Naszła mnie ochota żeby wypróbowac łuk. Poszukałam wzrokiem odpowiedniego celu i wtedy zobaczyłam jak Angel mocuje się z kłódką, a nastepnie niezbyt zadowolona wyciąga coś podłuznego i wsadza za pasek. Nałożyłam strzałę na cięciwę i strzeliłam. Trafiłam w dziurkę od klucza.
-Aaaaaaa!..-krzyknęła Angel odskakując od skrzynki.-Co to?
-Przepraszam.-powiedziałam podchodząc do niej.-Nie wiedziałam, że tak potrafię.
-Łuk. Dostałaś łuk.-popatrzyła na moją broń.
-Tak. A ty co dostałaś?-zapytałam zaglądając do skrzyneczki.
-To.-Angel pokazała mi nieduży sztylet naprawdę porządnej roboty.
-Wow...-powiedziałam tylko, pownieważ byłam zajęta oglądaniem zdobień na rękojeści broni.-Ładny jest.
-Tak, ale nic więcej nie dostałam.
-Hm... a sprawdzałaś dokładnie cały kuferek?
-Tak.
-Aha.... może jest coś jeszcze tylko schowane gdzieś przy kuferku..-zamyśliłam się głośno.
-Może pod poduszeczką?
-Ja nie wiem.-powiedziałam.-Ale sprawdź bo to niegłupie.
Kiedy Angel zabrała się za penetrację kuferka rozejrzałam się po komnacie i zobaczyłam, że prawie wszyscy otworzyli już skrzyneczki i teraz cieszą lub zastanawiają nad darami. Wszyscy z wyjatkiem jednego szkarłatnego wilka, który z podejrzeniem okrążął swój kuferek. Podeszłam do niego i powiedziałam z uśmiechem:
-Sprawdzisz w końcu co jest w środku?
<Na Zeusa Grell kiedy wreszcie otworzysz ten kufer? xD>
czwartek, 27 lutego 2014
Od Alice
Swoją historię zacznę od samego początku. Urodziłam się w jednej z tych cudownych watah, pełnych miłych, życzliwych i wyrozumiałych wilków, które wszelkie spory rozwiązują pokojowo, szybko i bezboleśnie, każdy nowy dzień witany jest huczną imprezą a pojawienie się nowego członka tej wielkiej rodziny to ogromne wydarzenie, o którym powinno się pisać w gazetach.
Właściwie należałoby powiedzieć, że prawie każdego.
Moi bliscy byli przesądni równie bardzo co radośni. Tylko w jeden, jedyny dzień w roku wataha nie witała słońca. Lasy i łąki pustoszały, nikt nie wychodził poza jaskinie. Te kilkanaście godzin przeznaczone były na głębokie przemyślenia. O tym, co było i przede wszystkim o tych, którzy już na zawsze odeszli do na drugą stronę. Dzień Cienia. Kiedy to teraźniejszość się nie liczy. Tak jak ci, którzy w ten dzień przyjdą na świat.
Osobiście wiem najlepiej jak to jest być przeklętym. Rodzice próbowali mnie ukryć przed resztą wilków, w końcu jednak musiało się wydać, że dzień moich urodzin był właśnie tym jednym, jedynym dniem w roku, kiedy to nie czci się wschodzącego słońca a tym samym nie jest ono nam przychylne. Z godnie ze starymi podaniami w naszej wielowiekowej społeczności zdarzyło się 5 takich przypadków i każdy z nich przyniósł zgubę dla swojego plemienia. Wina za wszelkie katastrofy zwalana była na te właśnie Wilki Cienia. Zwykle skazywane zastawały na karę śmierci i były to jedyne okazje, kiedy ją stosowano, gdyż normalnie ceniono dar życia. Taka egzekucja miała być jednak oczyszczeniem, dzięki któremu świat odzyska swój dawny porządek.
Mój przypadek miał być wyjątkowo nie do zniesienia. Dodatkowo byłam szóstą w historii, czyli pechową liczbą. Rada starych dziadków, którzy nazywali siebie szamanami oznajmiła, że sprowadzę na nas wszystkich śmierć. Tradycyjnie. Sęk w tym, że wcale mnie nie ciągnęło do walki. Dorastałam więc w zamknięciu, pod czujnym okiem specjalistów do spraw beznadziejnych z Dziadkami na czele. Czemu od razu mnie nie zabili? Jak mówiłam, ceniono tam życie i , na szczęście czy nie szczęście, najpierw musiałam zawinić, a dopiero potem zostać obdarzona karą specjalnie zarezerwowaną dla takich jak ja.
Czas mijał a ja w samotności spędzałam czas ucząc się książek na pamięć, rysując co tylko przyszło mi do głowy, rozmawiając sama ze sobą... a potem, gdy nabrałam wystarczająco dużo mocy, zaczęłam wykorzystywać zaklęcia. Z początku patrzenie na to, jak strażnicy uciekają w popłochu gdy płomienie w ogniskach, przy których stali nabierają kształtów żywych istot sprawiało mi wiele radości, z czasem jednak samotność coraz bardziej dawała mi się we znaki. Na nic zdały się błagania, żebym została wypuszczona, lub chociaż żeby ktoś mnie odwiedził. Wzbierała we mnie złość. "To dla twojego dobra" - nadal pamiętam ostatnie słowa moich rodziców, którymi pożegnali się ze mną, tuż przed tym jak zostałam uwięziona. To dla naszego dobra raczej powinni powiedzieć. Wataha dbała o dobre samopoczucie. Póki jestem w środku, nie stanowię dla nich zagrożenia. Och, jak bardzo się mylili!
Jestem Alice, Wilk Cienia, zabójczyni większości wilków z mojej rodzinnej watahy.
Nie wiem, jakim sposobem do tego doszło, pewnego jednak dnia wroga siła przejęła nade mną kontrolę i wykorzystując wszystkie moce zabrane przez dotychczasowe życie, łącznie z tymi, które nieświadomie kradłam ze strażników i specjalistów, wydostałam się na zewnątrz więzienia, a potem w szaleńczym transie wybiłam po kolei każdego, kogo napotkałam na swojej drodze. Niektórzy może uciekli, pochowali się po kątach... w każdym razie nadal pewnie gdzieś tam żyją. Tego już nie wiem. Zaraz po tym jak odzyskałam nad sobą panowanie i zorientowałam się co się stało, uciekłam jak najdalej tylko mogłam. Biegłam wykorzystując wszystkie swoje siły, unikając kontaktów z wilkami, wszystkimi watahami, żeby tylko nie dopuścić do takiej sytuacji. Nie udało mi się powstrzymać jeszcze tylko jeden raz.
Od tej pory przerażona własnymi możliwościami szukam kogoś, kto mógłby mi pomóc i nauczyć jak mam kontrolować zabójcze moce.
I tak któregoś dnia przybyłam do Watahy Żywiołów.
Właściwie należałoby powiedzieć, że prawie każdego.
Moi bliscy byli przesądni równie bardzo co radośni. Tylko w jeden, jedyny dzień w roku wataha nie witała słońca. Lasy i łąki pustoszały, nikt nie wychodził poza jaskinie. Te kilkanaście godzin przeznaczone były na głębokie przemyślenia. O tym, co było i przede wszystkim o tych, którzy już na zawsze odeszli do na drugą stronę. Dzień Cienia. Kiedy to teraźniejszość się nie liczy. Tak jak ci, którzy w ten dzień przyjdą na świat.
Osobiście wiem najlepiej jak to jest być przeklętym. Rodzice próbowali mnie ukryć przed resztą wilków, w końcu jednak musiało się wydać, że dzień moich urodzin był właśnie tym jednym, jedynym dniem w roku, kiedy to nie czci się wschodzącego słońca a tym samym nie jest ono nam przychylne. Z godnie ze starymi podaniami w naszej wielowiekowej społeczności zdarzyło się 5 takich przypadków i każdy z nich przyniósł zgubę dla swojego plemienia. Wina za wszelkie katastrofy zwalana była na te właśnie Wilki Cienia. Zwykle skazywane zastawały na karę śmierci i były to jedyne okazje, kiedy ją stosowano, gdyż normalnie ceniono dar życia. Taka egzekucja miała być jednak oczyszczeniem, dzięki któremu świat odzyska swój dawny porządek.
Mój przypadek miał być wyjątkowo nie do zniesienia. Dodatkowo byłam szóstą w historii, czyli pechową liczbą. Rada starych dziadków, którzy nazywali siebie szamanami oznajmiła, że sprowadzę na nas wszystkich śmierć. Tradycyjnie. Sęk w tym, że wcale mnie nie ciągnęło do walki. Dorastałam więc w zamknięciu, pod czujnym okiem specjalistów do spraw beznadziejnych z Dziadkami na czele. Czemu od razu mnie nie zabili? Jak mówiłam, ceniono tam życie i , na szczęście czy nie szczęście, najpierw musiałam zawinić, a dopiero potem zostać obdarzona karą specjalnie zarezerwowaną dla takich jak ja.
Czas mijał a ja w samotności spędzałam czas ucząc się książek na pamięć, rysując co tylko przyszło mi do głowy, rozmawiając sama ze sobą... a potem, gdy nabrałam wystarczająco dużo mocy, zaczęłam wykorzystywać zaklęcia. Z początku patrzenie na to, jak strażnicy uciekają w popłochu gdy płomienie w ogniskach, przy których stali nabierają kształtów żywych istot sprawiało mi wiele radości, z czasem jednak samotność coraz bardziej dawała mi się we znaki. Na nic zdały się błagania, żebym została wypuszczona, lub chociaż żeby ktoś mnie odwiedził. Wzbierała we mnie złość. "To dla twojego dobra" - nadal pamiętam ostatnie słowa moich rodziców, którymi pożegnali się ze mną, tuż przed tym jak zostałam uwięziona. To dla naszego dobra raczej powinni powiedzieć. Wataha dbała o dobre samopoczucie. Póki jestem w środku, nie stanowię dla nich zagrożenia. Och, jak bardzo się mylili!
Jestem Alice, Wilk Cienia, zabójczyni większości wilków z mojej rodzinnej watahy.
Nie wiem, jakim sposobem do tego doszło, pewnego jednak dnia wroga siła przejęła nade mną kontrolę i wykorzystując wszystkie moce zabrane przez dotychczasowe życie, łącznie z tymi, które nieświadomie kradłam ze strażników i specjalistów, wydostałam się na zewnątrz więzienia, a potem w szaleńczym transie wybiłam po kolei każdego, kogo napotkałam na swojej drodze. Niektórzy może uciekli, pochowali się po kątach... w każdym razie nadal pewnie gdzieś tam żyją. Tego już nie wiem. Zaraz po tym jak odzyskałam nad sobą panowanie i zorientowałam się co się stało, uciekłam jak najdalej tylko mogłam. Biegłam wykorzystując wszystkie swoje siły, unikając kontaktów z wilkami, wszystkimi watahami, żeby tylko nie dopuścić do takiej sytuacji. Nie udało mi się powstrzymać jeszcze tylko jeden raz.
Od tej pory przerażona własnymi możliwościami szukam kogoś, kto mógłby mi pomóc i nauczyć jak mam kontrolować zabójcze moce.
I tak któregoś dnia przybyłam do Watahy Żywiołów.
Angel CD Nightrun
Stałam przy swojej skrzyni oglądając towarzyszy. Kiedy otwierali kuferki towarzyszyły im radość z tego, co znajdowało się w środku, lub w przypadku Nightrun'a podejrzliwość.
Nie czekając dłużej zamieniłam się w człowieka (łapy są czasami bardzo nieporęczne...) i położyłam dłoń na wieku. Byłam bardzo ciekawa tego, co znajduje się w środku, więc lekko popchnęłam górną część skrzyni. Nagle... nic się nie stało. Skrzynia była zamknięta, widocznie na klucz.
- No pięknie! Głupi to ma szczęście... - Mruknęłam patrząc ze smutkiem na wieko. Nie chciałam odpuścić. Wyjęłam jedną wsuwkę z włosów (a trochę ich jest, ukrytych :3) i zaczęłam szperać w otworze na klucz. Po kchwili usłyszałam charakterystyczne kliknięcie i mogłam spokojnie nacieszyć się tym, co znajdowało się w środku. Ponowiłam próbę otworzenia skrzyni. Tym razem powiodła się.
- No naprawdę?! - Spytałam z wyrzutem. Jedyną rzeczą, która znajdowała się w kufrze był mały sztylet i gruba warstwa kurzu.
Chociaż leprze to, niż nic. Podniosłam "nożyk" i otarłam go z kurzu, po czym wsunęłam go za pasek w spodniach. Odwróciłam się twarzą do reszty.
- Jak wasze skarby? - Spytałam starając się na uśmiech. Może ich kuferki były pełniejsze.
<Grell? Reszta? Tak, wiem, jestem wybredna >
Nie czekając dłużej zamieniłam się w człowieka (łapy są czasami bardzo nieporęczne...) i położyłam dłoń na wieku. Byłam bardzo ciekawa tego, co znajduje się w środku, więc lekko popchnęłam górną część skrzyni. Nagle... nic się nie stało. Skrzynia była zamknięta, widocznie na klucz.
- No pięknie! Głupi to ma szczęście... - Mruknęłam patrząc ze smutkiem na wieko. Nie chciałam odpuścić. Wyjęłam jedną wsuwkę z włosów (a trochę ich jest, ukrytych :3) i zaczęłam szperać w otworze na klucz. Po kchwili usłyszałam charakterystyczne kliknięcie i mogłam spokojnie nacieszyć się tym, co znajdowało się w środku. Ponowiłam próbę otworzenia skrzyni. Tym razem powiodła się.
- No naprawdę?! - Spytałam z wyrzutem. Jedyną rzeczą, która znajdowała się w kufrze był mały sztylet i gruba warstwa kurzu.
Chociaż leprze to, niż nic. Podniosłam "nożyk" i otarłam go z kurzu, po czym wsunęłam go za pasek w spodniach. Odwróciłam się twarzą do reszty.
- Jak wasze skarby? - Spytałam starając się na uśmiech. Może ich kuferki były pełniejsze.
<Grell? Reszta? Tak, wiem, jestem wybredna >
środa, 26 lutego 2014
Nightrun CD Rose
Zostały już tylko trzy skrzynie: jedna Angel, jedna Grella i jedna moja. Otworzyłem tą, przy której stałem i... chyba lepiej zobaczyć co się stanie po pociągnięciu tej dźwigni dopiero gdy wszyscy otworzą swoje. A jeśli będzie to mechanizm zabezpieczający przed poszukiwaczami skarbów takimi jak my i okaże się, że nagle sufit porośnięty kolcami zaczyna się w niepokojąco szybkim tempie zbliżać do podłogi, z otworów w ścianach powyłażą jadowite węże, zaraz po nich włochate tarantule ptaszniki i inne ośmionożne wszystkich gatunków jakie istnieją na tej ziemi, sala stanie w ogniu a jedyne wyjście w parę sekund zostanie zamurowane przez tysiąc pięćset małych, białych myszek w czerwonych i zielonych kubraczkach? Nigdy nic nie wiadomo.
<Angel? Grell? Wasza kolej na otwarcie kuferków :3>
<Angel? Grell? Wasza kolej na otwarcie kuferków :3>
Dako CD Sayona
-Ucznia lub reprezentanta mówisz-powiedziałem.
-Tak, bogowie lubią mieć takie wilki, które będą ich reprezentować lub posiadać podobne umiejetności-odpowiedziała Sayona.
Dzięki za info-powiedziałem i poszedłem w las.
Po paru godzinach przedemną pojawiła się Artemida i powiedziała:
-Brawo Dako już prawie wszystko wiesz...-i zniknęła.
Tak szybko jak tylko umiałem pobiegłem do Sayony.
-Sayona zgadnij kogo spotkałem.-powiedziałem.
-No kogo-odpowiedziała Sayona.
-Artemidę-powiedziałem.
-I co? Przadstawiciel, czy Uczeń?-zapytała Sayona.
-Uczeń.-odpowiedziałem.
<Sayona?>
-Tak, bogowie lubią mieć takie wilki, które będą ich reprezentować lub posiadać podobne umiejetności-odpowiedziała Sayona.
Dzięki za info-powiedziałem i poszedłem w las.
Po paru godzinach przedemną pojawiła się Artemida i powiedziała:
-Brawo Dako już prawie wszystko wiesz...-i zniknęła.
Tak szybko jak tylko umiałem pobiegłem do Sayony.
-Sayona zgadnij kogo spotkałem.-powiedziałem.
-No kogo-odpowiedziała Sayona.
-Artemidę-powiedziałem.
-I co? Przadstawiciel, czy Uczeń?-zapytała Sayona.
-Uczeń.-odpowiedziałem.
<Sayona?>
Proszę o gromkie brawa dla Alice!
Imię: Alice
Wiek: 2 lata
Płeć: Wadera
Moce: Ogień nie robi jej większej krzywdy, potrafi kraść siły z innych żywych istot, zbierać je w środku, a gdy zajdzie taka potrzeba, jest w stanie walczyć ze zdwojoną szybkością i mocą. Nadal jednak nie panuje nad tym całkowicie.
Żywioł: Ogień
Charakter: Opinie innych nie znaczą dla niej wiele, nauczyła się ignorować docinki ze strony bliskich. Nie boi się niczego, wystawiona na próbę zrobi wszystko, żeby to udowodnić. Z trudem przyznaje się do winy. Marzy o tym, by znaleźć przyjaciół, którzy jej zaufają i nie opuszczą tylko dlatego, że miewa słabsze momenty. Tylko takie osoby będzie szczerze szanowała.
Patron: Brak
Stanowisko: Przywódca wojowników
Zauroczenie: Traktuje to jako tajemnicę.
Rodzina: Nie żyje
Talizman: Pozbyła się go dawno temu.
Jako człowiek: -
wtorek, 25 lutego 2014
Angel CD Veles'a
- To będzie chyba najspokojniejsza czynność, jaką możemy teraz zrobić. - Dodałam. - Ale powinnyśmy bacznie mu się przyglądać. Ma czasem dość.. dziwne zachowania. - Mimowolnie się uśmiechnęłam.
Wyszłyśmy z jaskini czekając na Veles'a. Samiec wolno wstał, lekko się chwiejąc i przyczłapał do nas.
- No to w drogę! - Powiedziała Terra kierując się w stronę Polany Tysiąca Westchnień. Opowiadała przy tym historie dotyczące dziejów Watahy. Po chwili odpłynęłam. Rozglądałam się z uwagą oglądając zawiązki liści tworzące się na cienkich gałązkach. Gdzieś tam docierały do mnie słowa Terry i potakiwania Veles'a.
Zapatrzyłam się na dwa ptaki wirujące w powietrzu. Odruchowo machnęłam skrzydłami, chciałabym do nich dołączyć (co tam, że pewnie by się spłoszyły...).
- Angel? - Usłyszałam. Zignorowałam pytanie idąc z uśmiechem dalej.
- Angeeel! - Krzyknęła Terra, a Veles trącił mnie w łapę.
- Yyy tak? - Spytałam rozkojarzona.
- Może teraz trochę ty opowiesz? - Spytała.
- Nie. - Uśmiechnęłam się. - Dobrze ci idzie. - Puściłam jej oczko wyprzedzając.
- No tak, cała Angel.. - Usłyszałam z tyłu mruknięcie Terry.
<Veles, Terra? Sorki za zwłokę >
Wyszłyśmy z jaskini czekając na Veles'a. Samiec wolno wstał, lekko się chwiejąc i przyczłapał do nas.
- No to w drogę! - Powiedziała Terra kierując się w stronę Polany Tysiąca Westchnień. Opowiadała przy tym historie dotyczące dziejów Watahy. Po chwili odpłynęłam. Rozglądałam się z uwagą oglądając zawiązki liści tworzące się na cienkich gałązkach. Gdzieś tam docierały do mnie słowa Terry i potakiwania Veles'a.
Zapatrzyłam się na dwa ptaki wirujące w powietrzu. Odruchowo machnęłam skrzydłami, chciałabym do nich dołączyć (co tam, że pewnie by się spłoszyły...).
- Angel? - Usłyszałam. Zignorowałam pytanie idąc z uśmiechem dalej.
- Angeeel! - Krzyknęła Terra, a Veles trącił mnie w łapę.
- Yyy tak? - Spytałam rozkojarzona.
- Może teraz trochę ty opowiesz? - Spytała.
- Nie. - Uśmiechnęłam się. - Dobrze ci idzie. - Puściłam jej oczko wyprzedzając.
- No tak, cała Angel.. - Usłyszałam z tyłu mruknięcie Terry.
<Veles, Terra? Sorki za zwłokę >
Sayona CD Dako
Cierpliwie wysłuchałam wszystkiego co miał do opowiedzenia Dako. Kiedy skończył pokiwałam głową.
-Mówisz, że Artemida stwierdziła, że masz potencjał.- powiedziałam przymykając oczy.
-Tak.- odpowiedział wilk.
- To może oznaczać, że wybrała cię na swojego ucznia lub reprezentanta.- powiedziałam otwierając oczy.
<Dako?>
-Mówisz, że Artemida stwierdziła, że masz potencjał.- powiedziałam przymykając oczy.
-Tak.- odpowiedział wilk.
- To może oznaczać, że wybrała cię na swojego ucznia lub reprezentanta.- powiedziałam otwierając oczy.
<Dako?>
Rose CD Grell
-Nie wiem.-odpowiedzialam.-Zapytaj jego.
Night? Teraz twoja kolej. :) (Grellu myslałam, że ty napiszesz co jest w tej skrzynce xD)
Night? Teraz twoja kolej. :) (Grellu myslałam, że ty napiszesz co jest w tej skrzynce xD)
Grell CD Rose
Wskoczyłem na Rose. Lubię tak urządzać innych.
- Co to? - spytałem przeciągle. Nie wiedziałem o co chodzi, ale zaraz się dowiem...
<Rose, przepraszam, że tak krótko, ale ja na serio nie wiem o co biega XDDD>
- Co to? - spytałem przeciągle. Nie wiedziałem o co chodzi, ale zaraz się dowiem...
<Rose, przepraszam, że tak krótko, ale ja na serio nie wiem o co biega XDDD>
Grell CD Rose
Poznać inne wilki... Ciekawe założenie. Czy znowu każdy będzie uciekać wiedząc, że jestem Kosiarzem?
Trochę się pośmieję z tego, jak uciekają.
Lubię patrzeć na rozhisteryzowane, przerażone tłumy...
Trochę się pośmieję z tego, jak uciekają.
Lubię patrzeć na rozhisteryzowane, przerażone tłumy...
niedziela, 23 lutego 2014
Dako CD Estera
Zobaczyłem trop na Ziemi. Wilk, który zostawił te ślady kierował się do zakazanych terenów. Widać nawet nie wiedział, że są zakazane. Popędziłem w ich stronę. Nagle usłyszałem głosy. Poszedłem w ich kierunku i zobaczyłem jakiegoś wilka, który wyłonij się z krzaków.
-Co ty robiisz w tyc terenach. Czyżbyś miała myśli samobójcze?
-Nie- odpowiedział znajomy głos.
Wtedy zobaczyłem Esterę.
-Więc lepiej z tąd pójdź.
Wtedy vwyszedłem zza krzaków i powiedziałem:
- Właśnie Estero.
- A ten to co za jeden?- powiedział wilk
-Dako, Stanowisko: Przywódca Szpiegów, wilk Mroku, patron: Hades. Panie Aresie.-odpowiedziałem.
-To jest Ares!?-powiedziała Estera
-We własnej osobie.- powiedział Ares uśmiechając się lekko.
<Estera?Teraz ty się czymś popisz. :)>
-Co ty robiisz w tyc terenach. Czyżbyś miała myśli samobójcze?
-Nie- odpowiedział znajomy głos.
Wtedy zobaczyłem Esterę.
-Więc lepiej z tąd pójdź.
Wtedy vwyszedłem zza krzaków i powiedziałem:
- Właśnie Estero.
- A ten to co za jeden?- powiedział wilk
-Dako, Stanowisko: Przywódca Szpiegów, wilk Mroku, patron: Hades. Panie Aresie.-odpowiedziałem.
-To jest Ares!?-powiedziała Estera
-We własnej osobie.- powiedział Ares uśmiechając się lekko.
<Estera?Teraz ty się czymś popisz. :)>
sobota, 22 lutego 2014
Rose CD Grell
-Hm.... w sumie nie wiele sie zmieniło....-powiedziałam.-Od naszego powrotu ze świata ludzi od watahy odszedł Masterczulek, ale dołączyło wiele nowych wilków... Zresztą chodź my to sam ich poznasz.
Grell? przepraszam ale brakowało mi pomysłow na rozwiniecie :)
Grell? przepraszam ale brakowało mi pomysłow na rozwiniecie :)
Estera
Byłam na nieznanych terenach. Mimo wahań, cały czas szłam.Głucha cisza, las i nic.Nagle usłyszałam szepty w głowie ,,potwór, potwór!''. Potrząsnęłam głową.Były tu jakieś dusze.Przechodząc przez krzaki zauważyłam wilka.Cofnęłam się.Miałam nadzieję, że mnie nie zauważył.Miliłam się.Podszedł do krzaków i powiedział:
<dokończy ktoś?>
<dokończy ktoś?>
Grell CD Rose
- Nie spotkałem Narcyza - powiedziałem cicho - ...a nawet gdybym go spotkał, to bym go pewnie nie poznał. Byłem zbyt zdezorientowany - polizałem się po łapie.
Czułem się odrobinę nieswojo. Odnosiłem wrażenie, że nic już nie będzie takie samo.
Prawda była nieprzyjemna - większość starych osób odeszła.
Nie ma Blue, Replay, Lyki, Valixy, Wolpyxa, oraz kilka pozostałych. Ważne, że jest tutaj Rose. Przynajmniej ona nie odeszła.
- Rose... Ile się tutaj zmieniło? - spytałem po chwili - ..Szczerze, to boję się tego, co zastanę...
<Rose?>
piątek, 21 lutego 2014
Rose CD Grell
-Ej, ej! Ty się hamuj!-krzyknęłam do niego.
-Skad wiesz o czym myslę?-zdziwił się.
-Nie wiem tylko się domyslam.
-Jak?
-Oczy zaczeły ci błyszczeć na zielono i krew zaczęłą ci się wylewać z pyska.-przechyliłam głowę.
-Aha... A...-zaciął się.-Czemu wczesniej pytałaś o to czy spotkałem tam jakichś zmarłych?
-Bo... Myślałam, że może spotkałeś Narcyza...-spojrzałam mu w oczy.
Grell?
-Skad wiesz o czym myslę?-zdziwił się.
-Nie wiem tylko się domyslam.
-Jak?
-Oczy zaczeły ci błyszczeć na zielono i krew zaczęłą ci się wylewać z pyska.-przechyliłam głowę.
-Aha... A...-zaciął się.-Czemu wczesniej pytałaś o to czy spotkałem tam jakichś zmarłych?
-Bo... Myślałam, że może spotkałeś Narcyza...-spojrzałam mu w oczy.
Grell?
Rose CD Marlow
Kiedy otwarłam kuferek, albo raczej kufer, moim oczom ukazał się błękitny materiał na którym leżał łuk, kołcan ze trzałami i karwasz.
Zmieniłam sie w człowieka, założyłam karwasz na lewe przedramię, zarzuciłam koczan na plecy, wzięłam łuk do reki i podeszłam do kufra osoby obok.
-Wow...-szepnęłam na widok tego co było w środku.
<Grell? Tak cie do wszystkich opowiadań wykorzystuję. xD Ale fajnie piszesz, a teraz jestem ciekawa... :D>
Zmieniłam sie w człowieka, założyłam karwasz na lewe przedramię, zarzuciłam koczan na plecy, wzięłam łuk do reki i podeszłam do kufra osoby obok.
-Wow...-szepnęłam na widok tego co było w środku.
<Grell? Tak cie do wszystkich opowiadań wykorzystuję. xD Ale fajnie piszesz, a teraz jestem ciekawa... :D>
Grell CD Rose
- Nic, poza przejmującą pustką, ciszą, mrokiem... - westchnąłem cicho - ...To dziwne, że byłem zupełnie sam. Pomimo, że jestem śmiercią nigdy tam wcześniej nie byłem... Ale powinienem tam zastać jakieś dusze... W najgorszym przypadku możemy spodziewać się ataku nieumarłych... - wyszczerzyłem się w szerokim uśmiechu.
Myśl o żywych trupach nawiedzających watahę rozpalała moje marzenia i fantazje. Ciekawe, jak zabić nieumarłego... W końcu zombie i pozostałe tego typu byty nie mają nagrań filmowych...
<Rose?>
Myśl o żywych trupach nawiedzających watahę rozpalała moje marzenia i fantazje. Ciekawe, jak zabić nieumarłego... W końcu zombie i pozostałe tego typu byty nie mają nagrań filmowych...
<Rose?>
Rose CD Grell
Zaskoczyła mnie nagła zmiana tematu.
-Coż... Len umie już mówić, a Shadow jest dalej bardzo cicha. Poza tym oboje jakiś czas temu nauczyli się chodzić.
-Nie pytają o ojca?-zapytał Grell.
-Nie, no nie.
-A gdzie są teraz? Masz dla nich prywatną opiekunkę?-uśmiechnął się.
-Tak jakby. Opiekuje się nimi Czio, moja towarzyszka.-odpowiedziałam.-Czy spotkałeś w tym Wymiarze jakichś umarłych?
Grell?
-Coż... Len umie już mówić, a Shadow jest dalej bardzo cicha. Poza tym oboje jakiś czas temu nauczyli się chodzić.
-Nie pytają o ojca?-zapytał Grell.
-Nie, no nie.
-A gdzie są teraz? Masz dla nich prywatną opiekunkę?-uśmiechnął się.
-Tak jakby. Opiekuje się nimi Czio, moja towarzyszka.-odpowiedziałam.-Czy spotkałeś w tym Wymiarze jakichś umarłych?
Grell?
Od Dako.
Pewnego dnia poszedłem się rozejżeć. Nagle usłyszałem szelest. Poszedłem w jego kierunku i zobaczyłem ledwie widoczne ślady łap.
Rozejżałem się. Zobaczyłem ją:
Rozejżałem się. Zobaczyłem ją:
Zapytałem:
- Jak masz na imię?
- Artemida, bogini łowów- odpowiedziała nieznajoma.
-Klękam przed twoim obliczem- powiedziałem kładac się na przednich łapach.
-No, bez takich, nie jestem tu oficjalnie- odpowiedziała.
Wstałem i zacząłem grzebać w liściach. Znalazłem to:
-Masz wielki potencjał-powiedziała Artemida
-Skąd ta pewność?-odpowiedziałem
-Właśnie znalazłeś dowód. To boski medalion czyniący posiadacza niedoścignionym szpiegiem. Jego posiadacz umie awet szpiegować niewidzialne muchy. Zna każdy ich ruch. Umie zliczyć ile razy machnęła skrzydłami w ciągu 1 sekundy.
- To niesamowite...-odpowiedziałem.
-Wiem. Muszę się już z tobą pożegnać Dako-powiedziała
-Skąd wiesz jak mam na imię?-odpowiedziałem.
Ale jej już nie było.
Wróciłem do watahy i opowiedziałem wszystko niedawno poznanej samicy beta, Sayonie.
<Sayona, co dalej?>
- Artemida, bogini łowów- odpowiedziała nieznajoma.
-Klękam przed twoim obliczem- powiedziałem kładac się na przednich łapach.
-No, bez takich, nie jestem tu oficjalnie- odpowiedziała.
Wstałem i zacząłem grzebać w liściach. Znalazłem to:
-Masz wielki potencjał-powiedziała Artemida
-Skąd ta pewność?-odpowiedziałem
-Właśnie znalazłeś dowód. To boski medalion czyniący posiadacza niedoścignionym szpiegiem. Jego posiadacz umie awet szpiegować niewidzialne muchy. Zna każdy ich ruch. Umie zliczyć ile razy machnęła skrzydłami w ciągu 1 sekundy.
- To niesamowite...-odpowiedziałem.
-Wiem. Muszę się już z tobą pożegnać Dako-powiedziała
-Skąd wiesz jak mam na imię?-odpowiedziałem.
Ale jej już nie było.
Wróciłem do watahy i opowiedziałem wszystko niedawno poznanej samicy beta, Sayonie.
<Sayona, co dalej?>
Grell CD Rose
- Widzę, że humor ci dopisuje... - uśmiechnął się lekko - ...Sam nie wiem, co się stało... Możliwe, że Hadesowi coś się odwidziało i za te akcje z demonami mnie tam wysłał... Nie wiem... - pokręciłem głowę - ...Chociaż to i tak jest niewyjaśnione... Po powrocie miałem sen, z którego nigdy się nie obudziłem... To tyle... - przełknął em ślinę - ...Sam nie pamiętam, o czym to było. Ale jakby powtarzał się ten sam wypadek z różnymi zakończeniami... - odwróciłem wzrok. Poweselałem jednak po chwili - Jak tam twoje dzieci, Rose?
<Rose?>
<Rose?>
czwartek, 20 lutego 2014
Rose CD Grella
-Czy z twoja głowa na pewno jest wszystko okej?-zapytałam wilka.
-Jasne.-opowiedział.
-Okej.... w takiem razie zrób cos Grellowskiego.
Wilk pogrzebał przez chwile w sierści na pirsi, wyciagnał medlion i na chwilę zmienił się w dzikiego shiningamiego z odpaloną piłą. Miałam wrażenie, że moja szczęka opadła tak daleko, że "Szkarłatek - Grell" mógłby zawinąć się za jej pomocą w przyzwoitą mumię.
-Wow...-wydusiłam z siebie. Obeszłam wilka do okoła kiedy już nie groziło mi pocięcie na kotlety.-Coś mi tu właśnie tobą śmierdziało.-uśmiechnęłam się.-Powiedz: jakżes trafił do tego Wymiaru Umarłych...?
<Grell?>
-Jasne.-opowiedział.
-Okej.... w takiem razie zrób cos Grellowskiego.
Wilk pogrzebał przez chwile w sierści na pirsi, wyciagnał medlion i na chwilę zmienił się w dzikiego shiningamiego z odpaloną piłą. Miałam wrażenie, że moja szczęka opadła tak daleko, że "Szkarłatek - Grell" mógłby zawinąć się za jej pomocą w przyzwoitą mumię.
-Wow...-wydusiłam z siebie. Obeszłam wilka do okoła kiedy już nie groziło mi pocięcie na kotlety.-Coś mi tu właśnie tobą śmierdziało.-uśmiechnęłam się.-Powiedz: jakżes trafił do tego Wymiaru Umarłych...?
<Grell?>
Grell CD Nightruna
Światło... Ciepło słońca... Ale mieszające się z zimowym jeszcze podmuchem wiatru. Wszystko wokół było rozmazane.
Jęknąłem cicho, otwierając oczy. Wstałem od razu. Powinienem iść dalej, jeśli to nie moje miejsce... Co z tego, że wszystko było rozmazane? Zawsze można iść dalej.
- Ej, gdzie się wybierasz? - usłyszałem niedaleko siebie wymowny ton głosu...
- ...T...Terra? - od razu coś mi się rozjaśniło, podskoczyłem w miejscu.
Rozejrzałem się wokół, byłem nieco rozbity. Obok mnie siedział jeszcze jeden wilk. Spoglądał na mnie pytającym wzrokiem.
- Nightrun?- spytałem przechylając głowę.
Spojrzałem jeszcze raz na Terrę, która dosłownie przewiercała mnie na wylot wzrokiem.
- Kim ty jesteś? - spytała jeżąc sierść.
Terra... Zawsze wygadana i pewna siebie... Czasem opryskliwa. Nie poznali mnie... I trochę zbaranieli gdy okazało się, że znam ich imiona.
Zaśmiałem się cicho i otrzepałem moją szkarłatną sierść.
- Sam zadaję sobie to pytanie... - odparłem zuchwale.
Wadera przewróciła oczami.
- Jak nie powiesz to, wyciągniesz z tego konsekwencje...
Spowodowało to jeszcze większy rechot z mojej strony. Może przez czas mojej nieobecności flirtowała z Williamem i się od niego zaraziła tą paplaniną?
Po chwili jednak się ogarnąłem. Oczy błysnęły mi głęboką zielenią.
- Grell - przechyliłem głowę na bok - ...Powróciłem z Wymiaru Zmarłych...
<Rose, Nightrun? Ktokolwiek?>
Jęknąłem cicho, otwierając oczy. Wstałem od razu. Powinienem iść dalej, jeśli to nie moje miejsce... Co z tego, że wszystko było rozmazane? Zawsze można iść dalej.
- Ej, gdzie się wybierasz? - usłyszałem niedaleko siebie wymowny ton głosu...
- ...T...Terra? - od razu coś mi się rozjaśniło, podskoczyłem w miejscu.
Rozejrzałem się wokół, byłem nieco rozbity. Obok mnie siedział jeszcze jeden wilk. Spoglądał na mnie pytającym wzrokiem.
- Nightrun?- spytałem przechylając głowę.
Spojrzałem jeszcze raz na Terrę, która dosłownie przewiercała mnie na wylot wzrokiem.
- Kim ty jesteś? - spytała jeżąc sierść.
Terra... Zawsze wygadana i pewna siebie... Czasem opryskliwa. Nie poznali mnie... I trochę zbaranieli gdy okazało się, że znam ich imiona.
Zaśmiałem się cicho i otrzepałem moją szkarłatną sierść.
- Sam zadaję sobie to pytanie... - odparłem zuchwale.
Wadera przewróciła oczami.
- Jak nie powiesz to, wyciągniesz z tego konsekwencje...
Spowodowało to jeszcze większy rechot z mojej strony. Może przez czas mojej nieobecności flirtowała z Williamem i się od niego zaraziła tą paplaniną?
Po chwili jednak się ogarnąłem. Oczy błysnęły mi głęboką zielenią.
- Grell - przechyliłem głowę na bok - ...Powróciłem z Wymiaru Zmarłych...
<Rose, Nightrun? Ktokolwiek?>
środa, 19 lutego 2014
Marlow CD Nightrun
Na początku było ciemno. Kiedy drzwi się za nami zatrzasneły medaliony kilku wilków rozbłysnęły białym światłem, a oczom wszystkich ukazały sie prowadzące w dół kręte schody.
-Schodzimy?-zapytałem.
-A mamy jakieś inne wyjście?-odparła Angel.
-Eeeeee... Iść? Na górę?
-Daj spokój. Przecież widziałeś co tam jest.-rzucił Nightrun i ruszył przodem.
Schodzilismy pięć, dziesięć, pietnaście minut aż w końcy dotarliśmy do rozleglego pomieszczenia. Na środku, ustawione w półkolu, stały nieduże kufry. Każdy z nas potszedł do wybranego przez siebie kufra i otwarł go.
-Łał...-szepneła któras wadera.
-Ale skąd to...
Delikatnie uchyliłem wieczko mojego kufra. Ze środka spoglądało na mnie błekitne oko jakiegoś medalionu
leżącego na kupce dziwnych monet.
<Rose? Nightrun? Grell? Angel? Ktos jeszcze poszedł? Niech każdy dokończy za siebie. :)>
Powitajmy Dako!
Imię: Dako
Wiek:198435 lat (nieśmiertelny)
Płeć: Basior
Moce:
-może być niewidzialny,
-wyczówa przeciwnika,
-umie się teleportować,
-umie tworzyć portale,
-umie zrobić pole siłowe,
-może wzywać zmarlych i zoombie, który staną po jego stronie
Żywioł:Mrok
Charakter:Miły, Uczciwy, Przyjazny, Umie dochować tajemnicy, Rozkojażony
Patron: Hades
Stanowisko: Dowódca Szpiegów
Zauroczenie: Brak
Rodzina: nie żyje
Talizman: brak
Jako człowiek: nie zmienia się
Od Nightrun'a CD Rose "Kraina śmierci"
Ufając, że Rose nie myli się co do niegroźności wilka pobiegłem do chatki Terry najszybciej jak tylko było to możliwe. Nie było z tym wielkich problemów, więc dosłownie chwilę potem meldowałem szamance co się właśnie wydarzyło, a właściwie to wiadomość, że miło by było gdyby się zajęła tym kimś, kogo właśnie z alfą znaleźliśmy.
-W takim razie prowadź -rzuciła Terra, która błyskawicznie przygotowała się do "operacji", w co włączało się również spakowanie buteleczek, fiolek, ziółek, maści i innych specyfików. Połowę (a przynajmniej tak stwierdziła szamanka) niosłem sam. Przebyliśmy drogę do wodopoju w również niezgorszym tempie. Gdy tylko naszym oczom ukazał się widok rannego i siedzącej przy nim Rose, szamanka westchnęła z boleścią.
-To sobie miejsce wybrał na umieranie. Po prostu świetnie. Cały wodopój zanieczyszczony!
Jak się okazało, sprzęt przez nas przytargany nie był wystarczający, więc Rose i ja musieliśmy uganiać się po lesie za roślinkami o piekielnie skomplikowanych nazwach.
-Co następne? -spytałem zdyszany wypluwając na stosik wiązkę kłujących łodyg.
-Nic. -usłyszałem w odpowiedzi.
-I gdzie to znajdę? -spytałem odruchowo. Zaraz potem ugryzłem się w język.
Jednak zamiast jakiejkolwiek uwagi na mój temat usłyszałem, że:
-Zaraz się obudzi. A przynajmniej powinien. To tyle.
Z ulgą położyłem się na ziemi czekając na to właśnie przebudzenie.
<Resztę komuś zostawiam :3>
-W takim razie prowadź -rzuciła Terra, która błyskawicznie przygotowała się do "operacji", w co włączało się również spakowanie buteleczek, fiolek, ziółek, maści i innych specyfików. Połowę (a przynajmniej tak stwierdziła szamanka) niosłem sam. Przebyliśmy drogę do wodopoju w również niezgorszym tempie. Gdy tylko naszym oczom ukazał się widok rannego i siedzącej przy nim Rose, szamanka westchnęła z boleścią.
-To sobie miejsce wybrał na umieranie. Po prostu świetnie. Cały wodopój zanieczyszczony!
Jak się okazało, sprzęt przez nas przytargany nie był wystarczający, więc Rose i ja musieliśmy uganiać się po lesie za roślinkami o piekielnie skomplikowanych nazwach.
-Co następne? -spytałem zdyszany wypluwając na stosik wiązkę kłujących łodyg.
-Nic. -usłyszałem w odpowiedzi.
-I gdzie to znajdę? -spytałem odruchowo. Zaraz potem ugryzłem się w język.
Jednak zamiast jakiejkolwiek uwagi na mój temat usłyszałem, że:
-Zaraz się obudzi. A przynajmniej powinien. To tyle.
Z ulgą położyłem się na ziemi czekając na to właśnie przebudzenie.
<Resztę komuś zostawiam :3>
poniedziałek, 17 lutego 2014
Rose CD Grella ,,Kraina Śmierci"
Siedziałam w jaskini i napawałam się przyjemnym chłodem zimowego poranka kiedy zdyszany i cały w błocie przybiegł do mnie Nightrun.
-Co się stało?-zapytałam przeczesując wzrokiem przestrzeń za nim.
-Jakiś wilk!-wydyszał-Leży przy wodopoju!
-Co?!
-Jest nieprzytomny i nie wiem czy żyje.-nieco się uspokoił.-Nie poznaję go!
-Czio.-powiedziałam.-Zajmij się Lenem i Shadow.
-Spokojnie będą pod dobrą opieką.
-Mam nadzieję. Nightrun prowadź.
-To jest zaraz na samym skraju...-rzucił i popędził przed siebie.
Biegliśmy najkrótszą drogą do wodopoju, czyli na ukos przez cały majdan Watahy i nie zwracaliśmy uwagi na pytające spojrzenia wilków. Kiedy wpadliśmy do lasu poczułam silną woń krwi i przyspieszyłam biegu.
-Daleko jeszcze?
-Nie... To tutaj.
Wypadliśmy na śliski brzeg wodopoju. Dwa metry od nas, do połowy zanurzony w wodzie leżał szkarłatny wilk. Wciągnęłam mocniej powietrze. Woń krwi niewątpliwie była silniejsza ale oprócz niej dało się wyczuć coś jeszcze. Jeszcze raz mocnej wciągnęłam powietrze. Coś jakby znajomy zapach jednego z wilków.... Zupełnie jakby ten ,,Szkarłatek" miał coś z nim wspólnego. podeszłam bliżej do wilka. Tutaj te dwie wonie były wyczuwalne jeszcze mocniej.
-Nightrun biegnij po Terrę. Ten wilk nie jest groźny, ale ja nie chcę ryzykować transportowania go w tym stanie przez tereny watahy.
Nightrun
-Co się stało?-zapytałam przeczesując wzrokiem przestrzeń za nim.
-Jakiś wilk!-wydyszał-Leży przy wodopoju!
-Co?!
-Jest nieprzytomny i nie wiem czy żyje.-nieco się uspokoił.-Nie poznaję go!
-Czio.-powiedziałam.-Zajmij się Lenem i Shadow.
-Spokojnie będą pod dobrą opieką.
-Mam nadzieję. Nightrun prowadź.
-To jest zaraz na samym skraju...-rzucił i popędził przed siebie.
Biegliśmy najkrótszą drogą do wodopoju, czyli na ukos przez cały majdan Watahy i nie zwracaliśmy uwagi na pytające spojrzenia wilków. Kiedy wpadliśmy do lasu poczułam silną woń krwi i przyspieszyłam biegu.
-Daleko jeszcze?
-Nie... To tutaj.
Wypadliśmy na śliski brzeg wodopoju. Dwa metry od nas, do połowy zanurzony w wodzie leżał szkarłatny wilk. Wciągnęłam mocniej powietrze. Woń krwi niewątpliwie była silniejsza ale oprócz niej dało się wyczuć coś jeszcze. Jeszcze raz mocnej wciągnęłam powietrze. Coś jakby znajomy zapach jednego z wilków.... Zupełnie jakby ten ,,Szkarłatek" miał coś z nim wspólnego. podeszłam bliżej do wilka. Tutaj te dwie wonie były wyczuwalne jeszcze mocniej.
-Nightrun biegnij po Terrę. Ten wilk nie jest groźny, ale ja nie chcę ryzykować transportowania go w tym stanie przez tereny watahy.
Nightrun
Veles CD Angel
Dziwny zapach zniknął z mych nozdrzy, a różowa poświata zmalała. Jakaś wilczyca podeszła do mnie i zaczęła mnie wypytywać o różne rzeczy. W sercu poczułem ból, ja uciekłem, a rodzina zginęła. Nie wiedziałem co odpowiedzieć, miałem wrażenie, że wszystkie wilki miały czarne i białe znaki na biodrach. Dopiero teraz ujrzałem jej uśmiech. Patrzyła się na mnie jak na miejscowego dziwaka.
-Nie.
Uśmiech wilczycy zniknął z jej pyska. Popatrzyła się na Terrę, a następnie na mnie.
-Mówił Ci coś?- Zapytała
-Tylko imię.- Powiedziała spokojnie
Zapadła grobowa cisza. Ptak latał wokół mnie i wrzeszczeć. Wstałem ,lecz ból sparaliżował mnie. Przypomniał mi się szczegół odnośnie dowodzącego wilka.
-Wiem ucho „szefa” było przekute i przewleczone przez nie miał kły na sznurkach.
Popatrzyły się na mnie obydwie.
-Okej.- Powiedziała Terra.
- No nic chodźmy pokazać mu watahe.- powiedziała Angel.
<Angel?>
-Nie.
Uśmiech wilczycy zniknął z jej pyska. Popatrzyła się na Terrę, a następnie na mnie.
-Mówił Ci coś?- Zapytała
-Tylko imię.- Powiedziała spokojnie
Zapadła grobowa cisza. Ptak latał wokół mnie i wrzeszczeć. Wstałem ,lecz ból sparaliżował mnie. Przypomniał mi się szczegół odnośnie dowodzącego wilka.
-Wiem ucho „szefa” było przekute i przewleczone przez nie miał kły na sznurkach.
Popatrzyły się na mnie obydwie.
-Okej.- Powiedziała Terra.
- No nic chodźmy pokazać mu watahe.- powiedziała Angel.
<Angel?>
niedziela, 16 lutego 2014
Proszę o brawa dla nowej wadery!
Imię:Estera
Wiek: 3 (nieśmiertelna)
Płeć: wadera
Moce: władanie cieniami, widzenie duchów, może wezwać smoka z czarnego wiatru, odebrać duszę, potrafi uleczać,kontroluję wiatr...kto wie, co może ukrywać jej dusza?
Żywioł: powietrze
Charakter:czasami wesoła.Raczej zamknięta w sobie, bywa arogancka i agresywna.Jeśli komuś zaufa ciepła i oddana.Miła, ma raczej stałe nerwy...
Patron: mimo,że za bardzo nie wierzy- Hades
Stanowisko: szpieg
Zauroczenie: na razie nikt
Rodzina: nie zna
Talizman:
Jako człowiek:
Lorens
Błąkałam się po lesie od kilku dni, może tygodni. Straciłam poczucie czasu. Moje życie polegało na ciągłej tułaczce. W końcu postanowiłam to zakończyć i osiąść gdzieś na stałe. Trafiłam na tereny Watahy Żywiołów. Przyjęto mnie i wreszcie stałam się członkinią stada.
niedziela, 2 lutego 2014
Ferie
Jako, że właśnie wyjeżdżam i nie będzie mnie przez całe dwa tygodnie chciałam życzyć wszystkim udanych ferii, a także oznajmić, że przez ten czas nie będę wrzucała opowiadań. Oczywiście możecie je do mnie wysyłać ale pojawią się na blogu dopiero po feriach.
Rose
Rose
Subskrybuj:
Posty (Atom)