Słysząc, że chciała mnie zabić, uśmiechnąłem się jeszcze szerzej. Zęby mi lśniły w słońcu.
- Wiesz, Alice? Wiesz, kim ja jestem? - spytałem chichocząc.
- Słyszałam trochę i... Podobne zmieniasz wilki w ludzi... - wadera zamrugała oczami.
Postanowiłem pobyć trochę nachalnym, więc przysunąłem się do niej bardzo blisko, po czym podrapałem ją za uchem.
- Nie tylko, złociutka, nie tylko... Jestem Grell Sutcliff... I wiesz jeszcze coś? - otoczyłem ją ramieniem. Oczy zaczęły mi lśnić zielenią, a wokół nagle się ściemniło. Wokół pojawiły się płomienie życia.
Alice wyglądała na zdezorientowaną.
- C...Co to? - spytała lekko drżącym głosem - ...Czy ty dalej nie rozumiesz, że mogłeś przed chwilą zginąć?!
- Właśnie siedzisz w objęciach Śmierci... - zachichotałem. Ująłem delikatnie w palce jeden z płomieni - To? To właśnie są płomienie życia. Właśnie trzymam w dłoniach Twój. Mógłbym go zgasić za jednym zamachem. Nawet teraz... Możliwe, że to ja zbierałem dusze twoich ofiar... - założyłem nogę na nogę chichocząc piskliwym głosem. Puściłem waderę.
- Jakby co, to nie masz gdzie uciekać, bo jesteśmy w wymiarze pomiędzy światem umarłych i żywych. To jest pustka. Nie ważne gdzie się udasz, zawsze będziesz w tym samym miejscu...
Chciałem się z nią trochę podroczyć, postraszyć ją.
- O, i jestem w stanie zobaczyć twoje życie... - dodałem na koniec.
Puściłem płomień, który poleciał gdzieś daleko, na swoje miejsce.
Zacząłem machać nogami, wesoło nucąc jakąś piosenkę.
<Alice? Ja też przepraszam, że odpisuję wolno i tym razem tak krótko ;_; Jestem... Jestem psychopatą ;_;>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz