Zerkałam na Rose niepewnie. Nie była jeszcze w pełni sił, a jednak
chciała z nami iść. Nie podobał mi się fakt, zę wciaż nie oddychała
normalnie, ale nie miałam wpływu na jej wybór. Przez całą drogę
pomagałam jej, gdy co jakis czas jeszcze chwiala sie na nogach. Jej
szczeniczki były prze słodkie. Po prostu nie mogłam oderwac od nich
wzroku. najbardziej podobał mi sie samczyk. Nie mogłam sie powtrzymać od
cochwilowego tykania go w niwny i nietypowy sposób. Jakbym nigdy
szczeniaków nie widziała... ale już tak miałam.
-Lyka-spojrzła na mnie karcaco Rose, kiedy w połowie drogi tykałam go
chyba 50 raz. Uśmiechnęłam się, na co Grell tez lekko się podśmiewał.
Rose dołączyła się do naszego małego śmiechu. Zawirowałam i ustałam
normalnie obok Rose. Co chwila wychylałam sie i zerkałam na rozkosznego
malucha.
-No dobrze-odparła alfa i podła mi malucha w reke. Przytknęłam go sobie do twarzy.
-Słodki jesteś-zasmiałam sie. Kochałam małe i słodkie rzeczy, a to było małe , słodkie i żyło... po prostu cudność.
Gdy bylis my w gronie gosci. Wszyscy zaczeli nasz ciasno otaczać. jedni
składali żyzenia a inni patrzeli na szczeniaki. Len wszedł mi na głowe i
wystawił jezyczek. Rose zasmiała sie i pomogła mi go ściagnąc. Maluch
polizał ja w policzek. Zrobiło mi sie słodko.
<Grel? Rose? pko pierwsze sorki, ze tak długo ale jakoś z głowy mi
wypadło, a po drugie czy nie zadurzu Sweetu w tym opowiadaniu? , a szczeniaki słodziutkie>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz