolutku wyszłam z ciasnej jaskini służącej za dom kilkunastu wilkom.
Odgarnęłam swoje brązowe włosy z czoła i tym razem jak najszybciej umiałam pobiegłam pod wodospad.
Mama nigdy nie pozwalała mi tam chodzić...
A tata?... Nigdy go nie znałam, ale zawsze kiedy mówię „Tak, mamo. Już
nigdy nie pójdę nad wodospad” ona odpowiada „Twój tata byłby dumny”.
Kiedy dotarłam spojrzałam na swoje odbicie w wodzie... Ujrzałam zwyczajną wilczycę. Brązowe futro, brązowe oczy i puszysty ogon.
Dotknęłam łapą tafli wody.
Ktoś inny uciekłby w popłochu wrzeszcząc „Gorące!”
Ale nie ja.
Powoli zanurzyłam się w parującej wodzie.
Wypłynęłam na sam środek jeziora, złapałam głęboki oddech i zanurkowałam.
Powoli zaczęłam opadać na dno...
Kiedy moje łapy pogrążyły się w mule, spojrzałam przed siebie.
Stałam tuż przed dużym odłamkiem skały...
Był tak wielki, że brakowało zaledwie kilku centymetrów by wystawał nad wodę.
Ale nie jego wielkość najbardziej przyciągała uwagę...
Dolna część skały była cała usiana barwnym diamentami...
Często tu przychodziłam by przyglądać się mieniących się tysiącami barw kryształami.
Kiedyś po prostu przychodziłam tu nacieszyć oczy tym widokiem...
Ale tym razem było inaczej.
Przyszłam tu w tym samym celu co zawsze...
Jednak tajemnicze piękno tego miejsca jakby samo przyciągało...
Może zaczęło mi brakować tlenu, bo słyszałam...
Szept...
„ Życzenie... Pomyśl życzenie...”
Tajemniczy i złowrogi szept...
Nie chciałam tego...
Ale kiedy zrozumiałam, że to był błąd, było już za późno.
„Chcę, aby wszystko zaczęło się od nowa.”- pomyślałam.
Nagle cały świat zawirował. A ja wzięłam oddech.
Myślałam, że to koniec... Zamknęłam oczy.
Ale... Czułam się normalnie.
Otworzyłam oczy i... zrozumiałam, że nic się nie wydarzyło...
Wypłynęłam na powierzchnię.
Byłam przerażona. Powinnam już nie żyć!
Byłam w zupełnie innym miejscu... To również było jezioro do którego spływał wodospad, ale... Było inne...
Pobiegłam w stronę jaskini.
Ale nic tam nie było... Tylko las.
Wróciłam nad jezioro.
Usiadłam nad wodą nie dowierzając...
Nie mogłam tego pojąć. Jeszcze przed chwilą byłam w jaskini mojej watahy, a teraz...
Nagle to do mnie doszło...
Ja chyba umarłam.
Uszczypnęłam się w łapę. Zdecydowanie nie umarłam!
Kontem oka zobaczyłam... Moje... Odbicie w wodzie... Przyjrzałam się mu uważniej...
Miałam niebieskie futor i oczy...
Jedynym dowodem, na to, że kiedyś wyglądałam inaczej była mała brązowa smużka w moich oczach...
Kiedy wpatrywałam się w moje odbicie w wodzie, nagle wszystko zrozumiałam. Nie umarłam bo potrafię oddychać pod wodą. Dziwne, że dopiero teraz się o tym dowiedziałam...
* * * * *
To jezioro uznałam za mój dom.
Spałam pod wodą, w ciszy i spokoju.
Postanowiłam założyć watahę.
Watahę Żywiołów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz