- wiesz, nawet nigdy jej nie widziałam - dodałam cicho.
- Ja też..
To było przygnębiające. Nie miałam siły nawet miec nadziei, ze będzie lepiej.
- Ale mamy siebie. - powiedziałam, siląc się na optymizm.
- Noo - na chwile na pysku wadery pojawił się uśmiech, ale po chwili zgasł.
- Eh.. - westchnęłam.
Zapadła cicha, ale wcale nie była niezręczna. Wtem zza krzaków wypadł na nas wilk. Nie znałam go, nie był z watahy.
- Atakujemy! - krzyknęłam i rzuciłam się na basiora.
<Cleveleen?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz