Wataha przechodzi w stan uśpienia (pewnie większość już to zauważyła, ale ci mniej inteligentni może nie) po części z powodu braku mojego czasu, a po części też dla tego, że wilki przestały się udzielać. Może kiedyś uda mi się przywrócić tę Watahę do życia.
Dziękuję Wam za ten wspólnie spędzony czas, za wszystkie opowiadania, które wysyłaliście i za masę niezapomnianych wspomnień. Do zobaczenia w (może) przyszłej Erze. :)
Rose
piątek, 12 września 2014
czwartek, 26 czerwca 2014
Od Angel
- Ech, znowu ta pogoda... - Mruknęłam przeciągając się. Spojrzałam na słońce lekko mrużąc oczy. Zwykle nie musiałam tego robić, ale wcześniejsza pobudka dawała się we znaki.
Białe obłoki szybko mknęły po niebie w jednej chwili zakrywając ognistą kulę, aby chwilę potem ujawnić ją na nowo. Mimo słonecznego dnia wiatr ochładzał temperaturę.
- Nigdy nie lubiłam zimna... - Poskarżyłam się... ścianie? Lepszy taki towarzysz, niż żaden. Użalając się nad własnym nieszczęściem nagle się uśmiechnęłam. To właśnie w zimnych (o ile to odpowiednie słowo) warunkach poznałam Nightrun'a.
Z nieznikającym uśmiechem wyszłam z jaskini. Miałam dość siedzenia w środku. Nieopodal widziałam jakiegoś wilka. Niestety stał tak, że słońce przeszkadzało mi dostrzec dokładniejsze zarysy sylwetki. Postanowiłam uciąć pogawędkę. Zarzuciłam na twarz bezbłędny uśmiech i ruszyłam do przodu.
<Ktoś dokończy? >
Białe obłoki szybko mknęły po niebie w jednej chwili zakrywając ognistą kulę, aby chwilę potem ujawnić ją na nowo. Mimo słonecznego dnia wiatr ochładzał temperaturę.
- Nigdy nie lubiłam zimna... - Poskarżyłam się... ścianie? Lepszy taki towarzysz, niż żaden. Użalając się nad własnym nieszczęściem nagle się uśmiechnęłam. To właśnie w zimnych (o ile to odpowiednie słowo) warunkach poznałam Nightrun'a.
Z nieznikającym uśmiechem wyszłam z jaskini. Miałam dość siedzenia w środku. Nieopodal widziałam jakiegoś wilka. Niestety stał tak, że słońce przeszkadzało mi dostrzec dokładniejsze zarysy sylwetki. Postanowiłam uciąć pogawędkę. Zarzuciłam na twarz bezbłędny uśmiech i ruszyłam do przodu.
<Ktoś dokończy? >
czwartek, 5 czerwca 2014
Powitajmy Lemieuxa!
Wiek: 3, nieśmiertelny
Płeć: samiec
Moce: Psychokineza
Żywioł: Woda
Charakter: opiekuńczy, troskliwy, stanowczy, zawsze służy pomocą, przyjacielski
Patron: Zeus
Stanowisko: Opiekun szczeniąc
Zauroczenie: nikt, nie może się "otrząsnąć" po utracie najbliższej i swych szczeniąt
Rodzina: młodszy brat Othello
poniedziałek, 26 maja 2014
Oto nowy członek naszej Watahy!
Imię: Saintie
Wiek: nieśmiertelna
Płeć: Wadera
Moce: Błysk mocnego światła, latanie (za pomocą skrzydeł), odporność na trucizny, zmiennokształtność
Na czym polegają moce?:
-Błysk mocnego światła- działa tylko w nocy. Zbiera blask nocnego księżyca, a następnie celuje nim w daną postać
- latanie - chyba nie muszę tłumaczyć...
odporność na trucizny - żaden wilk ani człowiek nie możę zatruć Saintie.
- zmiennokształtność - Możę zmieniać się w dowolny przedmiot, lub zwierzę
Żywioł: powietrze
Charakter: Zabawna wadera... lubi miłe wieczory oraz spokojne dryfowanie na niebie. Może naprawdę dobrze się odgryźć, nie lubi kłótni. Tajemnicza, lecz przyjazna.
Patron: Wierzy w siły natury
Stanowisko:
Zauroczenie: Brak, lecz chciała by kogoś znaleźć
Rodzina: Została porzucona na pastwę losu
Talizman:
Jako człowiek :
Od Othello
Budzę się w nieznanym mi otoczeniu. Szybkim ruchem rozglądam się po jaskini. Zauważam go. To jakiś wilk o szarym futrze. Nie mam siły uciekać. Jestem wycieńczony. Czym? Nie mam pojęcia. Czuję na swoim ciele sińce i parę ran. Z trudem się podnoszę. Wilk to zauważa, odwraca się w moją stronę. Instynktownie położyłem się. Basior patrzy na mnie, po czym wychodzi z groty. Czekam, sprawdzam, czy to nie pułapka. Wstaję powoli. Widzę znikającego wilka w mgle. Podążam za nim bez umyślnie. Doznaję dziwnego, nieznanego wcześniej uczucia. Idę skradając się w cieniach drzew. Wilk poluje. Przyglądam się zdarzeniu. Basior zabił już jelenia, odpoczywa przy zdobyczy. Czuję zapach innych wilków. Odór jest co raz silniejszy. Wilk wstaje i zaciąga zwierzynę do jaskini. Udało mi się wbiec przed nim do groty. Układam się tak, jak leżałem przed wyjściem. Samiec podaje mi trochę mięsa.
-Dzięki... - mówię cicho
Patrzę na wielką ilość jedzenia. Dostrzegam, że Basior nie ma negatywnych zamiarów.
-Nazywam się Othello.. - odzywam się ponownie, lecz nieco głośniej
<Frank, kontynuujesz?>
-Dzięki... - mówię cicho
Patrzę na wielką ilość jedzenia. Dostrzegam, że Basior nie ma negatywnych zamiarów.
-Nazywam się Othello.. - odzywam się ponownie, lecz nieco głośniej
<Frank, kontynuujesz?>
piątek, 16 maja 2014
Powitajmy nowego członka naszej watahy!
Imię: Oliver
Wiek: 15 lat (Nieśmiertelny)
Płeć: Basior
Moce: Teleportacja, Wzrost roślin, Niewidzialność, Latanie, czytanie w myślach
Żywioł: ziemia
Charakter: miły, romantyczny, sprytny, mądry, ambitny, pomocny, dla watahy odda życie, zawsze dąży do wyznaczonego celu
Patron: W nic nie wierzy
Stanowisko: Wojownik
Zauroczenie: Podoba mu się Rose
Rodzina: Nie zna
Talizman:
człowiek:----
sobota, 3 maja 2014
Alice CD Grell
Słowo "zdezorientowana" w niewielkim stopniu potrafi określić to, co czułam w tamtej chwili. Nie mając porównania do nikogo nie potrafiłam ocenić zachowania tego gościa. Może tylko tyle, że był nieco irytujący. Jednak nie to okazało się być najważniejsze. Wyglądało na to, że trafiłam, czy raczej wpadła na mnie osoba znacznie przewyższająca mnie mocami. Nie zrobiło na nim żadnego wrażenia informacja o zagrożeniu z mojej strony. To nawet pocieszające, że gdybym jednak się wtedy nie powstrzymała, to właśnie ja nie miałabym żadnych szans wyjścia z tego wszystkiego cało. Skoro do zakończenia mojego życia wystarczył tylko jeden jego ruch... ten mój mały płomyczek po prostu by zgasł. Co więcej, można było to zrobić każdemu sądząc po ilości płomieni wokół nas. Kontrola tylu żywotów na raz wydawała się być wręcz niepojęta.
I co ja tam robiłam?! Nie miałam zamiaru ingerować więcej w tego typu sprawy. Dlaczego mnie tu zabrał? Cokolwiek zamierzał zrobić, liczyłam na to, że Grell wie co robi i w razie czego nie dopuści przynajmniej do żadnej tragedii. Wiedząc jednak że dla niego samego nie stanowię zagrożenia mogłam poczuć się nieco swobodniej na tyle, na ile podpowiadał mi rozsądek.
-Niezbyt sprawiedliwe... -stwierdziłam nieprzekonana.
-Czemu? -przechylił głowę rozbawiony.
-Niekoniecznie chciałabym się z kimś dzielić tyloma informacjami o sobie już podczas pierwszego spotkania. Patrząc na moje życie mógłbyś dowiedzieć się o mnie właściwie wszystkiego.
-Cóż...
-A to trochę... niezręczne. Skoro jestem tu uwięziona, nie mogę liczyć na ucieczkę, mówisz, że możesz zobaczyć całe moje życie, które jest dość... nieprzyjemne... i zdaje się, że to co mówię właściwie nie znaczy nic bo i tak zrobisz co zechcesz, to może... Może chociaż nie koniecznie wszystko na raz? O Tobie w sumie też mało wiem.
Odwróciłam głowę krzywiąc się trochę. Spotkanie przyjęło dość nietypowy obrót. Zamiast martwić się o czyjeś bezpieczeństwo zaczęłam poważnie zastanawiać się nad swoim. Gdyby dowiedział się o tym, co zrobiłam, mógłby zakończyć moje życie. Jako kara za to, co zrobiłam i na przyszłość, tak na wszelki wypadek gdybym znów straciła kontrolę nad swoimi mocami. Skoro doszłam już do momentu, kiedy mogę z kimś normalnie porozmawiać, nie chciałam tracić tej szansy. Nie miałam pojęcia do czego teraz może dojść.
-I jeszcze jedno... -dodałam po namyśle- Czy oni cierpieli?
Może chociaż na to jedno pytanie uzyskam odpowiedź zanim wszystko się skończy.
<Grell? Nic nie szkodzi ^^ Hahah, też mam krótko ale wiesz, nie chcę się za bardzo rządzić ;P>
I co ja tam robiłam?! Nie miałam zamiaru ingerować więcej w tego typu sprawy. Dlaczego mnie tu zabrał? Cokolwiek zamierzał zrobić, liczyłam na to, że Grell wie co robi i w razie czego nie dopuści przynajmniej do żadnej tragedii. Wiedząc jednak że dla niego samego nie stanowię zagrożenia mogłam poczuć się nieco swobodniej na tyle, na ile podpowiadał mi rozsądek.
-Niezbyt sprawiedliwe... -stwierdziłam nieprzekonana.
-Czemu? -przechylił głowę rozbawiony.
-Niekoniecznie chciałabym się z kimś dzielić tyloma informacjami o sobie już podczas pierwszego spotkania. Patrząc na moje życie mógłbyś dowiedzieć się o mnie właściwie wszystkiego.
-Cóż...
-A to trochę... niezręczne. Skoro jestem tu uwięziona, nie mogę liczyć na ucieczkę, mówisz, że możesz zobaczyć całe moje życie, które jest dość... nieprzyjemne... i zdaje się, że to co mówię właściwie nie znaczy nic bo i tak zrobisz co zechcesz, to może... Może chociaż nie koniecznie wszystko na raz? O Tobie w sumie też mało wiem.
Odwróciłam głowę krzywiąc się trochę. Spotkanie przyjęło dość nietypowy obrót. Zamiast martwić się o czyjeś bezpieczeństwo zaczęłam poważnie zastanawiać się nad swoim. Gdyby dowiedział się o tym, co zrobiłam, mógłby zakończyć moje życie. Jako kara za to, co zrobiłam i na przyszłość, tak na wszelki wypadek gdybym znów straciła kontrolę nad swoimi mocami. Skoro doszłam już do momentu, kiedy mogę z kimś normalnie porozmawiać, nie chciałam tracić tej szansy. Nie miałam pojęcia do czego teraz może dojść.
-I jeszcze jedno... -dodałam po namyśle- Czy oni cierpieli?
Może chociaż na to jedno pytanie uzyskam odpowiedź zanim wszystko się skończy.
<Grell? Nic nie szkodzi ^^ Hahah, też mam krótko ale wiesz, nie chcę się za bardzo rządzić ;P>
piątek, 2 maja 2014
Grell CD Alice
Słysząc, że chciała mnie zabić, uśmiechnąłem się jeszcze szerzej. Zęby mi lśniły w słońcu.
- Wiesz, Alice? Wiesz, kim ja jestem? - spytałem chichocząc.
- Słyszałam trochę i... Podobne zmieniasz wilki w ludzi... - wadera zamrugała oczami.
Postanowiłem pobyć trochę nachalnym, więc przysunąłem się do niej bardzo blisko, po czym podrapałem ją za uchem.
- Nie tylko, złociutka, nie tylko... Jestem Grell Sutcliff... I wiesz jeszcze coś? - otoczyłem ją ramieniem. Oczy zaczęły mi lśnić zielenią, a wokół nagle się ściemniło. Wokół pojawiły się płomienie życia.
Alice wyglądała na zdezorientowaną.
- C...Co to? - spytała lekko drżącym głosem - ...Czy ty dalej nie rozumiesz, że mogłeś przed chwilą zginąć?!
- Właśnie siedzisz w objęciach Śmierci... - zachichotałem. Ująłem delikatnie w palce jeden z płomieni - To? To właśnie są płomienie życia. Właśnie trzymam w dłoniach Twój. Mógłbym go zgasić za jednym zamachem. Nawet teraz... Możliwe, że to ja zbierałem dusze twoich ofiar... - założyłem nogę na nogę chichocząc piskliwym głosem. Puściłem waderę.
- Jakby co, to nie masz gdzie uciekać, bo jesteśmy w wymiarze pomiędzy światem umarłych i żywych. To jest pustka. Nie ważne gdzie się udasz, zawsze będziesz w tym samym miejscu...
Chciałem się z nią trochę podroczyć, postraszyć ją.
- O, i jestem w stanie zobaczyć twoje życie... - dodałem na koniec.
Puściłem płomień, który poleciał gdzieś daleko, na swoje miejsce.
Zacząłem machać nogami, wesoło nucąc jakąś piosenkę.
<Alice? Ja też przepraszam, że odpisuję wolno i tym razem tak krótko ;_; Jestem... Jestem psychopatą ;_;>
- Wiesz, Alice? Wiesz, kim ja jestem? - spytałem chichocząc.
- Słyszałam trochę i... Podobne zmieniasz wilki w ludzi... - wadera zamrugała oczami.
Postanowiłem pobyć trochę nachalnym, więc przysunąłem się do niej bardzo blisko, po czym podrapałem ją za uchem.
- Nie tylko, złociutka, nie tylko... Jestem Grell Sutcliff... I wiesz jeszcze coś? - otoczyłem ją ramieniem. Oczy zaczęły mi lśnić zielenią, a wokół nagle się ściemniło. Wokół pojawiły się płomienie życia.
Alice wyglądała na zdezorientowaną.
- C...Co to? - spytała lekko drżącym głosem - ...Czy ty dalej nie rozumiesz, że mogłeś przed chwilą zginąć?!
- Właśnie siedzisz w objęciach Śmierci... - zachichotałem. Ująłem delikatnie w palce jeden z płomieni - To? To właśnie są płomienie życia. Właśnie trzymam w dłoniach Twój. Mógłbym go zgasić za jednym zamachem. Nawet teraz... Możliwe, że to ja zbierałem dusze twoich ofiar... - założyłem nogę na nogę chichocząc piskliwym głosem. Puściłem waderę.
- Jakby co, to nie masz gdzie uciekać, bo jesteśmy w wymiarze pomiędzy światem umarłych i żywych. To jest pustka. Nie ważne gdzie się udasz, zawsze będziesz w tym samym miejscu...
Chciałem się z nią trochę podroczyć, postraszyć ją.
- O, i jestem w stanie zobaczyć twoje życie... - dodałem na koniec.
Puściłem płomień, który poleciał gdzieś daleko, na swoje miejsce.
Zacząłem machać nogami, wesoło nucąc jakąś piosenkę.
<Alice? Ja też przepraszam, że odpisuję wolno i tym razem tak krótko ;_; Jestem... Jestem psychopatą ;_;>
czwartek, 24 kwietnia 2014
Powitajmy nowego członka naszej Watahy!
Wiek: 6 miesięcy
Płeć: samiec
Moce: dopiero je odkrywa, próbuje nauczyć się psychokinezy
Żywioł: ziemia
Charakter: tchórzliwy na ogół, jednak jest on duszą towarzystwa
Patron: wierzy w reinkarnację
Stanowisko: szczeniak
Zauroczenie: -
Rodzina: nie zna
Talizman: -
Jako człowiek: -
wtorek, 22 kwietnia 2014
Alice CD Grell
Ze snu wyrwało mnie nagle szturchnięcie. Zerwałam się na cztery łapy i odskoczyłam zaniepokojona do tyłu. Przed sobą ujrzałam istotę z jaką jeszcze nigdy nie miałam do czynienia. Domyśliłam się, że jest to jeden z tych... ludzi. Alfa wspomniała, że mogę się niekiedy na nich natknąć i jest to na porządku dziennym od kiedy pojawił się tu jakiś czas temu szalony gość, który potrafił zmieniać wilki w inną postać. Mówiła, że jesteśmy poniekąd do siebie podobni. Nie miałam pojęcia, co to miało oznaczać, niebezpiecznie jednak zbudziło moją ciekawość. Niewielki sukces jej opanowania zrujnowała jednak obecna sytuacja. Wygląd osoby, która stała przede mną zgadzała się z opisem podanym przez alfę.
Zganiłam się w środku za nieuwagę. Nie powinnam dopuścić do takiej sytuacji, by ktokolwiek znalazł się tak blisko mnie. Za blisko. W każdej chwili mogę stracić kontrolę nad sobą i zaatakować. A tak bardzo nie chcę nikomu robić krzywdy!
Nieznajomy przywitał się i, o dziwo, pamiętał moje imię.
-Zgadza się, mam na imię Alice. -odpowiedziałam starając się zachować spokój. W zaledwie kilkanaście sekund zdążyłam wiele razy przemyśleć możliwość ucieczki. Wątpliwości co do tego, jak mam się zachowywać, które męczyły mnie przez tak długi czas musiałam przezwyciężyć właśnie teraz. Wybierałam pomiędzy chęcią zaprzyjaźnienia się, co mogło się skończyć kolejną tragedią a ucieczką do samotności, co uchroniłoby jego lecz raniłoby mnie.
W ten sposób pulsujący ból głowy narastał z każdą chwilą zastanowienia i powoli po moim ciele zaczęło rozchodzić się nieprzyjemne ciepło. Nie mogłam już tego powstrzymać. Zaraz... zaraz pewnie go zaatakuję, pewnie będzie się bronił... Może skutecznie, kto wie? Z ludźmi nie miałam do czynienia. Nie znam ich możliwości. Może mają więcej siły niż wszystkie wilki, które zostały przeze mnie zagryzione i tym razem to ja polegnę?. Tak pewnie byłoby lepiej.
A jeśli nie? W każdym razie nie mam ochoty żyć dalej z kolejną osobą na liście. Więc jeśli z tej sytuacji pełnej niewiadomych miałyby wyjść żywo obydwie strony, najlepiej, żeby... Żeby po prostu do niczego nie doszło.
.Przy resztce świadomości zdążyłam jeszcze krzyknąć "Uciekaj!" i spojrzeć w jego stronę. Miałam nadzieję, że uda mu się zniknąć, a mi... go nie zabić... Szkoda by było, gdyby to spotkanie skończyło się inaczej. Szkoda by było...
Wsłuchana w swoje myśli, które zwykle w takich chwilach zostają wyłączone obudziłam się z transu. Nic się nie zmieniło. Staliśmy dokładnie w tych samych miejscach.
-Dlaczego? -spytał.
-Dlaczego, co? -zdziwiłam się.
-Dlaczego miałbym uciekać?
Więc rzeczywiście do niczego nie doszło. Pierwszy raz udało mi się wyrwać z tego dziwnego stanu. Tylko... jak? Wzięłam głęboki oddech pełen chłodnego powietrza.
-Właśnie przed chwilą mogłam cię zabić. -oświadczyłam niepewnym głosem. Taką informacją raczej nie jedna się przyjaciół, lecz nie mogłam nic poradzić, że była to prawda. Zastanawiałam się jak na to zareaguje. Pierwszy raz mam do czynienia z żywą osobą dłużej niż kilka sekund.
<Grell? Miło mi poznać! I przepraszam, że tak długo to trwało... Tak na prawdę nie chcę Cię zabić, wiesz? XD Przyjmuję pomoc!>
Zganiłam się w środku za nieuwagę. Nie powinnam dopuścić do takiej sytuacji, by ktokolwiek znalazł się tak blisko mnie. Za blisko. W każdej chwili mogę stracić kontrolę nad sobą i zaatakować. A tak bardzo nie chcę nikomu robić krzywdy!
Nieznajomy przywitał się i, o dziwo, pamiętał moje imię.
-Zgadza się, mam na imię Alice. -odpowiedziałam starając się zachować spokój. W zaledwie kilkanaście sekund zdążyłam wiele razy przemyśleć możliwość ucieczki. Wątpliwości co do tego, jak mam się zachowywać, które męczyły mnie przez tak długi czas musiałam przezwyciężyć właśnie teraz. Wybierałam pomiędzy chęcią zaprzyjaźnienia się, co mogło się skończyć kolejną tragedią a ucieczką do samotności, co uchroniłoby jego lecz raniłoby mnie.
W ten sposób pulsujący ból głowy narastał z każdą chwilą zastanowienia i powoli po moim ciele zaczęło rozchodzić się nieprzyjemne ciepło. Nie mogłam już tego powstrzymać. Zaraz... zaraz pewnie go zaatakuję, pewnie będzie się bronił... Może skutecznie, kto wie? Z ludźmi nie miałam do czynienia. Nie znam ich możliwości. Może mają więcej siły niż wszystkie wilki, które zostały przeze mnie zagryzione i tym razem to ja polegnę?. Tak pewnie byłoby lepiej.
A jeśli nie? W każdym razie nie mam ochoty żyć dalej z kolejną osobą na liście. Więc jeśli z tej sytuacji pełnej niewiadomych miałyby wyjść żywo obydwie strony, najlepiej, żeby... Żeby po prostu do niczego nie doszło.
.Przy resztce świadomości zdążyłam jeszcze krzyknąć "Uciekaj!" i spojrzeć w jego stronę. Miałam nadzieję, że uda mu się zniknąć, a mi... go nie zabić... Szkoda by było, gdyby to spotkanie skończyło się inaczej. Szkoda by było...
Wsłuchana w swoje myśli, które zwykle w takich chwilach zostają wyłączone obudziłam się z transu. Nic się nie zmieniło. Staliśmy dokładnie w tych samych miejscach.
-Dlaczego? -spytał.
-Dlaczego, co? -zdziwiłam się.
-Dlaczego miałbym uciekać?
Więc rzeczywiście do niczego nie doszło. Pierwszy raz udało mi się wyrwać z tego dziwnego stanu. Tylko... jak? Wzięłam głęboki oddech pełen chłodnego powietrza.
-Właśnie przed chwilą mogłam cię zabić. -oświadczyłam niepewnym głosem. Taką informacją raczej nie jedna się przyjaciół, lecz nie mogłam nic poradzić, że była to prawda. Zastanawiałam się jak na to zareaguje. Pierwszy raz mam do czynienia z żywą osobą dłużej niż kilka sekund.
<Grell? Miło mi poznać! I przepraszam, że tak długo to trwało... Tak na prawdę nie chcę Cię zabić, wiesz? XD Przyjmuję pomoc!>
środa, 16 kwietnia 2014
Wielkanoc...
Doszły mnie słuchy, że zbliżają się Święta Wielkanocne. Z tej okazji chciałabym wszystkim życzyć udanych, rodzinnych świąt, smacznego jajeczka i spełnienia marzeń.
~Rose
~Rose
piątek, 4 kwietnia 2014
Od Franka i Danny'ego Chenderlane'a - "Jak tu dotarliśmy"
Od Franka:
Mieszkałem w małej watasze, w której było spokojnie. Bawiłem się, uczyłem i robiłem wiele innych rzeczy. W końcu nastała wojna z sąsiednią watahą. Każdy walczył jak mógł, ale mi kazali uciekać. Mimo wszystko próbowałem pomóc. Na szczęście nic mi się nie stało, ale rodzice nie żyją. Zabili ich na moich oczach... Ja uciekałem, kiedy po drodze znalazłem pociąg, który się wykoleił. Z niego wypadł człowiek. Miałem wrażenie, że jest do wilków przyjaźnie nastawiony. Uratowałem go, po czym obudziłem...
Od Danny'ego:
Mieszkałem w małym miasteczku położonym przy lesie. Niestety był wielki pożar miasta. Rodzice zginęli, a ja przeżyłem. Po jakimś czasie znalazłem dom w innym mieście. Pracowałem w lokalnej spółce kolejowej jako maszynista. Niestety pewnego feralnego dnia mój pociąg się wykoleił, a ja wypadłem z pociągu. Gdyby nie to, że wilk, który mnie znalazł, mi pomógł, to mógłbym nie przeżyć...
Od Franka i Danny'ego:
Frank do mnie powiedział:
- Wstawaj... Jeszcze żyjesz...
- Co się dzieje...? - wymamrotałem
- Uff... - westchnął Frank. - Sam nie wiem...
- Jak się nazywasz? Ja jestem Danny...
- A ja Frank...
- Miło poznać.
- Mi też.
- To chodźmy bo się ściemnia.
- Racja, tylko gdzie?
- Może poszukać miejsca do zamieszkania?
- Dobry pomysł...
I poszliśmy razem szukać miejsca do zamieszkania. Po około godzinie znaleźliśmy tą watahę. Przywitaliśmy się ze strażnikami, a oni nam zaproponowali, abyśmy dołączyli. Tak, nam, ponieważ ludzi też przyjmowali.
<Ktokolwiek?>
Mieszkałem w małej watasze, w której było spokojnie. Bawiłem się, uczyłem i robiłem wiele innych rzeczy. W końcu nastała wojna z sąsiednią watahą. Każdy walczył jak mógł, ale mi kazali uciekać. Mimo wszystko próbowałem pomóc. Na szczęście nic mi się nie stało, ale rodzice nie żyją. Zabili ich na moich oczach... Ja uciekałem, kiedy po drodze znalazłem pociąg, który się wykoleił. Z niego wypadł człowiek. Miałem wrażenie, że jest do wilków przyjaźnie nastawiony. Uratowałem go, po czym obudziłem...
Od Danny'ego:
Mieszkałem w małym miasteczku położonym przy lesie. Niestety był wielki pożar miasta. Rodzice zginęli, a ja przeżyłem. Po jakimś czasie znalazłem dom w innym mieście. Pracowałem w lokalnej spółce kolejowej jako maszynista. Niestety pewnego feralnego dnia mój pociąg się wykoleił, a ja wypadłem z pociągu. Gdyby nie to, że wilk, który mnie znalazł, mi pomógł, to mógłbym nie przeżyć...
Od Franka i Danny'ego:
Frank do mnie powiedział:
- Wstawaj... Jeszcze żyjesz...
- Co się dzieje...? - wymamrotałem
- Uff... - westchnął Frank. - Sam nie wiem...
- Jak się nazywasz? Ja jestem Danny...
- A ja Frank...
- Miło poznać.
- Mi też.
- To chodźmy bo się ściemnia.
- Racja, tylko gdzie?
- Może poszukać miejsca do zamieszkania?
- Dobry pomysł...
I poszliśmy razem szukać miejsca do zamieszkania. Po około godzinie znaleźliśmy tą watahę. Przywitaliśmy się ze strażnikami, a oni nam zaproponowali, abyśmy dołączyli. Tak, nam, ponieważ ludzi też przyjmowali.
<Ktokolwiek?>
środa, 2 kwietnia 2014
Grell CD Alice
Przechadzałem się po watasze. Lubiłem wiedzieć, że wokół wszystko jest dobrze...
Skąd można wiedzieć, czy nie grasują tu znów jakieś demony?
Trzeba bardzo uważać.
Chodząc tak ze znudzeniem wokół, spojrzałem w niebo przewracając oczami.
Nuda... Nic się prawie nie dzieje. Zaprawdę dziwny był ten incydent z kurkiem. Zastanawiało mnie, gdzie on mógł teraz być.
Zmieniłem się w człowieka. Przeczesałem palcami swoje długie, szkarłatne włosy.
Tak długo je zapuszczałem, żeby wyglądać po ludzku. Oblizałem swoje trójkątne kiełki i zdjąłem okulary.
Cóż, nic nie było bez nich widać. Dla Shinigamiego okulary to priorytet. Ale ja zawsze ignorowałem wszelkie zasady, przeczyłem im na każdym kroku. Gdyby wszyscy ich przestrzegali, byłoby nudno.
Przeciągnąłem się. Czułem każde drgnięcie na moim ciele.
- Jestem chudy... - zaśmiałem się cicho rozpinając sobie koszulę i przejeżdżając palcem po wystających żebrach.
Kiedy wróciłem do zwykłej pozy, efekt ten zniknął. Poprawiłem sobie ubrania. Było mi strasznie ciepło.
Zazwyczaj ubieram się w ciemne stroje, a to tylko potęguje siłę, z jaką naświetla mnie słońce.
Nic nie widziałem, wszystko było zamazane... A jednak...
Znalazłem drogę do skał i w jakiś sposób znalazłem drogę do skał. Przynajmniej one mogą być w miarę chłodne.
Jak dobrze, że już stopniał śnieg...
Wlazłem na jedną i klapnąłem na nią wachlując się dłonią. Spojrzałem na nią.
Nadgarstkiem była zapewne ta cielista plama, a rękawiczką spory, czarny punkt zlewający się z poprzednim.
Miałem się położyć, gdy nagle uderzyłem plecami o coś kudłatego.
Wzdrygnąłem się i spojrzałem za siebie.
Zapewne jakiś wilk.
Oczy błysnęły mi zielenią, jak zwykle, gdy byłem nieco zdezorientowany, zdenerwowany, bądź miałem zacząć bawić się moją kochaną, niezastąpioną piłą łańcuchową.
Szybko nasadziłem na nos okulary.
W mojej ''podpórce'' rozpoznałem waderę, którą widziałem przelotnie, tylko raz szukając Rose.
Jej było na imię Alice... Chyba tak... Przynajmniej tak raz słyszałem.
- W...Witaj, przepraszam... - przechyliłem lekko głowę - ...Ty jesteś Alice, prawda?
Odsunąłem się od niej nieco.
Ciekawiło mnie, dlaczego siedzi w samotni ukrywając się przed pozostałymi wilkami. Nie przedstawiła się praktycznie nikomu.
Ach... Do dziś pamiętam, jak to trafiłem do watahy... Zamordowana rodzina, potem spotkanie z nieobecną już Valixy...
A potem... Potem ta furora, że umiem przybierać ludzką postać. Szał i sprawdzanie, kto jaki będzie w takowej postaci.
Wolpyx... Wolpyxa już nie ma... Dopiekłem mu w życiu. Jakby nie patrzeć, zabrałem mu dziewczynę, oraz kilka razy usiłowałem zabić. Tyle krwi rozlanej na białym śniegu. Tyle bólu ze strony każdej strony.
Wspomnienie cierpień z młodości. Nikt z mojej poprzedniej watahy nie chciał przygarnąć pod swoje skrzydła Śmierci... Tak... Tej śmierci, która wyprawia innych na tamten świat, bądź decyduje o powrocie umierających na ziemię.
Zabicie kilku krewnych przekreśliło mój los. Potem okazało się jeszcze, że to ja byłem winien śmierci Wolpyxa... A nim zacząłem panować dan samokontrolą nie wiedziałem, co tak właściwie więc działo.
Krew na ścianach jaskiń. ,,Śmierć doścignie również posyłającego ją'' - pisałem niekiedy na miejscach dramatycznych wydarzeń krwią mych ofiar.
Jestem Grell - śmierć. Po prostu śmierć, która sama byłaby jakby przez chwilę martwa.
Potem przyszła Axana... Moja siostra. Zabrałem wszystkich do świata ludzi. Działy się tam straszne rzeczy.
Ona tam została. Wyzwoliła spod ucisku kilka dusz swą miłością. Pokochała swoich wrogów.
Zawsze była dla mnie cierpliwa... Nawet gdy umierała, kierowała się miłością do nas wszystkich.
Ona była jedną z moich pierwszych ofiar. Nawet teraz potrafię przypomnieć sobie jej błagalny szept i odgłos jej łamanych kości.
Teraz boli mnie to wspomnienie.
W świecie ludzi zmarła niestety moja przyjaciółka. To było dzień po moim i Lyki ślubie... Potem wróciliśmy.
A ja zapadłem w dziwny sen o samorealizacji. Gdy wróciłem, mojej ukochanej nie było. Nie było połowy bliskich mi osób. Wróciłem. Wróciłem z Kraju Umarłych. Czy to było karą za wszystkie moje wykroczenia?
Przyglądałem się z zainteresowaniem nowej waderze. Po jej minie mogłem stwierdzić, że była nieco zagubiona w tej sytuacji.
Miałem jednak nadzieję, ze się nie przestraszyła.
Niektórzy reagowali na mnie czasem... W nieco histeryczny sposób...
<Alice? Ja się nie boję, też byłem w tej watasze psychopatą! ~*^*~ I JA CI POMOGĘ! =w=>
Skąd można wiedzieć, czy nie grasują tu znów jakieś demony?
Trzeba bardzo uważać.
Chodząc tak ze znudzeniem wokół, spojrzałem w niebo przewracając oczami.
Nuda... Nic się prawie nie dzieje. Zaprawdę dziwny był ten incydent z kurkiem. Zastanawiało mnie, gdzie on mógł teraz być.
Zmieniłem się w człowieka. Przeczesałem palcami swoje długie, szkarłatne włosy.
Tak długo je zapuszczałem, żeby wyglądać po ludzku. Oblizałem swoje trójkątne kiełki i zdjąłem okulary.
Cóż, nic nie było bez nich widać. Dla Shinigamiego okulary to priorytet. Ale ja zawsze ignorowałem wszelkie zasady, przeczyłem im na każdym kroku. Gdyby wszyscy ich przestrzegali, byłoby nudno.
Przeciągnąłem się. Czułem każde drgnięcie na moim ciele.
- Jestem chudy... - zaśmiałem się cicho rozpinając sobie koszulę i przejeżdżając palcem po wystających żebrach.
Kiedy wróciłem do zwykłej pozy, efekt ten zniknął. Poprawiłem sobie ubrania. Było mi strasznie ciepło.
Zazwyczaj ubieram się w ciemne stroje, a to tylko potęguje siłę, z jaką naświetla mnie słońce.
Nic nie widziałem, wszystko było zamazane... A jednak...
Znalazłem drogę do skał i w jakiś sposób znalazłem drogę do skał. Przynajmniej one mogą być w miarę chłodne.
Jak dobrze, że już stopniał śnieg...
Wlazłem na jedną i klapnąłem na nią wachlując się dłonią. Spojrzałem na nią.
Nadgarstkiem była zapewne ta cielista plama, a rękawiczką spory, czarny punkt zlewający się z poprzednim.
Miałem się położyć, gdy nagle uderzyłem plecami o coś kudłatego.
Wzdrygnąłem się i spojrzałem za siebie.
Zapewne jakiś wilk.
Oczy błysnęły mi zielenią, jak zwykle, gdy byłem nieco zdezorientowany, zdenerwowany, bądź miałem zacząć bawić się moją kochaną, niezastąpioną piłą łańcuchową.
Szybko nasadziłem na nos okulary.
W mojej ''podpórce'' rozpoznałem waderę, którą widziałem przelotnie, tylko raz szukając Rose.
Jej było na imię Alice... Chyba tak... Przynajmniej tak raz słyszałem.
- W...Witaj, przepraszam... - przechyliłem lekko głowę - ...Ty jesteś Alice, prawda?
Odsunąłem się od niej nieco.
Ciekawiło mnie, dlaczego siedzi w samotni ukrywając się przed pozostałymi wilkami. Nie przedstawiła się praktycznie nikomu.
Ach... Do dziś pamiętam, jak to trafiłem do watahy... Zamordowana rodzina, potem spotkanie z nieobecną już Valixy...
A potem... Potem ta furora, że umiem przybierać ludzką postać. Szał i sprawdzanie, kto jaki będzie w takowej postaci.
Wolpyx... Wolpyxa już nie ma... Dopiekłem mu w życiu. Jakby nie patrzeć, zabrałem mu dziewczynę, oraz kilka razy usiłowałem zabić. Tyle krwi rozlanej na białym śniegu. Tyle bólu ze strony każdej strony.
Wspomnienie cierpień z młodości. Nikt z mojej poprzedniej watahy nie chciał przygarnąć pod swoje skrzydła Śmierci... Tak... Tej śmierci, która wyprawia innych na tamten świat, bądź decyduje o powrocie umierających na ziemię.
Zabicie kilku krewnych przekreśliło mój los. Potem okazało się jeszcze, że to ja byłem winien śmierci Wolpyxa... A nim zacząłem panować dan samokontrolą nie wiedziałem, co tak właściwie więc działo.
Krew na ścianach jaskiń. ,,Śmierć doścignie również posyłającego ją'' - pisałem niekiedy na miejscach dramatycznych wydarzeń krwią mych ofiar.
Jestem Grell - śmierć. Po prostu śmierć, która sama byłaby jakby przez chwilę martwa.
Potem przyszła Axana... Moja siostra. Zabrałem wszystkich do świata ludzi. Działy się tam straszne rzeczy.
Ona tam została. Wyzwoliła spod ucisku kilka dusz swą miłością. Pokochała swoich wrogów.
Zawsze była dla mnie cierpliwa... Nawet gdy umierała, kierowała się miłością do nas wszystkich.
Ona była jedną z moich pierwszych ofiar. Nawet teraz potrafię przypomnieć sobie jej błagalny szept i odgłos jej łamanych kości.
Teraz boli mnie to wspomnienie.
W świecie ludzi zmarła niestety moja przyjaciółka. To było dzień po moim i Lyki ślubie... Potem wróciliśmy.
A ja zapadłem w dziwny sen o samorealizacji. Gdy wróciłem, mojej ukochanej nie było. Nie było połowy bliskich mi osób. Wróciłem. Wróciłem z Kraju Umarłych. Czy to było karą za wszystkie moje wykroczenia?
Przyglądałem się z zainteresowaniem nowej waderze. Po jej minie mogłem stwierdzić, że była nieco zagubiona w tej sytuacji.
Miałem jednak nadzieję, ze się nie przestraszyła.
Niektórzy reagowali na mnie czasem... W nieco histeryczny sposób...
<Alice? Ja się nie boję, też byłem w tej watasze psychopatą! ~*^*~ I JA CI POMOGĘ! =w=>
wtorek, 1 kwietnia 2014
Do naszej watahy dołącza nowy wilk i człowiek!
Imię: Frank
Wiek: 4 lata (nieśmiertelny)
Płeć: Basior
Moce: Psychokineza
Na czym polegają moce?: Link: http://pl.wikipedia.org/wiki/Psychokineza
Żywioł: Powietrze
Charakter: Miły, przyjacielski, kulturalny, szybko poznaje nowe wilki (ludzi też). Nie lubi walczyć, ale jak trzeba pomóc przyjaciołom to może oddać nawet życie za nich.
Patron: Apollo
Stanowisko: Zwiadowca
Zauroczenie: Szuka tej jedynej...
Rodzina: Nie żyje
Talizman: Nie ma
Jako człowiek: -
--------------------------------
Wiek: 20 lat
Płeć: Chłopak
Moce:
- Rozmowa ze zwierzętami
- Niewidzialność
Umie także:
Kierować pociągami, naprawiać różne rzeczy, tworzyć coś z niczego.
Na czym polegają moce?:
- Rozmowa ze zwierzętami: Umie z nimi rozmawiać i je rozumie.
- Niewidzialność: Znika i nikt go nie widzi.
Żywioł: Powietrze
Charakter: Jest spokojny, tajemniczy, niezbyt wylewny. Lubi przebywać ze zwierzętami.
Patron: Apollo
Stanowisko: Zwiadowca
Zauroczenie: Szuka kogoś... Wie, że to musi być ktoś wyjątkowy...
Rodzina: Nie żyje
Talizman: Nie ma
Jako wilk: -
Dom:
czwartek, 27 marca 2014
Nasze tereny
Nasze tereny przeszły drobne zabiegi odświeżające. Mam nadzieje, że nowe zdjęcia przypadną Wam do gustu :D
środa, 26 marca 2014
Dako CD Sayona
-Też nad tym myślałem.-powiedziałem.-To bardzo prawdopodobne.
Poszedłem w kierunku w którym wyczuwałem wielką moc. Rozmyślałem.
-Co robić tu dalej?-powiedziałem.
I nagle usłyszałem wielki ryk i padłem na ziemię nieprzytomny z podziurawionym brzuchem.
<Sayona ratuj !!!>
Poszedłem w kierunku w którym wyczuwałem wielką moc. Rozmyślałem.
-Co robić tu dalej?-powiedziałem.
I nagle usłyszałem wielki ryk i padłem na ziemię nieprzytomny z podziurawionym brzuchem.
<Sayona ratuj !!!>
poniedziałek, 24 marca 2014
Powitajmy kolejnego członka naszej watahy!
Imię: Fire
Wiek: 3 (Nieśmiertelny)
Płeć: Wadera (Samica)
Moce:Przywołanie Fenixa, przywołanie ognia, Leczenie innych wilków ognia, Czytanie w myslach innym wilkom ognia i Władanie ogniem
Przywołanie Fenixa- Przywołuje potęrznego smoka Fenixa.
Przywołanie ognia- Przywołuje ogień.
Lecz. innych wilków ognia- Może leczyć i orzywić wilków ognia.
Czy. w myślach innym wilkom ognia .
Władanie ogniem- Włada ogniem.
Żywioł:Ogień
Charakter: Odważna, twarda, ciekawska i Czasem Wredna.
Patron:Ares
Stanowisko:Wojownik
Zauroczenie: -
Rodzina:Porzucona przez rodzine.
Talizman:
Jako człowiek: -
Moce:Przywołanie Fenixa, przywołanie ognia, Leczenie innych wilków ognia, Czytanie w myslach innym wilkom ognia i Władanie ogniem
Przywołanie Fenixa- Przywołuje potęrznego smoka Fenixa.
Przywołanie ognia- Przywołuje ogień.
Lecz. innych wilków ognia- Może leczyć i orzywić wilków ognia.
Czy. w myślach innym wilkom ognia .
Władanie ogniem- Włada ogniem.
Żywioł:Ogień
Charakter: Odważna, twarda, ciekawska i Czasem Wredna.
Patron:Ares
Stanowisko:Wojownik
Zauroczenie: -
Rodzina:Porzucona przez rodzine.
Talizman:
Jako człowiek: -
niedziela, 23 marca 2014
Od Alice
Nie ma dla mnie znaczenia, czy jestem tu już tylko dzień czy dwa, może nawet dłużej, każda chwila wygląda dokładnie tak samo. Muszę się nieustannie pilnować, kontrolować coś nie do opanowania.
Uchodzę niesłusznie za samotniczkę i egoistkę.... Ale jak jest na prawdę nikt się pewnie nigdy nie dowie. Nikt nie będzie mógł mnie poznać, jeżeli nadal będę... mną... Nieobliczalną maszyną do zabijania. Nie chcę nią być, dlatego wszystkich unikam. Postanowiłam zamieszkać w najbardziej oddalonej jaskini na brzegu terenów zupełnie sama, nie dlatego, że lubię chociażby ciszę. Jeśli nie będę miała wokół siebie nikogo, nie będę miała komu zrobić krzywdy. Nie będę nieświadomie czerpać z nich sił a potem uśmiercać we śnie. Nie będę też szczęśliwa. Śmiech, słowa innych sprawiają mi jednocześnie radość i ból. Chcę je słyszeć a nie mogę. Czyje dobro mam wybrać? Spełnienie swoich najskrytszych marzeń i pragnień czy bezpieczeństwo tych, którzy i tak mają mnie za nic?
Nie myślę o innych troszcząc się o nich.
Najtrudniejsze z tego wszystkiego było przywitanie się. Znam imiona wszystkich członków Watahy, tak jak oni znają moje. I tak już zostanie. Nikt nie trzyma się z kimś, kto nie słucha tego, co się do niego mówi. Kto nie chce niczego pamiętać. Kto zawsze stoi na uboczu. A wszystko dlatego, że nie chcę odczuwać żadnych emocji, które mogłyby spowodować, że znowu wpadnę w trans. Zostaniemy sobie nieznani, choć mogłoby być inaczej.
I fakt, że może dotarło do mnie, że ból musi mi nieustannie towarzyszyć, nie zaprzecza temu, że nadal go odczuwam. Nie mogę osiągnąć niczego, bo sama sobie blokuję drogę. Jakieś inne wytłumaczenie? Czy może inni sami na siebie ściągnęli zły los? Zostawiając mnie zamkniętą sam na sam ze swoimi myślami, które obudziły moją drugą stronę? Wspominając dawny czas dochodzę do wniosku, że nawet samotność nie jest dla mnie ucieczką. Nie ma dla mnie miejsca na tym pięknym świecie. Gdziekolwiek się znajdę, sprowadzę nieszczęście.
-Gdybym tylko wiedziała, jak zapanować nad tą przeklętą mocą. -szepnęłam do siebie siadając na brzegu skały. Nawet mój głos był dla mnie czymś obcym. Nie miałam wiele okazji, żeby go używać.
<Ojojoj, ktoś odważny ma ochotę popisać? ^^>
Uchodzę niesłusznie za samotniczkę i egoistkę.... Ale jak jest na prawdę nikt się pewnie nigdy nie dowie. Nikt nie będzie mógł mnie poznać, jeżeli nadal będę... mną... Nieobliczalną maszyną do zabijania. Nie chcę nią być, dlatego wszystkich unikam. Postanowiłam zamieszkać w najbardziej oddalonej jaskini na brzegu terenów zupełnie sama, nie dlatego, że lubię chociażby ciszę. Jeśli nie będę miała wokół siebie nikogo, nie będę miała komu zrobić krzywdy. Nie będę nieświadomie czerpać z nich sił a potem uśmiercać we śnie. Nie będę też szczęśliwa. Śmiech, słowa innych sprawiają mi jednocześnie radość i ból. Chcę je słyszeć a nie mogę. Czyje dobro mam wybrać? Spełnienie swoich najskrytszych marzeń i pragnień czy bezpieczeństwo tych, którzy i tak mają mnie za nic?
Nie myślę o innych troszcząc się o nich.
Najtrudniejsze z tego wszystkiego było przywitanie się. Znam imiona wszystkich członków Watahy, tak jak oni znają moje. I tak już zostanie. Nikt nie trzyma się z kimś, kto nie słucha tego, co się do niego mówi. Kto nie chce niczego pamiętać. Kto zawsze stoi na uboczu. A wszystko dlatego, że nie chcę odczuwać żadnych emocji, które mogłyby spowodować, że znowu wpadnę w trans. Zostaniemy sobie nieznani, choć mogłoby być inaczej.
I fakt, że może dotarło do mnie, że ból musi mi nieustannie towarzyszyć, nie zaprzecza temu, że nadal go odczuwam. Nie mogę osiągnąć niczego, bo sama sobie blokuję drogę. Jakieś inne wytłumaczenie? Czy może inni sami na siebie ściągnęli zły los? Zostawiając mnie zamkniętą sam na sam ze swoimi myślami, które obudziły moją drugą stronę? Wspominając dawny czas dochodzę do wniosku, że nawet samotność nie jest dla mnie ucieczką. Nie ma dla mnie miejsca na tym pięknym świecie. Gdziekolwiek się znajdę, sprowadzę nieszczęście.
-Gdybym tylko wiedziała, jak zapanować nad tą przeklętą mocą. -szepnęłam do siebie siadając na brzegu skały. Nawet mój głos był dla mnie czymś obcym. Nie miałam wiele okazji, żeby go używać.
<Ojojoj, ktoś odważny ma ochotę popisać? ^^>
niedziela, 16 marca 2014
Rose CD Grell
Zastanowiłam się prez chwilę. Kazde z nas otwarło już swój kuferek i nikt nie musiał się rozwodzic nad tym do czego jego prezent służy. No może oprócz Nightruna...
-Jak nie sprawdzimy do czego to jest, to się nie dowiemy!-wykrzyknał Marlow.-Dawajcie ludziska szukamy dziurki!
-Czekaj...-zaczął Grell.
-Grell. Nawet jesli to ma coś wspólnego z magią. Całe to miejsce nią emanuje, powinieneś to wyczuć. Przypomnij sobie pole siłowe.-przerwał mu basior.
-Okej...-zaczęłam. Coraz bardziej zaczęła mnie kusię perspektywa ciekawej i niebezpiecznej przygody.-Może faktycznie poszukajmy tej dziurki. Grell, naprawdę nie chcesz wiedzieć do czego to służy?
Grell
-Jak nie sprawdzimy do czego to jest, to się nie dowiemy!-wykrzyknał Marlow.-Dawajcie ludziska szukamy dziurki!
-Czekaj...-zaczął Grell.
-Grell. Nawet jesli to ma coś wspólnego z magią. Całe to miejsce nią emanuje, powinieneś to wyczuć. Przypomnij sobie pole siłowe.-przerwał mu basior.
-Okej...-zaczęłam. Coraz bardziej zaczęła mnie kusię perspektywa ciekawej i niebezpiecznej przygody.-Może faktycznie poszukajmy tej dziurki. Grell, naprawdę nie chcesz wiedzieć do czego to służy?
Grell
Do naszej watahy dołącza człowiek!
Imię: Joana Julia Roberts (w skrócie Joe, Julia lub Elsa)
Wiek: 18
Płeć: kobieta
Moce: hipnotyzujący śpiew, władanie wodą, wiatrem i lodem, czytanie w myślach, przewidywanie przyszłości i wizje z tym związane, teleportacja, szybkie ataki i uniki
Żywioł: Woda
Charakter: ma zmienny charakter, który zależy też od jej nastroju
Patron: Posejdon
Stanowisko: Łowca
Zauroczenie: brak
Rodzina: jedyną rodziną jaką jej została jest młodsza siostra Anna, rodzice zginęli na morzu
Talizman: Lodowy Płatek Śniegu
Jako wilk:
Dom:
piątek, 14 marca 2014
Powitajmy kolejnego członka naszej watahy!
Wiek: 3 lata (nieśmiertelna)
Płeć: wadera
Moce:
-piorun Zeusa
-latanie
-wiatr Uranosa
-gwiazdy Uranosa
-teleportacja
-pogoda
-szybkość
-elf
Na czym polegają moce?:
- piorun Zeusa- przywołuje pioruny
-Latanie- lata
-wiatr Uranosa- kontroluje wiatr-gwiazdy Uranosa- układa gwiazdy
-teleportacja- teleportuje się
-pogoda- kontroluje pogodę
-szybkość- osiąga prędkość światła, a nawet więcej
-elf- zmiana w elfa:
Charakter: samotniczka, tajemnicza, nieufna, wybuchowa, zaradna, impulsywna, małomówna, szczera, często chodzi ponura, ale tak naprawdę wymyśla wtedy rożne historie, odważna, bezlitosna dla niewielu swoich przyjaciół wesoła, gadatliwa, przyjacielska, grzeczna
Patron: Jest jedną niewielu wilków które mają dwóch patronów, jej przypadają Zeus i Uranos
Stanowisko: Łowca
Zauroczenie: Kto niby ja pokocha?
Rodzina: Ojciec Zeus, matka to nie jest pewne
Talizman:
Jako człowiek:
czwartek, 13 marca 2014
Ludzie..
... Z powodu braku aktywności z watahy zostają wyrzuceni ludzie:
Sabrina Avalon
Joy Stiven
Jenny Overland
Jack Overland
Katherine Fox
Calypso
Sabrina Avalon
Joy Stiven
Jenny Overland
Jack Overland
Katherine Fox
Calypso
Wilki...
... Nastepujące wilki zostają wyrzucone z watahy ponieważ nie napisały ani jednego opowiada w wyznaczonym terminie:
Dokami
Silver
Lyka
Wolpyx
Emily
Ankara
Dżoana
Meryin
Kazzum
Maxie
Pippity
Riven
Banchmade
Swiftkill
Kate
Sophie
Choce
Break
Corvus
Brittany
Lexy
Akita
Valixy
Ashiva
Picallo
Bloodares
Rosalie
Monaretta
Altair
Hessa
Shelly
Moon
Hoshi
Avyta
Damnata
Kori
Misaki
Rosalyn
Echo
Revi
Taka
Cone
Dokami
Silver
Lyka
Wolpyx
Emily
Ankara
Dżoana
Meryin
Kazzum
Maxie
Pippity
Riven
Banchmade
Swiftkill
Kate
Sophie
Choce
Break
Corvus
Brittany
Lexy
Akita
Valixy
Ashiva
Picallo
Bloodares
Rosalie
Monaretta
Altair
Hessa
Shelly
Moon
Hoshi
Avyta
Damnata
Kori
Misaki
Rosalyn
Echo
Revi
Taka
Cone
piątek, 7 marca 2014
Grell CD Rose
Te kuferki były dziwne. Co mi się tam dostanie? Nie wiedziałem, czego się spodziewać. Znając moje ''szczęście'' do klątw, przekleństw, dziwnych morderczych faz oraz ''krwistolubność'', to głowa odskakuje, co tam może być.
- Boję się tego otwierać, Rose. A co, jak to Puszka Pandory? - spytałem błyskając do alfy swoimi zielonymi oczami.
Odpowiedziała mi salwa śmiechu.
-Grell! Nie żartuj! Ty? Kosiarz się boi małego pudełeczka? - Rose oparła się o ścianę i nie mogła opanować chichotu.
Pokręciłem głową. Zmieniłem się w człowieka, jako, że moje długie włosy spadły mi na twarz, spektakularnie odrzuciłem ich ''rude płomienie'' do tyłu.
Wyszczerzyłem się w moim rekinim uśmiechu, poprawiając okulary. Chwyciłem skrzynkę i potrząsnąłem ją.
Wydała z siebie dziwny brzęk.
- Grell, nie baw się, tylko sprawdź, co tam jest! - zawołała Angel.
Zrobiłem niewinną minę.
Spróbowałem otworzyć moją skrzynkę, lecz nie mogłem.
Jako, że nie chciałem się z tym zbyt długo cackać, cisnąłem nią o podłogę i się rozpadła.
Uklęknąłem obok bałaganu i odsunąłem na bok pozostałości po szkatułce, na podłodze była kupa kurzu. Zdmuchnąłem go i moim oczom ukazał się kawałek pergaminu zapisanego jakimś dziwnym pismem, świeca, oraz zapalniczka. Była z metalu, do tego pięknie zdobiona prawdziwym złotem. Przypominała kształtem dzbanek. Widać było, ze to swego rodzaju rękodzieło... Do tego niepowtarzalne...
Zdawało się, że miała coś wspólnego z pergaminem, oraz świeczką (która pomimo, że była woskowa, miała żelazne, misternie rzeźbione, podrdzewiałe okucia, i ogólnie nawet w wosku były wykonane piękne wzory).
Nie wiedziałem, czy odpalać ów ''gadżet'', by czegoś nie zniszczyć.
Co, jeśli to jest jakieś narzędzie zagłady, wybuchnie, czy jakoś tak?
Zaklęć z pergaminu też lepiej nie wypowiadać od tak sobie, też mogą wyrządzić wiele złego. Trzeba niesamowicie uważać z takimi rzeczami.
- R...Rose... Co o tym myślisz? - spytałem pokazując jej moje znalezisko.
Nagle nie wiem skąd, nadleciał czarny kruk, który usiadł na moim ramieniu. Na szyi miał zawierzony klucz, który posiadał zdobienia podobne do tych ze świecy i zapalniczki.
<Rose? Ktokolwiek, kto przyszedł tam z nami? Gomen za to, że nie odpisywałem, ale nie miałem pomysłu i nagle mnie oświeciło! ~*^*~>
- Boję się tego otwierać, Rose. A co, jak to Puszka Pandory? - spytałem błyskając do alfy swoimi zielonymi oczami.
Odpowiedziała mi salwa śmiechu.
-Grell! Nie żartuj! Ty? Kosiarz się boi małego pudełeczka? - Rose oparła się o ścianę i nie mogła opanować chichotu.
Pokręciłem głową. Zmieniłem się w człowieka, jako, że moje długie włosy spadły mi na twarz, spektakularnie odrzuciłem ich ''rude płomienie'' do tyłu.
Wyszczerzyłem się w moim rekinim uśmiechu, poprawiając okulary. Chwyciłem skrzynkę i potrząsnąłem ją.
Wydała z siebie dziwny brzęk.
- Grell, nie baw się, tylko sprawdź, co tam jest! - zawołała Angel.
Zrobiłem niewinną minę.
Spróbowałem otworzyć moją skrzynkę, lecz nie mogłem.
Jako, że nie chciałem się z tym zbyt długo cackać, cisnąłem nią o podłogę i się rozpadła.
Uklęknąłem obok bałaganu i odsunąłem na bok pozostałości po szkatułce, na podłodze była kupa kurzu. Zdmuchnąłem go i moim oczom ukazał się kawałek pergaminu zapisanego jakimś dziwnym pismem, świeca, oraz zapalniczka. Była z metalu, do tego pięknie zdobiona prawdziwym złotem. Przypominała kształtem dzbanek. Widać było, ze to swego rodzaju rękodzieło... Do tego niepowtarzalne...
Zdawało się, że miała coś wspólnego z pergaminem, oraz świeczką (która pomimo, że była woskowa, miała żelazne, misternie rzeźbione, podrdzewiałe okucia, i ogólnie nawet w wosku były wykonane piękne wzory).
Nie wiedziałem, czy odpalać ów ''gadżet'', by czegoś nie zniszczyć.
Co, jeśli to jest jakieś narzędzie zagłady, wybuchnie, czy jakoś tak?
Zaklęć z pergaminu też lepiej nie wypowiadać od tak sobie, też mogą wyrządzić wiele złego. Trzeba niesamowicie uważać z takimi rzeczami.
- R...Rose... Co o tym myślisz? - spytałem pokazując jej moje znalezisko.
Nagle nie wiem skąd, nadleciał czarny kruk, który usiadł na moim ramieniu. Na szyi miał zawierzony klucz, który posiadał zdobienia podobne do tych ze świecy i zapalniczki.
<Rose? Ktokolwiek, kto przyszedł tam z nami? Gomen za to, że nie odpisywałem, ale nie miałem pomysłu i nagle mnie oświeciło! ~*^*~>
poniedziałek, 3 marca 2014
Sayona CD Dako
Uśmiechnęłam się. Uwielbiałam takie zagadki.
-Super.- odpowiedziałam. Zastanowiłam się chwilę i zapytałam:
-Z tego co wiem jesteś dowódcą szpiegów, prawda?- spojrzałam na niego uważnie.
-Mhm.- odpowiedział wyraźnie zainteresowany tym co mam do powiedzenia.
-Prawdopodobnie Artemida będzie chciała cię uczyć bardziej w kierunku walk. Powie ci, jak szybko i w miarę bezgłośnie zabić wroga, kiedy plan nie wypali lub kiedy jakiś strażnik cię wykryje.- zakończyłam.
<Dako?>
-Super.- odpowiedziałam. Zastanowiłam się chwilę i zapytałam:
-Z tego co wiem jesteś dowódcą szpiegów, prawda?- spojrzałam na niego uważnie.
-Mhm.- odpowiedział wyraźnie zainteresowany tym co mam do powiedzenia.
-Prawdopodobnie Artemida będzie chciała cię uczyć bardziej w kierunku walk. Powie ci, jak szybko i w miarę bezgłośnie zabić wroga, kiedy plan nie wypali lub kiedy jakiś strażnik cię wykryje.- zakończyłam.
<Dako?>
czwartek, 27 lutego 2014
Rose CD Angel
Naszła mnie ochota żeby wypróbowac łuk. Poszukałam wzrokiem odpowiedniego celu i wtedy zobaczyłam jak Angel mocuje się z kłódką, a nastepnie niezbyt zadowolona wyciąga coś podłuznego i wsadza za pasek. Nałożyłam strzałę na cięciwę i strzeliłam. Trafiłam w dziurkę od klucza.
-Aaaaaaa!..-krzyknęła Angel odskakując od skrzynki.-Co to?
-Przepraszam.-powiedziałam podchodząc do niej.-Nie wiedziałam, że tak potrafię.
-Łuk. Dostałaś łuk.-popatrzyła na moją broń.
-Tak. A ty co dostałaś?-zapytałam zaglądając do skrzyneczki.
-To.-Angel pokazała mi nieduży sztylet naprawdę porządnej roboty.
-Wow...-powiedziałam tylko, pownieważ byłam zajęta oglądaniem zdobień na rękojeści broni.-Ładny jest.
-Tak, ale nic więcej nie dostałam.
-Hm... a sprawdzałaś dokładnie cały kuferek?
-Tak.
-Aha.... może jest coś jeszcze tylko schowane gdzieś przy kuferku..-zamyśliłam się głośno.
-Może pod poduszeczką?
-Ja nie wiem.-powiedziałam.-Ale sprawdź bo to niegłupie.
Kiedy Angel zabrała się za penetrację kuferka rozejrzałam się po komnacie i zobaczyłam, że prawie wszyscy otworzyli już skrzyneczki i teraz cieszą lub zastanawiają nad darami. Wszyscy z wyjatkiem jednego szkarłatnego wilka, który z podejrzeniem okrążął swój kuferek. Podeszłam do niego i powiedziałam z uśmiechem:
-Sprawdzisz w końcu co jest w środku?
<Na Zeusa Grell kiedy wreszcie otworzysz ten kufer? xD>
-Aaaaaaa!..-krzyknęła Angel odskakując od skrzynki.-Co to?
-Przepraszam.-powiedziałam podchodząc do niej.-Nie wiedziałam, że tak potrafię.
-Łuk. Dostałaś łuk.-popatrzyła na moją broń.
-Tak. A ty co dostałaś?-zapytałam zaglądając do skrzyneczki.
-To.-Angel pokazała mi nieduży sztylet naprawdę porządnej roboty.
-Wow...-powiedziałam tylko, pownieważ byłam zajęta oglądaniem zdobień na rękojeści broni.-Ładny jest.
-Tak, ale nic więcej nie dostałam.
-Hm... a sprawdzałaś dokładnie cały kuferek?
-Tak.
-Aha.... może jest coś jeszcze tylko schowane gdzieś przy kuferku..-zamyśliłam się głośno.
-Może pod poduszeczką?
-Ja nie wiem.-powiedziałam.-Ale sprawdź bo to niegłupie.
Kiedy Angel zabrała się za penetrację kuferka rozejrzałam się po komnacie i zobaczyłam, że prawie wszyscy otworzyli już skrzyneczki i teraz cieszą lub zastanawiają nad darami. Wszyscy z wyjatkiem jednego szkarłatnego wilka, który z podejrzeniem okrążął swój kuferek. Podeszłam do niego i powiedziałam z uśmiechem:
-Sprawdzisz w końcu co jest w środku?
<Na Zeusa Grell kiedy wreszcie otworzysz ten kufer? xD>
Od Alice
Swoją historię zacznę od samego początku. Urodziłam się w jednej z tych cudownych watah, pełnych miłych, życzliwych i wyrozumiałych wilków, które wszelkie spory rozwiązują pokojowo, szybko i bezboleśnie, każdy nowy dzień witany jest huczną imprezą a pojawienie się nowego członka tej wielkiej rodziny to ogromne wydarzenie, o którym powinno się pisać w gazetach.
Właściwie należałoby powiedzieć, że prawie każdego.
Moi bliscy byli przesądni równie bardzo co radośni. Tylko w jeden, jedyny dzień w roku wataha nie witała słońca. Lasy i łąki pustoszały, nikt nie wychodził poza jaskinie. Te kilkanaście godzin przeznaczone były na głębokie przemyślenia. O tym, co było i przede wszystkim o tych, którzy już na zawsze odeszli do na drugą stronę. Dzień Cienia. Kiedy to teraźniejszość się nie liczy. Tak jak ci, którzy w ten dzień przyjdą na świat.
Osobiście wiem najlepiej jak to jest być przeklętym. Rodzice próbowali mnie ukryć przed resztą wilków, w końcu jednak musiało się wydać, że dzień moich urodzin był właśnie tym jednym, jedynym dniem w roku, kiedy to nie czci się wschodzącego słońca a tym samym nie jest ono nam przychylne. Z godnie ze starymi podaniami w naszej wielowiekowej społeczności zdarzyło się 5 takich przypadków i każdy z nich przyniósł zgubę dla swojego plemienia. Wina za wszelkie katastrofy zwalana była na te właśnie Wilki Cienia. Zwykle skazywane zastawały na karę śmierci i były to jedyne okazje, kiedy ją stosowano, gdyż normalnie ceniono dar życia. Taka egzekucja miała być jednak oczyszczeniem, dzięki któremu świat odzyska swój dawny porządek.
Mój przypadek miał być wyjątkowo nie do zniesienia. Dodatkowo byłam szóstą w historii, czyli pechową liczbą. Rada starych dziadków, którzy nazywali siebie szamanami oznajmiła, że sprowadzę na nas wszystkich śmierć. Tradycyjnie. Sęk w tym, że wcale mnie nie ciągnęło do walki. Dorastałam więc w zamknięciu, pod czujnym okiem specjalistów do spraw beznadziejnych z Dziadkami na czele. Czemu od razu mnie nie zabili? Jak mówiłam, ceniono tam życie i , na szczęście czy nie szczęście, najpierw musiałam zawinić, a dopiero potem zostać obdarzona karą specjalnie zarezerwowaną dla takich jak ja.
Czas mijał a ja w samotności spędzałam czas ucząc się książek na pamięć, rysując co tylko przyszło mi do głowy, rozmawiając sama ze sobą... a potem, gdy nabrałam wystarczająco dużo mocy, zaczęłam wykorzystywać zaklęcia. Z początku patrzenie na to, jak strażnicy uciekają w popłochu gdy płomienie w ogniskach, przy których stali nabierają kształtów żywych istot sprawiało mi wiele radości, z czasem jednak samotność coraz bardziej dawała mi się we znaki. Na nic zdały się błagania, żebym została wypuszczona, lub chociaż żeby ktoś mnie odwiedził. Wzbierała we mnie złość. "To dla twojego dobra" - nadal pamiętam ostatnie słowa moich rodziców, którymi pożegnali się ze mną, tuż przed tym jak zostałam uwięziona. To dla naszego dobra raczej powinni powiedzieć. Wataha dbała o dobre samopoczucie. Póki jestem w środku, nie stanowię dla nich zagrożenia. Och, jak bardzo się mylili!
Jestem Alice, Wilk Cienia, zabójczyni większości wilków z mojej rodzinnej watahy.
Nie wiem, jakim sposobem do tego doszło, pewnego jednak dnia wroga siła przejęła nade mną kontrolę i wykorzystując wszystkie moce zabrane przez dotychczasowe życie, łącznie z tymi, które nieświadomie kradłam ze strażników i specjalistów, wydostałam się na zewnątrz więzienia, a potem w szaleńczym transie wybiłam po kolei każdego, kogo napotkałam na swojej drodze. Niektórzy może uciekli, pochowali się po kątach... w każdym razie nadal pewnie gdzieś tam żyją. Tego już nie wiem. Zaraz po tym jak odzyskałam nad sobą panowanie i zorientowałam się co się stało, uciekłam jak najdalej tylko mogłam. Biegłam wykorzystując wszystkie swoje siły, unikając kontaktów z wilkami, wszystkimi watahami, żeby tylko nie dopuścić do takiej sytuacji. Nie udało mi się powstrzymać jeszcze tylko jeden raz.
Od tej pory przerażona własnymi możliwościami szukam kogoś, kto mógłby mi pomóc i nauczyć jak mam kontrolować zabójcze moce.
I tak któregoś dnia przybyłam do Watahy Żywiołów.
Właściwie należałoby powiedzieć, że prawie każdego.
Moi bliscy byli przesądni równie bardzo co radośni. Tylko w jeden, jedyny dzień w roku wataha nie witała słońca. Lasy i łąki pustoszały, nikt nie wychodził poza jaskinie. Te kilkanaście godzin przeznaczone były na głębokie przemyślenia. O tym, co było i przede wszystkim o tych, którzy już na zawsze odeszli do na drugą stronę. Dzień Cienia. Kiedy to teraźniejszość się nie liczy. Tak jak ci, którzy w ten dzień przyjdą na świat.
Osobiście wiem najlepiej jak to jest być przeklętym. Rodzice próbowali mnie ukryć przed resztą wilków, w końcu jednak musiało się wydać, że dzień moich urodzin był właśnie tym jednym, jedynym dniem w roku, kiedy to nie czci się wschodzącego słońca a tym samym nie jest ono nam przychylne. Z godnie ze starymi podaniami w naszej wielowiekowej społeczności zdarzyło się 5 takich przypadków i każdy z nich przyniósł zgubę dla swojego plemienia. Wina za wszelkie katastrofy zwalana była na te właśnie Wilki Cienia. Zwykle skazywane zastawały na karę śmierci i były to jedyne okazje, kiedy ją stosowano, gdyż normalnie ceniono dar życia. Taka egzekucja miała być jednak oczyszczeniem, dzięki któremu świat odzyska swój dawny porządek.
Mój przypadek miał być wyjątkowo nie do zniesienia. Dodatkowo byłam szóstą w historii, czyli pechową liczbą. Rada starych dziadków, którzy nazywali siebie szamanami oznajmiła, że sprowadzę na nas wszystkich śmierć. Tradycyjnie. Sęk w tym, że wcale mnie nie ciągnęło do walki. Dorastałam więc w zamknięciu, pod czujnym okiem specjalistów do spraw beznadziejnych z Dziadkami na czele. Czemu od razu mnie nie zabili? Jak mówiłam, ceniono tam życie i , na szczęście czy nie szczęście, najpierw musiałam zawinić, a dopiero potem zostać obdarzona karą specjalnie zarezerwowaną dla takich jak ja.
Czas mijał a ja w samotności spędzałam czas ucząc się książek na pamięć, rysując co tylko przyszło mi do głowy, rozmawiając sama ze sobą... a potem, gdy nabrałam wystarczająco dużo mocy, zaczęłam wykorzystywać zaklęcia. Z początku patrzenie na to, jak strażnicy uciekają w popłochu gdy płomienie w ogniskach, przy których stali nabierają kształtów żywych istot sprawiało mi wiele radości, z czasem jednak samotność coraz bardziej dawała mi się we znaki. Na nic zdały się błagania, żebym została wypuszczona, lub chociaż żeby ktoś mnie odwiedził. Wzbierała we mnie złość. "To dla twojego dobra" - nadal pamiętam ostatnie słowa moich rodziców, którymi pożegnali się ze mną, tuż przed tym jak zostałam uwięziona. To dla naszego dobra raczej powinni powiedzieć. Wataha dbała o dobre samopoczucie. Póki jestem w środku, nie stanowię dla nich zagrożenia. Och, jak bardzo się mylili!
Jestem Alice, Wilk Cienia, zabójczyni większości wilków z mojej rodzinnej watahy.
Nie wiem, jakim sposobem do tego doszło, pewnego jednak dnia wroga siła przejęła nade mną kontrolę i wykorzystując wszystkie moce zabrane przez dotychczasowe życie, łącznie z tymi, które nieświadomie kradłam ze strażników i specjalistów, wydostałam się na zewnątrz więzienia, a potem w szaleńczym transie wybiłam po kolei każdego, kogo napotkałam na swojej drodze. Niektórzy może uciekli, pochowali się po kątach... w każdym razie nadal pewnie gdzieś tam żyją. Tego już nie wiem. Zaraz po tym jak odzyskałam nad sobą panowanie i zorientowałam się co się stało, uciekłam jak najdalej tylko mogłam. Biegłam wykorzystując wszystkie swoje siły, unikając kontaktów z wilkami, wszystkimi watahami, żeby tylko nie dopuścić do takiej sytuacji. Nie udało mi się powstrzymać jeszcze tylko jeden raz.
Od tej pory przerażona własnymi możliwościami szukam kogoś, kto mógłby mi pomóc i nauczyć jak mam kontrolować zabójcze moce.
I tak któregoś dnia przybyłam do Watahy Żywiołów.
Angel CD Nightrun
Stałam przy swojej skrzyni oglądając towarzyszy. Kiedy otwierali kuferki towarzyszyły im radość z tego, co znajdowało się w środku, lub w przypadku Nightrun'a podejrzliwość.
Nie czekając dłużej zamieniłam się w człowieka (łapy są czasami bardzo nieporęczne...) i położyłam dłoń na wieku. Byłam bardzo ciekawa tego, co znajduje się w środku, więc lekko popchnęłam górną część skrzyni. Nagle... nic się nie stało. Skrzynia była zamknięta, widocznie na klucz.
- No pięknie! Głupi to ma szczęście... - Mruknęłam patrząc ze smutkiem na wieko. Nie chciałam odpuścić. Wyjęłam jedną wsuwkę z włosów (a trochę ich jest, ukrytych :3) i zaczęłam szperać w otworze na klucz. Po kchwili usłyszałam charakterystyczne kliknięcie i mogłam spokojnie nacieszyć się tym, co znajdowało się w środku. Ponowiłam próbę otworzenia skrzyni. Tym razem powiodła się.
- No naprawdę?! - Spytałam z wyrzutem. Jedyną rzeczą, która znajdowała się w kufrze był mały sztylet i gruba warstwa kurzu.
Chociaż leprze to, niż nic. Podniosłam "nożyk" i otarłam go z kurzu, po czym wsunęłam go za pasek w spodniach. Odwróciłam się twarzą do reszty.
- Jak wasze skarby? - Spytałam starając się na uśmiech. Może ich kuferki były pełniejsze.
<Grell? Reszta? Tak, wiem, jestem wybredna >
Nie czekając dłużej zamieniłam się w człowieka (łapy są czasami bardzo nieporęczne...) i położyłam dłoń na wieku. Byłam bardzo ciekawa tego, co znajduje się w środku, więc lekko popchnęłam górną część skrzyni. Nagle... nic się nie stało. Skrzynia była zamknięta, widocznie na klucz.
- No pięknie! Głupi to ma szczęście... - Mruknęłam patrząc ze smutkiem na wieko. Nie chciałam odpuścić. Wyjęłam jedną wsuwkę z włosów (a trochę ich jest, ukrytych :3) i zaczęłam szperać w otworze na klucz. Po kchwili usłyszałam charakterystyczne kliknięcie i mogłam spokojnie nacieszyć się tym, co znajdowało się w środku. Ponowiłam próbę otworzenia skrzyni. Tym razem powiodła się.
- No naprawdę?! - Spytałam z wyrzutem. Jedyną rzeczą, która znajdowała się w kufrze był mały sztylet i gruba warstwa kurzu.
Chociaż leprze to, niż nic. Podniosłam "nożyk" i otarłam go z kurzu, po czym wsunęłam go za pasek w spodniach. Odwróciłam się twarzą do reszty.
- Jak wasze skarby? - Spytałam starając się na uśmiech. Może ich kuferki były pełniejsze.
<Grell? Reszta? Tak, wiem, jestem wybredna >
środa, 26 lutego 2014
Nightrun CD Rose
Zostały już tylko trzy skrzynie: jedna Angel, jedna Grella i jedna moja. Otworzyłem tą, przy której stałem i... chyba lepiej zobaczyć co się stanie po pociągnięciu tej dźwigni dopiero gdy wszyscy otworzą swoje. A jeśli będzie to mechanizm zabezpieczający przed poszukiwaczami skarbów takimi jak my i okaże się, że nagle sufit porośnięty kolcami zaczyna się w niepokojąco szybkim tempie zbliżać do podłogi, z otworów w ścianach powyłażą jadowite węże, zaraz po nich włochate tarantule ptaszniki i inne ośmionożne wszystkich gatunków jakie istnieją na tej ziemi, sala stanie w ogniu a jedyne wyjście w parę sekund zostanie zamurowane przez tysiąc pięćset małych, białych myszek w czerwonych i zielonych kubraczkach? Nigdy nic nie wiadomo.
<Angel? Grell? Wasza kolej na otwarcie kuferków :3>
<Angel? Grell? Wasza kolej na otwarcie kuferków :3>
Dako CD Sayona
-Ucznia lub reprezentanta mówisz-powiedziałem.
-Tak, bogowie lubią mieć takie wilki, które będą ich reprezentować lub posiadać podobne umiejetności-odpowiedziała Sayona.
Dzięki za info-powiedziałem i poszedłem w las.
Po paru godzinach przedemną pojawiła się Artemida i powiedziała:
-Brawo Dako już prawie wszystko wiesz...-i zniknęła.
Tak szybko jak tylko umiałem pobiegłem do Sayony.
-Sayona zgadnij kogo spotkałem.-powiedziałem.
-No kogo-odpowiedziała Sayona.
-Artemidę-powiedziałem.
-I co? Przadstawiciel, czy Uczeń?-zapytała Sayona.
-Uczeń.-odpowiedziałem.
<Sayona?>
-Tak, bogowie lubią mieć takie wilki, które będą ich reprezentować lub posiadać podobne umiejetności-odpowiedziała Sayona.
Dzięki za info-powiedziałem i poszedłem w las.
Po paru godzinach przedemną pojawiła się Artemida i powiedziała:
-Brawo Dako już prawie wszystko wiesz...-i zniknęła.
Tak szybko jak tylko umiałem pobiegłem do Sayony.
-Sayona zgadnij kogo spotkałem.-powiedziałem.
-No kogo-odpowiedziała Sayona.
-Artemidę-powiedziałem.
-I co? Przadstawiciel, czy Uczeń?-zapytała Sayona.
-Uczeń.-odpowiedziałem.
<Sayona?>
Proszę o gromkie brawa dla Alice!
Imię: Alice
Wiek: 2 lata
Płeć: Wadera
Moce: Ogień nie robi jej większej krzywdy, potrafi kraść siły z innych żywych istot, zbierać je w środku, a gdy zajdzie taka potrzeba, jest w stanie walczyć ze zdwojoną szybkością i mocą. Nadal jednak nie panuje nad tym całkowicie.
Żywioł: Ogień
Charakter: Opinie innych nie znaczą dla niej wiele, nauczyła się ignorować docinki ze strony bliskich. Nie boi się niczego, wystawiona na próbę zrobi wszystko, żeby to udowodnić. Z trudem przyznaje się do winy. Marzy o tym, by znaleźć przyjaciół, którzy jej zaufają i nie opuszczą tylko dlatego, że miewa słabsze momenty. Tylko takie osoby będzie szczerze szanowała.
Patron: Brak
Stanowisko: Przywódca wojowników
Zauroczenie: Traktuje to jako tajemnicę.
Rodzina: Nie żyje
Talizman: Pozbyła się go dawno temu.
Jako człowiek: -
wtorek, 25 lutego 2014
Angel CD Veles'a
- To będzie chyba najspokojniejsza czynność, jaką możemy teraz zrobić. - Dodałam. - Ale powinnyśmy bacznie mu się przyglądać. Ma czasem dość.. dziwne zachowania. - Mimowolnie się uśmiechnęłam.
Wyszłyśmy z jaskini czekając na Veles'a. Samiec wolno wstał, lekko się chwiejąc i przyczłapał do nas.
- No to w drogę! - Powiedziała Terra kierując się w stronę Polany Tysiąca Westchnień. Opowiadała przy tym historie dotyczące dziejów Watahy. Po chwili odpłynęłam. Rozglądałam się z uwagą oglądając zawiązki liści tworzące się na cienkich gałązkach. Gdzieś tam docierały do mnie słowa Terry i potakiwania Veles'a.
Zapatrzyłam się na dwa ptaki wirujące w powietrzu. Odruchowo machnęłam skrzydłami, chciałabym do nich dołączyć (co tam, że pewnie by się spłoszyły...).
- Angel? - Usłyszałam. Zignorowałam pytanie idąc z uśmiechem dalej.
- Angeeel! - Krzyknęła Terra, a Veles trącił mnie w łapę.
- Yyy tak? - Spytałam rozkojarzona.
- Może teraz trochę ty opowiesz? - Spytała.
- Nie. - Uśmiechnęłam się. - Dobrze ci idzie. - Puściłam jej oczko wyprzedzając.
- No tak, cała Angel.. - Usłyszałam z tyłu mruknięcie Terry.
<Veles, Terra? Sorki za zwłokę >
Wyszłyśmy z jaskini czekając na Veles'a. Samiec wolno wstał, lekko się chwiejąc i przyczłapał do nas.
- No to w drogę! - Powiedziała Terra kierując się w stronę Polany Tysiąca Westchnień. Opowiadała przy tym historie dotyczące dziejów Watahy. Po chwili odpłynęłam. Rozglądałam się z uwagą oglądając zawiązki liści tworzące się na cienkich gałązkach. Gdzieś tam docierały do mnie słowa Terry i potakiwania Veles'a.
Zapatrzyłam się na dwa ptaki wirujące w powietrzu. Odruchowo machnęłam skrzydłami, chciałabym do nich dołączyć (co tam, że pewnie by się spłoszyły...).
- Angel? - Usłyszałam. Zignorowałam pytanie idąc z uśmiechem dalej.
- Angeeel! - Krzyknęła Terra, a Veles trącił mnie w łapę.
- Yyy tak? - Spytałam rozkojarzona.
- Może teraz trochę ty opowiesz? - Spytała.
- Nie. - Uśmiechnęłam się. - Dobrze ci idzie. - Puściłam jej oczko wyprzedzając.
- No tak, cała Angel.. - Usłyszałam z tyłu mruknięcie Terry.
<Veles, Terra? Sorki za zwłokę >
Sayona CD Dako
Cierpliwie wysłuchałam wszystkiego co miał do opowiedzenia Dako. Kiedy skończył pokiwałam głową.
-Mówisz, że Artemida stwierdziła, że masz potencjał.- powiedziałam przymykając oczy.
-Tak.- odpowiedział wilk.
- To może oznaczać, że wybrała cię na swojego ucznia lub reprezentanta.- powiedziałam otwierając oczy.
<Dako?>
-Mówisz, że Artemida stwierdziła, że masz potencjał.- powiedziałam przymykając oczy.
-Tak.- odpowiedział wilk.
- To może oznaczać, że wybrała cię na swojego ucznia lub reprezentanta.- powiedziałam otwierając oczy.
<Dako?>
Rose CD Grell
-Nie wiem.-odpowiedzialam.-Zapytaj jego.
Night? Teraz twoja kolej. :) (Grellu myslałam, że ty napiszesz co jest w tej skrzynce xD)
Night? Teraz twoja kolej. :) (Grellu myslałam, że ty napiszesz co jest w tej skrzynce xD)
Grell CD Rose
Wskoczyłem na Rose. Lubię tak urządzać innych.
- Co to? - spytałem przeciągle. Nie wiedziałem o co chodzi, ale zaraz się dowiem...
<Rose, przepraszam, że tak krótko, ale ja na serio nie wiem o co biega XDDD>
- Co to? - spytałem przeciągle. Nie wiedziałem o co chodzi, ale zaraz się dowiem...
<Rose, przepraszam, że tak krótko, ale ja na serio nie wiem o co biega XDDD>
Grell CD Rose
Poznać inne wilki... Ciekawe założenie. Czy znowu każdy będzie uciekać wiedząc, że jestem Kosiarzem?
Trochę się pośmieję z tego, jak uciekają.
Lubię patrzeć na rozhisteryzowane, przerażone tłumy...
Trochę się pośmieję z tego, jak uciekają.
Lubię patrzeć na rozhisteryzowane, przerażone tłumy...
niedziela, 23 lutego 2014
Dako CD Estera
Zobaczyłem trop na Ziemi. Wilk, który zostawił te ślady kierował się do zakazanych terenów. Widać nawet nie wiedział, że są zakazane. Popędziłem w ich stronę. Nagle usłyszałem głosy. Poszedłem w ich kierunku i zobaczyłem jakiegoś wilka, który wyłonij się z krzaków.
-Co ty robiisz w tyc terenach. Czyżbyś miała myśli samobójcze?
-Nie- odpowiedział znajomy głos.
Wtedy zobaczyłem Esterę.
-Więc lepiej z tąd pójdź.
Wtedy vwyszedłem zza krzaków i powiedziałem:
- Właśnie Estero.
- A ten to co za jeden?- powiedział wilk
-Dako, Stanowisko: Przywódca Szpiegów, wilk Mroku, patron: Hades. Panie Aresie.-odpowiedziałem.
-To jest Ares!?-powiedziała Estera
-We własnej osobie.- powiedział Ares uśmiechając się lekko.
<Estera?Teraz ty się czymś popisz. :)>
-Co ty robiisz w tyc terenach. Czyżbyś miała myśli samobójcze?
-Nie- odpowiedział znajomy głos.
Wtedy zobaczyłem Esterę.
-Więc lepiej z tąd pójdź.
Wtedy vwyszedłem zza krzaków i powiedziałem:
- Właśnie Estero.
- A ten to co za jeden?- powiedział wilk
-Dako, Stanowisko: Przywódca Szpiegów, wilk Mroku, patron: Hades. Panie Aresie.-odpowiedziałem.
-To jest Ares!?-powiedziała Estera
-We własnej osobie.- powiedział Ares uśmiechając się lekko.
<Estera?Teraz ty się czymś popisz. :)>
sobota, 22 lutego 2014
Rose CD Grell
-Hm.... w sumie nie wiele sie zmieniło....-powiedziałam.-Od naszego powrotu ze świata ludzi od watahy odszedł Masterczulek, ale dołączyło wiele nowych wilków... Zresztą chodź my to sam ich poznasz.
Grell? przepraszam ale brakowało mi pomysłow na rozwiniecie :)
Grell? przepraszam ale brakowało mi pomysłow na rozwiniecie :)
Estera
Byłam na nieznanych terenach. Mimo wahań, cały czas szłam.Głucha cisza, las i nic.Nagle usłyszałam szepty w głowie ,,potwór, potwór!''. Potrząsnęłam głową.Były tu jakieś dusze.Przechodząc przez krzaki zauważyłam wilka.Cofnęłam się.Miałam nadzieję, że mnie nie zauważył.Miliłam się.Podszedł do krzaków i powiedział:
<dokończy ktoś?>
<dokończy ktoś?>
Grell CD Rose
- Nie spotkałem Narcyza - powiedziałem cicho - ...a nawet gdybym go spotkał, to bym go pewnie nie poznał. Byłem zbyt zdezorientowany - polizałem się po łapie.
Czułem się odrobinę nieswojo. Odnosiłem wrażenie, że nic już nie będzie takie samo.
Prawda była nieprzyjemna - większość starych osób odeszła.
Nie ma Blue, Replay, Lyki, Valixy, Wolpyxa, oraz kilka pozostałych. Ważne, że jest tutaj Rose. Przynajmniej ona nie odeszła.
- Rose... Ile się tutaj zmieniło? - spytałem po chwili - ..Szczerze, to boję się tego, co zastanę...
<Rose?>
piątek, 21 lutego 2014
Rose CD Grell
-Ej, ej! Ty się hamuj!-krzyknęłam do niego.
-Skad wiesz o czym myslę?-zdziwił się.
-Nie wiem tylko się domyslam.
-Jak?
-Oczy zaczeły ci błyszczeć na zielono i krew zaczęłą ci się wylewać z pyska.-przechyliłam głowę.
-Aha... A...-zaciął się.-Czemu wczesniej pytałaś o to czy spotkałem tam jakichś zmarłych?
-Bo... Myślałam, że może spotkałeś Narcyza...-spojrzałam mu w oczy.
Grell?
-Skad wiesz o czym myslę?-zdziwił się.
-Nie wiem tylko się domyslam.
-Jak?
-Oczy zaczeły ci błyszczeć na zielono i krew zaczęłą ci się wylewać z pyska.-przechyliłam głowę.
-Aha... A...-zaciął się.-Czemu wczesniej pytałaś o to czy spotkałem tam jakichś zmarłych?
-Bo... Myślałam, że może spotkałeś Narcyza...-spojrzałam mu w oczy.
Grell?
Rose CD Marlow
Kiedy otwarłam kuferek, albo raczej kufer, moim oczom ukazał się błękitny materiał na którym leżał łuk, kołcan ze trzałami i karwasz.
Zmieniłam sie w człowieka, założyłam karwasz na lewe przedramię, zarzuciłam koczan na plecy, wzięłam łuk do reki i podeszłam do kufra osoby obok.
-Wow...-szepnęłam na widok tego co było w środku.
<Grell? Tak cie do wszystkich opowiadań wykorzystuję. xD Ale fajnie piszesz, a teraz jestem ciekawa... :D>
Zmieniłam sie w człowieka, założyłam karwasz na lewe przedramię, zarzuciłam koczan na plecy, wzięłam łuk do reki i podeszłam do kufra osoby obok.
-Wow...-szepnęłam na widok tego co było w środku.
<Grell? Tak cie do wszystkich opowiadań wykorzystuję. xD Ale fajnie piszesz, a teraz jestem ciekawa... :D>
Grell CD Rose
- Nic, poza przejmującą pustką, ciszą, mrokiem... - westchnąłem cicho - ...To dziwne, że byłem zupełnie sam. Pomimo, że jestem śmiercią nigdy tam wcześniej nie byłem... Ale powinienem tam zastać jakieś dusze... W najgorszym przypadku możemy spodziewać się ataku nieumarłych... - wyszczerzyłem się w szerokim uśmiechu.
Myśl o żywych trupach nawiedzających watahę rozpalała moje marzenia i fantazje. Ciekawe, jak zabić nieumarłego... W końcu zombie i pozostałe tego typu byty nie mają nagrań filmowych...
<Rose?>
Myśl o żywych trupach nawiedzających watahę rozpalała moje marzenia i fantazje. Ciekawe, jak zabić nieumarłego... W końcu zombie i pozostałe tego typu byty nie mają nagrań filmowych...
<Rose?>
Rose CD Grell
Zaskoczyła mnie nagła zmiana tematu.
-Coż... Len umie już mówić, a Shadow jest dalej bardzo cicha. Poza tym oboje jakiś czas temu nauczyli się chodzić.
-Nie pytają o ojca?-zapytał Grell.
-Nie, no nie.
-A gdzie są teraz? Masz dla nich prywatną opiekunkę?-uśmiechnął się.
-Tak jakby. Opiekuje się nimi Czio, moja towarzyszka.-odpowiedziałam.-Czy spotkałeś w tym Wymiarze jakichś umarłych?
Grell?
-Coż... Len umie już mówić, a Shadow jest dalej bardzo cicha. Poza tym oboje jakiś czas temu nauczyli się chodzić.
-Nie pytają o ojca?-zapytał Grell.
-Nie, no nie.
-A gdzie są teraz? Masz dla nich prywatną opiekunkę?-uśmiechnął się.
-Tak jakby. Opiekuje się nimi Czio, moja towarzyszka.-odpowiedziałam.-Czy spotkałeś w tym Wymiarze jakichś umarłych?
Grell?
Od Dako.
Pewnego dnia poszedłem się rozejżeć. Nagle usłyszałem szelest. Poszedłem w jego kierunku i zobaczyłem ledwie widoczne ślady łap.
Rozejżałem się. Zobaczyłem ją:
Rozejżałem się. Zobaczyłem ją:
Zapytałem:
- Jak masz na imię?
- Artemida, bogini łowów- odpowiedziała nieznajoma.
-Klękam przed twoim obliczem- powiedziałem kładac się na przednich łapach.
-No, bez takich, nie jestem tu oficjalnie- odpowiedziała.
Wstałem i zacząłem grzebać w liściach. Znalazłem to:
-Masz wielki potencjał-powiedziała Artemida
-Skąd ta pewność?-odpowiedziałem
-Właśnie znalazłeś dowód. To boski medalion czyniący posiadacza niedoścignionym szpiegiem. Jego posiadacz umie awet szpiegować niewidzialne muchy. Zna każdy ich ruch. Umie zliczyć ile razy machnęła skrzydłami w ciągu 1 sekundy.
- To niesamowite...-odpowiedziałem.
-Wiem. Muszę się już z tobą pożegnać Dako-powiedziała
-Skąd wiesz jak mam na imię?-odpowiedziałem.
Ale jej już nie było.
Wróciłem do watahy i opowiedziałem wszystko niedawno poznanej samicy beta, Sayonie.
<Sayona, co dalej?>
- Artemida, bogini łowów- odpowiedziała nieznajoma.
-Klękam przed twoim obliczem- powiedziałem kładac się na przednich łapach.
-No, bez takich, nie jestem tu oficjalnie- odpowiedziała.
Wstałem i zacząłem grzebać w liściach. Znalazłem to:
-Masz wielki potencjał-powiedziała Artemida
-Skąd ta pewność?-odpowiedziałem
-Właśnie znalazłeś dowód. To boski medalion czyniący posiadacza niedoścignionym szpiegiem. Jego posiadacz umie awet szpiegować niewidzialne muchy. Zna każdy ich ruch. Umie zliczyć ile razy machnęła skrzydłami w ciągu 1 sekundy.
- To niesamowite...-odpowiedziałem.
-Wiem. Muszę się już z tobą pożegnać Dako-powiedziała
-Skąd wiesz jak mam na imię?-odpowiedziałem.
Ale jej już nie było.
Wróciłem do watahy i opowiedziałem wszystko niedawno poznanej samicy beta, Sayonie.
<Sayona, co dalej?>
Grell CD Rose
- Widzę, że humor ci dopisuje... - uśmiechnął się lekko - ...Sam nie wiem, co się stało... Możliwe, że Hadesowi coś się odwidziało i za te akcje z demonami mnie tam wysłał... Nie wiem... - pokręciłem głowę - ...Chociaż to i tak jest niewyjaśnione... Po powrocie miałem sen, z którego nigdy się nie obudziłem... To tyle... - przełknął em ślinę - ...Sam nie pamiętam, o czym to było. Ale jakby powtarzał się ten sam wypadek z różnymi zakończeniami... - odwróciłem wzrok. Poweselałem jednak po chwili - Jak tam twoje dzieci, Rose?
<Rose?>
<Rose?>
czwartek, 20 lutego 2014
Rose CD Grella
-Czy z twoja głowa na pewno jest wszystko okej?-zapytałam wilka.
-Jasne.-opowiedział.
-Okej.... w takiem razie zrób cos Grellowskiego.
Wilk pogrzebał przez chwile w sierści na pirsi, wyciagnał medlion i na chwilę zmienił się w dzikiego shiningamiego z odpaloną piłą. Miałam wrażenie, że moja szczęka opadła tak daleko, że "Szkarłatek - Grell" mógłby zawinąć się za jej pomocą w przyzwoitą mumię.
-Wow...-wydusiłam z siebie. Obeszłam wilka do okoła kiedy już nie groziło mi pocięcie na kotlety.-Coś mi tu właśnie tobą śmierdziało.-uśmiechnęłam się.-Powiedz: jakżes trafił do tego Wymiaru Umarłych...?
<Grell?>
-Jasne.-opowiedział.
-Okej.... w takiem razie zrób cos Grellowskiego.
Wilk pogrzebał przez chwile w sierści na pirsi, wyciagnał medlion i na chwilę zmienił się w dzikiego shiningamiego z odpaloną piłą. Miałam wrażenie, że moja szczęka opadła tak daleko, że "Szkarłatek - Grell" mógłby zawinąć się za jej pomocą w przyzwoitą mumię.
-Wow...-wydusiłam z siebie. Obeszłam wilka do okoła kiedy już nie groziło mi pocięcie na kotlety.-Coś mi tu właśnie tobą śmierdziało.-uśmiechnęłam się.-Powiedz: jakżes trafił do tego Wymiaru Umarłych...?
<Grell?>
Grell CD Nightruna
Światło... Ciepło słońca... Ale mieszające się z zimowym jeszcze podmuchem wiatru. Wszystko wokół było rozmazane.
Jęknąłem cicho, otwierając oczy. Wstałem od razu. Powinienem iść dalej, jeśli to nie moje miejsce... Co z tego, że wszystko było rozmazane? Zawsze można iść dalej.
- Ej, gdzie się wybierasz? - usłyszałem niedaleko siebie wymowny ton głosu...
- ...T...Terra? - od razu coś mi się rozjaśniło, podskoczyłem w miejscu.
Rozejrzałem się wokół, byłem nieco rozbity. Obok mnie siedział jeszcze jeden wilk. Spoglądał na mnie pytającym wzrokiem.
- Nightrun?- spytałem przechylając głowę.
Spojrzałem jeszcze raz na Terrę, która dosłownie przewiercała mnie na wylot wzrokiem.
- Kim ty jesteś? - spytała jeżąc sierść.
Terra... Zawsze wygadana i pewna siebie... Czasem opryskliwa. Nie poznali mnie... I trochę zbaranieli gdy okazało się, że znam ich imiona.
Zaśmiałem się cicho i otrzepałem moją szkarłatną sierść.
- Sam zadaję sobie to pytanie... - odparłem zuchwale.
Wadera przewróciła oczami.
- Jak nie powiesz to, wyciągniesz z tego konsekwencje...
Spowodowało to jeszcze większy rechot z mojej strony. Może przez czas mojej nieobecności flirtowała z Williamem i się od niego zaraziła tą paplaniną?
Po chwili jednak się ogarnąłem. Oczy błysnęły mi głęboką zielenią.
- Grell - przechyliłem głowę na bok - ...Powróciłem z Wymiaru Zmarłych...
<Rose, Nightrun? Ktokolwiek?>
Jęknąłem cicho, otwierając oczy. Wstałem od razu. Powinienem iść dalej, jeśli to nie moje miejsce... Co z tego, że wszystko było rozmazane? Zawsze można iść dalej.
- Ej, gdzie się wybierasz? - usłyszałem niedaleko siebie wymowny ton głosu...
- ...T...Terra? - od razu coś mi się rozjaśniło, podskoczyłem w miejscu.
Rozejrzałem się wokół, byłem nieco rozbity. Obok mnie siedział jeszcze jeden wilk. Spoglądał na mnie pytającym wzrokiem.
- Nightrun?- spytałem przechylając głowę.
Spojrzałem jeszcze raz na Terrę, która dosłownie przewiercała mnie na wylot wzrokiem.
- Kim ty jesteś? - spytała jeżąc sierść.
Terra... Zawsze wygadana i pewna siebie... Czasem opryskliwa. Nie poznali mnie... I trochę zbaranieli gdy okazało się, że znam ich imiona.
Zaśmiałem się cicho i otrzepałem moją szkarłatną sierść.
- Sam zadaję sobie to pytanie... - odparłem zuchwale.
Wadera przewróciła oczami.
- Jak nie powiesz to, wyciągniesz z tego konsekwencje...
Spowodowało to jeszcze większy rechot z mojej strony. Może przez czas mojej nieobecności flirtowała z Williamem i się od niego zaraziła tą paplaniną?
Po chwili jednak się ogarnąłem. Oczy błysnęły mi głęboką zielenią.
- Grell - przechyliłem głowę na bok - ...Powróciłem z Wymiaru Zmarłych...
<Rose, Nightrun? Ktokolwiek?>
środa, 19 lutego 2014
Marlow CD Nightrun
Na początku było ciemno. Kiedy drzwi się za nami zatrzasneły medaliony kilku wilków rozbłysnęły białym światłem, a oczom wszystkich ukazały sie prowadzące w dół kręte schody.
-Schodzimy?-zapytałem.
-A mamy jakieś inne wyjście?-odparła Angel.
-Eeeeee... Iść? Na górę?
-Daj spokój. Przecież widziałeś co tam jest.-rzucił Nightrun i ruszył przodem.
Schodzilismy pięć, dziesięć, pietnaście minut aż w końcy dotarliśmy do rozleglego pomieszczenia. Na środku, ustawione w półkolu, stały nieduże kufry. Każdy z nas potszedł do wybranego przez siebie kufra i otwarł go.
-Łał...-szepneła któras wadera.
-Ale skąd to...
Delikatnie uchyliłem wieczko mojego kufra. Ze środka spoglądało na mnie błekitne oko jakiegoś medalionu
leżącego na kupce dziwnych monet.
<Rose? Nightrun? Grell? Angel? Ktos jeszcze poszedł? Niech każdy dokończy za siebie. :)>
Powitajmy Dako!
Imię: Dako
Wiek:198435 lat (nieśmiertelny)
Płeć: Basior
Moce:
-może być niewidzialny,
-wyczówa przeciwnika,
-umie się teleportować,
-umie tworzyć portale,
-umie zrobić pole siłowe,
-może wzywać zmarlych i zoombie, który staną po jego stronie
Żywioł:Mrok
Charakter:Miły, Uczciwy, Przyjazny, Umie dochować tajemnicy, Rozkojażony
Patron: Hades
Stanowisko: Dowódca Szpiegów
Zauroczenie: Brak
Rodzina: nie żyje
Talizman: brak
Jako człowiek: nie zmienia się
Od Nightrun'a CD Rose "Kraina śmierci"
Ufając, że Rose nie myli się co do niegroźności wilka pobiegłem do chatki Terry najszybciej jak tylko było to możliwe. Nie było z tym wielkich problemów, więc dosłownie chwilę potem meldowałem szamance co się właśnie wydarzyło, a właściwie to wiadomość, że miło by było gdyby się zajęła tym kimś, kogo właśnie z alfą znaleźliśmy.
-W takim razie prowadź -rzuciła Terra, która błyskawicznie przygotowała się do "operacji", w co włączało się również spakowanie buteleczek, fiolek, ziółek, maści i innych specyfików. Połowę (a przynajmniej tak stwierdziła szamanka) niosłem sam. Przebyliśmy drogę do wodopoju w również niezgorszym tempie. Gdy tylko naszym oczom ukazał się widok rannego i siedzącej przy nim Rose, szamanka westchnęła z boleścią.
-To sobie miejsce wybrał na umieranie. Po prostu świetnie. Cały wodopój zanieczyszczony!
Jak się okazało, sprzęt przez nas przytargany nie był wystarczający, więc Rose i ja musieliśmy uganiać się po lesie za roślinkami o piekielnie skomplikowanych nazwach.
-Co następne? -spytałem zdyszany wypluwając na stosik wiązkę kłujących łodyg.
-Nic. -usłyszałem w odpowiedzi.
-I gdzie to znajdę? -spytałem odruchowo. Zaraz potem ugryzłem się w język.
Jednak zamiast jakiejkolwiek uwagi na mój temat usłyszałem, że:
-Zaraz się obudzi. A przynajmniej powinien. To tyle.
Z ulgą położyłem się na ziemi czekając na to właśnie przebudzenie.
<Resztę komuś zostawiam :3>
-W takim razie prowadź -rzuciła Terra, która błyskawicznie przygotowała się do "operacji", w co włączało się również spakowanie buteleczek, fiolek, ziółek, maści i innych specyfików. Połowę (a przynajmniej tak stwierdziła szamanka) niosłem sam. Przebyliśmy drogę do wodopoju w również niezgorszym tempie. Gdy tylko naszym oczom ukazał się widok rannego i siedzącej przy nim Rose, szamanka westchnęła z boleścią.
-To sobie miejsce wybrał na umieranie. Po prostu świetnie. Cały wodopój zanieczyszczony!
Jak się okazało, sprzęt przez nas przytargany nie był wystarczający, więc Rose i ja musieliśmy uganiać się po lesie za roślinkami o piekielnie skomplikowanych nazwach.
-Co następne? -spytałem zdyszany wypluwając na stosik wiązkę kłujących łodyg.
-Nic. -usłyszałem w odpowiedzi.
-I gdzie to znajdę? -spytałem odruchowo. Zaraz potem ugryzłem się w język.
Jednak zamiast jakiejkolwiek uwagi na mój temat usłyszałem, że:
-Zaraz się obudzi. A przynajmniej powinien. To tyle.
Z ulgą położyłem się na ziemi czekając na to właśnie przebudzenie.
<Resztę komuś zostawiam :3>
poniedziałek, 17 lutego 2014
Rose CD Grella ,,Kraina Śmierci"
Siedziałam w jaskini i napawałam się przyjemnym chłodem zimowego poranka kiedy zdyszany i cały w błocie przybiegł do mnie Nightrun.
-Co się stało?-zapytałam przeczesując wzrokiem przestrzeń za nim.
-Jakiś wilk!-wydyszał-Leży przy wodopoju!
-Co?!
-Jest nieprzytomny i nie wiem czy żyje.-nieco się uspokoił.-Nie poznaję go!
-Czio.-powiedziałam.-Zajmij się Lenem i Shadow.
-Spokojnie będą pod dobrą opieką.
-Mam nadzieję. Nightrun prowadź.
-To jest zaraz na samym skraju...-rzucił i popędził przed siebie.
Biegliśmy najkrótszą drogą do wodopoju, czyli na ukos przez cały majdan Watahy i nie zwracaliśmy uwagi na pytające spojrzenia wilków. Kiedy wpadliśmy do lasu poczułam silną woń krwi i przyspieszyłam biegu.
-Daleko jeszcze?
-Nie... To tutaj.
Wypadliśmy na śliski brzeg wodopoju. Dwa metry od nas, do połowy zanurzony w wodzie leżał szkarłatny wilk. Wciągnęłam mocniej powietrze. Woń krwi niewątpliwie była silniejsza ale oprócz niej dało się wyczuć coś jeszcze. Jeszcze raz mocnej wciągnęłam powietrze. Coś jakby znajomy zapach jednego z wilków.... Zupełnie jakby ten ,,Szkarłatek" miał coś z nim wspólnego. podeszłam bliżej do wilka. Tutaj te dwie wonie były wyczuwalne jeszcze mocniej.
-Nightrun biegnij po Terrę. Ten wilk nie jest groźny, ale ja nie chcę ryzykować transportowania go w tym stanie przez tereny watahy.
Nightrun
-Co się stało?-zapytałam przeczesując wzrokiem przestrzeń za nim.
-Jakiś wilk!-wydyszał-Leży przy wodopoju!
-Co?!
-Jest nieprzytomny i nie wiem czy żyje.-nieco się uspokoił.-Nie poznaję go!
-Czio.-powiedziałam.-Zajmij się Lenem i Shadow.
-Spokojnie będą pod dobrą opieką.
-Mam nadzieję. Nightrun prowadź.
-To jest zaraz na samym skraju...-rzucił i popędził przed siebie.
Biegliśmy najkrótszą drogą do wodopoju, czyli na ukos przez cały majdan Watahy i nie zwracaliśmy uwagi na pytające spojrzenia wilków. Kiedy wpadliśmy do lasu poczułam silną woń krwi i przyspieszyłam biegu.
-Daleko jeszcze?
-Nie... To tutaj.
Wypadliśmy na śliski brzeg wodopoju. Dwa metry od nas, do połowy zanurzony w wodzie leżał szkarłatny wilk. Wciągnęłam mocniej powietrze. Woń krwi niewątpliwie była silniejsza ale oprócz niej dało się wyczuć coś jeszcze. Jeszcze raz mocnej wciągnęłam powietrze. Coś jakby znajomy zapach jednego z wilków.... Zupełnie jakby ten ,,Szkarłatek" miał coś z nim wspólnego. podeszłam bliżej do wilka. Tutaj te dwie wonie były wyczuwalne jeszcze mocniej.
-Nightrun biegnij po Terrę. Ten wilk nie jest groźny, ale ja nie chcę ryzykować transportowania go w tym stanie przez tereny watahy.
Nightrun
Veles CD Angel
Dziwny zapach zniknął z mych nozdrzy, a różowa poświata zmalała. Jakaś wilczyca podeszła do mnie i zaczęła mnie wypytywać o różne rzeczy. W sercu poczułem ból, ja uciekłem, a rodzina zginęła. Nie wiedziałem co odpowiedzieć, miałem wrażenie, że wszystkie wilki miały czarne i białe znaki na biodrach. Dopiero teraz ujrzałem jej uśmiech. Patrzyła się na mnie jak na miejscowego dziwaka.
-Nie.
Uśmiech wilczycy zniknął z jej pyska. Popatrzyła się na Terrę, a następnie na mnie.
-Mówił Ci coś?- Zapytała
-Tylko imię.- Powiedziała spokojnie
Zapadła grobowa cisza. Ptak latał wokół mnie i wrzeszczeć. Wstałem ,lecz ból sparaliżował mnie. Przypomniał mi się szczegół odnośnie dowodzącego wilka.
-Wiem ucho „szefa” było przekute i przewleczone przez nie miał kły na sznurkach.
Popatrzyły się na mnie obydwie.
-Okej.- Powiedziała Terra.
- No nic chodźmy pokazać mu watahe.- powiedziała Angel.
<Angel?>
-Nie.
Uśmiech wilczycy zniknął z jej pyska. Popatrzyła się na Terrę, a następnie na mnie.
-Mówił Ci coś?- Zapytała
-Tylko imię.- Powiedziała spokojnie
Zapadła grobowa cisza. Ptak latał wokół mnie i wrzeszczeć. Wstałem ,lecz ból sparaliżował mnie. Przypomniał mi się szczegół odnośnie dowodzącego wilka.
-Wiem ucho „szefa” było przekute i przewleczone przez nie miał kły na sznurkach.
Popatrzyły się na mnie obydwie.
-Okej.- Powiedziała Terra.
- No nic chodźmy pokazać mu watahe.- powiedziała Angel.
<Angel?>
niedziela, 16 lutego 2014
Proszę o brawa dla nowej wadery!
Imię:Estera
Wiek: 3 (nieśmiertelna)
Płeć: wadera
Moce: władanie cieniami, widzenie duchów, może wezwać smoka z czarnego wiatru, odebrać duszę, potrafi uleczać,kontroluję wiatr...kto wie, co może ukrywać jej dusza?
Żywioł: powietrze
Charakter:czasami wesoła.Raczej zamknięta w sobie, bywa arogancka i agresywna.Jeśli komuś zaufa ciepła i oddana.Miła, ma raczej stałe nerwy...
Patron: mimo,że za bardzo nie wierzy- Hades
Stanowisko: szpieg
Zauroczenie: na razie nikt
Rodzina: nie zna
Talizman:
Jako człowiek:
Lorens
Błąkałam się po lesie od kilku dni, może tygodni. Straciłam poczucie czasu. Moje życie polegało na ciągłej tułaczce. W końcu postanowiłam to zakończyć i osiąść gdzieś na stałe. Trafiłam na tereny Watahy Żywiołów. Przyjęto mnie i wreszcie stałam się członkinią stada.
niedziela, 2 lutego 2014
Ferie
Jako, że właśnie wyjeżdżam i nie będzie mnie przez całe dwa tygodnie chciałam życzyć wszystkim udanych ferii, a także oznajmić, że przez ten czas nie będę wrzucała opowiadań. Oczywiście możecie je do mnie wysyłać ale pojawią się na blogu dopiero po feriach.
Rose
Rose
piątek, 31 stycznia 2014
Co....? Tak oto nowy wilk!
Imię: Schila (wymawia się szila)
Wiek: 2 lata (niesmiertelna)
Płeć:Wadera
Moce:Lata,widzi pszyszłości,przywoływanie cyklopów ( tornad),umiejętności rozmawiania z wiatrem.
Na czym polegają moce?: Każdy wie
Żywioł: powietrze
Charakter:Miła,inteligentna,stanowcza,odważna,wierna.
Patron:Afrodyta
Stanowisko: Strażnik
Zauroczenie:-
Rodzina:-
Jako człowiek:
czwartek, 30 stycznia 2014
Od Nightrun'a CD Rose
Niesamowite ile może się zmienić okolica przez zaledwie kilka miesięcy. Idąc przez tereny Watahy miałem wrażenie jakbym odkrywał zupełnie nowe miejsce. Uwagi, jakie pozostali wymieniali między sobą świadczyły o tym, że oni również zarejestrowali poważne zmiany.
Chociażby to, co już na samym początku zagrodziło nam drogę. Dosłownie. Nikt chyba nie spodziewał się, że trafimy na płot w środku lasu. Czarne pręty, które go stanowiły, układały się w najróżniejsze wzory roślin, zwierząt i gwiezdnych konstelacji. Na jednym z zawijasów wisiała tabliczka z napisem "Świeżo malowane". Rzeczywiście, jak się dobrze przyjrzeć ogrodzenie nadal się błyszczało. Nie mówiąc już o zapachu...
-Ktoś się tu ostatnio wprowadził? Jakiś człowiek?-spytała Rose, mówiąc do swojego medalionu.
-Ostatnio masz na myśli pół roku temu? -odpowiedział jej głos Terry- Nie, jeśli już to kolejne zagubione czworonogi. Żadnych ludzi.
-Dziwne.. -westchnęła alfa puszczając swobodnie amulet tym samym kończąc rozmowę.
Ja w tym czasie zbliżyłem się do otwartej na oścież bramy, która również zdawała się być jednym wielkim obrazem. Z niewyjaśnionego powodu zdawało mi się, że drogę zagradza nam coś jeszcze. Światło nie przechodziło jedynie przez powietrze... Postąpiłem krok naprzód i w tym momencie przekonałem się, że miałem rację. Zderzyłem się z polem siłowym, które w odpowiedzi zafalowało wieloma kolorami. Próbowałem przedrzeć się do środka kopuły, na nic jednak się to zdało - bariera energii łaskotała mnie jedynie w łapy.
-Jakieś pomysły? -spytałem przyjaciół, którzy również z zainteresowaniem przyglądali się temu czemuś.
-Ktoś, kto mieszka w środku widocznie nie lubi niezapowiedzianych gości-stwierdził Marlow z uśmiechem. Żadnemu z nas to nie przeszkadzało- Ale z magią trzeba walczyć magią! -to powiedziawszy wytworzył za pomocą swoich mocy strzałę, którą następnie skierował w stronę pola siłowego. Ono co prawda ugięło się poważnie pod jej naporem, nadal jednak nie ustąpiło i po chwili wróciło do swojego pierwotnego stanu.
Każdy po kolei próbował swoich mocy, marnie jednak nam szło uszkadzanie irytującej bariery. Za każdym razem, kiedy wydawało się, że odnieśliśmy sukces, przeszkoda w blasku jak gdyby nigdy nic układała się z powrotem w gładką powierzchnię.
-To się nazywa pech -westchnęła Angel- Nie mamy nawet jak się dostać do tej wieży.
Jej rozczarowanie sprawiło, że na krótką chwilę mroźny wiatr przemknął obok nas, kończąc swój lot na barierze. Zły z powodu niepowodzenia uderzyłem ostatni raz głową w kopułę. I co się okazało? Rozległ się dźwięk podobny do tłuczonego szkła i gdy otrząsnąłem się ze zdziwienia okazało się, że znajduję się już po drugiej stronie ogrodzenia.
-To się nazywa szczęście! -wykrzyknęła radośnie Rose. Wbiegła do środka, za nią Marlow i na sam koniec Angel. Nie dawała mi spokoju myśl, że to jednak nie był tylko zwykły przypadek... Nie mogłem się tego dowiedzieć, przynajmniej na razie, bo wilczyca odwróciła wzrok, a gdy spojrzała przed siebie, nie można było odczytać żadnych emocji. Może oprócz radości z tego, że znów mamy drogę wolną...
Do wieży prowadził jeszcze kawałek drogi, w tej chwili znajdowaliśmy się w starannie zadbanym ogrodzie. Symetrycznie rozłożone i dokładnie rozplanowane alejki wyłożone gładkim kamieniem prowadziły pomiędzy przycinane żywopłoty, kolorowe kwietniki i fontanny. Ktoś, kto tu mieszkał, ktokolwiek to był, musiał być strasznym perfekcjonistą. Żaden, nawet najdrobniejszy kamyczek nie mógł znaleźć się poza wyznaczonym mu miejscem, ani jedno źdźbło trawy nie przewyższało wysokością innych. Czułem się nieswojo w tak z pozoru idealnym świecie. Wędrówkę umilały nam śpiewy ptaków, których gatunków nie znałem, a było ich tu mnóstwo sądząc po różnorodności barw ich głosów. Było w tym coś hipnotyzującego... Jednym słowem: pomimo całego uroku, czułem niepokój z każdą chwilą, jak zbliżaliśmy się do wieży.
W końcu ukazała się nam w całej swej wielkości. U podstawy była najszersza i z każdym piętrem jej średnica malała o parę metrów. Wysokość niczego sobie, jakieś sto razy wyższa od całej naszej czwórki, gdybyśmy postanowili stanąć jedno na drugim. Sądząc po niewielkich okienkach, w środku musiało być dość ciemno, chyba że właściciel pokusił się o dodatkowe źródła światła. Jedynym wyjątkiem były najwyższe piętra. Tam okna były największe, właściwie pewnie można by je nazwać drzwiami, gdyż wychodziły na obszerne balkony otaczające wieżę dookoła.
Bez słowa weszliśmy do środka...
<Mam nadzieję, że może być... :P Kto dokończy? Co chcecie, żebyśmy tam znaleźli? :D>
Chociażby to, co już na samym początku zagrodziło nam drogę. Dosłownie. Nikt chyba nie spodziewał się, że trafimy na płot w środku lasu. Czarne pręty, które go stanowiły, układały się w najróżniejsze wzory roślin, zwierząt i gwiezdnych konstelacji. Na jednym z zawijasów wisiała tabliczka z napisem "Świeżo malowane". Rzeczywiście, jak się dobrze przyjrzeć ogrodzenie nadal się błyszczało. Nie mówiąc już o zapachu...
-Ktoś się tu ostatnio wprowadził? Jakiś człowiek?-spytała Rose, mówiąc do swojego medalionu.
-Ostatnio masz na myśli pół roku temu? -odpowiedział jej głos Terry- Nie, jeśli już to kolejne zagubione czworonogi. Żadnych ludzi.
-Dziwne.. -westchnęła alfa puszczając swobodnie amulet tym samym kończąc rozmowę.
Ja w tym czasie zbliżyłem się do otwartej na oścież bramy, która również zdawała się być jednym wielkim obrazem. Z niewyjaśnionego powodu zdawało mi się, że drogę zagradza nam coś jeszcze. Światło nie przechodziło jedynie przez powietrze... Postąpiłem krok naprzód i w tym momencie przekonałem się, że miałem rację. Zderzyłem się z polem siłowym, które w odpowiedzi zafalowało wieloma kolorami. Próbowałem przedrzeć się do środka kopuły, na nic jednak się to zdało - bariera energii łaskotała mnie jedynie w łapy.
-Jakieś pomysły? -spytałem przyjaciół, którzy również z zainteresowaniem przyglądali się temu czemuś.
-Ktoś, kto mieszka w środku widocznie nie lubi niezapowiedzianych gości-stwierdził Marlow z uśmiechem. Żadnemu z nas to nie przeszkadzało- Ale z magią trzeba walczyć magią! -to powiedziawszy wytworzył za pomocą swoich mocy strzałę, którą następnie skierował w stronę pola siłowego. Ono co prawda ugięło się poważnie pod jej naporem, nadal jednak nie ustąpiło i po chwili wróciło do swojego pierwotnego stanu.
Każdy po kolei próbował swoich mocy, marnie jednak nam szło uszkadzanie irytującej bariery. Za każdym razem, kiedy wydawało się, że odnieśliśmy sukces, przeszkoda w blasku jak gdyby nigdy nic układała się z powrotem w gładką powierzchnię.
-To się nazywa pech -westchnęła Angel- Nie mamy nawet jak się dostać do tej wieży.
Jej rozczarowanie sprawiło, że na krótką chwilę mroźny wiatr przemknął obok nas, kończąc swój lot na barierze. Zły z powodu niepowodzenia uderzyłem ostatni raz głową w kopułę. I co się okazało? Rozległ się dźwięk podobny do tłuczonego szkła i gdy otrząsnąłem się ze zdziwienia okazało się, że znajduję się już po drugiej stronie ogrodzenia.
-To się nazywa szczęście! -wykrzyknęła radośnie Rose. Wbiegła do środka, za nią Marlow i na sam koniec Angel. Nie dawała mi spokoju myśl, że to jednak nie był tylko zwykły przypadek... Nie mogłem się tego dowiedzieć, przynajmniej na razie, bo wilczyca odwróciła wzrok, a gdy spojrzała przed siebie, nie można było odczytać żadnych emocji. Może oprócz radości z tego, że znów mamy drogę wolną...
Do wieży prowadził jeszcze kawałek drogi, w tej chwili znajdowaliśmy się w starannie zadbanym ogrodzie. Symetrycznie rozłożone i dokładnie rozplanowane alejki wyłożone gładkim kamieniem prowadziły pomiędzy przycinane żywopłoty, kolorowe kwietniki i fontanny. Ktoś, kto tu mieszkał, ktokolwiek to był, musiał być strasznym perfekcjonistą. Żaden, nawet najdrobniejszy kamyczek nie mógł znaleźć się poza wyznaczonym mu miejscem, ani jedno źdźbło trawy nie przewyższało wysokością innych. Czułem się nieswojo w tak z pozoru idealnym świecie. Wędrówkę umilały nam śpiewy ptaków, których gatunków nie znałem, a było ich tu mnóstwo sądząc po różnorodności barw ich głosów. Było w tym coś hipnotyzującego... Jednym słowem: pomimo całego uroku, czułem niepokój z każdą chwilą, jak zbliżaliśmy się do wieży.
W końcu ukazała się nam w całej swej wielkości. U podstawy była najszersza i z każdym piętrem jej średnica malała o parę metrów. Wysokość niczego sobie, jakieś sto razy wyższa od całej naszej czwórki, gdybyśmy postanowili stanąć jedno na drugim. Sądząc po niewielkich okienkach, w środku musiało być dość ciemno, chyba że właściciel pokusił się o dodatkowe źródła światła. Jedynym wyjątkiem były najwyższe piętra. Tam okna były największe, właściwie pewnie można by je nazwać drzwiami, gdyż wychodziły na obszerne balkony otaczające wieżę dookoła.
Bez słowa weszliśmy do środka...
<Mam nadzieję, że może być... :P Kto dokończy? Co chcecie, żebyśmy tam znaleźli? :D>
środa, 29 stycznia 2014
Odr Grella ,,Kraina Śmierci cz.2 - Zderzenie z rzeczywistością''
Nikt nie słyszy mojego wołania... Ból... I ta świadomość, że nie odwrócę czasu.
Gdybym był przy niej może by nie zaginęła, gdybym nie ignorował nigdy Axany może by była ze mną... Moja siostra... Teraz jest szczęśliwa... I dobrze. Tego przecież wszyscy chcieliśmy.
Patrzyłem w dół. Cały czas nie widziałem sensu w tym, że oddycham. Zamknąłem oczy. Wtedy... Obudziło się we mnie pragnienie poczucia wiatru na twarzy, patrzenia w słońce tak długo, aż spali mi ono oczy.
Pod łapami czuć ziemię z której pochodzę. Której pragnę. Zobaczyć tych, którzy kiedyś byli częścią mojego życia.
Zacząłem się szarpać, chociaż nie miałem siły i ciągle upadałem. Nagle mój własny życiorys wchłonął się w moje ciało.
Straciłem równowagę... Wiedziałem teraz już tylko, że spadam.
Wracałem do miejsca które chcę lepiej poznać. Bo chociaż zdawało się, że wiem wszystko o świecie okazało się, że nie wiem kompletnie nic.
Nie wiem, ile czasu spadałem. Miałem wrażenie, że cały świat patrzy na to jak powstaję i krzyczy moje imię.
To moja chwila na nowy początek. Na zbudzenie, na próbę uwolnienia samego siebie.
Szumiało mi w uszach. Nagle silne uderzenie. Trafiłem w wodę.
Zawyłem żałośnie.
Nagle spostrzegłem, że moja sierść staje się szkarłatna. Co się ze mną stało?
Jestem sam... Nikt mi nie odpowie na to pytanie.
Ale czułem świat, czułem wodę, w której nie umiałem pływać...
Co się stanie, gdy woda wyrzuci mnie na brzeg? Czy ktoś mnie odnajdzie? Czy ktoś pozna? Przecież ktoś może stwierdzić, że jestem intruzem, skoro się tak zmieniłem... A może ci co mnie pamiętają będą na mnie źli za nagłe, niezrozumiałe zniknięcie.
Straciłem przytomność. Nie wiedziałem już, co się dzieje... Woda wyrzuciła mnie na brzeg wodopoju.
Ktoś musi mnie znaleźć...
<No weeeźcie i odpiszcieeee... Kolega tu pomocy potrzebuje xD>
Gdybym był przy niej może by nie zaginęła, gdybym nie ignorował nigdy Axany może by była ze mną... Moja siostra... Teraz jest szczęśliwa... I dobrze. Tego przecież wszyscy chcieliśmy.
Patrzyłem w dół. Cały czas nie widziałem sensu w tym, że oddycham. Zamknąłem oczy. Wtedy... Obudziło się we mnie pragnienie poczucia wiatru na twarzy, patrzenia w słońce tak długo, aż spali mi ono oczy.
Pod łapami czuć ziemię z której pochodzę. Której pragnę. Zobaczyć tych, którzy kiedyś byli częścią mojego życia.
Zacząłem się szarpać, chociaż nie miałem siły i ciągle upadałem. Nagle mój własny życiorys wchłonął się w moje ciało.
,,Żyjesz swoim życiem.
Z dnia na dzień, jakby nic nie mogło pójść źle.
Te kolory są stworzone, zmieniają grę.
Uczysz się pogrywać odważniej.
I wiem, że życzysz sobie więcej.
I wiem, że próbujesz.
I mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę,
że to właściwy moment.
Cały świat patrzy, jak powstajesz.
Cały świat bije teraz dla ciebie
Całe życie miga Ci przed oczami.
To dzieje się w chwili, która zmienia wszystko.
Na co czekasz?
Za co walczysz?
Ponieważ czas zawsze się wyślizguje.
Cały świat patrzy.
Tak, cały świat patrzy.
Nie mylisz się.
Budujesz swoje mury, a potem je burzysz,
Tego właśnie potrzeba.
Uratowałeś się.
Znalazłeś tożsamość
i nigdy jej nie zatracisz.
I wiem, że życzysz sobie więcej.
I wiem, że próbujesz.
I mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę
że to właściwy moment.
Cały świat patrzy, jak powstajesz.
Cały świat bije teraz dla ciebie
Całe życie miga Ci przed oczami.
To dzieje się w chwili, która zmienia wszystko..
Na co czekasz?
Za co walczysz?
Ponieważ czas zawsze się wyślizguje.
Cały świat patrzy.
Tak, cały świat patrzy.
Twoje poświęcenie zadręcza Ci umysł, ale nic nie jest na darmo.
Już teraz wygrałeś.
Powstajesz znowu, wydostając się. On stoi, gdy domaga się nagrody.
Cały świat patrzy.
Tak, cały świat patrzy.
Nie mylisz się.
Na co czekasz?
Za co walczysz?
Ponieważ czas zawsze się wyślizguje.
Cały świat patrzy.
Tak, cały świat patrzy.
Nie mylisz się.''
Z dnia na dzień, jakby nic nie mogło pójść źle.
Te kolory są stworzone, zmieniają grę.
Uczysz się pogrywać odważniej.
I wiem, że życzysz sobie więcej.
I wiem, że próbujesz.
I mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę,
że to właściwy moment.
Cały świat patrzy, jak powstajesz.
Cały świat bije teraz dla ciebie
Całe życie miga Ci przed oczami.
To dzieje się w chwili, która zmienia wszystko.
Na co czekasz?
Za co walczysz?
Ponieważ czas zawsze się wyślizguje.
Cały świat patrzy.
Tak, cały świat patrzy.
Nie mylisz się.
Budujesz swoje mury, a potem je burzysz,
Tego właśnie potrzeba.
Uratowałeś się.
Znalazłeś tożsamość
i nigdy jej nie zatracisz.
I wiem, że życzysz sobie więcej.
I wiem, że próbujesz.
I mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę
że to właściwy moment.
Cały świat patrzy, jak powstajesz.
Cały świat bije teraz dla ciebie
Całe życie miga Ci przed oczami.
To dzieje się w chwili, która zmienia wszystko..
Na co czekasz?
Za co walczysz?
Ponieważ czas zawsze się wyślizguje.
Cały świat patrzy.
Tak, cały świat patrzy.
Twoje poświęcenie zadręcza Ci umysł, ale nic nie jest na darmo.
Już teraz wygrałeś.
Powstajesz znowu, wydostając się. On stoi, gdy domaga się nagrody.
Cały świat patrzy.
Tak, cały świat patrzy.
Nie mylisz się.
Na co czekasz?
Za co walczysz?
Ponieważ czas zawsze się wyślizguje.
Cały świat patrzy.
Tak, cały świat patrzy.
Nie mylisz się.''
Straciłem równowagę... Wiedziałem teraz już tylko, że spadam.
Wracałem do miejsca które chcę lepiej poznać. Bo chociaż zdawało się, że wiem wszystko o świecie okazało się, że nie wiem kompletnie nic.
Nie wiem, ile czasu spadałem. Miałem wrażenie, że cały świat patrzy na to jak powstaję i krzyczy moje imię.
To moja chwila na nowy początek. Na zbudzenie, na próbę uwolnienia samego siebie.
Szumiało mi w uszach. Nagle silne uderzenie. Trafiłem w wodę.
Zawyłem żałośnie.
Nagle spostrzegłem, że moja sierść staje się szkarłatna. Co się ze mną stało?
Jestem sam... Nikt mi nie odpowie na to pytanie.
Ale czułem świat, czułem wodę, w której nie umiałem pływać...
Co się stanie, gdy woda wyrzuci mnie na brzeg? Czy ktoś mnie odnajdzie? Czy ktoś pozna? Przecież ktoś może stwierdzić, że jestem intruzem, skoro się tak zmieniłem... A może ci co mnie pamiętają będą na mnie źli za nagłe, niezrozumiałe zniknięcie.
Straciłem przytomność. Nie wiedziałem już, co się dzieje... Woda wyrzuciła mnie na brzeg wodopoju.
Ktoś musi mnie znaleźć...
<No weeeźcie i odpiszcieeee... Kolega tu pomocy potrzebuje xD>
Subskrybuj:
Posty (Atom)